Osobliwy film. Powstały w 1971 r. kiedy w USA jeszcze trwała kontestacja i taki właśnie w duchu kontestacji.
Tytułowy bohater Harold, ok. 20-letni choć z twarzą 10-latka, nie wie co zrobić ze swoim życiem. Rodzina - matka i wuj sugerują by czas stać się mężczyzną. Matka sprowadza mu kolejne kandydatki na żony. Wuj, oficer, namawia do wstąpienia do armii.
Harold ciągle udaje że popełnia samobójstwo - powieszenia albo co innego. Czy naprawdę myśli o samobójstwie, czy jest to tylko ekscentryczna zabawa czy też może chęć zwrócenia na siebie uwagi - nie wiadomo. Uczęszcza też na pogrzeby. I właśnie na pogrzebie poznaje Maud, blisko 80-letnią ekscentryczną starszą panią. Maude zaraża Harolda swoją radością życia. Co prawda ta radość życia przejawia się mocno anarchistycznie. Starsza pani np. kradnie samochody a nawet motocykl policjanta, nie troszczy się specjalnie o cudzą własność. Jest to za to w duchu kontestacji. Podobnie jak przedstawiciele establishmentu w filmie. Matka, niezwykle bogata snobka i idiotka. Wuj - zakuty militarysta. Oboje plus psychoanalityk Harolda zostali mocno skarykaturowani.
Między Haroldem i Maude nawiązuje się najpierw przyjaźń. Później coś więcej. Czy był także seks między nimi? Tego nie wiadomo. Scen erotycznych nie ma. Może i dobrze - sceny seksualne między młodzieńcem Haroldem a kobietą która mogłaby być jego babcią, a na upartego nawet prababcią - to by chyba było za wiele, nawet jak na czasy kontestacji. W jednej tylko scenie oboje śpią razem w jednym łóżku. Czy wcześniej coś było między nimi? To już zostawiono imaginacji widzów.
W każdym razie Harold twierdzi że kocha Maude i chce ją ożenić. Wspomniani wyżej przedstawiciele establishmentu - matka, wuj i psychoanalityk są zszokowani i próbują to Haroldowi wyperswadować. Jak to się skończy - nie powiem aby tym co nie widzieli nie psuć oglądania zdradzając koniec.
Bud Cort i Ruth Gordon - dobrzy w tytułowych rolach. Muzyka Cata Stevensa w ścieżce dźwiękowej.
Film osobliwy ale dobry. Zachęcam do obejrzenia.