Mam dla Was zabawę... I dla Siebie. Polega Ona na tym, że dana osoba pisze jedną literkę, a druga dopisuje następną tak, żeby powstało śmieszne opowiadanie.
p.s. Jeden obywatel ziemski nie może pisać kilka literek pod rząd i piszcie tak, żeby to miało sens!
Zaczynam:
H
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka.
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy.
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy.
- Co ona tu robi?
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.Harry wolał różowy.
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką.
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką.Postanowił więc kupić papierosy aby
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz ona nie zwróciła na to uwagi.
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz ona nie zwróciła na to uwagi. Harry się zasmucił i pobiegł się wypłakać do działu z
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz ona nie zwróciła na to uwagi. Harry się zasmucił i pobiegł się wypłakać do działu z mięsem gdzie panował ogromny tłok.
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który bym jej ulubionym.Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz ona nie zwróciła na to uwagi. Harry się zasmucił i pobiegł się wypłakać do działu z mięsem gdzie panował ogromny tłok. Harry ujrzał wielki napis: "OKAZJA!!! WYSPRZEDAŻ MIĘSA JEDNOROŻCA. TYLKO DZIŚ."
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który byly jej ulubionym. Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz ona nie zwróciła na to uwagi. Harry się zasmucił i pobiegł się wypłakać do działu z mięsem gdzie panował ogromny tłok. Harry ujrzał wielki napis: "OKAZJA!!! WYSPRZEDAŻ MIĘSA JEDNOROŻCA. TYLKO DZIŚ."
Nastepnego dnia
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który byly jej ulubionym. Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz ona nie zwróciła na to uwagi. Harry się zasmucił i pobiegł się wypłakać do działu z mięsem gdzie panował ogromny tłok. Harry ujrzał wielki napis: "OKAZJA!!! WYSPRZEDAŻ MIĘSA JEDNOROŻCA. TYLKO DZIŚ."
Nastepnego dnia Harry niczym zakompleksiona nastolatka
W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.
- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.
Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który byly jej ulubionym. Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz ona nie zwróciła na to uwagi. Harry się zasmucił i pobiegł się wypłakać do działu z mięsem gdzie panował ogromny tłok. Harry ujrzał wielki napis: "OKAZJA!!! WYSPRZEDAŻ MIĘSA JEDNOROŻCA. TYLKO DZIŚ."
Nastepnego dnia Harry niczym zakompleksiona nastolatka zrobił sobie makijaż.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku.Mimo złej pogody Harry postanowił
yło zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody Harry postanowił isc dalej przez zaspy.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
-Mogłeś nie jeść tyle słodyczy-powiedziała Hermiona.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno.Lepiej się zamknij.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemii
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemii. Ron z harrym podbiegli do niej a
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
(osobiście ten tekst z gównem - spadłem ze stołka... xD)
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
-Nienawidze Cie Roanldzie!- krzyknela Hermiona podnoszac sie z zaspy
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.
- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.
- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
-Odczep się ode mnie!
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.
- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
- Odczep się ode mnie! - krzyczała Ginny, która miała na głowie wściekłą wiewiórkę
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.
- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
- Odczep się ode mnie! - krzyczała Ginny, która miała na głowie wściekłą wiewiórkę mięsożerną.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.
- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
- Odczep się ode mnie! - krzyczała Ginny, która miała na głowie wściekłą wiewiórkę mięsożerną.
- Lordzie proszę zostawić panią. - Na wiewiórkę nakrzyczał mężczyzna sprzedający garnki
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.
- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
- Odczep się ode mnie! - krzyczała Ginny, która miała na głowie wściekłą wiewiórkę mięsożerną.
- Lordzie proszę zostawić panią. - Na wiewiórkę nakrzyczał mężczyzna sprzedający garnki.
-Dziękuję ale i tak nie chce z panem przebywać!-powiedziała Ginny.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.
- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
- Odczep się ode mnie! - krzyczała Ginny, która miała na głowie wściekłą wiewiórkę mięsożerną.
- Lordzie proszę zostawić panią. - Na wiewiórkę nakrzyczał mężczyzna sprzedający garnki.
- Dziękuję ale i tak nie chce z panem przebywać!-powiedziała Ginny.
- A mogę zobaczyć te garnki? - zapytała się Luna.
Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.
- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.
Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.
- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
- Odczep się ode mnie! - krzyczała Ginny, która miała na głowie wściekłą wiewiórkę mięsożerną.
- Lordzie proszę zostawić panią. - Na wiewiórkę nakrzyczał mężczyzna sprzedający garnki.
- Dziękuję ale i tak nie chce z panem przebywać!-powiedziała Ginny.
- A mogę zobaczyć te garnki? - zapytała się Luna.
- Alez prosze kochana panienko-