Coraz częściej spotykam się na różnych forach z opinią, że książki o HP nie mają ŻADNEGO wpływu na psychikę człowieka. Najczęściej wypowiadają się tak ludzie, którzy nie zauważają pewnych różnic w świecie pani Rowlig, a innymi światami fantasy i takimi powieściami. Dlatego pragnę przedstawić wam bardzo ciekawy artykuł człowieka prof., zarazem osoby duchownej na ten temat. Jest to również wyraźne pokazanie, że to co można było niedawno wyczytać np. na portalu "Wirtualna Polska", że jakoby Kościół zaakceptował Pottera , jest po prostu nie prawdą. To, że jeden przedstawiciel Watykanu wyraził taką swoją opinie, to nie znaczy, że takie stanowisko przedstawia cały Kościół. Jest to niestety czysta manipulacja i ku memu zdziwieniu wiele osób jej się poddało. Dlatego jeśli zdołasz dobrną do końca tego artykułu, to zanim wyrazisz jakąś emocjonalną opinie na ten temat to wpierw zastanów się ile TY masz lat, a ile ma ich osoba, która napisała te artykuł, oraz jakie doświadczenie życiowe masz TY i tamta osoba. Proszę więc: Jeśli masz zamiar tu kogoś obrażać to w ogóle nic tu nie pisz! Dziękuję za wysłuchanie i zapraszam do lektury.
* GNOZA - http://pl.wikipedia.org/wiki/Gnoza
"HARRY POTTER OTWIERA NA OPĘTANIE, CZYLI KOLEJNA INWAZJA NEOPOGAŃSTWA, GNOZY I MAGI"
W miniony piątek na ekrany polskich kin weszła kolejna filmowa adaptacja "Harry'ego Pottera", powieści autorstwa angielskiej pisarki Joanne Kathleen Rowling. W piątym tomie cyklu pt. "Harry Potter i Zakon Feniksa" - będącym treścią filmowej adaptacji pod tym samym tytułem - młody okultysta ("czarownik", a nie "czarodziej"!) zostaje opętany przez Voldemorta, który jest jednak jego częścią. Czy można więc walczyć ze złem, będąc jego częścią? Czy ktoś opętany przez szatana może go pokonać? Rodzą się więc kolejne pytania o rolę tej powieści w kulturze, a także o jej stosunek do chrześcijańskiej wizji świata.
Co propaguje i co przemilcza powieść Rowling? Jak postrzega ona dobro i zło, których relacja, a także konfrontacja są bez wątpienia kluczowym tematem powieści? Czy rzekoma walka dobra ze złem w powieści - przytaczana jako argument na rzecz wartości książki - nie jest tylko naskórkowym złudzeniem, a może nawet duchowym zwodzeniem?
Przewrotna demonologia z ducha gnozy
W miarę jak złowrogi czarownik Voldemort (w filmie - Ralph Fiennes) rośnie w siłę, świat Pottera staje się coraz mroczniejszy. Zarówno "Harry Potter i Zakon Feniksa", jak i nowy, ostatni tom powieściowego cyklu świadczą o postępującym opętaniu Harry'ego i jego narastającej więzi z Voldemortem, symbolem zła, będącym odpowiednikiem biblijnego szatana. U podstaw jego postawy leży bunt bliski biblijnemu, który znamy z walki Lucyfera z archaniołem Michałem. Voldemort jako szatan jest jednak bardziej bliski gnostyckiej demonozofii niż chrześcijańskiej demonologii. Zwany Lordem lub Czarnym Panem otrzymuje już w samej nazwie swoistą rangę nadnaturalnej "boskości". Jego imię kojarzy się ze śmiercią (mors) jak u szatana, który jest ojcem grzechu i śmierci. Przeszedł on na stronę zła, uwierzył w swoją wielkość i postanowił stworzyć rasę czystych czarnoksiężników, podobnie jak Lucyfer, który przeciągnął na stronę zła inne upadłe anioły.
Blizna na czole Harry'ego po ranie zadanej przez Voldemorta boli go stale, ale ten ból jest swoistym "sejsmografem" stałej i głębokiej więzi z Voldemortem-szatanem. Jak zauważa Gabriele Kuby, autorka krytycznej książki o Potterze ("Harry Potter - dobry czy zły", Radom 2006), Harry czuje się w niewytłumaczalny sposób spokrewniony z Tomem Riddle'em, który później okazuje się Voldemortem. "Harry choć był pewny, że nigdy przedtem nie słyszał nazwiska T.M. Riddle, miał niejasne poczucie, że ono coś dla niego znaczy, jakby ten Riddle był jego przyjacielem, kiedy Harry był bardzo mały i prawie go nie pamiętał" (II, 246).
Głęboką ontologiczną więź między dobrym Potterem a złym Voldemortem wyraża choćby to, że czarnoksięska różdżka Pottera jest pokrewna różdżce Voldemorta, ponieważ w obu znajduje się pióro z ogona feniksa. Siły okultystyczne złego Voldemorta i dobrego Pottera mają więc to samo źródło mocy. Jest cecha ideologii gnostyckiej, gdzie według badań wszystkich znawców tej tradycji duchowej mamy tu do czynienia z dualizmem o monistycznej podstawie. Ten uporczywy dogmat "religii gnozy" - udowodniony naukowo - obrazuje niemal doskonale właśnie relacja Pottera i Voldemorta.
Tym bardziej możliwe jest w tym kontekście opętanie (jest wręcz swoistą koniecznością) jako podstawowy zresztą sposób działania Voldemorta-szatana, który również korzysta często z tej umiejętności, mówiąc w czwartym tomie: "Pozostała mi tylko jedna magiczna zdolność. Mogłem posiąść ciała innych. (...) Czasami nawiedzałem ciała zwierząt, oczywiście najchętniej wężów, ale niewiele mi to dawało, bo ich ciała nie były przystosowane do uprawiania magii, a moja obecność w nich skracała im życie" (IV, 678n).
Opętaniu ulegli już Ouirrell, Ginna Weasley, Berta Jorkins i Alastor Moody. To rzecz prawie normalna. Teraz spotyka to Harry'ego. W czwartym tomie doszło do połączenia różdżek Harry'ego i Voldemorta, w piątym do połączenia ich ciał, gdzie "stopili się w jedno" (V, 891). To narasta jeszcze w ostatnim tomie: "Harry Potter and the Deathly Hallows", który ukazał się kilka dni temu. Jak pisze recenzent ostatniego tomu Michiko Kaukutani z "New York Timesa", "dziwna telepatyczna łączność między Harrym a Voldemortem (symbolizowana przez bliznę w kształcie błyskawicy pozostałą po ataku Czarnego Pana z czasów, kiedy Harry był niemowlęciem) wydaje się wzmacniać, dzięki czemu chłopiec dowiaduje się o miejscach pobytu i planach swojego wroga, ale też zbliża go jeszcze bardziej ku ciemności".
Już wcześniej jednak od połowy piątego tomu Harry czuje to, co czuje, myśli to, co myśli, i robi to, co robi Voldemort. Opętanie dochodzi do głosu. Potter odczuwa jednocześnie ból i szczęście. Czy można odczuwać szczęście - które nie byłoby chwilowym doznaniem lub zwykłym diabelskim oszustwem - będąc pod wpływem diabła? W piątym tomie zaś identyfikacja Harry'ego i Voldemorta przejawia się w tym, że Harry, zmieniając się we śnie w węża, robi to, co mu każe Voldemort. Jest to wyraźny przejaw opętania. Wąż, który się rozdwaja, symbolizuje ich jedność. Wąż, symbol szatana w tradycji chrześcijańskiej, łączy symbolicznie i realistycznie obie te postaci. Pseudointelektualne i "optymistyczne" interpretacje nie chcą dostrzegać tych faktów, co może być dowodem ignorancji, a także złej woli.
Szatan dąży więc do opętania człowieka. Nauczyciel magii Snape wyjaśnia Harry'emu: "Voldemort posiada zdolność wdzierania się do umysłu swoich ofiar" (V, 588). Tłumaczy on Harry'emu: "Wygląda na to, że klątwa, która cię nie zabiła, wytworzyła jakąś więź między tobą a Czarnym Panem. Wszystko wskazuje na to, że czasami, kiedy twój umysł jest odprężony i podatny na penetrację... na przykład podczas snu... dzielisz z Czarnym Panem myśli i uczucia" (V, 589). "Ważne jest, że Czarny Pan już wie. Wie, że masz dostęp do jego myśli i uczuć" (V, 590).
Harry czuje niepohamowaną nienawiść do Dumbledora (dyrektor szkoły Hogwart), mimo że ten wiele razy uratował go z opresji. Boi się spać, ponieważ obawia się, że znowu przemieni się w węża i kogoś zaatakuje. Cierpi on z powodu opętania, wie, że niemal stał się mordercą, ale nie pojawia się w nim pragnienie, aby się od tego opętania uwolnić. Skutki magii są u młodego czarownika i okultysty bardzo widoczne: nienawiść, szał niszczycielski, napady lęku, samozniszczenie.
Rowling opisuje skutki mediumizmu obecnego w magii i wszelkim okultyzmie, który prowadzi do opętania, ale nie po to, by przestrzec czy od niego wyzwolić, ale oswoić z nim. Harry nie szuka wyjścia z opętania. Nie byłoby to zresztą spójne z jego wizją świata, którą posiada i w określony sposób propaguje. Magia otwiera na opętanie, a więc trzeba się z nim oswoić. Uznaje się to jako fakt, który ma też "pozytywne" strony: moc. Jest to więc - mimo wszystko - "pozytywne" opętanie.
Propagowanie podobnych idei w sferze popkultury jest tym bardziej łatwe, że również w pewnych kręgach nauki i kultury wysokiej mamy propozycje otwarcia na opętanie. Znany religioznawca Mircea Eliade, pozostający zresztą pod wpływem Carla Gustava Junga, mówi o otwarciu na szamanizm w podobnym kontekście, mówiąc otwarcie o inicjacji, nie ukrywając jej zbytnio za językiem psychologii. Pod wpływem Eliadego antropologia szamanizmu czy inicjacja szamanistyczna zostały uznane za formę "pozytywnego opętania", które także według współczesnej psychiatrii nie musi być patologią.
Szamanizm łącznie z mediumizmem propagowany jest też przez Berta Hellingera, niemieckiego eksksiędza i terapeutę, jako zjawisko pozytywne, a nawet jedyna droga do uzdrowienia. Także przez niego szamanizm zyskuje uniwersalizm rzekomo czysto psychologiczny. Hellinger chętnie napisał wstęp do pewnej książki, która ukazuje wewnętrzne podobieństwo jego terapii do szamanizmu, potwierdzając te związki. Faktycznie jest on spirytystą, co nie zawsze zauważają jego krytycy, zwracając uwagę głównie na pseudonaukowe aspekty jego terapii.
"Pozytywne opętanie" - takie pojęcie usłyszałem niedawno na ogólnopolskim zjeździe polskich psychiatrów - nie tylko jest już "patologią", ale nawet swoistą "normalnością", określoną przez daną kulturę. Mamy tu wpływ relatywizmu antropologii kulturowej, dla której teologia chrześcijańska jest tylko częścią kultury - jedną z wielu. Musimy więc bronić teologii i demonologii chrześcijańskiej przed podobnym relatywizmem.
Ten relatywizm nie jest jednak konsekwentny. Zdarza się bowiem, że szamanizm jest nawet interpretowany jako powszechna norma czy nawet supernorma antropologiczna, którą rzekomo ograniczyła kultura zachodnia z Kościołem chrześcijańskim na czele. Wynika z tego, że kulty opętańcze, w tym magia wudu, są dobre, ponieważ są zgodne z kulturą, choć mogą być i są z chrześcijańskiego punktu widzenia kontrinicjacją, czyli drogą niebezpieczną dla zbawienia. Harry Potter jest na pewno rodzajem szamana, ale też kimś więcej.
Jak zauważa bowiem John Houghton, "w typowy dla neopogaństwa sposób Harry Potter podejmuje swoje odkupieńcze decyzje bez wsparcia żadnej wyższej Istoty. Nie ma żadnego natchnienia z góry, żadnego Ducha Bożego w działaniu. W rzeczywistości jego świat to świat pozbawiony ducha, świat zabarwiony zachodnim systemem wartości opartym na rozsądku i technologii, w którym manipulacji można nauczać jak przedmiotu w szkole - coś w rodzaju świeckiego szamanizmu, w którym wybory moralne dotyczą jedynie celu, do osiągnięcia którego szaman używa swojej mocy, a nie samych technik. Stanowi to duchowe zagrożenie z racji tego, że próbując manipulować czymś, co według nas nie jest niczym więcej niż siłą, możemy zderzyć się z zamierzeniami zarówno Boga, jak i diabła" (J. Houghton, "Dlaczego Harry Potter fascynuje nasze dzieci?", Kraków 2002, s. 65-66).
Problem antychrysta - kto nim jest w powieści Rowling?
Świat Harry'ego Pottera jest wypełniony symbolami - zauważa trafnie G. Kuby - które są w kulturze definiowane jako symbole zła, i tak właśnie są niemal przez wszystkich postrzegane (dz. cyt., s. 41) - wąż, smok (miłość do smoków), kamienny posąg, szpony, rogi, zielona błyskawica, siarka, kolory: czarny, krwistoczerwony (te ostatnie zawłaszczone ponadto przez satanizm). Prawie wszystkie te symbole można odnaleźć w Apokalipsie. Także "znamię na czole" (Ap 14, 9).
W Apokalipsie rozróżnia się tych, którzy mają pieczęć Bożą na czole i będą zbawieni, oraz tych, którzy mają na czole znamię Bestii-Smoka (Ap 19, 20-21) i czeka ich zagłada. Jakie znamię posiada na czole Harry Potter? Czy jest to znamię Baranka? Czy Voldemort jest raczej szatanem niż Barankiem? Odpowiedź nasuwa się sama. Harry nie stoi jednoznacznie po stronie dobra, jest w nim dwuznaczność, jakby właściwa złu, którą symbolizuje nie tylko jego opętanie, jak też rozdwojony język węża, będącego rzeczywistością bliską zarówno Voldemortowi, jak i Potterowi (Potter jak "wężousty"). Wąż starodawny to apokaliptyczny smok. Apokalipsa ostrzega, że aby się zbawić, trzeba się jasno określić, a tu nie ma jednoznaczności w kwestii dobra i zła.
Opętanie jest drogą, którą należy jakby zaakceptować. Voldemort w pierwszym tomie wyjaśnił, jak działa, gdy nie ma cielesnej postaci: "Pojawiam się tylko wtedy, gdy mogę wstąpić w czyjeś ciało... ale zawsze byli tacy, co użyczają mi swoich serc i umysłów" (I, 302). Chociaż Voldemort po rytuale w tomie czwartym odzyskuje swoje ciało, to nadal działa poprzez opętanie. Harry sam oddaje mu serce i umysł. Jest to kolejny dowód ich więzi i zamazanie granic dobra i zła.
Na końcu rytuału krwi został "zmuszony" do pokłonienia się Voldemortowi. Z chrześcijańskiego punktu widzenia mimo niezgody dokonał jednak aktu bałwochwalstwa w postaci demonolatrii (por. KKK 2115). Męczennicy chrześcijańscy odmawiali bowiem nawet udawania kultu bałwochwalczego. W rzeczywistości pokłon diabłu, mimo że wymuszony strachem, jest grzechem i prowadzi do opętania przez niego. W powieści "wymuszenie" (brak władania własnym ciałem!) stanowi już skutek opętania. Jaka droga jest tu wskazywana dzieciom?
W żadnej sytuacji nie mamy jednoznaczności, ale wieloznaczność. Czy jednak ta wieloznaczność nie ukrywa coraz bardziej jednoznacznego triumfu sił ciemności? To samo jest w ostatnim tomie. Czytamy w cytowanej już recenzji: "W całej książce roi się od niejednoznaczności. Dowiadujemy się, że dobrotliwy Dumbledore, złowrogi Sewerus Snape, a nawet okropny mugolski kuzyn Dudley Dursley mogą się okazać bardziej złożonymi postaciami, niż mogło się początkowo wydawać; że wszyscy, podobnie jak Harry, mają ukryte strony osobowości" ("New York Times").
Nie chodzi tu tylko o psychologię. Cechą zwodzenia antychrysta będzie swoista "pozytywność" wyrażona w określonym działaniu mocy. Istotną cechą jest tu działanie pod pozorem dobra, fałszywe dobro. Harry jest "dobry", Voldemort zły. Voldemort jest więc tylko częściowym antychrystem, który fałszywe wcielenie uzyskuje przez opętanie, zwykłą dla niego praktykę. Musi jednak wypić krew Harry'ego, by odzyskać ciało. Dopiero w jedności ontologicznej, bytowej z Harrym tworzy się pełna postać antychrysta. Nie ma wyraźnego dobra i zła, gdyż są one ze sobą głęboko powiązane.
Antychrystyczna imitacja jest także w piciu krwi. Voldemort musi wypić krew, by osiągnąć pełną moc. Najpierw jest to krew jednorożca, który jest pradawnym symbolem Chrystusa. Potem krew Harry'ego. Czy chodzi tu o jednoczenie mocy czy profanację? Może o jedno i drugie. Sataniści "potrzebują" profanacji świętych postaci, by uzyskać moc od złych duchów. Konsekrowane hostie są wykradane i profanowane właśnie w tym celu.
Zastanówmy się więc, czy picie krwi przez Voldemorta przypomina bardziej Eucharystię czy seans satanistyczny? Czy chrześcijański zwolennik Pottera nie przyzna w końcu bez krętactwa - przyciśnięty do muru - że jest to bliższe mrocznym rytuałom satanizmu niż światłu Eucharystycznej Ofiary? To samo dotyczy Halloween, największego "święta" w szkole Hogwart! Jest ono zarazem największym świętem satanistów, o czym pisze Anton Szandor La Vey w "Biblii Szatana". Według świadectw byłych satanistów nawróconych na chrześcijaństwo, w ten dzień składa się ofiary z małych dzieci. Czy naprawdę jesteśmy aż tak ślepi i intelektualnie niesprawni, że to wszystko nie ma dla nas żadnego znaczenia?
Harry jest więc głęboko zależny od Voldemorta. Każdy to widzi z powodu posiadanej przez niego blizny po zaklęciu, która łączy Harry'ego bezpośrednio z Voldemortem. Jest ona - pisze Rowling wyraźnie - "błogosławieństwem" i "przekleństwem", co pokazuje wewnętrzną sprzeczność i kolejny brak jednoznaczności. Czy związek z szatanem może być w jakikolwiek sposób błogosławieństwem? A jeżeli tak, to dla kogo? Dla satanistów, gnostyków, magów i okultystów, którzy w swoich dziełach często to podkreślają (okultystka Helena Bławatska jako Kasandra Vablatski występuje w powieści). Pisałem o tym wielokrotnie (zob. więcej: A. Posacki, "Harry Potter i okultyzm", Gdańsk 2006).
Skończmy więc wreszcie z tymi kłamstwami! Dlaczego dom Zakonu Feniksa, który rzekomo walczy z Voldemortem, wygląda, "jakby należał do najbardziej posępnego czarnoksiężnika" (V, 74)? Rowling dąży do tego, by zrównać dobro i zło, zatrzeć granice. Jest to dualizm, ale o monistycznej podstawie, co jest - podkreślmy raz jeszcze - cechą "religii gnozy" (Hans Jonas). Nasze dzieci są więc indoktrynowane i inicjowane w antychrześcijańską duchowość czy religię gnozy, co może uderzać w wolność sumienia i wyznania.
W czasie satanistycznego i antychrystycznego rytuału krwi (który w czwartym tomie w polskim wydaniu występuje akurat na stronie 666!) czarnoksięskie różdżki Harry'ego i Voldemorta łączą się przez "ciemnozłoty promień światła" (IV, 688) i tworzy się "złota sieć o kształcie kopuły", "klatka ze złotych promieni". Oznacza to monistyczną, "holistyczną" całość, swoistą jedność dobra i zła, co neutralizuje jedno i drugie, pozbawiając je wagi i powagi, realizmu i transcendencji. W takim ujęciu zwycięża jednak zło.
Czy więc powieść Rowling rzeczywiście przekracza mroki dualistycznego, manichejskiego satanizmu?
Narastający mrok neopogaństwa, starej gnozy i magii
Elizabeth Mounce, zwracając się w swoim czasie do Ministerstwa Edukacji Południowej Karoliny w USA, stwierdziła, że książki o Harrym Potterze są przeniknięte atmosferą śmierci, nienawiści, braku szacunku i czystego zła. Jesteśmy w tych opowieściach zdani na niełaskę realnego i złowrogiego zła, którego wszyscy muszą się bać i którego władza jakby narasta. Według G. Kuby, w tej mrocznej powieści "zło zostało zaprezentowane jako coś powszedniego" (G. Kuby, dz. cyt., s. 52). Dodałbym, że chodzi o zło jako coś koniecznego. Rozmawiałem z p. Kuby niedawno na ten temat i zgadzamy się w tej kwestii całkowicie.
W kolejnych tomach widzimy bowiem, że magia, gnoza i duch neopogaństwa stają się coraz ciemniejsze i silniejsze. Pogłębiający się związek Pottera z Voldemortem, o którym mówiliśmy, jest dowodem i istotną częścią tego procesu. Autorka jednak w swoich eufemistycznych komentarzach stara się zrobić wrażenie, że chodzi tu tylko o "psychologię", że idzie tylko o to, aby jej czytelnicy dorastali razem z Harrym Potterem w miarę jak przechodzi on z klasy do klasy. Czy życie musi stawać się coraz ciemniejsze - pyta J. Houghton - im bliżej jesteśmy dorosłości? Wielu z nas odkrywa, że życie znacznie się poprawia, gdy przybywa nam lat. Ta patologiczna ponurość, mrok, a nawet swoisty kult ciemności powinny nas zastanowić. Czy nie widzimy problemu dlatego, że także nam brak światła?
Tymczasem zło jest przede wszystkim brakiem dobra. To światłość powinna wypierać ciemność, której byt jest pozorny. Nad wszystkim czuwa bowiem wszechmogący, dobry Bóg. Rozwiązanie przynosi miłość, ale nie tyle ta ludzka, lecz pochodząca z obszaru transcendencji. Miłość prowadzi do jedności w pokorze i przebaczeniu. Tego pogaństwo i gnoza nie znają. Dla gnozy świat jest obcy, dla pogaństwa - wrogi.
Słusznie zauważa J. Houghton, że taki właśnie był starożytny świat pogański, w którym ciężko było natrafić na nadzieję i odkupienie. Życie było krótkie i pełne lęków. Ludzie otoczeni bezimiennymi zagrożeniami, ale też duchami i demonami, niewiedzący, skąd pochodzą i dokąd pójdą, zwracali się do adeptów okultyzmu, których sztuki magiczne zdawały się przynosić im nieco ulgi w obliczu kaprysów losu. Tą drogą podąża Rowling, taką ideologię propaguje, i podobnie jak kiedyś gnoza czy pogaństwo, a współcześnie Carl Gustav Jung czy Martin Heidegger - "ontologizuje" zło, traktując je jako "konieczny" składnik naszego świata. Przecenia jego rolę, przyzwyczaja do jego wszechobecności i potęgi. Według Rowling, w tym kontekście dominacji mroku i zła opętanie jest rzeczą normalną. Trzeba się na nie otworzyć, trzeba nauczyć się je znosić. Nie ma wyjścia.
Zamknięty, duszny i mroczny świat Harry'ego Pottera jest pełen różnych tabu i regulaminów. W takim świecie jest mało miejsca na kojącą serdeczność łaski. Według J. Houghtona, "w świecie opartym na takich ponurych zasadach nie ma miejsca dla łaski. Nie jest to zatem zbyt szczęśliwe miejsce. Mimo iż dzieci bawią się, to jednak nie wydaje się, by miały jakąś wewnętrzną radość. Świat Harry'ego Pottera jest szorstki i blady, często niegościnny i przygnębiający, ocierający się o zło i moralną dwuznaczność" (J. Houghton, "Dlaczego Harry Potter fascynuje nasze dzieci?", Kraków 2002, s. 68). Życie oczywiście niesie ze sobą zagrożenia, ale do jakiego stopnia - pyta dalej Houghton - powinniśmy przyjmować postawę obronną? Czy w tym wrogim świecie nie ma już miejsca na zaufanie? Chrześcijanie zawsze ufali, że aniołowie Boży będą się nimi opiekować. Jakie znaczenie ma to dla naszych dzieci w dzisiejszym świecie?
Trudno byłoby nie dostrzec związku pomiędzy poważną depresją, załamaniem nerwowym lub opętaniem a "dementorami" - obrzydliwymi i niebezpiecznymi istotami opisanymi przez J.K. Rowling. Ukuty przez nią termin nie odbiega daleko od słowa "demon". Harry Potter długo uczył się opanowywać strach przed "dementorami". Równie długo ćwiczył specjalne zaklęcie, które pozwalało ich unieszkodliwić. Nie tędy jednak droga. Nie zaklęcie bowiem, które jest wypędzaniem Belzebuba mocą Belzebuba, ale egzorcyzm może unieszkodliwić szatana.
Depresja, samobójstwa i załamania nerwowe są naprawdę tragiczne, powszechne wśród nastolatków. Są to również zniewolenia demoniczne, które tu zyskują fałszywą interpretację. Magia nie wypędza duchów, ale je napędza. Sposób walki Pottera z szatanem jest fałszywy. To raczej pokusa, a nawet duchowe zwodzenie. Rozmawiajmy z młodzieżą o tym, dlaczego tak się dzieje, rozmawiajmy też o istnieniu demonów i aniołów oraz o właściwej interpretacji tych rzeczywistości.
Nie pozwólmy jednak na ustawiczne przesuwanie granic wrażliwości, przenoszenie granicy od równowagi psychofizycznej w kierunku opętania lub obłędu. Jest to oswajanie z opętaniem i otwieraniem na nie, a także trening w przebywaniu w sytuacji bez wyjścia, podobnym do piekła. Taka jest wizja pogaństwa i gnozy. G. Kuby nazwała to "przekraczaniem granicy w kierunku tego, co szatańskie" (G. Kuby, dz. cyt., s. 65).
Sprzyja temu kultywowanie pychy i hołubienie wyższości "wybrańców", którzy jako "oświeceni" nie potrzebują nawrócenia. Jedną z fatalnych konsekwencji neopogaństwa i gnozy, z ich naciskiem na oświecenie i opanowywanie duchowych technik, jest to - pisze Houghton - że nieuchronnie prowadzi ono do elitaryzmu i klasowości. Ów elitaryzm stanowi zaledwie jeden z aspektów całej paralelnej kultury, albowiem "świat Harry'ego Pottera składa się z sekretnego stowarzyszenia wtajemniczonych gnostyków mających swoją własną szkołę, bank i sklepy, do których można dostać się za pomocą tajemnych haseł-zaklęć. Są to bowiem istoty wyższego rzędu posiadające wiedzę okultystyczną, która daje im ogromną przewagę nad mniejszymi śmiertelnikami. Południowoafrykański apartheid czułby się wygodnie z tego rodzaju rozróżnieniami" (J. Houghton, dz. cyt., s. 67).
Gabriele Kuby nazywa to propagowaniem rasizmu (G. Kuby, dz. cyt., s. 115). Jest to też ezoteryczny duch wolnomularstwa, sprzeczny z otwartością inicjacji chrześcijańskiej. To prowadzi do pychy i izolacji. Są to postawy obce miłości i niebezpieczne dla zbawienia. Dlatego ks. kard. Joseph Ratzinger, obecny Ojciec Święty Benedykt XVI, w liście do G. Kuby (7 marca 2003 r.) nazwał książkę "Harry Potter" "subtelnym uwiedzeniem", które jednak "oddziałuje niepostrzeżenie, a przez to głęboko i rozkłada chrześcijaństwo w duszy człowieka, zanim mogło ono w ogóle wyrosnąć" (G. Kuby, dz. cyt., s. 128).
Niech nas więc nie zmylą niektóre elementy prawdy obecne w powieści. Harry zawdzięcza swoje życie ofierze matki. Można to skojarzyć jako motyw Chrystusa i Jego ofiary życia, ale i tu spotykamy dwuznaczność. Matka, która się tu ofiarowała, jest czarownicą. Wniosek: czarownice są zdolne do największej miłości. Jest to wyraźna rehabilitacja czarownic i mediumizmu. To inwersja oceny chrześcijańskiej w kwestii magii i czarów, traktowanych jako śmiertelny grzech bałwochwalstwa (KKK 2116-2117) otwierający na opętanie, czego dowodzi praktyka egzorcystów chrześcijańskich. Jednak nawet jeśli ta ofiara z życia byłaby niezależna od kontekstu, została przedstawiona w całej historii przygód Pottera tylko w kilku zdaniach. To tylko jedna strona zawierająca ziarno prawdy, ale ginąca pośród tysięcy innych promujących świat ciemności.
Inaczej jest u Clive'a Staplesa Lewisa, gdzie wyraźnie widzimy, że śmierć Chrystusa na Krzyżu jest nie do pogodzenia ze śmiercionośnym zaklęciem Cruciatus, które stosuje Potter. Czarownica - znowu przeciwnie jak u Rowling - jest dla Lewisa symbolem prawdziwego zła, a nawet samego szatana, jak choćby w ekranizowanej już bajce "Lew, czarownica i stara szafa", gdzie "złość, manipulacja i magia w połączeniu ze zwiedzeniem stwarzają monstrum będące uosobieniem duchowego zła. W bajce C.S. Lewisa tylko odkupieńcza ofiara może pokonać diabła, a paralela ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa nasuwa się sama" (J. Houghton, dz. cyt, s. 48).
To jest jedyna droga. Trzeba dokonać wyboru. To jest naprawdę "lepsza historia" i jedyna "prawdziwa magia" (C.S. Lewis), która jest godna polecenia naszym dzieciom.
ks. Aleksander Posacki SJ
Ufff... przeczytałem;)
Zacznijmy od tego, że ten zbiór cytatów, przytoczeń i fragmentów artykułu jest tu zbędny. Całą wypowiedź można ująć w słowa:
"Bohaterowie książek o Harrym Poterze noszą w sobie zło (rozumiane z punktu widzenia chrześcijańskiego) i zamiast pozbyć się go, żyją z nim i wykorzystują do własnych celów. Nawet jeśli są to cele szlachetne, to ocierają się one praktyki okultystyczne i nie są jednoznaczne. Niektóre przypadki można porównać do opętania czy obrzędów satanistycznych i noszą one znamię pogańskich wyznań, lub są pozbawione choćby potrzeby istnienia siły wyższej"
Dobrze. To wszystko jest prawdą. Tylko jedno pytanie... I CO Z TEGO?
Czyż nie tacy są NAPRAWDĘ ludzie. Czyż nie noszą w sobie zarówno dobra i zła. Czyż nie mszczą się z nienawiści?
Książki J.K. Rowling zdobyły popularność przez to że są normalne, są w nich uczucia których dzieci naprawdę doświadczają, anie takie które występują tylko w bajkach. Te książki są o marzeniu zwycięstwa nad poniesionymi krzywdami, o tym że można być lepszym i o tym że siła tkwi w NAS LUDZIACH! Czyż to nie jest dobre? Czy należy się bać prawdy?
Dziwi mnie to że Kościół tak zawzięcie czepia się tego co staje się bardzo popularne. Jeśli naprawdę Kościół jest ręką Boga, to czemu nie zrozumie że Bóg stworzył ludzie z uczuciami i emocjami? Czyż Kościół uważa Boga za niedoskonałego? A może to tylko strach przed utratą "podwładnych"?
Nie jestem jakimś wielkim fanem Harrego, lubię trochę inną literaturę, niemniej przeczytałem sporo rzeczy i potrafię powiedzieć, czy książka wnosi jakieś złe przekazy czy nie?
Czemu nikt się nie czepia np. "Łowców Wilków" gdzie dwóch "dobrych" chłopców morduje pół lasu zwierząt? A to gdzieniegdzie lektura nadobowiązkowa w podstawówce.
Znam pewnego O. Franciszkanina, który organizuje kolonie letnie dla dzieci pod znakiem Harrego. Widać nie wszystkim jeszcze odbiło:)
P.S. Aleksander Posadzki był moim profesorem filozofii przez dwa lata i pamiętam go jako świetnie oczytanego, rozsądnego człowieka. Pozdrawiam ;)
Moim zdaniem ma to jakieś znaczenie, bo gdy idolem dzieciaka jest pozytywny bohater, który nosi w sobie zło, to średnio dobrze.
To dziecko ma uwierzyć w istnienie nieskazitelnego dobra? :D To by go cza trzymać w jakieś izolatce...
Tak naprawdę niby co kościół wie o dzieciach? Czy któryś z księży wychowywał jakieś? Czytał mu na dobranoc? Martwił się o jego oceny w szkole? O to co mu zrobić na obiad? O to jak sprawić żeby było szczęśliwe? Kościół dzieci zna tylko z teorii, więc raczył by sie nie wtrącać;]
Niech pomyślą o głodujących dzieciach w afryce, zamiast prowokować ich przyrost. Zabronili antykoncepcji, głodujących przybywa... ohh wspaniałe efekty oglądamy w praktyce:/
Jak słyszę albo czytam takie pseudopsychologiczne wywody przypomina mi się święta inkwizycja i miliony niewinnych kobiet spalonych na stosie za posiadanie czarnego kota.
Jakie dziecko doszuka się w tym wszystkim szatańskich podtekstów? Każdy po przeczytaniu będzie sobie raczej zdawał sprawę, że dobro pokonało zło, a w jaki sposób - to jest już fikcja stworzona przez autora.Magia i czary to świat wyobraźni, jak byłam dzieckiem to doskonale sobie z tego zdawałam sprawę, a jeżeli jakieś dziecko będzie chciało wziąć różdżkę do ręki to i tak pewnie niczego nie wyczaruje i się zniechęci.Więc o so tyle krzyku?
Niech się Pan albo Pani lepiej zastanowi ile Kościół ukrył albo nadwyrężył praw by istnieć dwa tysiące lat i jak potężną jest instytucją mającą wielką władzę.Ile ma na sumieniu ofiar ile brudu skrywają historie papieży z okresu średniowiecza i nie tylko. To się nazywa hipokryzja, gdy widzi się igłę w oku innego nie dostrzegając belki we własnym.
Mam złoty zegarek, BMW masę wyznawców gotowych skoczyć za mną w ogień - zniszczę więc Harrego Pottera, bo zarobił więcej pieniędzy ode mnie i zrobię z niego naczelnego antychrysta, który nie ma lepszych zajęć poza niszczeniem młodych umysłów wlewając w nie diabelskie jady. Trzeba być nieźle walniętym żeby wysnuć taką teorię.
JA NAWTE NIE POMYŚLAŁAM W TAKI SPOSÓB O HARRYM POTTERZE DO CZASU AŻ WY NIE ZACZELIŚCIE MĄCIĆ W UMYSŁACH MŁODYCH LUDZI WPROWADZAJĄC W NICH ZAMĘT.
JA MYŚLĄC O PRZYGODACH HARREGO WIDZĘ PRZEDEWSZYSTKIM DOBRE EMOCJE, MIŁOŚC I POŚWIECENIE W IMIĘ MIŁOŚCI, DOBRA I ŻYCIA, A NIE SZATANA.
Wstyd, że Kościół zajmuje się kimś takim jak Harry Potter.Ludzie głoszący takie opinie, kojarzą mi się z panię, która oskarżyła teletubisia o bycie gejem.
JESTEŚCIE WSZYSCY WALNIĘCI I WYMAGACIE LECZENIA, WSPÓŁCZUJE DZIECIOM TAKICH LUDZi i współczuję również porządnym chrześcijaninom nalężacym do Kościoła, którzy zajmują się naprawdę poważnymi sprawami.
A co z książkami np. Kornela Makuszyńskiego "Przyjaciel wesołego diabła" albo mrocznymi baśniami braci Grimm.Może doszukujmy się satanistycznych zachowań w Gargamelu naczelnym wrogu Kośioła, a jak.
ta,a Jaś i Małgosia? dwoje niepełnoletnich łobuzów,którzy poniżali i torturowali starą schorowaną kobietę to bohaterowie
Przepraszam, nie mogłem nie odpowiedzieć na to: "przypomina mi się święta inkwizycja i miliony niewinnych kobiet spalonych na stosie za posiadanie czarnego kota."
Przeczytaj sobie jakieś informacje o inkwizycji, choćby na wikipedii. Miliony... phi...
I zobacz, jak Ty bardzo nie możesz ścierpieć Kościoła. Jeśli już obrażasz, to nie każ wszystkim chociaż kochać Pottera.
Miliony to przenośnia, a co może dla pana było ich jeszcze za mało... To są fakty, a nie chęć dokopania Kościołowi , proszę sobie poczytać "Czarownice" Kurta Baschwitza.
Poza tym w inkwizycji działali jedynie opętani fanatyzmem mężczyźni i ta instytucja mało miała wspólnego z chrześcijaństwem. Tam się liczyła władza i cheć pokazania ludziom,do czego prowadzi jakiekolwiek, choćby najmniejsze niepodporządkowanie.Pozatym skazanego z góry uznawano za winnego, nie będe pisać o torturach, bo były zbyt okrutne.
Jak już pisałam wyżej, jeżeli człowiek nie potrafi odróżnić fikcji od rzeczywistośći - nawet dziecko to ma chyba jakieś braki...
Najlepiej przestać również oglądać wiadomości i słuchać radia, bo mówią tam o zbyt okrutnych rzeczach.
Teraz może trzeba będzie zająć się "Władcą pierścieni" .W końcu Frodo miał pierścień i również słyszał podszepty...
Kurcze, a co jak hobbit był opętany?
Może trzeba powoli zająć się analizowaniem literatury, programów satyrycznych, a nawet prognozy pogody, bo prezenterzy ubierają się na czarno.NIGDY NIC NIE WIADOMO.
pzdr.
Słuchaj, pisarze mogą wiele, a papier jest cierpliwy. Sam nie czytałem, ale wiem, że Ziemkiewicz napisał artykuł 'Stosy kłamstw o inkwizycji'. Tam też są fakty. Które bliższe prawdzie, kto wie.
Na wikipedii piszą, że w ciągu 150 lat inkwizycja posłała na stos ok. 30 000 kobiet. Z resztą wyżej w tym samym artykule podane jest za PWN, że wyrokiem skazującym - najczęściej stosem - kończyło się ok. 5 % wszystkich procesów. Tortury - nie wiem, ile z tego co się słyszy, jest prawdą, ile nie, ale zapewne ileś zmarło jeszcze podczas nich. Jest to straszna liczba, ; jednak daleka od 'milionów'.
Tyle gwoli ścisłości.
Znalazłem ten artykuł, czytam, i zmieniło to znacznie poje spojrzenie na sprawę Inkwizycji. Cytat::
"Chęć wywołania u współczesnych odrazy i jednostronnego potępienia dla Kościoła Rzymskiego każe także przemilczać prawdę o charakterze ruchów reformacyjnych i ich przywódcach. Raczej nie wspomina się o chorobliwej nienawiści Lutra do Żydów, o jego licznych wezwaniach do pogromów oraz pismach, w których snuł plany całkowitego wyniszczenia i wypędzenia z Europy wyznawców judaizmu. Nie wspomina się o charakterystycznej i dla niego, i Jana Kalwina obsesji ścigania czarownic. Co więcej, z wyjątkową perfidią przypisuje się "polowania na czarownice" właśnie Inkwizycji, co jest wierutną bzdurą.
To fakt, że przed sądami inkwizycyjnymi stawali ludzie oskarżeni o czary. Kilkakrotnie nawet, zwłaszcza w późniejszym czasie, zapadały w takich sprawach wyroki skazujące. Częściej jednak Inkwizycja uniewinniała podejrzanych i powściągała zapędy ludności; w jednym z procesów w Hiszpanii trybunał inkwizycyjny przyjął nawet wykładnię, na mocy której złożenie oskarżenia o czary mogło zostać uznane za herezję - co na długie lata zlikwidowało tam problem czarownic. W istocie właśnie historia renesansowych "polowań na czarownice" może być dowodem, że istnienie Inkwizycji zapobiegło stoczeniu się krajów katolickich w otchłań zbiorowej histerii i masowych morderstw, jak to się stało w tej części Europy, gdzie podobnej wyższej instancji zabrakło. Według szacunków Briana B. Levacka, zawartych w książce "Polowanie na czarownice w Europie", w wieku XVI w całej Europie spalono za czary około 300 tysięcy osób, głównie kobiet. Dwie trzecie z nich zginęło w protestanckich Niemczech, a około 70 tysięcy w oderwanej od Kościoła Anglii."
Dodam jeszcze, że w Hiszpanii, gdzie Inkwizycja miała być wyjątkowo okrutna, była on sprzężona z systemem sądowniczym państwa, i zajm częścią spraw kryminalnych.
Cały artykuł tutaj:
http://www.datapolis.com/grzes/inkw_rz.htm
widać pan profesor ma wiekszą wyobraźnie, kompleksy i strach w sobie wielki, to czyli niepewnym jest swojej wiary i nęka go życie, w którym okazuje się, że człek prosty ma wolną wolę i w swej przepastnej wyobraźni potrafi odszukać magię dziecięcych wspomnień, opisać ją i jako książkę wydać. A tak naprawdę ja też myślę że autorka HP to szatan z pikła które kryje się pod ziemią. Amputowała sobie rogi i dla niepoznaki przybrała formę kobiecą, nie dajmy się zwieść, pod tą maską dojżałej kobiety czai się 3 antychryst 4 lucyfer i 47 pokus. Osobiście uważam, że autorka chce zawładnąć światem i uknuła swój genialny plan od pierwszej części HP poprzez każdą kolejną część coraz śmielej go realizując. Dodam jescze że jej piekielny geniusz nie ma granic, zawłądnie umysłąmi dzieci i kiedy te dorosną będą jej prywatną magiczną armią która wywarzy bramy niebios i żuci zaklęcie na Boga a ten eksploduje, na ziemi zapanuje zło i będzie strasznie gorąco (i zmieni się klimat).
Ta dyskusja jest niezmiernie ciekawa i czuję, że tego typu wymiany zmian nie wygasną prędko. Przecież do zekranizowania jeszcze tyle części!
Może i Kościół ma rację ,ale jak dla mnie to trzeba zauważyć fakt, że pani Rowling-prosta kobieta,która tylko dla zarobienia pieniędzy napisała książki ,które tylko przez przypadek biją rekordy popularności, nie wnikała we wszystkie możliwe symbole religijne, mitologiczne etc. Jezeli wymyśliła sobie, że ma być sobie jakiś posąg to nie dlatego, ze wiedziala co on oznacza. W takim razie trzeba oskarżyć praktycznie WSZYSTKICH autorów fantasy. Ech...
Poza tym Kościół robi Potterowi niezłą reklamę. Tak jak w przypadku Kodu Leonarda Da Vinci. Ile osób przeczytało tę książkę tylko dlatego, że usłyszeli ,że to złe? Tzw. zakazany owoc.
pozdrowienia
po prostu ta dyskusja zmusiła mnie do założenia sobie tu konta :) przeczytałam wszystkie wypowiedzi razem z tym artykułem na początku, choć przyznaję musiałam się bardzo zmuszać (to pewnie dlatego, że niestety niektóre z użytych tam słów mają znaczenie, którego niestety nie znam, a z czystego lenistwa nie chce mi się sprawdzać :P). Ale do rzeczy, może się powtórze, ale potrzeba napisania swojego zdania pali mnie jak ta zła, bardzo zła blizna biednego Harrego, którego jedyną winą jest to, że się urodził!
więc:
*cieszę się, że pan który rozpoczął tą dyskusję (Pan Lunatyk przesyła wyrazy szacunku i prosi... aby Kościół nie wtykał swojego długiego nochala w sprawy... wyobraźni innych ludzi?)czytał HP. To dobrze o nim świadczy. Obawiam się jednak, że szanowny Ksiądz piszący o ksiązce HP niedokładnie ją czytał, jeśli w ogóle! I to zdecydowanie nie jest sprawa wieku :]
*a tu pytanie do forumowiczów - obrońców wiary, którzy niestety są w mniejszości. Czy czytaliście Biblię? od deski do deski?
*założę się że szanowna p. Rowling, na którą tak Ksiądz naskakuje i oskarża, pisząc książkę po prostu miała pomysł na stworzenie nowego świata. Ja czytajac jej książki po prostu nie mogłam wyjść z podziwu, jaką ma ta kobieta niesamowitą wyobraźnie! A że odnosiła się do mitów? co w tym złego? ja uważam, że mitologia jest niezwykle interesująca, a chrześcijaństwo w czasach swego "powstawania" wiele z nich czerpało, (znaczy z kultów nie samej esencji wiary)
*i faktycznie te naskakiwanie Kościoła i oskarżanie zachęca do czytania i oglądania. Hollywood zarobi dzięki Wam dwa razy wiecej!
*ah i wspominane było w artykule o hierarchii w świecie czarodziejów. pominę fakt, że dzielenia na "dobrą i złą krew" było w książce wyszydzane. to czemu szanowny panie na T (proszę mi wybaczyć, że nie zapamiętałam Twojego nicka) tak wynosi na wyżyny Papieża? przecież to dyskryminacja innych, hierarchizowanie! nieładnie, oj nieładnie. uważam, że Papież jest tylko człowiekiem. fakt to autorytet, nie przeczę, ale nie jest nieomylny, a ta jego wypowiedz była smieszna!
*a w dzisiejszych czasach faktycznie Kościół a wiara to nie to samo. A szkoda. A nie sądzisz, że lepiej pomodlić się obcując z naturą (w końcu stworzył ją Bóg), a nie w niekótych kościołach, które są wylęgarniami plotek i rewiami mody?
*może i nie jestem jakoś tak silnie wierząca. podziwiam tych którzy są tak silnej wiary jak Wy. to niespotykane.
*a tak w ogóle to te moje wywody można zamknąć w... zaraz policzę... w 4 słowach. oto one:
TO TYLKO FIKCJA LITERACKA
a jeśli dzieci są tak głupie, że myśla, że to wsyztsko prawda (przykład jakiegoś malucha, który wyskoczyła z balkonu bo myślał, że jest Batmanem, czy innym latającym bohaterem komksów :] - na szczęście takie rzeczy tylko w Ameryce ;)) to tylko wina rodziców i pewnie szkoły. W końcu coś musi otumaniać tych biedaków.
a Harry Potter to serio przyjemna ksiązka.
kurcze. to czemu Kosciół nie wypowiada się na temat wszelkiej maści i rasy horrorach? tam aż się roi od antychrystów i innych baaaaaaaaardzo złych ludzi i reszty towarzystwa.
Pozdrowienia dla fanów HP oraz dla radykalnych wierzących. Otwórzcie się na argumenty innych.
A! I żeby nie było. Jestem katoliczką :) chociaż... ;)
Odniosę się do niektórych punktów.
*Całkowicie, od początku do końca, Biblii nie przeczytałem. Czytuję wieczorem, ale tak jeszcze nie. Ale porównanie nieco niefortunne... :)
*W artykule było nie o hierarchii, ale o możliwości zostania czarodziejem, należenia do tej grupy. I to myślę nie odnosi się do przynależności do stanu kapłańskiego, ale do wiary w Boga. A wierzyć może każdy; czarodzieje to 'ograniczona grupa'. Wydaje mi się, że o to w tej wypowiedzi chodziło.
*Co do natury - czwarty raz chyba piszę, że w lesie nie ma Komunii - najcenniejszego, co zostawił nam Chrystus. Zachowanie niektórych ludzi w kościele nie powinno być czymś, co od tego oddali. A i te, z tego co widzę, nie jest takie złe.
Mój skromny post znalazł się w połowie dyskusji z uwagi na tekst na który odpowiadałem, ale z troski by został zauważony wkleję go także tutaj z nadzieją że łatwiej go będzie odczytać. Może to troche nachalne ale cóż... :)
No więc...
A kogo obchodzi ten konfesjonał czy sakramenty? To są tylko części rytuału. Ta cała heca zbudowana wokół tego nie różni się niczym od innych rytuałów pogańskich tak chętnie tempionych i krytykowanych przez kościół. To poprostu obrzęd który nie służy niczemu. Bóg jest w każdym z nas, w każdej roślinie i zwierzęciu, a kościół i te wszystkie obrzędy są wymyślone przez ludzi. One nie mają z Bogiem nic wspólnego, co więcej uważam że są narzędziem służącym temu by kontrolować ludzi, ich uczucia i poczynania. Nie jeden człowiek który nigdy nie postawił nogi w kościele może być uczciwszy i szczerszy niż cały tabun takich co są tam co tydzień. I jak sądzisz, komu bardziej będzie przychylny Bóg? Nie wmówi mi nikt że prawdziwa wiara jest tylko wtedy kiedy odstawia się tą całą szopkę. To bzdura. Prawdziwa wiara jest wtedy kiedy człowiek poprostu jest przekonany o Jego istnieniu i szanuje wszystko co On stworzył. Czyli poprostu żyje uczciwie. I tyle.
No to zostańmy przy tym, że sobie nic nie wmówimy. Bo już chyba zaczynasz obrażać innych.
Ale jeszcze coś: "Nie jeden człowiek który nigdy nie postawił nogi w kościele może być uczciwszy i szczerszy niż cały tabun takich co są tam co tydzień." Pewnie, że może. Ale zobacz, człowiek, który nie chodzi do kościoła, bądź nie deklaruje wiary żadnej, może być albo zwykłym szaraczkiem, albo przestępcą, oszustem, albo naprawdę dobrym człowiekiem. Ale prawdziwy chrześcijanin - podkreślam: prawdziwy, bez 'cudzysłowia' - będzie na pewno dobrym człowiekiem.
Kogo obraziłem swoją wypowiedzią?
A co do drugiej części twojej wypowiedzi. Jeżeli zapytasz się większości polaków czy są katolikami to pewnie z 80 - 90% odpowie że tak. Zauważ że wśród nich będą właśnie zwykłe szaraczki a również oszuści i przestępcy (bo ci również bywają katolikami) a także właśnie ci prawdziwi chrześcijanie. Zmierzam do tego że ci prawdziwi chrześcijanie to także jakiś tam procent wszystkich chrześcijan, podobnie jak dobrzy ludzie to tylko procent wszystkich ludzi.
No po prostu mało uprzejme było to, że Kościół ma istnieć dla kontrolowania ludzi. Także dla tych ludzi.
A jeszcze do "Prawdziwa wiara jest wtedy kiedy człowiek poprostu jest przekonany o Jego istnieniu i szanuje wszystko co On stworzył. Czyli poprostu żyje uczciwie." Nie wiem, czy to działa na przykład gdy człowiek z własnej woli mówi, że Boga nie ma. Bądź też postępuje jak deista - Bóg jest, stworzył, ale teraz się nami nie zajmuje.
Zresztą do bardzo uniwersalne stwierdzenie - to teoretycznie zapewniałoby zbawienie w każdej religii, po poprzez 'uczciwe życie' nie precyzuje się, czy jest się Chrześcijaninem, Buddystą, Muzłumaninem czy jeszcze kimś innym.
"Zresztą do bardzo uniwersalne stwierdzenie - to teoretycznie zapewniałoby zbawienie w każdej religii, po poprzez 'uczciwe życie' nie precyzuje się, czy jest się Chrześcijaninem, Buddystą, Muzłumaninem czy jeszcze kimś innym."
No bo moim zdaniem tak właśnie jest. No bo zobacz. Ktoś urodził się powiedzmy gdzieś gdzie wyznaje się islam. Nie miał za bardzo styczności z chrześcijaństwem, nie miał szansy dowiedzieć się o nim niczego pozytywnego i nigdy tym katolikiem nie został. Ale za to żył uczciwie, nigdy nikogo nie skrzywdził, pomagał ludziom. No i on umiera i co? Idzie do piekła? Tylko dlatego że nie miał szansy zostać katolikiem? Jeżeli tylko katolicy mają uzyskać zbawienie to wtedy jest to wręcz niesamowicie niesprawiedliwe, ponieważ jeśli ktoś się urodzi w kraju niekatolickim to według katolików od razu jest on potępiony.
Nie wiem, jak to będzie na sądzie, ale wydaje mi się, że ktoś, kto naprawdę nie miał nigdy styczności z tą religią - na przykład Indianin w dżunglii amazońskiej - ma szanse uzyskać zbawienie. Nie wiem, może intuicyjnie będzie poszukiwał Boga, może będzie to jakoś inaczej.
"One nie mają z Bogiem nic wspólnego, co więcej uważam że są narzędziem służącym temu by kontrolować ludzi, ich uczucia i poczynania. Nie jeden człowiek który nigdy nie postawił nogi w kościele może być uczciwszy i szczerszy niż cały tabun takich co są tam co tydzień. I jak sądzisz, komu bardziej będzie przychylny Bóg?" - Przepraszam bardzo, ale sakramenty ustanowił Jezus Chrystus, więc to NIE MOŻE nie mieć żadnego związku z Bogiem. I powiedz mi jedną rzecz: jak chcesz zostać zbawiony, jeżeli nie spożywasz Ciała i Krwi Pana Jezusa? Przecież on powiedział wyraźnie, że do zbawienia to jest właśnie potrzebne. A jak chcesz przyjąć Komunię jeśli jesteś pod wpływem grzechu ciężkiego? Dlatego jest sakrament pokuty i pojednania. Niestety prawdą jest, że często można spotkać "katolików" co regularnie uczęszczają do kościoła, a poza nim obgadują itp. ale nie nam już jest to oceniać, to jest ich osobista relacja z Bogiem.
"Prawdziwa wiara jest wtedy kiedy człowiek poprostu jest przekonany o Jego istnieniu i szanuje wszystko co On stworzył. Czyli poprostu żyje uczciwie. I tyle." - to co wyżej. Pozdrawiam.
"jak chcesz zostać zbawiony, jeżeli nie spożywasz Ciała i Krwi Pana Jezusa?" Bardzo sugestywne zdanie nie ma co. Czyli jeżeli mam uzyskać boskie zbawienie muszę zjadać własnego Boga kawałek po kawałku. No ale nie należy przecież tego brać dosłownie. Krew i ciało to oczywiście pewna metafora daru od Boga. A jak każda metafora może być rozumiana na różne sposoby. Na ostatniej wieczerzy Jezus powiedział: "Jedzcie i pijcie z tego wszyscy (...) to czyńcie na moją pamiątke". Zauważmy że wypowiedziane było to przy wieczerzy, wśród jedzenia i picia, które jak napewno się zgodzisz są darami Boga, i wśród jego uczniów, czyli bliskich mu osób. Do czego można porównać tą wieczerzę? Czyż nie tak samo wyglądają obiady świąteczne w wigilię lub wielkanoc? Czyż ludzie nie zbierają się po to by uczcić ofiarę jaką nam złożył? I czyż nie o to mu chodziło? I jak tu porównać opłatek i wino, produkowane masowo i rozdawane hurtowo nieznającym się w większości osobom, do pokarmów i napojów przygotowanych dla własnych bliskich, z myślą o nich. Jak porównać oficjalną i sztywną atmosferę w kościele z ciepłem domowego ogniska?
Kolejna sprawa.
"A jak chcesz przyjąć Komunię jeśli jesteś pod wpływem grzechu ciężkiego? Dlatego jest sakrament pokuty i pojednania."
Rozumiem że chodzi o spowiedz i pokutę. Moje pytanie brzmi tak: Dlaczego moje grzechy jestem zmuszony wyznawać Bogu poprzez księdza? Czyż On nie słucha nas wszystkich? Czy nie mogę wyznać Mu ich bezpośrednio. Zrobić sam przed sobą rachunek sumienia i zdać sobie sprawę z tego co popełniłem źle? Bóg to chyba zauważy. No i jeszcze ta pokuta. W jaki sposób utwór liryczny (którym przecież w pewnym sensie jest modlitwa), nawet odklepany i pięćset razy, może oczyścić mnie z grzechu? Czyż nie lepiej było by naprzykład bo zdaniu sobie sprawy z grzechów, zamiast odklepania modlitwy, wyuczonej w pamięci, kazać sobie w duchu zrobić przez jakiś okres czasu jakieś dobre uczynki dla ludzi? Pomóc nieść zakupy sąsiadce, być uczynnym, cokolwiek. Nawet jeden drobny czyn pomocy ludziom ma moim zdaniem większą wartość niż chociażby sto "zdrowasiek".
Pierwsza część postu to moim zdaniem całkowicie błędne rozumowanie. Przecież chodziło o to, że 'To jest Ciało moje za was wydane; to jest Krew , która za was i za wielu będzie przelana. TO czyńcie na moją pamiątkę."
Jedzcie i pijcie właśnie z Tego.
Jezus dał moc odpuszczania grzechów apostołom, przez nich - kapłanom - 'Komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, komu zatrzymacie, są im zatrzymane'. Więc to chyba też nie tak.
Ok przyjmijmy że to rzeczywiście było błędne rozumowanie. Ale co do odpuszczania grzechów. Jak Bóg mógł dać jakiemukolwiek człowiekowi moc odpuszczania grzechów innym ludziom. Nie mówimy tu oczywiście o wybaczaniu. Człowiek przecież jest niedoskonały, nieważne czy jest księdzem czy kimkolwiek innym. A jak niedoskonały (czyli równierz grzeszący) człowiek może decydować o odpuszczeniu grzechów innemu i tym samym poniekąd o jego zbawieniu. To dla mnie bez sensu. Zresztą w przeszłości odpuszczało się grzechy za pieniądze. Wtedy to dopiero się tłumy do nieba wkupiły. Pozatym dla jednego księdza jakiś grzech będzie nie do wybaczenia a inny ksiądz będzie odpuszczał wszystkie hurtowo. I gdzie tu sprawiedliwość? Bardzo to wygodne dla kościoła bo uzależnia w ten sposób wiernych od niego, gdyż bez spowiedzi nie pozbędą się grzechu.
Sorry jeżeli moja wypowiedź jest bez ładu i składu ale jest bardzo rano i mam kaca.
Wszystko co się pisze i tworzy odnosi się do mitów i symboli kulturowych - bo taka jest ich rola - dzięki temu mamy kod, dzięki któremu wszyscy na świecie są w stanie zrozumieć opowiadane historie.
Pan ksiądz tworzy dyrdymały - widać marzy mu się powrót średniowiecza, gdzie wszystko kręciło się wokół Boga - a raczej kościół miał nieograniczoną władzę nad ludźmi - ale to se ne vrati.
Chyba że cywilizacja ulegnie zniszczeniu i wrócimy do poziomu wiedzy, w których objaśniać świat będzie można tylko za pomocą mitologii i innych religijnych mrzonek.
Hmm... Ciekawe... Próbowałem przebrnąc przez ten tekst, ale nie dałem rady. W pewnym momencie się poddałem.
Autor twierdzi, że niedostrzeganie pewnych elementów jest złe. Nadintepretacja również jest zła.
W Harrym Poterze Szatan...
-Ten król jest potężny, bo ma pakt z diabłem-powiedziała pewna świątobliwakobieta. Chłopak zdziwił się.
Po jakimś czasie, gdy jechał do innego miasta, usłyszał siedzącego obok człowieka:
-Wszystkie te ziemie należą do jednego pana. To na pewno jakaś diabelska sztuczka!
Któregoś letniego wieczóru obok chłopca przeszła piekna kobieta.
-Ta niewaista jest na usługach szatana!-krzyknął wzburzony kaznodzieja.
Chłopiec postanowił odnależć diabła.
-Czy to prawda, żę dajesz ludziom władzę, bogactwo i urodę?-spytał, gdy go znalazł.
-Niezupełnie-odparł diabeł.-Usłyszałeś tylko opinie ludzi, którym zależy na mojej sławie.
To chyba prowokacja. Aż słów braknie na dłuższy komentarz. Fakt, że poważni księża zajmują się tak dogłębną analizą pierwszej lepszej książki jest po prostu śmieszny.
oooo rany to książka fantasy, czy np. w filmie gwiezdne wojny byl Bog nie !!! i co świat sie nie zawalił...... Trzeba sie naprawdę nudzić, żeby bisać takie bzdury...
Bardzo ciekawy artykuł. Osobiście jestem fanką pottera i nie twierdzę, że nie ma tam związków z okultyzmem, ale czy ktokolwiek patrzył kiedyś na tą serię oczami PISARZA?? Ja myślę, że sama wymyśliłabym coś podobnego, tylko aby potęgować zainteresowanie czytelników i aby popularność nie zmalała. Tak, są liczne podobieństwa Voldemorta do szatana.
Lekkie sprostowania:
* Alastor Moody nie został opętany. Przecież on został wrzucony do skrzyni, podczas, gdy ktoś inny chciał zabić Harry'ego.
* "Już wcześniej jednak od połowy piątego tomu Harry czuje to, co czuje, myśli to, co myśli, i robi to, co robi Voldemort. Opętanie dochodzi do głosu. Potter odczuwa jednocześnie ból i szczęście. Czy można odczuwać szczęście - które nie byłoby chwilowym doznaniem lub zwykłym diabelskim oszustwem - będąc pod wpływem diabła?" - czy przed chwilą nie było powiedziane, że Harry czuje to, co Voldemort, więc jeśli można mówić tu o szczęściu, które odczuwał, to nie było to jego uczucie. Harry czułszczęście, kiedy Voldemort je czuł, a nie dlatego, że został przez niego opętany.
* Harry ma dostęp do uczuć i myśli Voldemorta, tak jak on do niego. a czy my możemy wedrzeć się do umysłu szatana?
* Dlaczego użyłeś wg Harry'ego określenia "czarownik"... Przecież Rowling mówi, że jest "czarodziejem". Jeśli jest to tak duża różnica, to nie zmieniajmy faktów.
ciąg dalszy nastąpi...
Co wy sie tak do Pottera przyczepiliście? Znam książkę w której są gorsze rzeczy. W książce jest miasto pełne grzechu sodomii, zemsta Boga na ludziach za ich grzechy, a nawet opisane jest jak to Bóg paktował z diabłem. Wiecie jaka to książka? BIBLIA! Zdziwko? Naprawdę ludzie dajcie sobie spokój przecież w Potterze zło walczy z dobrem i dobro wygrywa. A jeżeli chcecie zniszczyć tą książkę to od razu spalcie Fausta (w końcu tam pokazali jak to człowiek oddał duszę diabłu), Dziady (duchy, strzygi, spotkania okultystyczne), Treny Kochanowskiego (no bo przecież bluźni Bogu) właściwie od razu spalcie wszystko to na pewno nasze dusze będą bezpieczne.
"Wy się mienicie mianem katolików? No nie wiem, ale jak już słowa samego papieża was nie zmuszą do refleksji to ja radziłby się głęboko zastanowić jakim naprawdę się jest katolikiem. Raz jeszcze podaję link:"
Jak byś czytał uważnie wiedziałbyś że powiedział to będąc Kardynałem, może teraz myśli to samo, ale ni wyraża tego słowami.
Po drugie z twoich wypowiedzi wnioskuję że jesteś wiernym słuchaczem Radia Maryji. Właściwie wskazówki prowadzące mnie do tego są w każdym twoim poście. Aż się nieźle uśmiałem :D
Przy czytaniu książki człowiek nie zastanawia się nad tym co tam pisze, a dzieci nawet nie umieją z tekstu czegoś wywnioskować. Podświadomość dotyczy raczej czynów i słów, a nie tekstów bo raczej słabo na nią oddziałowują.
Tekst który nam pokazałeś, nie dość że strasznie długi, co chwila powtarzaj w nim sie te same kwestie to wygląda jak by chciano nam to wszystko wpoić. Tekst jest też pisany zbyt skomplikowanym językiem przy użyciu trudnych niezrozumiałych słów (co nie znaczy że ja go nie rozumiem).
Zapewniam Cię też że pani Rowling nie miała ukrytych intencji podbicia świata i zmiany go w plac szatanów.
Aha no i jestem Katolikiem, Ministrantem, praktykującym i wierzącym. Przyjąłem wszystkie sakramenty. Moje słowa to nie herezje i nie mam ukrytych intencji podboju świata i szerzenia zła :D
Gorsza od Pottera nieraz jest historia i obecne wydarzenia. Rzeczy które to niby wywoływać ma książka są do zaobserwowania w szkole codziennie. Zapraszam do Gim.1 im. Armii Krajowej w Tychach.
przepraszam, że nie przeczytam całego artykułu, ale już po wstępie widać, ze facet mądrze mówi:).
tylko zapewne pominął mój udzial w tym wszystkim, jak każdy. ale teraz czas się ujawnić- to moi podwładni, na służbie w Pokojowej Sekcie Wielkiego boga Wojny Aresa wpadli na pomysł zawładniecia światem za pomocą książki! Genialne, nie? Wiadomo przeciez, ze w takiej Polsce na przykład książkę rocznie czyta pół obywatela, więc jest to najskuteczniejszy sposób na zbiorowe pranie mózgu! A tej biednej Rowling nie należy o nic winić- czas wyjawić, że swoimi nadprzyrodzonymi mocami zasiałam pomysł na książkę w jej głowie. Jakby ktoś miał wątpliwości, przez 'moich podwładnych' rozumiem Pinky'ego i Mózga!
a serio- cieszę się, ze tu zajrzałam, przynajmniej dowiedziałam się czegoś o polowaniach na czarownice:).
Udało mi się przecztać calutki artykuł, choc muszę przyznać, że trochę czasu na to mi zeszło. Nie przejdę obojętna, bo mam kilka uwag (szkoda tylko, że autor artykułu nie przeczyta tej opini bo to troche bez sensu wyglaszac opinie na temat tego to ktos powiedzial wiedząc, że ta opinia w żaden sposób nie zostanie zauważona przez tego kogoś). Zacznijmy od tego, że jeśliby wziąźć do ręki jakąkolwiek książkę to zawsze możnaby się w niej na siłę doszukać jakich antychrześcijańskich poglądów. I co? Ukaże się lista książek zakazanych - proszę... nie cofajmy sie do średniowiecza. I dlaczego autor tak usilnie wmawia, że Voldemort to szatan? Mi naprzykład Voldemort kojarzy się z Hitlerem - ale czy Hitler to szatan?? Nie wszystko jest czarne albo białe. Poza tym, dobro i zło nie są od siebie oddzielone jakąś granicą... przeciwnie: one się ze sobą mieszają. Nie ma zła bez dobra i dobra bez zła (podobnie jak z cierpieniem i ze szczęściem). Myślę też, że nie można bez końca rozpatrywać wszystkich nazw i przedmiotów (porównianie blizny Harrego do znaku szatana było dla mnie praiwe komiczne)... przecież wszystkie nazwy musiały się skądś wziąść a wszystkie przedmioty musiały być jakoś wymyślone i nie sądzę, żeby np. dementorzy byli zamiennikami demonów, albo żeby oddanie życia matki Harrego za niego było odpowiednikiem oddania życia Jezusa za nasze życie - bez przesady (nie wszystko musi mieć ukryty sens, głębokie przesłanie). Kolejna rzecz: dlaczego czarodzieje mają świat odcięty od świata "mugoli"? Dla mnie odpowiedź jest prosta. Po prostu trzeba było jakoś wprowadzić świat fikcji w rzeczywistość. Tak, żeby jedno nie wykluczało drugiego. chodzi o to, że (chociaż doskonale wiemy, że Harry Potter to fikcja) dzięki obrazowi, który przedstawiła pani Rowling nie możemy wykluczyć tego, że czarodzieje istnieją... albo, że naprzykład istnieje Hogwart bo w książce wszystko pokazane jest w taki sposób, że my, "mugole" nie mamy ostepu do świata czarodziejów. Ale to i tak tylko zwykła fikcja literacka! Nie można juz napisać książki, żeby się ludzie nie czepiali? Wiem, że moja opinia jest troche poplątana, ale po prostu musiałam napisać co myślę.
potem biega sie po ulicach na golasa z pierścionkiem na palcu i myśli się ze jest się nie widzialnym
co ty do mnie piszesz????????????????????????????????????????????????????????????????????????? ??????????????????????????????????
Ty to jesteś jakąś fanatyczką...Wierzę w Boga a nienawidzę kościoła i księży i dlatego nie jestem katoliczką pewnie co??Modlę sie gdzie chcę...A i Harrego czytam ...pewnie jestem opętana...
Ba, jeśli "nienawidzisz" - tak z definicji, wiesz o tym i Ci z tym dobrze, to wierzysz jednocześnie w Boga, który głosił miłość nieprzyjaciół?
Głosił miłość nieprzyjaciół ale egipcjan nie wachał się nad morzem czerwonym pomordować gdy Mojżesza ścigali. A nie musiał tego robić przecież prawda? Jest w końcu Bogiem mógł ich poprostu zatrzymać.
Pozatym niby podobno kocha nas wszystkich ale bez najmniejszego oporu tych którzy go nie będą trzymać się ściśle jego przykazań ześle na wieczne potępienie. Ale dalej będzie ich kochać tak? ;)
P.S. Wiem uparciuszek ze mnie. :)
Kocham smoki , nie wierzę w Boga ale poganinem nie jestem ;)Wprost nienawidzę Harrego Pottera ;) PZDR.
PS. Mimo wszystko , zgadzam się z Tobą :)
No i pasuje tylko odpowiedzieć na ten tekst. A przeczytałem cały. No więc od początku...
"Siły okultystyczne złego Voldemorta i dobrego Pottera mają więc to samo źródło mocy."
Kiedy zjedziemy Gwiezdne Wojny za miecze świetlne albo Aragorna za walczenie mieczem? Przecież Orkowie także mają miecze.
"Opętaniu ulegli już Ouirrell, Ginna Weasley, Berta Jorkins i Alastor Moody"
Moody nie był opętany :/ Autor napewno czytał tą ksiązkę?
"Piątym tomie zaś identyfikacja Harry'ego i Voldemorta przejawia się w tym, że Harry, zmieniając się we śnie w węża, robi to, co mu każe Voldemort."
Na litość boską on nie zmienił się w węża tylko patrzył oczyma Nagini. Kolejna przesłanka za tym że autor tekstu nie czytał książki. Wstyd.
"Harry Potter podejmuje swoje odkupieńcze decyzje bez wsparcia żadnej wyższej Istoty."
Nooo Jaś ratując małgosie też nie prosił Boga o pomoc. Bezczelnie ją zamordował rzucając do pieca. Brrr toż to przeciw V przykazaniu.
"Voldemort musi wypić krew, by osiągnąć pełną moc. Najpierw jest to krew jednorożca,Zastanówmy się więc, czy picie krwi przez Voldemorta przypomina bardziej Eucharystię czy seans satanistyczny?"
No nie wiem? To jest ciało moje i krew moja. Dobra dość sarkazmu.
"To samo dotyczy Halloween, największego "święta" w szkole Hogwart! Jest ono zarazem największym świętem satanistów, o czym pisze Anton Szandor La Vey w "Biblii Szatana". Według świadectw byłych satanistów nawróconych na chrześcijaństwo, w ten dzień składa się ofiary z małych dzieci. Czy naprawdę jesteśmy aż tak ślepi i intelektualnie niesprawni, że to wszystko nie ma dla nas żadnego znaczenia?"
Ymm... ale dla dzieci to nadal święto w którym gonią po cukierki a nie czas kultu i ofiar :/
"Jest ona - pisze Rowling wyraźnie - "błogosławieństwem" i "przekleństwem", co pokazuje wewnętrzną sprzeczność i kolejny brak jednoznaczności."
Nie powiedziałbym. Ludzkie ciało też jest błogosławieństwem i przekleństwem. Możemy zrobić wiele dobrych rzeczy ale także dużo złych. tu też brak jednoznaczności?
"Skończmy więc wreszcie z tymi kłamstwami! Dlaczego dom Zakonu Feniksa, który rzekomo walczy z Voldemortem, wygląda, "jakby należał do najbardziej posępnego czarnoksiężnika" (V, 74)? Rowling dąży do tego, by zrównać dobro i zło, zatrzeć granice. Jest to dualizm, ale o monistycznej podstawie, co jest - podkreślmy raz jeszcze - cechą "religii gnozy" (Hans Jonas). Nasze dzieci są więc indoktrynowane i inicjowane w antychrześcijańską duchowość czy religię gnozy, co może uderzać w wolność sumienia i wyznania."
Dziecko rozumuje prościej. Jest to kwatera bo dom stał pusty i nieużywany. Koniec kropka. Takie dyrdymały można wyciągać na siłę z kubusia puchatka. Ach ten tygrysek bryka na królika. Toż to napaść i gwałt!
"W czasie satanistycznego i antychrystycznego rytuału krwi (który w czwartym tomie w polskim wydaniu występuje akurat na stronie 666!) czarnoksięskie różdżki Harry'ego i Voldemorta łączą się przez "ciemnozłoty promień światła" (IV, 688) i tworzy się "złota sieć o kształcie kopuły", "klatka ze złotych promieni". Oznacza to monistyczną, "holistyczną" całość, swoistą jedność dobra i zła, co neutralizuje jedno i drugie, pozbawiając je wagi i powagi, realizmu i transcendencji. W takim ujęciu zwycięża jednak zło."
To świadczy tylko o tym że Potter i Lordzio Voldzio mają taki sam power. To że ich siła jest taka sama nie jest równoznaczne z tym że dobro i zło których są reprezentantami mają taką samą moc. Policja niby też stoi po stronie dobra a jest często słabsza od bandziorów.
"Według G. Kuby, w tej mrocznej powieści "zło zostało zaprezentowane jako coś powszedniego"
A w naszym życiu nie jest?? Codziennie człowiek słyszy o napadach, gwałtach, przekrętach itd.
"Według Rowling, w tym kontekście dominacji mroku i zła opętanie jest rzeczą normalną. Trzeba się na nie otworzyć, trzeba nauczyć się je znosić."
By-zy-du-raaa. Dumbledore mówił Harremu że musi zamknąć to połączenie. To samo Snape a w ostatniej części bardzo namolnie wkurzała się o to Hermiona.
"Trudno byłoby nie dostrzec związku pomiędzy poważną depresją, załamaniem nerwowym lub opętaniem a "dementorami" - obrzydliwymi i niebezpiecznymi istotami opisanymi przez J.K. Rowling. Ukuty przez nią termin nie odbiega daleko od słowa "demon". Harry Potter długo uczył się opanowywać strach przed "dementorami". Równie długo ćwiczył specjalne zaklęcie, które pozwalało ich unieszkodliwić. Nie tędy jednak droga. Nie zaklęcie bowiem, które jest wypędzaniem Belzebuba mocą Belzebuba, ale egzorcyzm może unieszkodliwić szatana."
Patronus jest moim zdaniem w tej powieści właśnie rodzajem egzorcyzmów. harry nie wypędza dementorów mocą dementorów. Porównanie chybione.
Podsumowując: wszystko jest wyciśnięte na siłę i w masakryczny sposób. Problemu z dziećmi nie będzie jeśli polacy zaczną poważnie rozmawiać ze swoimi dziećmi!!!!! Mówię wam to ja. Osoba mająca 20 lat. To że tak się dzieje to wasza wina drodzy 40-sto latkowie. to że schowacie przed dzieckiem zło nie uchroni go przed złem. Trzeba tłumaczyć i tłuc do łeba. Bo całe życie pod kloszem trzymane nie będzie.
PS: Harrego to młodzieży od 13 roku życia polecam. Nie wcześniej.
Pozdrawiam.
Na wstępie zaznaczam, że przeczytałem nie tylko artykuł, ale również "dyskusję", która się za jego sprawą wywiązała. Muszę stwierdzić, że na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które podjęły uczciwą próbę zmierzenia się z tematem. Większość wypowiadających się albo pisze banały, albo brednie, albo rzeczy nawet sensowne, ale kompletnie nie związane z tematem, albo połączenie trzech powyższych (najczęstszy przypadek).
Poza tym z przerażeniem stwierdzam, że przeczytanie artykułu o objętości trzech, może czterech stron A4 stanowi dla niektórych nadludzki wprost wysiłek, co zresztą osoby te przyznają bez skrępowania, po czym, jak gdyby nidgy nic, zabierają głos na jego temat. Część z nich przy tym sądzi, że jest on autorstwa osoby, która go tutaj zamieściła, czyli Kolegi o nicku Turin Turambar, bo przeczytanie wstępu, gdzie Turin wyjaśnia, czyj jest artykuł, tudzież rzut okiem na końcówkę tegoż, gdzie wyraźnie napisane jest imię i nazwisko autora, przerasta, jak widać, możliwości intelektualne niektórych użytkowników Filmwebu (przepraszam za ten jad, ale nieprzeciętna ignorancja niektórych internautów jest dla mnie usprawiedliwieniem).
Zdaję sobie sprawę z faktu, że moja wiedza teologiczna i filozoficzna, w porównaniu z wiedzą ks. A. Posackiego (który, nawiasem mówiąc, jest chyba doktorem - nie profesorem), jest marna. Pomimo tego spróbuję się merytorycznie ustosunkować do jego wywodu.
Na początek chciałbym zwrócić uwagę, że Ksiądz Doktor popełnił w swoim artykule kilka błędów natury merytorycznej, błędów bezpośrednio dotyczących treści książki. Kilka osób (olinka, keira, Atragon) błędy te wytknęło, ja jednak tytułem podsumowania zrobię to jeszcze raz.
1. "Opętaniu ulegli już Ouirrell, Ginna Weasley, Berta Jorkins i Alastor Moody. To rzecz prawie normalna."
Z tego, co pamiętam, Berta Jorkins nie uległa opętaniu przez Voldemorta - była przez niego torturowana (niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę). A już z pewnością opętany nie został Alastor Moody - został on zaatakowany przez Barty'ego Croucha Jr. i był przez niego więziony. Opętaniu ulegli faktycznie Quirrell oraz Ginny Weasley. Wyciąganie z tego wniosku, że to "rzecz prawie normalna", jest jednak nadużyciem.
2. "Już wcześniej jednak od połowy piątego tomu Harry czuje to, co czuje, myśli to, co myśli, i robi to, co robi Voldemort."
Niezupełnie. W zasadzie ks. Posacki trochę nieściśle to sformułował. Można bowiem odnieść wrażenie, że Harry wykonuje polecenia Voldemorta. O to chyba Księdzu Doktorowi chodziło, pisze bowiem dalej:
3. "[...] identyfikacja Harry'ego i Voldemorta przejawia się w tym, że Harry, zmieniając się we śnie w węża, robi to, co mu każe Voldemort."
"Boi się spać, ponieważ obawia się, że znowu przemieni się w węża i kogoś zaatakuje."
Nie jest to jednak zgodne z tym, co czytamy w książce. Z książki bowiem jasno wynika, że Harry Potter nie jest sterownay przez Lorda Voldemorta, nie wykonuje jego poleceń, a jedynie MA DOSTĘP do jego myśli i odczuć. Harry nie zamienił się we śnie w żadnego węża, tylko zobaczył to, co widział Voldemort, który w tym czasie przebywał w ciele węża (Nagini, jeśli się nie mylę).
4. "Harry czuje niepohamowaną nienawiść do Dumbledora (dyrektor szkoły Hogwart), mimo że ten wiele razy uratował go z opresji."
Każdy, kto czytał książkę, wie, że jest to nieprawda.
5. "Skutki magii są u młodego czarownika i okultysty bardzo widoczne: nienawiść, szał niszczycielski, napady lęku, samozniszczenie."
Trochę to ogólnikowe. Jakiej magii? Chodzi tu zapewne o owo specyficzne połączenie z Voldemortem? Nienawiść? Do kogo? Do Bellatrix Lestrange, która zabiła jego ojca chrzestnego? To chyba zrozumiałe. Napady lęku - owszem. Samozniszczenie? Nie wiem, niestety, o co chodzi. Szał niszczycielski? Jeśli chodzi o scenę w gabinecie Dumbledore'a, to zachowanie Harry'ego nie miało nic wspólnego ze "skutkami magii".
6. "Harry sam oddaje mu [Voldemortowi] serce i umysł."
Nie jest to prawdą. Harry w V tomie, stwierdza, że połączenie między nim a Voldemortem może być mu przydatne. Przydatne w ten sposób, że będzie wiedział, co robi Voldemort i jakie są jego zamiary. Cyt.: "- Ale dlaczego profesor Dumbledore chce to powstrzymać? - [Harry] zapytał nagle [Snape'a]. - Nie lubię tego, ale to może być bardzo przydatne, prawda? To znaczy... zobaczyłem atak węża na pana Weasleya, a gdybym tego nie zobaczył, profesor Dumbledore nie mógłby go uratować, prawda... proszę pana?" ("Harry Potter i Zakon Feniksa", str. 589) Harry nie oddaje Voldemortowi serca i umysłu ani na chwilę, nie zostaje przez niego opętany (poza króciutką chwilą w Ministerstwie - Voldemortowi nie udaje się jednak dłużej przebywać w ciele Harry'ego, o czym później).
7. "Na końcu rytuału krwi został "zmuszony" do pokłonienia się Voldemortowi."
"W powieści "wymuszenie" (brak władania własnym ciałem!) stanowi już skutek opętania."
Nie wiem, dlaczego słowo "zmuszony" ujmuje ks. Posacki w cudzysłów. Harry skłonił się Voldemortowi pod wpływem zaklęcia Imperius, a jak ono działa, wie każdy, kto przeczytał książkę. Brak władania własnym ciałem był więc skutkiem zaklęcia, a nie opętania.
8. "[Voldemort] Musi jednak wypić krew Harry'ego, by odzyskać ciało."
"Voldemort musi wypić krew, by osiągnąć pełną moc. Najpierw jest to krew jednorożca, który jest pradawnym symbolem Chrystusa. Potem krew Harry'ego."
Voldemort nigdy nie pił krwi Harry'ego.
----------------------------------------
Tyle o przeinaczeniach i nietrzymaniu się faktów. Teraz odniosę się do głównych tez w artykule ks. dra Aleksandra Posackiego.
Voldemort zostaje przez ks. Posackiego przyrównany do Szatana. Jest to stwierdzenie całkiem sensowne i dobrze uargumentowane; wszak Voldemort posiada wiele cech szatańskich, ze zdolnością opętania na czele. W pewnym momencie jednak Autor posuwa się za daleko, gdyż sugeruje niejako, że Voldemort to Szatan. Otóż tutaj zupełnie nie mogę się zgodzić. Voldemort PRZYPOMINA Szatana, ma wiele jego cech, ale naciąganym jest twierdzenie, że Voldemort JEST Szatanem. W zamyśle Autorki Lord Voldemort jest po prostu bardzo, ale to bardzo złym człowiekiem, bez sumienia, bez skrupułów, niezdolnym do wyższych uczuć. Jest on tak zły, że znajduje się na granicy człowieczeństwa, ale nie na granicy oddzielającej człowieka od bóstwa, czy też Boga, albo Szatana, ale od zwierzęcia. Tacy ludzie żyli w przeszłości, i żyją teraz.
Voldemort, ze swoją obsesją na punkcie "czystości krwi", mógłby być również porównany do Hitlera, co parę osób już tutaj zauważyło. Nie znaczy to przecież, że Voldemort to Hitler, a Harry, kłaniając mu się, podpisuje się pod ideologią faszyzmu! Harry nie jest faszystą, a Voldemort to nie Hitler, podobnie: Harry nie popełnia żadnej demonolatrii, ponieważ Voldemort to nie Szatan. Harry Potter zostaje po prostu silnym zaklęciem zmuszony do upokorzenia samego siebie.
Voldemort jest postacią archetypiczną - jest uosobieniem zła.
Rowling unika jednoznaczności. To stwierdzenie jest tylko po części prawdziwe. Rowling bowiem pokazuje bardzo wyraźnie, co jest dobrem, a co złem. Inną kwestią jest to, że postacie wymyślone przez Autorkę są wielowymiarowe. Nie ma w "Harrym Potterze" podziału: "doszczętnie źli - kryształowi" (choć spotkałem się już ze stwierdzeniami, że książka ta przesiąknięta jest nieznośnym dydaktyzmem!). Doszczętnie zły jest w zasadzie tylko Voldemort i może niektórzy Śmierciożercy, np. Bellatrix Lestrange. Postacią niemalże kryształową jest Albus Dumbledore, ale nawet on nie zawsze był w stanie oprzeć się pewnym pokusom. Jego siłą jest jednak to, że zdaje sobie sprawę ze swoich słabości, potrafi przyznać się do własnych błędów i zrozumieć je. Nie ma ludzi-kryształów. Z takiego założenia wyszła Pisarka, która chciała pokazać, że świat jest złożony, podobnie jak ludzka psychika. O tę złożoność tu chodzi, a nie o zacieranie granic między dobrem a złem.
Ks. Posacki porównuje rytuał odzyskania ciała przez Voldemorta do rytuałów satanistycnych. Oczywiście, jeśli przyjąć, że Voldemort pił krew, co pasowało ks. Posackiemu do jego tezy, więc był uprzejmy nagiąć fakty. Jeśli chodzi o Halloween, muszę przyznać, że nie miałem pojęcia, że sataniści zabijają w ten dzień dzieci. Ale nie rozumiem, jaki to ma związek. To tak jakbym stwierdził, że wszyscy Amerykanie to sataniści, bo hucznie obchodzą Halloween!
Zmęczenie mnie trochę bierze, spróbuję coś napisać jutro, bo chciałbym się odnieść do kilku jeszcze spraw.
Turin, chętnie podyskutuję.
Wpierw odpowiem na parę kwestii Atragonowi. Więc tak: "Kiedy zjedziemy Gwiezdne Wojny za miecze świetlne albo Aragorna za walczenie mieczem? Przecież Orkowie także mają miecze." - ale tam wyraźnie było napisane: "siły okultystyczne...", a jak wiadomo okultyzm kojarzony jest jednoznacznie z satanizmem, czyli "to samo źródło mocy" Harrego i Voldemorta pochodzi raczej od złego (czytaj diabła).
"Moody nie był opętany :/ " - co racja to racja... choć myślę, że autorowi chodziło raczej w kwestii Moodyego o rodzaj zniewolenia niż opętania. Ale pewności nie mam.
"Nooo Jaś ratując małgosie też nie prosił Boga o pomoc..." - w tej kwestii to zgadzam się z autorem tego artykułu. Harry NIGDY(zresztą nikt w tej książce)nie odwołał się do istoty wyższej. Można więc z tego wywnioskować, że tam nie potrzeba wsparcia Stwórcy, gdyż człowiek ma w SOBIE moc zwalczania zła. Na tym polega główna różnica pomiędzy Harrym Potterem, a np.: "Opowieściami z Narnii" czy "Władcą Pierścieni". W tamtych książkach jest wyraźnie pokazane, że taki przykładowy Gandalf jest Majarem (z mojej interpretacji wynika, że jest to odpowiednich Aniołów)i jego "moc" pochodzi od istoty wyższej ( w śródziemiu Iluvatara).
"Ymm... ale dla dzieci to nadal święto w którym gonią po cukierki a nie czas kultu i ofiar :/ " - to jest już kwestia tego, czy jesteś osobą wierząca czy też nie. Dla osoby wierzącej zagrożeniem może już być nawet takie święto jak Halloween, ponieważ jest to święto wywodzące się z pogaństwa.
"A w naszym życiu nie jest?? Codziennie człowiek słyszy o napadach, gwałtach, przekrętach itd." - niestety tak jest. Ale to już raczej wina mediów, które pokazuję w większości te złe strony ludzkiego życia. I tu należy raczej zadać pytanie, cz tak POWINNO być?
"Patronus jest moim zdaniem w tej powieści właśnie rodzajem egzorcyzmów. harry nie wypędza dementorów mocą dementorów. Porównanie chybione. " - W artykule jet o tym mowa... do wypędzenia diabła potrzebny jest egzorcysta. Tu znowu jest wyraźnie pokazane: To TY masz w sobie moc. Niestety jak dla mnie to właśnie to jest głównym zagrożeniem dla dziecka... przeczyta i zacznie się zastanawiać: jeśli on ma moc w sobie, to znaczy, że ja również... niepotrzebny jest w takim razie Bóg.
"PS: Harrego to młodzieży od 13 roku życia polecam. Nie wcześniej." - tu się całkowicie zgadzam. Można Harrego przeczytać, ale dawanie tej książki do ręki dzieciom w wieku 8lat jest błędem.
Pozdrawiam.
To teraz do MICHAłA
"A już z pewnością opętany nie został Alastor Moody - został on zaatakowany przez Barty'ego Croucha Jr. i był przez niego więziony" - patrz 8 linijka tego postu :)
" Harry nie zamienił się we śnie w żadnego węża, tylko zobaczył to, co widział Voldemort, który w tym czasie przebywał w ciele węża" - no tak, ale Harry bał się rzeczywiście spać, bo jak to kiedyś powiedział " to ja byłem wężem", czyli myślał tak jak on i robił to co wąż. Rozumiem o co Ci tutaj chodziło, ale takie kwestie można interpretować na wiele sposobów.
"Harry nie oddaje Voldemortowi serca i umysłu ani na chwilę, nie zostaje przez niego opętany (poza króciutką chwilą w Ministerstwie - Voldemortowi nie udaje się jednak dłużej przebywać w ciele Harry'ego, o czym później). " - a czy wizje Harrego nie są objawem opętania? Voldemort chcąc go zwabić do DT poprzez ukazanie mu , że niby torturuje Syriusza pokazał mu, że ma nad nim jakąś kontrolę... to JEST już objaw opętania.
"Voldemort nigdy nie pił krwi Harry'ego." - można by rzec, że pił. Glizdogon zranił Harego by dostać jego krew po czym dodał ją do kotła gdzie znajdował się Voldemrot. Nie byłoby krwi Harrego- Czarny pan by się nie odrodził.
"Voldemort, ze swoją obsesją na punkcie "czystości krwi" " - tu trochę zboczę z tematu. Czy jest to niedociągnięcie, że Voldemort ma tą obsesję, czy było to celowe? Przecież on sam jest "szlamą", więc śmierciożercy powinni w pierwszej kolejności go zlikwidować :P
"O tę złożoność tu chodzi, a nie o zacieranie granic między dobrem a złem." - no nie wiem. W Potterze jest wyraźnie pokazana pochwała dla złych czynów- ot chociażby popatrzmy w jaki sposób Harry(inni uczniowie zresztą też)odnoszą się do nauczycieli których nie lubią? Brak szacunku jest jakby w ogóle nie zauważony przez resztę i Harry myśli, że jest super i nie zrobił nic złego, bo przecież co tam- należało mu się i już!
"...więc był uprzejmy nagiąć fakty" - odniosłem się do tego wcześniej.
"To tak jakbym stwierdził, że wszyscy Amerykanie to sataniści, bo hucznie obchodzą Halloween! " - oczywiście satanistami nie są, ale jest to niepokojące, że to pogańskie święto stało się aż tak powszechne... to o to raczej chodziło.
Pozdrawiam.
Witam!
"ale tam wyraźnie było napisane: "siły okultystyczne...", a jak wiadomo okultyzm kojarzony jest jednoznacznie z satanizmem, czyli "to samo źródło mocy" Harrego i Voldemorta pochodzi raczej od złego (czytaj diabła). "
W tej książce nie ma Boga tak jak Szatana. To poprostu starcie dobra i zła w wyimaginowanym świecie. Wpychanie Boga "na chama" do wszystkiego jest poprostu nie mądre. A co do okultyzmu i tego że jest kojarzony z satanizmem, to powiedz proszę, wierzysz że dziecko wie co to okultyzm i satanizm? Mam 10 letnią siostrę która oglądała wszystkie części HP i traktuje to tylko jako bajkę. Mam przykład z własnej autopsji że wystarczy dziecku tłumaczyć różne rzeczy aby zrozumiało. Nie można rzucać książki na stos tylko dlatego że nie ma tam Boga.
"co racja to racja... choć myślę, że autorowi chodziło raczej w kwestii Moodyego o rodzaj zniewolenia niż opętania. Ale pewności nie mam."
Ale ja tam nie widzę także owego zniewolenia :/ Moody został poprostu obezwładniony i uwięziony.
"w tej kwestii to zgadzam się z autorem tego artykułu. Harry NIGDY(zresztą nikt w tej książce)nie odwołał się do istoty wyższej. Można więc z tego wywnioskować, że tam nie potrzeba wsparcia Stwórcy, gdyż człowiek ma w SOBIE moc zwalczania zła. Na tym polega główna różnica pomiędzy Harrym Potterem, a np.: "Opowieściami z Narnii" czy "Władcą Pierścieni". W tamtych książkach jest wyraźnie pokazane, że taki przykładowy Gandalf jest Majarem (z mojej interpretacji wynika, że jest to odpowiednich Aniołów)i jego "moc" pochodzi od istoty wyższej ( w śródziemiu Iluvatara). "
No ale jestem ciekaw czy rzeczywiście kościół nie miałby nic przeciwko gdyby Potter modlił się do Allaha. To że źródło mocy czarodziejski w HP nie jest ujawnione nie oznacza że można je przypisywać szatanowi. Cięzko odnosić realny satanizm i okultyzm to fikcji literackiej. A także domyślać się "skąd pochodzi moc". Dlatego polecam książkę od lat 13 bo młody człowiek wtedy zaczyna wyciągać konstruktywne wnioski. A to że Gandalf jest majarem widać dopiero po przeczytaniu Silmarilionu. Jeśli ktoś nie czytał tej książki to też pomyśli że moc Gandalfa jest poprostu jego mocą. Wiele osób które znam i które czytały "Władcę" nie czytało Silmariliona. Ale to już inna bajka.
"to jest już kwestia tego, czy jesteś osobą wierząca czy też nie. Dla osoby wierzącej zagrożeniem może już być nawet takie święto jak Halloween, ponieważ jest to święto wywodzące się z pogaństwa."
Jestem... wierzący. I dlatego uważam że samo takie coś jak "halołin" nie jest zagrożeniem. Wszystko zależy od podejścia. Dzieci to "święto" lubią bo dostają cukierki. Na szczęście w Polsce jest ono jeszcze mało znane. No i dobrze bo dla mnie to przedewszystkim tandeta i kicz a nie święto. Interesuje mnie jednak co rozumiesz przez słowo "zagrożenie". Jakie zagrożenie dla twojej wiary niesie to "święto"?
"niestety tak jest. Ale to już raczej wina mediów, które pokazuję w większości te złe strony ludzkiego życia. I tu należy raczej zadać pytanie, cz tak POWINNO być?"
Wg. mnie powinno tak być. To znaczy powinni nas informować. To że zamkniemy swoje uszy na zło nie będzie oznaczało że zło nie istnieje. Wtedy będzie to rodzaj ucieczki przed światem. Ucieczki przed czymś co może "zachwiać naszą chwiejną wiarę". Ale zamiast uciekać trzeba zmierzyć się z tym i wyciągnąc wnioski. Z tego wychodzi że im więcej człowiek ogląda złych wiadomości staje się bardziej zły a im więcej dobrych tym staje się lepszy. Uważam że to zły tok rozumowania.
"W artykule jet o tym mowa... do wypędzenia diabła potrzebny jest egzorcysta. Tu znowu jest wyraźnie pokazane: To TY masz w sobie moc. Niestety jak dla mnie to właśnie to jest głównym zagrożeniem dla dziecka... przeczyta i zacznie się zastanawiać: jeśli on ma moc w sobie, to znaczy, że ja również... niepotrzebny jest w takim razie Bóg."
No i widzisz tutaj jest kolejna moim zdaniem głupota tego świata. Księza podchodzą do tego na zasadzie dziecka jako istoty samodzielnie myślącej i wyciągającej wnioski. Niestety czasami tak bywa bo rodzice nie mają czasu dla swoich pociech. Ale poprzestaje na tym co już powiedziałem. Wszystko zalezy od rodziców. Jeśli wytłumaczą dziecku różnice między światem fikcji a rzeczywistością to wszystko będzie OK. Sam wychowywałem się na wyimaginowanych światach książek i filmów w których Boga nie ma. Nie zmieniło to jednak mojego podejścia do wiary. Książka jest książka a życie jest życie. Ale to od małego trzeba tłuc do głowy a nie kiedy dziecko ma kilkanaście lat.
Pozdrawiam.
podziwiam że sie chciało
przeczytałam całość i uważam że ks.Posacki nie ma racji
nie powiem czy jestem katoliczką czy nie ale sama mam co najmniej 3 ksiażki bardziej "złe" od HP (tez byly to bestsellery)
( czemu wszyscy sie ludzie czepiaja J.K. Rowling to chyba z zazdrosci że ona mogła coś takiego napisać a oni nie :) )
jeszcze raz pozdrawiam :)
a wy dalej to wałkujecie,przecież co drugi post jest taki sam,
chciałam się jednak odneść do jednego ze zdań w ostatniej wypowiedzi TT
"dla osoby wierzącej zagrożeniem może być już nawet takie święto jak halloween,ponieważ jest to święto wywodzące się z pogaństwa"
jako doby katolik powinienneś wiedzieć że większość katolickich świąt ma korzenie w pogańskich wiezeniach,proponuje dowiedzieć się czegos o genezie wiary którą wyznajesz,pozdr*
"jako doby katolik powinienneś wiedzieć że większość katolickich świąt ma korzenie w pogańskich..." - O! Ciekawe... podaj może przykład, bo jakoś nie mogę skojarzyć religii katolickiej z pogaństwem. Boże narodzenie? Nie. Wielkanoc? Nie. Środa popielcowa? Nie. Trzech króli? Nie. Boże Ciało? Nie.Hmm... dalej nie ma sensu wymieniać... mówię: podaj przykład. Pozdrawiam.