Pewnie już ktoś o to pytał ale mam nadzieję że jednak znajdziecie chwilkę by tu zajrzeć i
zostawić ślad w postaci komentarza . Z góry dziękuję i pozdrawiam :)))
Moja ulubiona postać to Bellatrix :D Strasznie ją lubię, no i może jeszcze Snape'a ( ale od początku go lubiłam nie tak jak wiele osób dopiero gdy się okazało, że kochał matkę Pottera ;D) a no i oczywiście bliźniaków<3
Z jednej strony mi go szkoda ale z drugiej się cieszę.
Moim zdaniem gdyby przeżył i został dalej np. dyrektorem to ta postać straciła by taki swój "urok" który zyskała w Insygniach. Oczywiście pewnie dalej bym go lubiła ale myślę, że nie aż tak ;D
Czemu ? Wtedy by już był całkowicie zrehabilitowany i oczyszczony od wszelkich zarzutów . I może w końcu by zyskał szacunek na który zasłużył sobie za swoją odwagę i poświęcenie . Zresztą nie musiał by być dyrektorem, wystarczyło by żeby dalej uczył Obrony Przed Czarną Magią skoro mu tak na tym zależało . W końcu mało kto znał się na tym lepiej od niego ...
Cóź, ja tam bym chciała żeby przeżył :)
No ale ja nie cierpię happy endów :D A moim zdaniem Snape przez to co "wyznał" i przez to jak zginą stał się taką postacią" tragiczną". Ten wątek w książce był dla mnie bardzo wzruszający( a ja uwielbiam się wzruszać ;)) a przecież gdyby Snape przeżył to ta miłość nie była by wcale taka wielka. Nie no może to źle określiłam była by wielka ale nie taka...nie wiem jak to określić, szczera, oddana, głęboka, wieczna. Tym poświęceniem udowodnił, że zawsze kochał i zawsze będzie kochał matkę Pottera.
Heh a kto by go o to podejrzewał w pierwszych częściach ? ;D
No ja też się spodziewałam czegoś innego ale prawda przeszła moje najśmielsze oczekiwania . Ale zawsze czułam że jest dobry :)
Ja podejrzewałam że oni to między sobą ukartowali. W końcu Albus od razu kazał Harremu iść po Snape i wogle przez caly czas tak mu ufał , musiał mieć dowody że ten jest po jego stronie .
Ja muszę przyznać, że o tym nie pomyślałam wtedy. Wiedziałam, że Albus wiedział iż ma zginąć i był na to przygotowany ale wtedy byłam pewna, że on nie przewidywał żeby to Snape miał być jego "zabójcą" ;D
Ale teraz jak się tak lepiej zastanowić to myślę, że dało się to już w 6 części wywnioskować, w końcu nie wydaje mi się żeby Dumbledore kogoś "błagał" o życie. A jeśli to robił to musiał mieć jakiś plan ;)
Nie wiem jakim cudem, ale mój tato od razu to wszytko przewidział. WSZYSTKO! Kiedy tylko skończył czytać szóstą część,wiedział, że Snape był podwójnym agentem i uknuł z Dumbledorem misterny plan. Skąd o tym wiedział... nie mam pojęcia, ale tak właśnie było! Pozdrawiam cię, tato! :)
Ja tam zawsze w Snape'a wierzyłam i od razu tę postać pokochałam :))) A Voldi niech się smaży w piekle za to co mu zrobił :(((
Moim ulubionym bohaterem jest Hemiona, jest dla mnie takim wzorem, jak byłam mniejsza chciałam mieć taki zapał i podejście do nauki, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało :)
Uwielbiam Ritę Skeeter i Kingsleya Shacklebolta. Zawsze przyjemnie mi się czytało o tych postaciach. Poza tym uważam, że Dursleyowie są przepocieszni :P
Ja mam kilku ulubionych. Po pierwsze Dumbledore. Ale ten Gambona. (Dumbledore Harrisa jest uroczy, ciepły i bajkowy. I - moim zdaniem -tylko tyle. Taki zresztą ma być w konwencji pierwszej i drugiej części). Natomiast Dumbledore Gambona ewoluuje w zależności od sytuacji. Jest i ciepły i zabawny, ale potrafi być też straszny (np. scena z pojmaniem Barty Crouch'a). jednym słowem - jest emocjonalny.
Po drugie - Severus Snape. Nie książkowy. Książkowy jest moim zdaniem utajonym psychopatą. Filmowy jest bardziej złożony. I taki momentami zbawny :)Obsadzenie w roli Snape'a Rickmana było - moim zdaniem - strzałem w dziesiątkę.
Fred i George Weasley, Syriusz Black, Lupin. I Neville Longbottom - jest to postać, która fantastycznie w toku serii ewoluuje.
No i Dursley'owie są świetni.
Pozdrawiam!
Trudno odpowiedzieć na takie pytanie, ale raczej Hermiona- jej charakter i zachowanie zostały tak doskonale stworzone przez autorkę, a później oddane na scenie przez Emmę Watson, że ta bohaterka zawsze chwytała mnie za serce ;)
Zaraz po Hermionie uwielbiam Syriusza i jego śmierć to chyba największe nieporozumienie w historii literatury :/
Wspaniali byli też Tonks i Remus, ich ślub był genialną inwencją!
No i oczywiście Zgredek... jego poświęcenie było smutniejsze od zatonięcia ,,Titanica"...
W ogóle, książka (i cudowne kreacje książkowych bohaterów w filmie) aż kipi od epickich postaci :D