Komu prequele ich wielkich hitów sprzed lat bardziej się udały? W jednym z wątków był ten temat podjęty, ale był tak zakamuflowany, że przeszedł bez większego echa. Proszę o rozsądne i konstruktywne opinie.
Moim zdaniem Jackson bardziej się pod tym względem obronił. Fabuła mimo iż posiada nieco zmian w porównaniu z książką, jest tu bardzo fajnie skrojona. Wizualnie i muzycznie to szczyt obecnych możliwości technicznych w kinie, więc jestem stanowczo na tak. Dwa pierwsze film Hobbit są bardzo dobre, a trzeci może nieco gorszy ( ma szansę się jeszcze poprawić w wydaniu EE ). Jako całość jednak nowa trylogia spełniła moje oczekiwania, jako godny wstęp do arcydzieła jakim jest Władca pierścieni.
Co do Lucasa to jego starą trylogię Star wars uważam za mistrzowską i trudno mu było nawiązać do legendy sprzed wielu lat. Chyba nieco za późno zabrał się za trylogię prequeli. Zrobił to trochę pechowo, bo w zasadzie akurat w czasie gdy kino przechodziło pewną "metamorfozę cyfrową". Skoro wiedziano, że do klimatu filmów sprzed epoki porządnych komputerów nie uda się powrócić, należało maksymalnie skupić się na jakości cyfrowych efektów i postawić na ich jakość, a nie ilość. Fabularnie zaś wyszło to dosyć ciekawie, ale do strony wizualno-aktorskiej mam spore zastrzeżenia. Moim zdaniem kilka błędów obsadowych popełniono, ale to też kwestia upodobań, więc za bardzo się nie czepiam.
Liczę, że w grudniu nowy reżyser Gwiezdnych wojen, czyli Abrams nawiąże do poziomu wspaniałych filmów sprzed kilkudzisiesięciu lat i jego mieszanka oldskulu z nowoczesnością będzie strzałem w dziesiątkę.
Ale żadna z trzech części Hobbita nie jest nawet porównywana do Władcy. A o Zemście Sithów wielu mówi, że to najlepszy film z całej sagi:) Przy czym Mroczne Widmo i Atak Klonów prezentują gorszy poziom niż Hobbity.
Zemsta Sithów jest moim zdaniem lepsza tylko od Powrotu Jedi jeśli chodzi o porównanie ze starą trylogią.
Nie udały się ani jednemu ani drugiemu. I o ile zgodzę się że Zemsta Sithów była najlepszą częścią nowej trylogii, o tyle z tym, że jest lepsza od którejś części starej trylogii zgodzić się nie mogę. Co do Hobbita, pierwsza część była w ostateczności do przełknięcia, druga dawała nadzieję, że może być dobrze, niestety trzecia jest słaba, jest tak słaba jak "Mroczne widmo" .
Lucas po pierwszej trylogii nie powinien odgrzewać Gwiezdnych Wojen
Jackson po Władcy Pierścieni nie powinien ruszać żadnej historii ze Śródziemia
Spielberg po 3 częściach Indiany Jones'a nie powinien wpaść na zrobienie czwartej
i mógłbym tak wymieniać jeszcze długo. Zawsze chodzi o kasę, zawsze jakość filmów na tym cierpi.
A ja mogę się zgodzić. Pojedynek Anakina i Obi-Wana przebija wszystko, co widzieliśmy w poprzednich częściach. I nie tylko on.
Pod względem muzyki i klimatu też:) To właściwie jedyny pojedynek w prequelach, który ma klimat dorównujący tym ze Starej Trylogii.
Pod względem choreografii to wszystkie z Nowej Trylogii są lepsze:)
jak? Gdzie? Przebija? Sorry ale Luke vs Darth Vader (Imperium Kontratakuje) i (powrót Jedi) nie przebija. I tak jak wyżej sztuczność tej walki raziła już w dniu premiery...
I czemu mi to powtarzasz po raz n-ty? Już o tym wiele razy powtarzaliśmy.
Dla mnie przebija wszystko, dla ciebie nie. Nie ma sensu po raz kolejny tego roztrząsać...
ale kto "wielu" średnie zemsty Sithów na Metarcritic, Rotten Tomatoes, IMDB mówią co innego.
"Zemsta Sithów" nie jest klasyką kina, w porównaniu do starych części. Dużo mniejszy sentyment i hejt od "prawdziwych fanów".
Zadania postawione przed nimi niby bardzo podobne... a jednak wszystko na odwrót.
Dla Lucasa problemem niewątpliwie był okres czasowy rozdzielający obie produkcje - dużo inna technika kręcenia i zupełnie nowe pokolenie potencjalnych widzów. Łatwiej natomiast miał pod tym względem, że tworzył filmy w wymyślonym przez siebie uniwersum, czyli popuszczanie wodzy fantazji w jego przypadku mogło być znacznie bardziej uzasadnione.
U Jacksona przedział czasowy znacznie krótszy, łatwiej było zachować ciągłość stylistyki i klimatu. Utrudnieniem natomiast pierwowzór literacki, którego jednak należałoby się trzymać... przynajmniej tak się wydawało...
Obaj np. popełnili okropne błędy, wprowadzając do swoich produkcji dużo po prostu głupawych momentów i kiczowatych scen, psując w ten sposób jakość artystyczną tych filmów.
Lucas mimo to w miarę kręcenia kolejnych części popełniał coraz mniej błędów, traktował całość bardziej serio i w efekcie końcowym "Zemsta Sithów" mogła w wielu fragmentach stanowić godną kontynuację pierwszej trylogii.
Jackson jednak odwrotnie, po całkiem udanej pierwszej części prezentował tylko spadek formy.
Dlatego głosowałbym chyba raczej jednak na Lucasa.
Zdecydowanie wybieram Lucasa... On przynajmniej z części na część robił coraz lepszą (Mroczne Widmo było najsłabsze ze wszystkich, ale Atak Klonów już był trochę lepszy, natomiast Zemsta Sithów najlepsza z nich wszystkich), a Jackson niestety tylko się cofał (Niezwykła Podróż była super, Pustkowie Smauga było trochę gorsze, ale Bitwa Pięciu Armii to katastrofa, co to miało być?).