Jak dla mnie akrobatka i super moce Bombura aktywowane w beczce (Jakieś kręcioły i inne cuda jak z filmu pokroju Shreka), a co wy sądzicie na ten temat ?
Genialne określenie. Tylko scena gdy z nimi naciera czy jak na nich pływa? A może obie?
Oh yes, ta taczka....
Legolas cały był żenujący.
Krasnoludy wychodzące z wychodka...Rety....
Scena uzdrawiania....jak najbardziej.
Dokładnie, to była przesadzona scena. W pewnym momencie w kinie wyobraziłem sobie, że mam w rękach gamepada i naciskam wszystkie klawisze po kolei. Naprawdę to sprawiało wrażenie gry komputerowej.
Mnie się ta scena podobała :) Tak samo jak grubas w czasie ucieczki wszystkich wyprzedza zostawiając w tyle zdziwione gęby reszty kompanii ;)
Denerwowały mnie sceny z Gandalfem. Gościu zobaczył Saurona? To dlaczego w "Drużynie Pierścienia" był taki zdziwiony że Sauron powrócił? Dostanie amnezji czy coś? Było to w książce? Czytałam to już dawno temu.
W trzeciej części filmu czarnoksiężnik z dol guldur (czyt. sauron) zostanie wygnany, a co za tym idzie zostanie uznany za zmarłego. Dlatego zaskoczeniem jest, że pojawia się we Władcy Pierścieni.
Ni właśnie gdyby nie takie sceny z Legolasem, Bomburem i Thorinem to film zasługiwałby na 9, bo mimo to to solidny kawał kina. Sporo niezwykłych ujęć, obsada i lokacje, ale to przekombinowanie z akcją nie pozwala wystawić 9.
Może nie najbardziej żenującą, ale najgłupszą sceną było to, jak Smaug spaceruje sobie po Skarbcu, a pod jego brzuszyskiem Bilbo z krasnoludami wstrzymują oddech. Ach, jeszcze Smaug - naiwna jaszczurka, która daje podpuścić się Thorinowi.
Nie wiem, na co komu realizm w filmie - jakby realne było istnienie czarodziejów i elfów :)
Dla mnie najgorsza scena w całym filmie, jak Gandalf spotyka Nekromantę i ten okazuje się być Sauronem. Pojawia się OKO Saurona kilka razy pod rząd, rzuca Gandalfa na ścianę i..... nic. Dla mnie porażka.
żenada - skrępowanie, zawstydzenie, zażenowanie.
jak to się ma do twojego lapidaryzmu?
"żenada - zażenowanie" ciekawa definicja...
Co do zawstydzenia to jak najbardziej prawidłowe określenie tego rodzaju scen. Bo ja tak się właśnie czułem oglądając niektóre fragmenty tego filmu. Było mi wstyd, że z takiej genialnie napisanej opowieści, która ma swój klimat, ma swój świat, który jest baśniowy, ale też nie jest czarno-biały zrobiono film typowo pod efekty specjalne i amerykańską widownie. Nie wierzę, że nie można było używać normalnych koni zamiast tych komputerowych, wyglądających bardzo sztucznie. Z resztą cały film w porównaniu z Władcą Pierścieni wyglądał sztucznie. Ciągłe najazdy kamery i zbliżenia podczas walki sprawiały, że nie mogłem się skupić na tym co się dzieje w danej chwili i jak przebiega walka, bo co chwile była inna scena. A najlepsze były te przerośnięte i napakowane białe gobliny. Jakim cudem goblin przewyższa elfa o głowę? I jeszcze kwestia historii. Azog Plugawy - główny przeciwnik krasnoludów w filmie, w świecie Tolkiena nie żył od 150 lat, bo zginął w bitwie w dolinie Azanulbizar zabity przez Daina Żelazną Stopę.Ta bitwa była pokazana w 1 części z tą różnicą, że Azog stracił tylko dłoń walcząc z Thorinem.
Jeśli tylko takie rzeczy wyzwalają w tobie poczucie wstydu, to tylko pogratulować :)
Mieli, ale po tych wszystkich procesach o znęcanie sie nad zwierzakami na planie Niespodziewanej Podróży, uznali pewnie, że bezpieczniej je generować komputerowo;))
Tych, których komputerowy koń bardzo irytował przestrzegam: na videoblogach jest pokazane jak Legolas i Tauriel siedzą na jednym siodle. Albo w trzeciej części, albo w dodatkach do Pustkowia czeka nas kolejny sztuczny rumak...
Kiedy Arwena w DP ucieka przed Nazgulami też ma komputerowego konika tylko że wcale się to nie rzuca w oczy... wtf?
co?! komputerowego jak ucieka przed nazgulami? chyba nie oglądałeś scen jak to kręcili, była prawdziwa aktorka a raczej dublerka i prawdziwy koń, za to Liv Tyler jak była pokazana to chyba siedziała na makiecie konia z kukłą Froda jeśli dobrze pamiętam
Ano fakt, przyznaję, mój błąd, w takim razie czemu z Legsiem mogliby zrobić tak samo. Tak poza tym to jestem kobietą ;p
a to przepraszam panią:]
a co do konia to może w postprodukcji dodali tą scenę na szybko i zrobili na kompie, hehe różnie to bywa, w 1cz duzo dowalali na samym koncu postprodukcji na szybkiego, oczywiscie wszystko z kompa bo nie da rady inaczej(tradycyjnie)
Właśnie widziałam tą scenkę i wpierw byłam zniesmaczona, że nawet konie robią CGI, ale potem sobie przypomniałam że podobno mieli jakieś nieprzyjemności ze strony obrońców zwierząt. Tak że widocznie, woleli sobie zrobić sztuczne koniki. Przynajmniej nikt ich teraz nie może oskarżyć o znęcanie się :]
No troche tego jest ,ale można przymknac na to oko.Bardzo sie fajnie bawiłem ogladajac ten film
Najbardziej żenujące to zdecydowanie sceny z Taurielą. Bombur Wirująca Beczka przynajmniej trochę mnie rozśmieszył, odwrotnie od tamtych niskich dowcipów w lochach Leśnego Królestwa. A sama końcówka filmu tak przesłodzona, że aż się niedobrze robi...
wirująca beczka jest dobra dla dzieci, które jeszcze wierzą w coś takiego. niestety bardzo rozczarowała mnie ta część :( wg. mnie jest przekombinowana
To typowa ksiazka dla dzieci z anglosaskiego kregu kulturowego. Cos jak "Opowiesci z Narni", "Czarnoksieznik z krainy Oz", Piotruś Pan" czy "Piecioro dzieci i cos" Edith Nesbit. Wpisuje sie w kanon gatunku, bardzo popularnego w drugiej polowie XIX wieku i w pierwszej polowie XX wieku. Gatunek zapoczatkowany czesciowo przez "Alicje w krainie czarow".
Szczegolnie w literaturze angielskiej byl wysyp powiesci fantastycznych dla dzieci.
Hobbit napisany prostym jezykiem, krociutki, niewiele obszerniejszy niz nowela. Wydania z ilustracjami i oczywiscie duze czcionki. Moja siostra pisala prace magisterska z "Hobbita" (na anglistyce).
Nie da sie tego utworu porownac do monumentalnego Wladcy Pierscieni. Jest to samo uniwersum i jest Bilbo, i to w zasadzie wszystko, bo nawet gatunkowo Hobbit jest inaczej klasyfikowany (jako powiesc dla dzieci).
próbowałam czytać hobbita ale sposób pisania mi nie podpasował, więc nie wiem czy były tam beczki rozwalające wszystko do okola czy to tylko wizja reżysera
mówisz słusznie, tylko że Jackson zrobił z Hobbita trylogię i NIE WIERZĘ, że jego zamiarem było zrobić trylogię hmh mniej epicką niż LOTR. Gdyby powstał jeden film - okej, może być bajkowy na maksa. Ale tworząc trylogię... No nie wiem, może przyzwyczaiłem się do LOTRa Jacksona? Liczyłem na zajebiście baśniowe, przeplatane awesome soundtrackiem kino... dostałem bajkę. słabo
Nie wiem jak Wy, ale ja w momencie kiedy Tauriel leczyła Kili'ego zacząłem się śmiać do łez xD ta scena wygląda jak stosunek pięknie przemycony pod przykrywką PG-13, ale inni widzowie chyba nie pojęli żartu xD
Jak Tauriel zaczęła się świecić w oczach Killego jak Edzio Cullen w samo południe. Wieś na całej linii.
Jednakże interpretacja paszczaqa interesująca i rzuca nowe światło na tę sprawę;P
Nie rozumiem, czemu wszystkich tak dziwi ta scena? Tzn fakt, że Tauriel zaczęła "świecić"? Ten sam zabieg był wykorzystany w LOTR, kiedy Arwena leczyła Froda, nic nowego. Ogólnie według mnie elfy u Tolkiena są ukazane jako coś w rodzaju aniołów, które ni stąd ni zowąd przybędą na ratunek w chwili najgorszej beznadziei, uzdrowią, wleją otuchę w serce itd. Dlatego ani trochę nie zdziwiła mnie ta otoczka światła, którą widział Kili. Zgadzam się z tym, ze cały ten ich romans jest zdeczka naciągany, nie kojarzę żeby coś takiego było w książce, ale ludzie, troche dystansu. A scena z beczką? Bez przesady, nie była aż tak znowu udziwniona. To jest, bądź co bądź kino rozrywkowe. W książce używamy wyobraźni i wiadomo, że wyobrażamy sobie wszystko w miarę realistycznie, ale film rządzi się swoimi prawami.
Ale tam to nie było takie żenujące...No i Frodowi nie były w głowie głupocizny żeby do Arweny zarywać;P
W tym rzecz, że działanie magii to nie było pierwsze skojarzenie. Przynajmniej nie moje i nie przedmówcy. ;) To było pokazywane z perspektywy Kiliego, więc można powiedzieć, że ona się jemu jawiła jako coś w rodzaju anioła. Mój żenometr eksplodował w momencie, gdy Kili zaczął swój wywód "jej tu nie ma, och, taka laska mnie na pewno nie zechce"...
"Mój żenometr eksplodował w momencie, gdy Kili zaczął swój wywód "jej tu nie ma, och, taka laska mnie na pewno nie zechce"..."
No to tak jak mój;)
Nie "elfy u Tolkiena" tylko elfy u Jacksona. Niestety z bardzo spójnego i przemyślanego świata Tolkiena, Jackson zrobił nielogiczny zlepek zdarzeń. Arwena w filmowej władcy pierścieni świeciła lecząc Froda ponieważ zastąpiłą Glorofindela pomagał mu w książce. Glorofindel był elfem światła co oznacza że był w Valinorze i nosił w sobie część jego "światła" które potrafił w sobie rozniecić. Natomiast Arwena jak i wymyślona przez Jacksona Tauriel nie były nigdy w Valinorze więc "świecić" nie powinny.
Bez cienia wątpliwości sceny Bombura podczas ucieczki w beczkach. Scena była tak debilna że nie dość że ludzie ryczeli ze śmiechu, to jeszcze najpierw rząd obok jakaś grupa znajomych zaczęła z braku tchu chyba bić brawo ze śmiechu, a równolegle ja z gruą znajomych dołączyliśmy do spontanu.
Trza było oddać hołd najdurniejszej scenie w dziejach kina od czasu kinowej drużyny A i czołgu Abrams precyzyjnie spadającego do jeziora :).
Może ta scena nie była niedorzeczna, ale bardzo dziwna. Pamiętacie ten moment kiedy Thorin zostaje podpalony przez Smauga ? Wijąc się w podpalonej części ubrania zdejmuje ją, po czym staje i tak jakby nigdy nic mówi "Chodźmy", chyba zapomniał co się właśnie stało.
Odrealnione sceny akcji są wielkim negatywem tego filmu... pomijając nawet ten momentami dziecinny i niepotrzebny humor, który dało by się jeszcze przełknąć gdyby niektóre popisy bohaterów zachowała prawa grawitacji, to bądź co bądź grupka przypadkowych,otyłych rzemieślników a nie rycerze Jedi, nie przypominam sobie by Gimli, którym musiano momentami rzucać urządzał takie popisy a przecież był zaprawionym krasnoludzkim wojownikiem... Pamiętam za to masę przereklamowanych scen z pierwszej części hobbita... Tam najbardziej w pamięci zapadł mi króliczy zaprzęg (Co to wgl ma być !?!@@! to jawna kpina) i akcja na urwisku, możliwe że było tego więcej, już nie pamiętam... Tak czy inaczej wnioski są niepokojące... Aż strach myśleć jakich niedorzeczności możemy się spodziewać w mitycznej bitwie Pięciu Armii....
Czytając te komentarze zauważyłem, że:
1. Niektórzy nie biorą po uwagę, że to jest fantastyka. A fantastyka rządzi się swoimi prawami.
2. Książka Hobbit była przeznaczona dla dzieci. Tolkien pisząc ją chciał się sprawdzić, ale książka przyjęła się bardzo dobrze i autor napisał kontynuację, już nie koniecznie dla dzieci.
3. Co do scen, które pojawiają się w filmie, a nie ma ich w książce należy pamiętać, że istnieją niepublikowane notatki Tolkiena, które powstały po ukończeniu Władcy Pierścieni, a które łączą obie powieści, i z których korzystał Jackson. Zapewne nie wszystkie sceny w pełni pokrywają się z twórczością Tolkiena, ale reżyser też ma swoje prawa i na pewno dorzucił swoje trzy grosze.
4. Mam wrażenie, że "najwięksi" eksperci w sprawie filmu nie mają zielonego pojęcia o treści książek, a co za tym idzie ich wypowiedzi nie warte są funta kłaków.
I tu kolego zgadzam się z tobą po całości. Od kilku dni obserwuję forum na temat Hobbita i zastanawiam się ile osób przeczytalo książkę , ile z nich jest tak zwanymi ortodoksami jeśli chodzi o Tolkiena , ilu mamy wyznawców Pana PJ i wreszcie ile robi sobie większe jaja z tych wcześniej wymienionych ? Poza tym obserwuję dużo negatywnych opinii o filmie podczas kiedy notka za film to 8 lub 9. Jedni oburzają się nietrzymania fabuły , inni że beczka tak latać nie może , koń sztuczny , legolas przytyl a bombur jest za gruby. Tauriel a może Touriel i jeszcze gdzie indziej Turiel :-) za ruda , seksistowska , za małe lub za duże komputerowe piersi , a wogóle jej nie było ,a smaug za mały a tobą duży a to głuchy to głupi jednak mądry :-) hie ludzie to tylko film to, rozrywka ! A wy za łby i wojna dać miecze niech Bóg yyyyy Valar rozsadzi !
POKÓJ :-)