Co Thorin powiedział w języku khuzdul <jak sądzę> Królowi Elfów?
Jakieś domysły albo fakty?
Dla mnie elfy mogłyby ciągle tak mówić w filmie. Jak dla mnie to była uczta dla uszu. Wolę słuchać tego języka dobrze wymawianego i akcentowanego niż patetycznych podkładów muzycznych, ale nie umniejszam ich roli.
Kretyńskie było to przechodzenie od jednego języka do drugiego (nie mówiąc już o zmianie w pół zdania), kiedy elfowie byli w swoim gronie. Chyba nikt nie uwierzy, że czuli się naturalniej posługując się Westronem (choć pod względem "zawieszenia wiary" to akurat najmniejszy problem tego filmu).
To było w ogóle dziwne, że tak zmieniali. Chore, że Thranduil z synem rozmawiali w "Westornie". Albo elfy jak piły wino. Skoro orkowie cały czas mogli rozmawiać po swojemu to czemu elfy nie? Przecież to taki piękny język.
Orkowie cały czas mówią swoim językiem, a ja się zastanawiam nad kwestią, której nikt tu jeszcze chyba nie zauważył. Azog w scenie pod sosnami na końcu pierwszej części posługuje się Czarną Mową a Thorin ... go rozumie! Czy to przeoczenie twórców, czy rzeczywiście przyjęli, że Thorin zna ten język? Właściwie to nie jest całkiem głupie, bo książę od dziecka przygotowywany do roli króla musiał odebrać starane wykształcenie, a znajomość języka wrogów bywa przydatna ;)
Może rzeczywiście pokojarzył, ale reaguje na zdanie o strachu jaki rzekomo odczuwał jego ojciec, więc chociaż parę słów mógł zrozumieć.
A w Quo Vadis Rzymianie cały czas mówią po polsku ...
To nie żadne zawieszanie niewiary tylko konwencja - mówią po łacinie, a dla czytelników/widzów wszystko jest "przetłumaczone".
Jeśli chodzi o Hobbita, to jest podobnie jak w LOTR - elfy we własnym gronie zaczynają w sindarinie, a potem przechodzą na angielski (wcale nie westron w tym wypadku), ale w rzeczywistości cały czas mówią w swoim języku. Oczywiście też bym bardzo chciała, żeby WSZYSTKIE ich prywatne rozmowy były nakręcone w sindarinie, ale trudno - to wymagałoby więcej pracy Davida Salo, a poza tym pewne emocje i niuanse intonacji są łatwiejsze do przekazania i zrozumienia po angielsku i dla aktorów i dla widzów anglojęzycznych. (Nas to tak bardzo nie dotyczy, jeśli tylko czytamy napisy ...)
Teraz druga sprawa - dlaczego podczaszy i strażnik rozmawiają we wspólnej mowie, czyli westronie?
Bilbo w filmie po założeniu Pierścienia rozumie mowę pająków. Czy już coś świta? No to idziemy dalej - pewien hobbit w Dwóch Wieżach (książkowych) po założeniu Pierścienia rozumie mowę orków. Czy już potraficie wyciągnąć wnioski?
Czytając Hobbita zastanawiałam się, jakim sposobem Bilbo w pałacu Thranduila rozumie język elfów i ich rozmowy np o beczkach. Ten fragment w Dwóch Wieżach mi to wyjaśnił i to się zgadza także w filmie. (Możliwe, że Tolkien dopiero pisząc LOTR dodał Pierścieniowi taką właściwość - żeby wyjaśnić tę "nielogiczność").
Bilbo z Pierścieniem rozumie, co Thranduil mówi do Tauriel (Dlaczego kryjesz się w cieniu?) i rozumie tekst o winie i beczkach. W umyśle słyszy westron, czyli dla nas angielski, lub dubbing ;)
Też bym chciała, żeby mówili w sindarinie, ale taka ilość tekstu może była ponad siły Davida Salo, w każdym razie szkoda ...
Wg mnie to naturalne , że wolą własną mowę, że nawet w połowie zdania przechodzą na elficki. A pomyśl, jestes z polskimi przyjaciólmi np we Fracji, znasz dobrze język francuski, ale jeśli nie musisz poslugiwać się obym językiem ( bo np towarzyszący wam Francuz odejdzie na bok) nie przejdziesz na rodzimy język właśnie w połowie zdania? Zdziwiłabym się gdyby tak nie było ...
Hahahahahaha Nowa Huta Katowice, po prostu leżę :D
No ale odnośnie plusów to prawie ze wszystkim (mi nadal Azog nie przeszkadza ;]) oczywiście się zgadzam. Z tego co wymieniłeś to bardzo spodobało mi sie Dol Guldur, a zwłaszcza pojedynek Gandalfa z Sauronem i właśnie to połączenie dwóch form Saurona z LOTR w jedno :D Cudo :D Jedna z najlepszych scen w całym filmie. No i oczywiście Smaug :) Tutaj nie trzeba nic mówić bo każdy rozumie tą jego wspaniałość. Jeszcze Freeman był zajebisty jak szukał arcyklejnotu i jednoczesnie próbował nie obudzic smoka :D I oczywiście jego późniejsza konwersacja z gadziną, równie mistrzowska co ta z Gollumem w 1. Bardzo przyjemnie zaskoczył mnie też motyw pokazania wpływu pierścienia na Bilba już od samego początku filmu. Tylko z drugiej strony jak sie zastanowić to jest to pewna niespójnośc, no bo skoro juz teraz Bilbo byl w stanie zabić dla tego pierscienia to jakim cudem dobrowolnie odda go Frodowi w LOTR? Jestem w ogole ciekawa jak mi się bedzie oglądało LOTR po Hobbicie bo teraz trochę jest trochę dziwne że Gandalf nic nie wspomni Frodowi np. o starciu z sauronem w Dol Guldur i w ogole o udziale saurona w bitwie pieciu armii, nawet jesli tylko za posrednictwem armii (bo tak z filmu na chwile obecną wynika). I co jest z tym ze Smaug wie o pierscieniu?! Tam kij z tym że zna przydomek Thorina, ja sie pytam skad on może wiedzieć co ma Bilbo.
Jeśli chodzi o minusy to ja az tak krytyczna nie jestem i generalnie bardzo mi się film podobał. Jedyne co mi sie nie podobało to:
- zbyt chaotyczna pierwsza połowa do Laketown (chociaz przyznaje że jak dzisiaj oglądałam 3 raz to te wrażenie bylo słabsze), wolałabym zeby bylo tempo z jedynki
- za mało mrocznej puszczy i thranduila (ale jednocześnie licze na edycje rozszerzoną, zwlaszcza że np. scena z topiącym się bomburem byla nakrecona)
- nadal zastanawiam sie jakim cudem sztylet z morgulu trafi z powrotem do czarnoksiężnika w LOTR skoro wciąż ma go (chyba) Elrond
- podobnie jak w 1 części szybkośc z jaką ci wszyscy bohaterowie pokonuja odległości w sródziemiu. Ja rozumiem ze przeciętny widz ma na to wylane ale jednak sporo osób ma jakies pojecie o pierwowzorze literackim i sorry ale jak widzę np. Gandalfa w jedna chwilę zapieprzajacego na północ za rivendell by potem po chwili znaleźć się na południu w dol guldur to troche mnie szlag trafia.
- zgodzę się ze te niektóre lotrowskie wstawki jak tauriel nową arwena mogliby sobie darować, mam miejscami wrażenie że PJ jest zbyt nachalny z tymi oczkami do fanów LOTR
Natomiast akrobacje i piruety legolasa zbytnio mnie nie dziwią, to sa elfy z hollywood a.d. 2013 i znając ich sklonnośc do przesady mozna bylo sie tego spodziewać. Albo raczej czegoś podobnego bo nawet mi opadla szczeka kiedy zobaczyłam Legolasa skaczacego po glowach krasnoludów. Druga sprawa, że ja bardzo, bardzo lubie takie przegięcia, wiec jestem w ich przypadku bardzo tolerancyjna. I tutaj dochodzimy do kontrowersyjnego starcia krasnoludów ze Smaugiem. Mi się ta końcówka cholernie podobała. Jeśli chodzi o sceny akcji to jest ona najlepszą z całego filmu. Jednocześnie zgadzam się że jak się nad tym głębiej zastanowić to jest tam mnóstwo przegięć, wręcz nawet jak na taki blockbuster ale tak jak pisałam mi one nie przeszkadzają. No i brakowało mi takiego starcia w książce. Poza tym, przy tym jak przedstawiono krasnoludy od początku pierwszej części pójście bardziej książkową drogą stałoby w sprzeczności z ich charakterem. Owszem, może i nie dawali sobie rady z pająkami albo początkowo chowali się na sosnach przed Azogiem, ale ostatecznie za każdym razem walczyli. W książce zostawienie smoka Bilbowi nawet współgrało z portretem krasnoludów, ale w filmie byłoby słabym rozwiązaniem. I zwyczajnie nie filmowym. Oczywiście można się kłócić że mogli to zrobic bardziej inaczej ale sam pomysł był jak najbardziej trafiony. No i dzięki temu dostaliśmy jedną z (przynajmniej dla mnie) najbardziej wzruszajacych scen filmie - moment kiedy krasnoludy natrafiają na te spalone zwłoki swoich współplemieńców i zwłaszcza do Thorina wreszcie dociera że takie uciekanie nie ma najmniejszego sensu, jest zwyczajnie głupie i nie w ich stylu. Przeszli tyle kilometrów i przez tyle problemów by ostatecznie zginąć bez walki, desperacko próbując wydostać się na zewnątrz? Bez podjęcia jakiejkolwiek, nawet najbardziej szaleńczej albo bezsensownej próby pokonania smoka? To byłoby dopiero żałosne. I druga sprawa skoro Thorin jest królem i to jemu Smaug odebrał królestwo to wypada żeby krasnolud stanął w nim twarzą w twarz, a nie chował się po korytarzach jak jakiś tchórz, a co gorsza wysyłał na dół hobbita (Balin dobrze mu to wygarnął). Wtedy do dupy z takim królem. Dlatego mi sie takie rozwiązanie o wiele bardziej podoba niż gdyby było tak jak w książce. Druga sprawa że Thorin dzięki temu ma jedne z najlepszych momentów w obu filmach, Richard Armitage po raz kolejny potwierdził że jest największa niespodzianką tej trylogii (chociaż tez wspaniale wypadła jego kłótnia z Thranduilem, tylko za krótka troche :D bardzo dobrze, że Thorin odesłał go do wszystkich diabłów; no i tez zgadzam się że mocna była ta scena z Bardem gdzie praktycznie powiedział jemu też że ma się odwalić, uwielbiam tą jego kransoludzka bezczelność i arogancję).
Co do rezygnacji kransoludów polecam przeczytać co RA ma na ten temat do powiedzenia:
Speaking of that moment, they initially have some problems and they give up remarkably easily. How do you play a scene like that so it’s not one of almost comical resignation?
- I think sometimes if you overthink things—I mean, what else could they do? But I think I remember one shot where I did have that conversation with Peter and I said, "I just don’t know if he could leave. I think he would sit here for days just to see if it appeared." And obviously it’s about Bilbo finding the keyhole at that moment, and I think there was a shot where Thorin was sitting on the rocks with his head in his hands. So what I did for myself, for my own rationality, was to imagine that he went around the corner and sat with his head in his hands, waiting and seeing if something changes—which in fact he did. Because when the key goes over the edge of cliff, he’s there and he stops it from happening. So you fill out those gaps for yourself to make it work.
Mnie to tłumaczenie przekonuję i liczę, że zobaczymy tę scenę z kamieniem w wersji rozszerzonej.
Dałam filmowi 10 bo jednak nie posiada on jakiś mega rażących mankamentów, które ciagną sie przez pół filmu i wpływają jakoś szczególnie na fabułę. Jestem bardzo zadowolona bo praktycznie dostałam to co chciałam z kilkoma przyjemnymi niespodziankami. Teraz aby wytrzymać do edycji rozszerzonej :)
Katie... tej sceny z odpalaniem kuzni podobnie jak konfrontacji krasnoludow ze Smaugiem w ogole nie powinno byc. Powiedz mi tylko jedno - jak ta cala akcja wplynela na sens i fabule filmu oraz co dala? NIC. Wiec po co to bylo? Tylko zeby nawalic CGI i oglupic widzow iloscia oraz jakoscia efektow. Czego chca ludzie? Akcji. No to im ja dajmy bo na Podrozy podobno sie nudzili. Ani nie zabili Smoka, ani sie nie zemscili, nawet go nie zadrapali. Smaug ich po prostu olal. Wkurzyli go i nic poza tym :) Scena gdy znalezli zwolki kransnoludow byla spoko, nie powiem - dawala do myslenia.
"Dałam filmowi 10 bo jednak nie posiada on jakiś mega rażących mankamentów, które ciagną sie przez pół filmu i wpływają jakoś szczególnie na fabułę." - Katie... takich scen jest mnostwo. Chocby scena ataku Miasta na jeziorze przez orkow z Bolgiem na czele czy fakt ze 4 krasnoludow pozostalo w miescie zamiast pynac, nie wplywa na fabule wg Ciebie? Wg mnie bardzo.
Uważam że jest troche po to aby: a) dodac akcję b) pokazać to o czym pisałam wyżej c) dac Smaugowi powód aby sie wkurzyc i poleciec na Laketown. Ta akcja nie miala zakonczyc sie sukcesem, miała być po to zeby krasnoludy nie wyszly na totalnych tchórzy chowających sie po korytarzach, co staloby w sprzeczności z tym co pokazano przez ostatnie1,5 filmu. W takim razie jak Twoim zdaniem ta koncowka powinna wyglądać?
Atak Bolga na Laketown czy rozpad druzyny kransoludów mi nie przeszkadzał więc nie jest według mnie mankamentem. Ale rozumiem że Tobie może się nie podobać. Jedyne do czego moglabym się przyczepic w tym ataku orków to, to że nikt z mieszkańców ich nie zauważył. Dziwne, że robią taką rozwałkę a nikt nic nie słyszy, skoro ludzie mieszkaja tam tak blisko siebie. Ale ogolnie to te sceny moga byc. Naprawde nie przeszkadzaja mi takie odstępstwa od książki bo nie sa one wcale takie głupie i bezsensowne. Podejrzewam , ze gdyby to było 10 lat temu (na początku nienawidziłam zmian w LOTR dopiero z czasem sie do nich przekonałam) to byłabym bardziej rozczarowana, ale po tym jak zobaczyłam jak spieprzyli zmianami Harryego Pottera i Ksiecia Półkrwi robiac z niego zmierzch w Hogwarcie i wstawiając tak cholernie debilne sceny że z czystym sumieniem stwierdzam iż Jackson ze swoimi pomysłami w Hobbicie wypada całkiem sensownie.
Zgadzam się. Dla mnie bardzo ważne jest to, że ten film dał mi wiele pozytywnych wrażeń.
Cieszę się, że mogłem przez ten czas nakarmić swoje oczęta czymś zgrabnym i tak bardzo bliskim mojej duszy.
Kawał dobrej roboty. Nie mam za złe ekipie Jacksona, że pobawili się tym dziełem. Sądzę, że Tolkien mógłby cieszyć się tym, że Jego dzieła zainspirowały ludzi do marzenia i kreatywnej pracy.
Cieszę się, że zrobiono to porządnie i w sposób godny dla wspaniałego charakteru dzieł Tolkiena. Cenię wielki wkład Jacksona w zainteresowanie dzisiejszego świata twórczością Mistrza Śródziemia. Dla mnie ważne jest to, że takie produkcje poruszają ludzkie umysły i zmuszają je do gorączkowej pracy nad różnymi wątkami i dalszymi losami tej historii. Może i Jackson nie pokazuje całej prawdy i tylko prawdy, ale na pewno intryguje niezwiązanych ściśle z tematem Tolkiena i zachęca ich do chociażby wejrzenia na Jego dorobek. Te dodatki to po prostu sposób by zaangażować widza w film i nadać mu większej atrakcyjności niż większość szczegółowych i dość "ciężkostrawnych" dzieł Tolkiena (wie każdy, kto podchodził do Silmarilionu). Sądzę, że Jego Fani powinni dostrzec ten ważny element.
Chwała twórcą za ich poświęcenie osobiste oraz za wkład ich czasu i pieniędzy.
Stary zgodzilbym sie z Toba gdyby tworcy nie reklamowali filmow z serii Hobbit jako ekranizacji dziela Tolkiena. Tym tworem udowadniaja ze jest im nawet daleko do adaptacji dziela Profesora. Ja czuje ta magie i klimat ale te udziwnienia fabularne i przesyt - powtarzam przesyt!!!! - akcji niszcza ta historie. Ja takze lubie sceny batalistyczne, odrobine bajkowosci i gdy tworcow ponosi fantazja ale o ile Niezwykla Podroz byla do zjedzenia pomimo odstepstw od ksiazkowego pierwowzoru to ostatnie pol godziny Pustkowia bylo do zwymiotowania. Niestety ale tak uwazam i nie jest mi z tym fajnie jako fanowi ksiazek i filmow Jacksona. Oni ewidentnie nie mieli pomyslu jak zakonczyc Pustkowie wiec poszli w strone taniej podniety wywolanej mega rozpierducha.
Odpowiadajac na pytanie Katie - jak powinno zakonczyc sie Pustkowie odpowiadam:
Dialog miedzy Bilbo i Smaugiem powinien wygladac tak jak w ksiazce. Smaug wkurza sie i wylatuje zniszczyc Miasto na jeziorze bo dowiaduje sie ze ludzie z miasta pomogli Krasnoludom. Bilbowi udaje się dostrzec w ostatnim momencie miejsce bez luski na piersi smoka. Smaug wpada w furię i przy odlocie burzy część góry. Bilbo idzie do Thorina i wreczajac mu zloty puchar mowi "Udalo sie... Erebor jest wasz." W tle widac Smoka lecacego nad Dlugim Jeziorem. The End.
Ta akcja z rozpaleniem kuzni i "blyskotliwy" plan Thorina i reszty byl BEZ SENSU. Byl tylko po to, aby zadowolic tych, ktorym bylo malo akcji w Podrozy.
"Oni ewidentnie nie mieli pomyslu jak zakonczyc Pustkowie wiec poszli w strone taniej podniety wywolanej mega rozpierducha."
"Ta akcja z rozpaleniem kuzni i "blyskotliwy" plan Thorina i reszty byl BEZ SENSU. Byl tylko po to, aby zadowolic tych, ktorym bylo malo akcji w Podrozy."
Obawiam się, że muszę się zgodzić z tym. Nie jestem jakaś bardzo cięta na te przesyty, ale niestety tak to wyglądało. Mną osobiście zakończenie wstrząsnęło. Myślałam, że to będzie trochę jak w NP, jakaś łagodniejsza, bardziej przemyślana scena, a to po prostu ucięli. Nadziało sie nadziało i nagle ciach... czekajta kolejny rok sobie. Trochę się na to wkurzyłam. Jeszcze cała ta akcja ratuje się po prostu efektami, ale zjazd Thorina to już takie siłowe było, 10 razy bardziej siłowe niż wszystkie walki Legolasa. Thorin wyglądał jak Superman.
Jeszcze przy okazji wspomnę o Legolasie. Mnie w sumie nie tyle dziwią jego przeróżne umiejętności walki bo gdzieś tam znajduję sobie wytłumaczenie dla nich: po pierwsze Legolas to syn króla, któremu wypada znać sztukę walki, po drugie: żyje bardzo długo i jest bardziej obyty i wytrenowany niż najlepszy ludzki wojownik, po trzecie- jest elfem, czyli jest niezwykle gibki, sprawny, ma dobry wzrok, jest skoczny. Ta elfickość myślę bardzo dużo tutaj tłumaczy. Wiadomo, że elfy znały różne sztuczki jak lewitacja itd. Także pod tym względem wszystko spoko, ale co mi mimo wszystko w tym przeszkadza? Za duża nachalność w skupianiu się jedynie na walce. Jak gdzieś tam w innym wątku pisałam o tym, że momentami to przypominało grę komputerową to chodziło o to, że pokazywali strasznie długie sekwencje walki Legolasa np. z profilu co przypominało mi Mario. Podczas beczek po prostu skakał sobie po główkach i likwidował przeciwników. Przeciwnicy z kolei nie byli zbyt wymagający. Właśnie o to mi chodzi, że ta super walka Legolasa mogła zostać pokazana bardziej subtelnie, a nie, że ostro jadą z kamerą przez kilka minut na Legolasa i zaczyna to się zamieniać w jakiś program o technikach walki, czy coś.
Mi się bardzo podobało w WP w DW jak podczas marszu do Helmowego Jaru Legolas strzelał do wargów z łuku, a potem delikatnie, gdzies z boku wskoczył na konia od tyłu. Uwielbiam tą scenę. Pokazali tutaj zwinność elfa, ale nie tak chamsko na jakimś zbliżeniu, że reszta planu znika, tylko ładnie, delikatnie w tle.
Dużo w tym wszystkim jest racji. Już nie silę się na interpretację motywów PJ'a.
Samemu film mi się dobrze oglądało i mowa o tym, że miało to być nasyceniem widzów, to się zgodzę. Dużo imponujących efektów, ale zarazem zbędnych, jak by się dłużej zastanowić. Mi również zgrzytało z posągiem ze złota. Mało sensu. Nie wiem, czy to miało wzbudzić w smoku respekt? Że niby lubi złoto i to co z niego zrobiono zgrzyta ze smoczymi przekonaniami (kocha złoto, a krasnoludów nienawidzi). Nieem...
Na pewno zrobiono ze smoka głupszego niż był. To na pewno dostrzegłem podczas seansu i tą przesadę w walkach też. Żenująca była akcja z walczącym krasnoludem w beczce i przeskakiwaniem po głowach. To w ogóle nie było ani trochę zabawne, ani konieczne jak dla mnie.
Z książką było tyle spójności, że puchar tylko i wyłącznie pojawił się w ręku Bilba i nic poza tym.
MrBaggins, Twoja wizja zakończenia jest najlepsza, bo zgodna z prawdą, ale zaniechano jej, niestety. Widać filmy Jacksona idą bardziej w stronę autonomicznych dzieł niż realizacji utworów Tolkiena, ale to chyba ostatnie o tej tematyce filmy, bo nie sądzę, by wzięli na warsztat Silmarilion (bo ma tendencję do realizacji od końca). I oby nie dowiedzieli się o tym, że Dzieci Hurina jako osobna historia jest możliwa do zrobienia.
Mam nadzieję, że nic już takiego nie zrobią. Hobbita obejrzę do końca, bo skończenie z tym teraz byłoby dla mnie jak oddanie książki do biblioteki po przeczytaniu 2/3 rozdziałów.
Ale i tak będę się w głębi duszy (być może) łudził, że te całe fajerwerki mogą co niektórych zachęcić do zanurzenia się w ten oryginalny (nie reinterpretacji PJ'a) świat Tolkiena, bo ja jako małe dziecko oglądałem z zapartym tchem LOTR'a i doprowadziło to do tego, że obecnie jestem zżyty z Tolkienem jak z żadnym innym pisarzem na świecie. Cieszę się, że mnie to zainspirowało do zejścia głębiej. Mam nadzieję, że te przesadne akcje też w końcu wyjdą na dobre owocując nowymi fanami Tolkiena (ale niekoniecznie PJ'a).
Ja na przykład właśnie też zaczęłam najpierw od filmu Lotr całkiem przypadkowo i nieświadomie. Potem tak mnie wciągnęło, że sięgnęłam do książek. Ale nie będę siebie oszukiwała, film wywarł jednak na mnie ogromne wrażenie i pamiętam go najlepiej. Dlatego chyba mimo, że zauważam wady w Hobbicie to nie powodują one u mnie jakiegoś wielkiego zniesmaczenia na tyle, żebym obniżała mu diametralnie ocenę. Mam sentyment do tej historii i nie umiem tego oceniać nisko, tym bardziej, że nie jest to jakaś kaszana, tylko jakby nie patrzeć dobry film.
Zgadzam się z Tobą kolego w całości. Mam identyczne odczucia co Ty. Co do akcji krasnoludy Nowa Huta Katowice to trzeba wspomnieć o żenującej jednej scenie a mianowicie Thorin stojący na pysku Smauga. Nie no po prostu co to ma być.... Ogólnie Smaug w tym filmie to nieudacznik i największa niedojda Śródziemia. Niby zniszczył Dale, w Ereoborze zabił krasnoludów setki a nie potrafił sobie poradzić z grupką 9 krasnoludów i hobbita. Przecież oni bawili się z nim w kotka i myszkę. A on biegał sobie za nimi posłusznie jak piesek i robił co chcieli. Dramat, dramat, i tekst Bilba "Co my zrobiliśmy".....
Jeżeli chodzi o sprawę z Sauronem, to Gandalf był przekonany, że to "tylko" witchking, król Nazguli
Na poczatku tak, szczegolnie gdy w "Podrozy" zobaczyl ostrze Morgulu. Ale gdy znalazl sie w High Fells i zobaczyl ze Dziewieciu zostalo uwolnionych z krypt (choc na groby nalozono silne zaklecie) skojarzyl, ze to robota kogos silniejszego, kogos kto posiada o wiele wiecej mocy niz Witch King. Podejrzewam ze udanie sie do Dol Guldur bylo misja samobojcza w mniemaniu Gandalfa i wiedzial ze watahy orkow, zejscie trolli w doliny, uwolnienie Dziewieciu i pajaki to robota Saurona. Nikt o zdrowym umysle sam nie poszedlby do Dol Guldur z obawy chocby przed atakiem 9 Nazguli. Tutaj kolejny absurd filmu. Zamiast udac sie do Galadrieli, Elronda, zebrac jakies wojsko i dopiero ruszyc na Dol Guldur Gandalf pakuje sie sam w tarapaty i odprawia Radagasta jakby ten nie mial zadnej mocy... w dodatku karze mu przyrzec ze Radagast nie pojdzie za nim. Taka wizja mesjaznimu dalece odbiega od fabuly powiesci w tym momencie. Chyba ze Gandalf z Hobbita to masochista :)
"Szkoda tylko ze jest w tym troche malo logiki, tzn w Druzynie Gandalf sie dziwi ze Sauron wrocil, w Hobbicie staje z nim twarza w twarz - co to jakas amnezja jesli chodzi o fabule LOTRa?"
Mylisz się. Chyba źle to zinterpretowałeś. Pisałeś o scenie w Drużynie kiedy Gandalf wrócił do Froda z Minas Tirith cały przerażony. Tu chodziło o pierścień, a nie Saurona. Między Gandalfem, a Frodem doszło do takiego dialogu:
GANDALF: "Zło podnosi łeb w Mordorze. Pierścień się przebudził. Usłyszał zew swego pana."
FRODO: "Przecież on zginął. Sauron został zabity."
GANDALF: "Nie Frodo. Przetrwał duch Saurona. Jego żywotność tkwiła w pierścieniu, a pierścień ocalał. Sauron powrócił."
Tutaj moim zdaniem nie jest wprost powiedziane o co chodzi z tym powrotem, czy to się odnosi do walki Isildura z Sauronem czy do innego wydarzenia. Nie jest też powiedziane, że Gandalf nie wiedział o tym, że Sauron żyje. Nie widzę tutaj też jakiegoś zdziwienia ze strony Gandalfa tym, że Czarnoksiężnik wrócił. On się raczej dziwi, że pierścień Bilba jest to ten Jedyny. Tego nie wiedział. Po samej walce Gandalfa z Sauronem też minęło kopę lat. Wszystko się zgadza, a jak jeszcze w Tam i z Powrotem dodadzą coś z Dol Guldur to będzie już zupełnie ok.
Byc moze masz racje, ze zle zinterpretowalem ta rozmowe ale mi nie chodzi juz nawet o zdziwienie Gandalfa. Pomimo, ze pomysl wrzucenia Dol Guldur jest genialny (pomimo pomieszania czasu akcji) to juz sama walka miedzy Sauronem a Gandalfem jest przesadzona. Jasne, ze w filmie super to wyglada - to nawiazanie do Oka i czym tak naprawde owe Oko jest, pokazanie szwadronow orkow maszerujacych na wojne, Azog jako dowodca sil Saurona (pytanie kolejne - gdzie sa Nazgule i co do cholery robia ze dowodztwo nad armia Sauron przekazuje Azogowi; kolejna sprawa - czemu Azog a nie Bolg?) ale wyobrazasz sobie, ze taka walka miala miejsce, Gandlaf dostal baty i nikt o tym nie wspomina w LOTRze? Ta niekonsekwencja wzgledem LOTRa jest naprawde irytujaca... tym bardziej ze za scenariusze oparty na podstawie obu ksiazek odpowiada ta sama osoba tj PJ.
Cóż, może w jakimś stopniu jest to minimalna nieścisłość, ale i tak w LOTR ważniejszym motywem było przede wszystkim zidentyfikowanie Jedynego pierścienia i powrót Saurona (do Mordoru). Widocznie nie było to na tyle istotne by o tym Gandalf wspominał, pomijając oczywiście fakt, że LOTR powstawał 10 lat temu i wtedy nie było wiadome, ze taka walka będzie.
Widzę, że powiązanie wydarzeń na relacji Sauron-Gandalf w Hobbicie i we "Władcy..." nie daje Ci spokoju. :-)
A to przecież proste i logiczne jest:
Pamiętajmy, że w roku, w którym dzieje się "Hobbit" Biała Rada przepędziła Saurona z Dol Guldur.
I to właśnie stanie się w "Tam i z powrotem"!
Owo wypędzenie może polegać na "zniknięciu" Saurona, co może być poczytane przez Mędrców za zneutralizowanie go na kolejne dłuuugie lata. Lata, przez które Sauron ani piśnie, da o sobie zapomnieć i skutecznie zwiedzie swych oponentów w kwestii swej słabości.
A przecież Zło to nie tylko on! Nie dziwne więc, że po 60 latach Gandalf nie musi natychmiastowo kojarzyć, że znów ma do czynienia właśnie z Sauronem! Tym bardziej, że nie wiąże swej przygody w Dol Guldur z pierścieniem Bilba, no bo niby dlaczego?
Logiczne?
:-)
Stary... ja rozumiem to wszystko, to co piszesz i rozumiem cala wizje Dol Guldur - znam ten temat doglebnie - ale rozmowa nie dotyczy tego co bedzie w trzeciej czesci bo to wiadome tylko tego czemu PJ pokusil sie o wprowadzenie az tak rozbudowanego i zmiksowanego watku Dol Guldur? Chcial dobrze, aby pokazac jak najwiecej i wplesc wydarzenia z Dol Guldur w fabule Hobbita. Ja jako WIDZ jestem usatysfakcjonowany tym watkiem... ale jako fan ksiazek Tolkiena znam wydarzenia i watki ale pamietam takze filmowa wersje Władcy... i w tym momencie pojawiaja sie pytania. W moim odczuciu pokrecil za bardzo cala historie, wydarzenia, czas akcji w filmach Hobbit.
I tak np sprawa z Thrainem, dodanie i obudzenie (WTF?) Nazguli, wstawienie pojedynku a'la z Harego Pottera (tj Gandalf -Sauron), odbicie Ereboru, zabicie Samuga oraz bitwa miedzy Biala Rada a Sauronem ukrywajacym sie w Dol Guldur, ozywienie Azoga i uczynienie z niego dowodcy sil Saurona (czyli czas akcji, watki i postacie)... to wszystko jest tak zmiksowane ze dla czytelnikow i fanow ksiazek ciezko cokolwiek dopasowac aby logicznie sie ukladalo i to jest tak dla mnie irytujace. W dodatku wszystko ma miejsce w ciagu kilku miesiecy... gora jednego roku! Osoby nie znajace wydarzen z ksiazek beda jednak zadowolone.
Poza tym Sauron to nie jakis Azog, ktory w filmie uwazany jest przez Thorina za umarlego a okazuje sie ze zyje i co gorsza na niego poluje. Sauron to zlo wcielone. Kazdy wie ze jego duch nie zginal. Wiec po walce w Dol Guldur (w prawie "cielesnej" formie) we Wladcy nagle nie bedzie pamietal o tej walce i bezposredniej konfrontacji? :D
Wladca i Hobbit to dwie historie. Ale skoro obie lacza te same postaci i ciag przyczynowo skutkowy wydarzen ma byc zachowany to musze stwierdzic ze wg mnie ciezko odnalezc pomost miedzy obydwoma seriami znajac filmowa wersje LOTRa. Mamy uwierzyc teraz, ze o pojedynku z najwiekszym zlem w Srodziemiu, taki Gandalf (i zapewne Saruman, Elrond, Galadriela, bo oni tworzyli Biala Rade... kurde cale Srodziemie!!!) nie pamieta? Bilbo nie wspomina o tym pojedynku Frodowi? Ba... nikt o tym pojedynku nie wspomina nawet raz w filmach LOTR :D No wez przestan...
Ja rozumiem ze minelo 10 lat od krecenia Wladcy i wtedy PJ nie wiedzial czy i jak ukaze wydarzenia z Hobbita... ale skoro wczesniej pokazal cos w dany sposob i chce zrobic pomosty miedzy seriami to powinien chyba trzymac jakis poziom i darowac sobie pojedynek miedzy Gandalfem i Sauronem :) tego porzadku i systematycznosci mi brakuje...
No ale z drugiej strony... widowiskowa sekwencja walki Mordor vs Ostatni sojusz z prologu do LOTRa zostala pokazana bardzo po macoszemu... oblezenie Barad Dur, bitwy miedzy silami dobra i zla, w koncu finalowa bitwa miedzy Elendilem+Gil-galadem+Isildurem+Sauronem+reszta Srodziemia obejmowala przeciez pare ladnych lat (pomijac fakt ze zapomniano w ogole o Anarionie a to BARDZO wazna postac... troche tez boleje ze nawet w scenie z Argonath - choc ta scena jest w moim top 7 jesli chodzi o sceny z filmowego Władcy - zamiast posagu Anariona jest Eledil, ktory trzyma Narsila a tak naprawde oba posagi trzyamly topory...). Calosc zostala ukazana jako jedna acz okazala bitwa... :D
No coz... jestem ciekaw jak to wszystko pokaza. I jak te finalowe pomosty beda sie laczyc z filmowa wizja LOTRa. Poki co - wg mnie - calosc troche kuleje...
Musieli dodać cokolwiek żeby przedłużyć film ..w końcu musieli to ciasto rozwałkować na 3 części ..; P
Scena z beczkami jest taka, a nie inna, bo kiedy Hobbit miał mieć dwie części to miała być finałowa sekwencja jedynki. Mnie się bardzo podobała. Wreszcie elfy walczą jak elfy. Walką ze Smaugiem też byłem zachwycony. Brakowało mi w książce konfrontacji krasnoludów ze smokiem. A najmilsza niespodzianka to wizyta Saurona. Fantastyczna scena!
Podzielam twoje zdanie Mr Baggins;)
Co do Bilba- osoba "posiadajaca zmysl rownowagi miedzy tym co dobre, a tym co zle"- nie do końca- pierścień już na niego działa- nie pamiętasz jak zaszlachtował tego pająka?
Legolas to potężny kleks w scenariuszu ;P Te skoki po głowach krasnoludów..... nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać; natomiast podczas sceny uzdrawiania Kilego śmiałam się i dobrze wiedziałam dlaczego :O
Tak postawa Thorina gdy słońce zaszło- kurna ja myślałam, że chwyci za jakąś siekierę i będzie walił w tę kretyńską skałę dopóki tam się nie dostanie. A tu taki zonk- prawie się rozpłakał- przecież to przeciwne jego naturze! :P
"Banda krasnoludow, ktora nie umiala poradzic sobie z pajakami, orkami, elfami ze zwinnoscia i zaradnoscia Druzyny A ropzier...ala polowe Ereboru aby wkurzyc smoka (...)" itd.- cudownie to ująłeś :)
Aha, no i jeszcze przejście przez wychodek u Barda i ta taczka..... Kto u licha wpadł na te "genialne" pomysły ??? Skazałabym go na wieczność z Thranduilem :P
Casino i Chłopcy z ferajny są dla mnie jak karp na święta;)Przynajmniej raz w roku;)
Dokładnie, właśnie miałam to pisać. Czy to czasem nie znaczyło o załatwianiu się na grób krewnych?
Zdziwił mnie fakt, że słowa tego języka został tak po prostu wypowiedziane bez zastanowienia przez Thorina, tak jak gdyby nigdy nic. Dotąd wszędzie czytałem, że Khuzdul był ściśle tajny. Śródziemie, czy to Beleriand zwykle słyszało słynne "Aruk Khazad! Khazad ai-menu!" i poza geograficznymi nazwami własnymi pewnych miejsc był tylko jeszcze zawarty na nagrobku Balina. Bardzo mnie to zdziwiło i mam mieszane uczucia co do tego odtajnienia Khuzdulu, szczególnie, że nagle pojawiło się tyle nowych słów w tym języku. Coś mi się nie wydaje, by Tolkien pozostawił po sobie "słowniczek angielski-Khuzdul".
Ekhem, to raczej z imionami tak było ^_^ To nie było to, że khuzdul był "ściśle tajny", a raczej "trudny do nauki" i inne rasy niechętnie się go uczyły. Ale o imionach - krasnoludy mają swoje "prawdziwe imiona" w języku khuzdul, znane tylko im, nawet nie pozostawiają ich na nagrobkach, więc Balin nie nazywał się Balin, Thorin nie nazywał się Thorin, itd. To były imiona z Mowy Wspólnej, bądź tłumaczenia tych krasnoludzkich, prawdziwych imion. A słowniczek Khuzdul istnieje, wprawdzie nie jest stworzony przez Tolkiena, ale przez Davida Salo, który jest znawcą języków Tolkiena :) Słowniczek można znaleźć w Internecie bez problemu. Nawet na wiki jest o nim zdanie: "Salo was contracted for The Lord of the Rings film trilogy to write all the material in Elvish, Dwarven, and other languages for the movies, as well as assist with other language-related items such as the Tengwar and Cirth inscriptions which appear in the movies. Salo also translated the lyrics for the movie soundtracks.Subsequently, Salo provided similar services as the Tolkien language consultant for The Hobbit film series."
O tajności prawdziwych imion wiem już od dawna.
Ale w książkach i na wiki jest napisane, że język ten był bardzo pilnowany w ogóle, więc nie tylko imiona były tajemnicą.
To, że Salo stworzył taki słownik mnie jakoś nie zadowala. Jestem najbardziej skłonny ku temu co Tolkien sam opublikował, aczkolwiek doceniam pasję i zaangażowanie tych ludzi, tylko gdybym wiedział, że odbyło się to z namaszczeniem Tolkiena, to wtedy byłbym mniej chłodny ku temu odtajnieniu Khuzdulu.
Niestety, nie odbyło się, bo Tolkien zmarł, kiedy Salo miał lat 4 bodajże. A nawet jeśli, to... No mam ochotę na brzydkie słowa tutaj, ale postaram się mówić jakoś bardziej poprawnie politycznie - Tolkien miał gdzieś krasnoludy. Niestety, stworzył je na zasadzie "a niech już będą", ale niewiele o nich pisał, a sporo rzeczy było nielogicznych. I właśnie próbuję znaleźć tę informację, ale jestem świeżo po Silmarillionie i tam było to pokazane z perspektywy Elfów, że język krasnoludów był trudny do nauki, inne rasy uważały go za język, który jest trudny i twardy w wymowie (w przeciwieństwie do Sindarińskiego), a i krasnoludy niechętnie się dzieliły tą wiedzą z kimkolwiek. Niechętnie się dzieliły także wiedzą na temat kamieni, górnictwa, itd., bo im zależało tylko na bogactwie. Co nie znaczy, że nie było istot, które nie poznały krasnoludzkiego, czy nie zaprzyjaźniły się z tą rasą. Dlatego właśnie w LOTR nie kupuję debilizmu, że Aragorn zrozumiał słowa Gimliego. Skąd on w ogóle tyle wiedział o krasnoludach? Jeszcze zrozumiem, że Elrond czy Gandalf rozumieli ten język, w końcu Elrond jest bardzo starą istotą w Śródziemiu, szanowaną, a Gandalf jest Majarem, więc jest niemalże istotą boską. Ale Aragorn? Trochę to naciągane.
W skrócie: język nie był tyle co pilnowany, bo były jednostki, które się uparły i nauczyły się go, ale raczej krasnoludy niechętnie się dzieliły wiedzą. Już wolały się nauczyć Sindarińskiego, niż uczyć kogokolwiek Khuzdul.