Niby fajny, ale właściwie o niczym oprócz tego, że super imprezujemy w weekend.(kropka)
+ w charakterze bonusa o tym, że jestem fantastycznym kochankiem, bo w końcu spotkałem majlaw. Jak ktoś sercowe sprawy ma rozwiązane, wąchać już mu się nic nie chce, a żeby zapalić nie musi oglądać o tym filmu, to się będzie nudził :D Mam wrażenie, że też się trochę zdezaktualizował przez te 10 lat i co innego jest na topie. (Pewnie jakbym był młodszy, to by mi się bardziej podobał)
Dodam jeszcze, że osoby, które wleją w siebie taką ilość alkoholu jak bohaterowie, wyglądają (i zachowują się) z zewnątrz bardzo nieinteresująco oraz kiepsko prowadzą samochody. Ale to może tylko w Polsce.
Z całym szacunkiem, widać że zupełnie tego wszystkiego nie czujesz. Ja podczas oglądania tego filmu czułem to niesamowite uczucie, że ktoś opowiada po prostu moją własną historię :) Nie chodzi mi o narkotyki którymi zawsze się brzydziłem, ale o ten klimat kiedy zbliża się piątkowy wieczór, a ja z telefonem w ręku obdzwaniam znajomych i już czuję w kościach tą szaloną imprezę do 4 nad ranem :D To jest przedstawione idealnie... każdy męczy się cały tydzień w pracy z nadzieją spoglądając w ten odległy piątek :)
Mówisz że ludzie po alkoholu wyglądaliby inaczej- i masz 100% racji, z tym że bohaterowie filmu nie piją nic prócz jednego/dwóch piw, więc gdzie to morze alkoholu o którym mówisz ?? Biorą narkotyki, mają jazdy, a potem zjazdy (kapitalnie przedstawione w monologu Moffa, kiedy po wszystkim ludzie z którymi rozmawiałeś 5 godzin są dla Ciebie obcy itd.). Jip nie pił, i brał na tyle mało, że był w stanie jakoś ten samochód prowadzić, widocznie. Cała reszta przecież podczas jazdy umiera ;)