Laird Cregar powoli staje się jednym z moich ulubionych aktorów starego kina. Zmarł w wieku 31 lat na skutek powikłań związanych z intensywną dietą (schudł w krótkim czasie ponad 40 kg). A mógł stworzyć jeszcze sporo dobrych kreacji. W "I wake up screaming" to właśnie on utrzymuje film na przyzwoitym poziomie. Grający główną rolę Victor Mature jest jak zwykle przeciętny, a tymczasem Cregar gra psychopatycznego gliniarza nie na groźne miny, lecz na lekki uśmiech i przyjemny, magnetyczny głos. Dzięki temu ta postać staje się bardzo interesująca i nieprzewidywalna. Fabuła miała potencjał, jednak reżyser miał problem ze stworzeniem odpowiedniego klimatu. Niektóre sceny są typowe dla czarnych kryminałów - ponure i mroczne. Zdarzają się natomiast inne utrzymane w wesołej atmosferze. Przez to film jest nierówny, chociaż należy pochwalić początek, w którym równolegle przesłuchiwane są dwie osoby i opowiadają swe historie.