Takiej tandety już dawno nie widziałem! Masz tu bowiem, drogi widzu, zarówno kino akcji, czylli sporą dawkę, w ogóle niepotrzebnych i mało interesujących, strzelanin, gonitw samochodowych, jak i melodramat: wielka miłość do nieżyjącej żony. Do tego tak wyświechtany temat jak kwestionowanie rzeczywistości. Może jakiś nieoczytany nastolatek rozdziawi gębę, jak zobaczy, że znaczenie samego pojęcia rzeczywistości można z powodzeniem poddawać w wątpliwość, ale na pewno nie ktoś, kto kiedykolwiek liznął filozofię czy literaturę (np. Lope de Vega "Życie jest snem"). Do tego sprawa snu, sugestii i wielopoziomowości psychiki ludzkiej. Też mi nowość! Akcja płytka jak kałuża po dwuminutowym deszczu pomimo usilnych starań na jej "zgłębienie" przez reżysera za pomocą wielopoziomowego snu. W każdym momencie widz wie, gdzie wszyscy są i co się dzieje. A do tego to kiczowate zakończenie. Zmarnowane 23 zeta za bilet i 2,5h. To nie jest zdecydowanie film, który polecałbym widzom bardziej wymagającym.
może jednak Ty facet jesteś jak ta kałuża. Skoro krytycy szaleją, 12 miejsce w rankingu światowym, przewidziane jest w najgorszym wypadku 6 oscarów, a jedyne osoby, które nisko go oceniają, uwielbiają niewywmagające skupienia kino, które ogłupia po zobaczeniu jednego kadru, to chyba coś w "incepcji" jest. Więc przestań sie facet łaskawie zgrywać na wielce krytyka kina, bo nie masz własnej rubryki na recenzje w miesięczniku "KINO", a nawet w niewiele mającym z kinem wspólnego "newsweeku", bo niezbyt dobrze Ci to wychodzi. Ja uznaję zdanie ludzi, którzy w czymś się wykształcili. My jesteśmy tylko hobbystami, nie wiemy na co zwracać uwagę, odbieramy głównie całość. Może przydałoby się trochę pokory i docenienia ludzi inteligenntniejszych od Ciebie? Choć pewnie jak większość naprutych hormonami nastolatków uważasz, że jesteś jedyną inteligentną osobą na świecie. Przykre, naprawdę.
"My jesteśmy tylko hobbystami, nie wiemy na co zwracać uwagę, odbieramy głównie całość"
nie rozumiem, dlaczego nie możemy być "wymagającymi" hobbystami i kształcić się w obrębie naszego hobby, pomimo, że nie będziemy mieć z tej pracy dyplomu i nosić etykietki "wykształconych"? nie odbieraj sobie możliwości krytycznego namysłu, indywidualnej edukacji. jest to możliwe - wymaga tylko pracy - lektury nt. różnych aspektów filmu (montaż, dźwięk, itd.), różnych analiz, i, last but not least - oglądania oglądania oglądania.
poza tym pamiętaj, że recenzje w różnych źródłach są pisane z pewnej perspektywy i w imię pewnych interesów... co z tego, że Incepcja ma szansę na ileś tam oskarów? czy oskary są jedynym/najważniejszym kryterium oceny jakości filmu? instytucja kina popularnego (a Incepcja jest jego produktem, to nie jest kino "niezależne") ma zarabiać kasę. im więcej burzy nad filmem, tym lepiej dla niego. im więcej ochów i achów, tym więcej ludzi w kinie. proste.
Ten stek bzdur mozna podsumowac tylko tak: Ja mam sie zamknac, bo panu Trojanowi666pl nie odpowiada moje zdanie. On chce, zeby wszyscy chwalili jego i "dziela", w ktorych lubuje sie jego duszyczka. Tym, ktorzy tak nie zrobia, nie bedzie on szczedzil gorzkich slow na inwektywach skonczywszy.
robokopo ja tam myślę, że twoja krytyka jest całkiem sensowna, sam wynudziłem się na tym naiwnym, co tu duzo ukrywać ten film jest po prostu słaby, tani i tak mi smutno trochę, że ludzie są tacy naiwni i go kupują, bo to nie świadczy o nich najlepiej, tym wszystkim zachwyconym ludziom chciałbym powiedzieć, wymagajcie więcej od kina, dla jego dobra, arcydzieł rzeczywiście powstaje dziś niewiele, ale czy to powód żęby się zachwycać takim gniotem, Nolan zrobił szmirę, okej każdemu może się zdarzyć, fajnie by było jakby wykazał trochę autokrytyki i przyznał, że gdyby nie umowy, pieniądze to by ten film wyrzucił i zrobił od nowa choćby dobry.
wybacz, ale każdy ma prawo do własnej opinii a im mniej w niej krytykowania, nawracanie i wytykania innym jak powinni potraktować film który sie tobie nie podoba tym bardziej zasługuje na uwagę
twoja do takich sie nie zalicza, to nie naiwność ludzi, czy ich niskie wymagania sprawiły ze film im się podobał - poprostu znaleźli w nim coś czego ty nigdy nie znajdziesz
to że film ci się nie podoba jeszcze nie znaczy że jest gniotem, tylko ludzie o wąskich horyzontach tak myślą
masz rację żadna ze mnie wyrocznia, to moja subiektywna opinia, dla mnie słabizna i tyle...
Co za brednie. Jezeli wypowiadam jakiekolwiek zdanie, np. "Dzisiaj jest cieplo", to kryje sie w nim mysl, ze "Ja sadze, ze jest dzisiaj cieplo", wiec piszac "Film jest tandeta" mam oczywiscie na mysli, ze "Ja mysle, ze film jest tandeta", bo jak naprawde jest, to wie tylko Bog. Jezeli film mi sie nie podobal i odnalazlem w nim wlasciwosci predystynujace go do kategorii zwanej "tandeta", to wyraze to i bede to robil tak czesto, jak bede chcial pomimo utyskiwan internetowych placzek ta tandeta zachwyconych. Bajer Full ma tez mnostwo fanow. "Incepcja" to tez taki filmowy Bajer Full tylko z wielomilionowym budzetem.
robokopo, o ile się nie mylę "Życie jest snem" jest autorstwa de la Barcy a nie de Vegi. A film, jak ktoś już tutaj napisał, ma być przede wszystkim rozrywką i chyba to jest najlepszym podsumowaniem.
Oczywiscie, autorem jest Calderón de la Barca, pomylilem sie. Natomiast to, czym film ma byc, to nie moze byc to, co "tutaj ktos napisal", jezeli dla niego film tym jest, to jego sprawa. Ja sie z tym nie zgadzam i mam prawo do wyrazenia tego.
I vice versa, ktoś inny, w tym i ja, może powiedzieć że film powinien być przede wszystkim rozrywką. Nie jest to jednak narzucanie komuś swojego zdania, broń Boże. Możesz uznać to za truizm ale każdy na swój sposób podchodzi do kina i ma wobec niego inne oczekiwania. I tym samym dla mnie zestawienie filmu rozrywkowego z literaturą (tym bardziej popularno-naukową lub naukową) jest lekko przesadzone, żeby nie powiedzieć bezcelowe.
Czy ja ci moje zdanie narzucam? Napisalem post, na ktory zareagowala cala horda rozegzaltowanych placzek (miedzy innymi ty) odwolujacych sie nie do sedna krytyki, tylko do mojej osoby. Tak jakby oni mogli cokolwiek wiedziec. Nie potrafia zniesc, ze ktos wysmiewa cos, co oni uznaja za piekne (Jakie to pretensjonalne!). Nie chcesz, nie bierz udzialu w dyskusji. Zamknij oczy i pomysl: "To wielkie dzielo, to wielkie dzielo".
Ja odebrałam ten film jako rozrywkę dość lekką, ale też przyjemną i nie spodziewałam się niczego więcej, szczerze mówiąc, więc nie rozczarowałam się To chyba taki film, o którym się dość szybko zapomina - przynajmniej dla mnie. Pozdrawiam!
Zgadzam sie, ze to film, o ktorym szybko sie zapomina. W przeciwienstwie do ciebie jednak, ja poszedlem do kina wprowadzony w blad, z nadzieja obejrzenia czegos wartosciowego, a tu taki krowi placek...
Ja również byłem zdziwiony entuzjastycznymi recenzjami "Incepcji" - no bo co tu dużo mówić, to film z dużą ilością gonienia się i strzelania, film akcji. Nie lubię też przesadnego komplikowania fabuły. Chociaż akurat w "Incepcji" to było w gruncie rzeczy do usprawiedliwienia; widzom i bohaterom sen miesza się z jawą, tracą kontakt z rzeczywistością.
Moim zdaniem "Incepcja" ciekawym filmem jest, ponieważ nie mówi o "naginaniu" rzeczywistości od tak bez powodu, ale pokazuje nam, jak literatura, a w XXI w szczególnie kino, wpływają na nasze postrzeganie świata. Nie wiem jak z wami jest, ale ja - khm - odnoszę wrażenie, że książkowi czy filmowi bohaterowie i ich historie... są bardziej prawdziwe niż nasze życie.
Człowiek współczesny jest zdystansowany do siebie i do świata. W filmie Nolana możemy zabijać się bez specjalnych konsekwencji. Żona di Caprio spokojnie i z zimną krwią oznajmia, że zabije się, bo nie wierzy, że to, co się dzieje wokół jest prawdziwe. Naturalnie, to wyolbrzymienie, ale myślę, że dobrze podsumowuje nasze zapatrzenie w nie-rzeczywistość.
Poza tym, Nolan każe nam skupić się na filmie (kolejny powód komplikacji fabuły). Nawet, jeśli nam się obraz nie podoba, by zrozumieć, co się dzieje, musimy się w 100 proc. skupić. Wtapiamy się w akcję. Zaczynamy wierzyć. Przeżywać. Zapominamy o rzeczywistości... Ostatnie, genialne ujęcie kręcącego się bączka działa prawie jak policzek; to czysta kpina ze strony reżysera. Przewrotnie mówi nam: no i co teraz; to wcale nie prawda, a ty dałeś się nabrać i uwierzyłeś; wracaj do swojego świata.
Nolan z jednej strony kpi, a z drugiej - ostrzega: przed zapatrzeniem się we wszystko, co nie istnieje.
Ciekaw jestem, co wy sądzicie o mojej interpretacji (nie wiem, czy padła, prawdę mówiąc). Pzdr.
1. Film wg mnie wlasnie nie jest ciekawy. Akcja jest prosta, zeby nie powiedziec prostacka. Oczywiscie rezyser stara sie jak moze, wije sie jak piskorz, zeby ja okrasic i troche zadymic, ale mimo to nie osiaga celu: np. te dyskusje z Ariadna sa dobrym przykladem, wszystko wyjasnione, dopowiedziane, wrecz wyrzygane na widza.
2. Kwestia tzw. rzeczywistosci i roznych do niej podejsc to zadna nowosc. Poczytaj, co mowil o niej chocby Blaise Pascal. Juz wtedy (XVII wiek) byl dystans do swiata i to jaki, jezeli wezmiemy pod uwage intelektualny arsenal Pascala. Ow dystans, ktory tobie sie w filmie tak podoba, to tania sztuczka majaca napedzac kase, tania, prostacka i perfidna.
3. No nie wiem, czy sie tak "wtapiamy, przezywamy, zapominamy", bo ja siedzialem znudzony i zniesmaczony ta tandeta.
4. Ostatnia scena to juz megakicz: bo albo jest tak albo siak - alternatywa miedzy absolutnym dobrem a absolutnym zlem, pieknem - brzydota, prawda - klamstwem itp. Takimi dwubiegunowymi, i z gory przewidywalnymi alternatywami, racza nas od lat tasiemce z Ameryki Poludniowej i jakos nikomu nie przychodzi do glowy, by je okreslac przelomowymi, genialnymi - na tym wlasnie polega perfidia rezysera "Incepcji".
robokopo to ty wijesz się jak piskorz, żeby cie tylko zobaczono i wysłuchano, nie interesuje cię zaś co inni mają do powiedzenie i jak o się mówi twoja racja jest najmojsza, brawo prostaku! bo niczym innym jest człowiek który nie potrafi słuchać innych i nie potrafiący się przyznać do tego, że nie zawsze ma rację! powtórzę mojego posta, ponieważ widzę, ze go nie odczytałeś a był on skierowany do twojej osoby:
robokopo! niestety muszę stwierdzić jak inny użytkownik, że jesteś frustratem, osobnikiem który zawsze ma odmienne zdanie jak większość, w rzeczywistym świecie nikt cię nie słucha, nawet uciekają kiedy zaczynasz cokolwiek mówić, smutne ale prawdziwe, miałem się nie wypowiadać, ale zmusił mnie twój chory tok myślenia. Czemu za wszelką cenę chcesz żeby ludzie cię słuchali? chcesz pokazać swoją mądrość, a musisz zapamiętać, że mądrość nie płynie w pięknych zdaniach, tylko zrozumieniu jakie potrafimy przekazać. Jeżeli np. nie podobał ci się film to naprawdę możesz pozostawić swoją opinię tylko sobie, oczywiście, że możesz ją wyrazić ale tylko wtedy kiedy będziesz o nią zapytany! Wracając do twojego lizania, to powinieneś więcej lizać życia realnego, bo z lizania twojej filozofii nic dobrego nie wyjdzie. Więcej nauki mniej filozofowania! Tertulianem na pewno nie zostaniesz! Kino i filmy to zabawa, podobni tobie często zapominają czym jest kino i potem dochodzi do sytuacji kiedy z serialu "Czterej pancerni i pies" próbuje się wmówić, że to był film historyczny i jest w nim zakłamana historia:) a to był jedynie przygodowy serial. Czego oczekujesz od filmów? może przestań chodzić do kina i zajmij się lizaniem książek filozoficznych. Jeżeli chodzi o film, moje odczucia są pozytywne, lecz tobie proponował bym się przyznać, że nie rozumiesz tego przekazu i nie jest to film dla ciebie i z twojego gatunku, to przecież nie jest wstyd! Wstydem jest to co wypisujesz!
odrobinę przesadziłeś z tym "że możesz ją wyrazić ale tylko wtedy kiedy będziesz o nią zapytany!" bo ja jestem zdania że każdy może wyrazić swoja opinie na forum, ale z resztą się mogę zgodzić
faktem jednak jest że kolega robokopo się mocno nakręcił ciągle i bezskutecznie próbuje innym udowodnić, że film to tandeta i kicz dlaczego bezskutecznie? bo argument "oczekiwałem czegoś innego a film tym nie był" nie jest argumentem który rozwija dyskusję, a tym bardziej nie jest czymś co mogło by świadczyć o tym że fim jest zły
Jasne, że każdy ma prawo wypowiedzi, ale bez przesady i tu chyba się ze mną zgodzisz? dyskutować każdemu wolno, ale nie można wejść i na dzień dobry wyrażać swoja opinię od zdania "tandeta prostactwo i żenada" Jeżeli grupa ludzi dyskutuje nad jakimś tematem i jest nim zachwycona to czemu mam im to psuć i wyrażać swoją odmienną opinię, kiedy mogę podyskutować z kimś kto ma podobne odczucia do moich, wtedy oboje się czujemy komfortowo i nikogo nie urazimy swoją opinią. Incepcja ma swój przekaz i każdy może go w inny sposób odebrać, jeden chodzi w jeansach, drugi w kabaretkach:) oczywiście ja wybieram jeansy.
"dyskutować każdemu wolno, ale nie można wejść i na dzień dobry wyrażać swoja opinię od zdania "tandeta prostactwo i żenada" " - no... można.... pewnie sam staje sie przykladem zenady. jesli wiekszosc uwaza co innego, to mu za to przyladuje. tylko po co? szkoda energii. przy czym wiekszosc glosow niczego jeszcze nie przesadza, ani uzasadnia potepienia innego glosu, np. glosu robokopo.
@thengel: argument "oczekiwałem czegoś innego a film tym nie był" nie jest argumentem który rozwija dyskusję, a tym bardziej nie jest czymś co mogło by świadczyć o tym że fim jest zły" - otóż to.
zdumiewajace, setki tysiecy forum na setkach tysiecy stronach www, lata praktykowania, a ludzie i tak wola robic osobiste wycieczki i omijac argumentacje szerokim lukiem. to proste do wytlumaczenia, ale nie chce mi sie tego poglebiac.
- poza tym, formalnie, jest to temat rozpoczety przez samego robokopa. jesli styl kogos boli, to na ch... daje sie prowokowac? skoro ma byc komfortowo, to po prostu nie wchodzic w temat. nie wiem, czy robokopo rzuca swoja "tandete i kaluże" na inne tematy, no ale tu jestesmy pod jego. wg mnie sama wypowiedz nie zacheca do dyskusji.
- drugie poza tym - czy naprawde o to chodzi w dyskusjach, aby ja sprowadzac do towarzystwa wzajemnej adoracji i czuc sie "komfortowo"? toz to nuda jak w "Klanie" ;)
i tak konczy sie na tym, ze wszystko jest kwestia stylu wypowiedzi...
btw: "Więcej nauki mniej filozofowania!" - no z tym bym polemizował ;) poza tym trudno mi to połączyć - kwestie życia z oceną filmu. proszę o wyjaśnienie. no ale zapomnialem, ze to nie o film tu chodzi :)
na koniec przesłodze: kazdy wybitny naukowiec w pewnym momencie staje wobec piekna/tajemnicy tego, co 'odkrywa'. i "liże" wtedy filozofie. nauka sama jest zbiorem procedur, potrzebny jest kick :)
moze to sentyment, ale jest on jakos powszechny dla najwiekszych odkrywcow. wielu ich można wymieniac.
Rozumiem, ze gdybym zaczal bardziej lagodnie, to te placzki nie otoczylyby mnie od razu jak nietoperze-wampiry zarzucajac frustracje i inne tego typu brednie? Nie sadze. U nich przewaza zawsze jeden i ten sam typ wypowiedzi: "Jak sie nie podoba, to sie nie wypowiadaj", tylko ja nie rozumiem, dlaczego maja sie wypowiadac tylko jakies bekrytyczne klakiery. Moje zdanie na temat tego filmu nadal jest takie, jakie jest, tzn. stanowcze i chyba przykre dla tych, ktorzy otworzyli przed tym "dzielem" swoja ckliwa duszyczke i teraz ich boli krytyka filmu, bo mysla, ze skoro ktos nazywa obiekt ich uwielbienia kiczem, to sami sa kiczowaci. Ale to jest ich sprawa. Ja ich bezposrednio nie obrazalem, a jak chca sie obrazac, to prosze bardzo, obrazic mozna sie na wszystko nawet na nieodpowiednie spojrzenie. Mamy tutaj do czynienia z brakiem dystansu, wrecz jakims patologicznie eskalujacym sie zaangazowaniem. I jeszcze o filmie: Nolan z perfidia porusza problem tzw. rzeczywistosci. Az strach pomyslec, ze wyrosnie nam pokolenie, ktore bedzie uwazalo, ze to niejaki Nolan cos takiego pierwszy zauwazyl. Spojrz na te "wysmakowane" oceny typu: "Genialny" albo "Zadzebisty" (Boze! Co to w ogole jest?!?) To jest dopiero degrengolada intelektualna dzisiejszego swiata. A Nolan (i wielu innych) ze swoim, pozal sie Boze, dzielem kladzie pod to solidne podwaliny.
mozna wejsć jak się tylko chce, tylko tematem inicjuje się pewien sposób dyskusji, odsłaniając pewne wąskie postrzeganie i zwykły snobizm po prostu
Znowu brednie. Wszystko, co sie nie zgadza z twoim postrzeganiem, mozna okreslic jako negatywne, a glosiciela takiej tezy tudziez tez jako frustrata. Po prostu, po prostu, po prostu, paprastu, paprastu, parastu... - Infantylny sposob na skwitowanie czegokolwiek, zdezawuwanie poprzez nadanie wyzszosci swojej tezie.
co ma moje postrzeganie do twojego stylu? w tej swojej krucjacie zaczynasz miec problemy z dostrzeganiem istoty tematu...
kto wie, musiałbym przewinąć dwie strony tematu, a na to brak mi sił witalnych przed weekendem...
Ja doskonale wiem, ze ich nie przekonam. Ale oni mnie tez. Odpowiadam, bo mnie to bawi na razie. Swoje zdanie podtrzymuje w calej rozciaglosci.
czemu wyzywasz kolegę od prostaka? nie znasz go więc nie rób tak, bo to świadczy tylko o Twoim poziomie inteligencji i o Twoich rodzicach. jak się nie umiesz zachować to nie komentuj
Jezu, jaki nudziarz! Takim nudziarzom nie mam nic do powiedzenia ponad to, co powiedzialem wczesniej.
Wypraszam sobie, Robokopie. Z góry zaznaczyłem, że film mnie gorzko rozczarował.
1. Może i nie sięgam wyżyn twojego intelektu, ale kiedy za bardzo się skupiłem na popcornie to niekoniecznie od razu łapałem, ile poziomów i poziomików snów, wizji i wspomnień toczy się na raz. Nie byłem wciągnięty-zainteresowany. Byłem wciągnięty-ocotukurdechodzi. I to w negatywnym znaczeniu. Jasne, Ariadna tłumaczy to do bólu łopatologicznie. Ale w praktyce pokomplikowane jest to - w sam raz dla amerykańskiego widza.
2. Jaki dystans w filmie? Film był dosłowny! Ci ludzie byli zagubieni bo traktowali serio to, co w ogóle serio nie było. Nie mówię, że forma mi się podoba; bo się nie podoba. Po prostu chłodno oceniam, a mówienie lubi - nie lubi jest bardzo subiektywne.
Poza tym, nie chodziło mi o naginanie rzeczywistości. Chodziło mi o podejście do życia i traktowanie go jako próbę, a nie wydarzenia mające skutki bardzo czasem dla człowieka dotkliwe (patrz zabijanie-bez-zabijania, oczywiście przejaskrawione).
3. No to miałeś złe podejście do filmu, bo tak oglądać się nie da.
A to był zamysł reżysera, który na mnie również nie zadziałał, ale próbuję zrozumieć, co i jak pan Nolan chciał osiągnąć.
4. Oczywiście, że kicz - jak cały ten hollywoodzki film. Ale to już zostało powiedziane na początku. Lubienie i nielubienie to osobne kwestie - ja starałem się mówić obiektywnie.
Szkoda, że pomysł Nolana średnio wypalił. Na pewno nie wypowiadałbym sie w tak ostrych słowach jak kolega robokop, ale rozczarowany jestem w znacznym stopniu.
Kolejny temat typu : "Zbesztam film, bo go nie zrozumiałem i wszystkich którzy go bronią" ...albo nie : " Zbesztam wszystkich"
widać, że mierzysz ludzi własną miarką. ja ten film zrozumiełem i dalej mi się nie podoba, przy czym tutaj, wyrażam tylko swoje zdanie. czemu wmawiasz komuś na siłę, że ktoś go nie zrozumiał? dla Ciebie był on aż tak ciężki i skomplikowany?
Tak, najpierw piszesz, ze ci sie nie podobal, ale w opisie szczegolowym mozna juz znalezc tylko same superlatywy. Dlatego sie do nich odnioslem.
Auto sacramental "Życie jest snem", mój przyjacielu, napisał Pedro Calderón de la Barca, a nie Felix Lope de Vega. Co ciekawe, problematyka snu w tejże dramie zamyka się właściwie na tytule i wszystkie wiodące interpretacje pomijają ten aspekt jako oczywisty wobec daleko głębszej perspektywy alegorycznej utworu.
Pewien dziennikarz zgromił onegdaj dość znaną prima baleronę, puszącą się, że ma charyzmę, mówiąc jej słusznie, iż charyzmatyczność jest cechą mogącą być ocenianą tylko przez interlokutorów. Podobnie z jest Pańskim mniemanym oczytaniem, drogi przyjacielu, które zweryfikować mogą jedynie wypowiadający się na tym forum internauci, a w szczególności pewien filolog, który od kilku minut kwiczy ze śmiechu nad klawiaturą, przypominając sobie, jak to pewien kaznodzieja krakowski, chcąc popisać się przed wiernymi, ryknął: "Albowiem jak mawiał słynny filozof, Diogenes z SYNKOPY....!", powtarzając w dodatku ową nieszczęsną synkopę dwu- lub nawet trzykrotnie.
Nie ma, naprawdę nie ma nic gorszego nad pop-intelektualizm.
Przyznalem, ze sie pomylilem z tym autorem. Odszukaj, jest to tutaj. (Tak jakby informacja na temat akurat tego, kto to napisal, byla najwazniejsza. Akurat wtedy wylecialo mi z glowy, kto to napisal. Minelo juz tyle lat...) Rozumiem, tobie nigdy nie udalo sie popelnic jakiejs pomylki. Spojrzmy oto: "prima balerone" zamiast "prima balerine". I co? Czyzbys akurat myslal o baleronie i to takim prima, a nie o tanczeniu? Wlasnie to, co ty nazywasz pop-intelektualizmem, ja tutaj krytykuje. Skoro ty temu dales 8 punktow, to znaczy ze jestes hipokryta.
Padam: kontaminacja "baleriny" z "baleronem" w postaci "prima balerony", czytaj: "prima baleriny tłustej jak baleron", nie jest w dzisiejszych czasach zrozumiała!
To prawda: nigdy się nie mylę w tych dziedzinach życia i nauki, w których uważam się za eksperta. Na tym polega profesjonalizm.
Użytkownik Kaspar Grauen słusznie skomentował tutejszy system punktowy, twierdząc, iż jako inteligentny człowiek woli napisać recenzję, niż etykietkować w ten sposób film. Ja, jako że przeważnie utrzymuje się z pisania, nie mam na to czasu ni ochoty, w związku z czym filmu punktuję i oceniam w sposób, jaki wydaje mi się w mej sytuacji najrzetelniejszy.
Christopher Nolan nie jest pop-intelektualistą: nie przyłapałem go jak dotąd na żadnej pomyłce, która mogłaby kwalifikować go do tego niechlubnego grona. Gdyby w jego filmie pojawiła się kwestia: "Resztka jest milczeniem", zaś sam Nolan w wywiadzie utrzymywał, że zna Shakespeare'a na pamięć, a każdy, kto nie zna, powinien zawisnąć pode rozdartą sośniną - wówczas Nolan i jego filmografia przestałyby dla mnie istnieć. Pop-intelektualizm polega bowiem na udawaniu autorytetu i równoczesnym dowodzeniu abnegacji, dyletanctwa i indolencji u podstaw*.
Jednym słowem, bo widzę, iż wielość słów w tym wyypadku raczej nie pomaga: nie obnaża się na swych wrogów miecza przeżartego przez rdzę.
____________________________
* Pomijam już fakt, iż w filmie nie da się zawrzeć żadnych ambitniejszych treści: wszyscy, którzy tego próbowali, stali się etatowymi nudziarzami, których chętnie oglądają nudziarze pretensjonalni, utrzymujący w dodatku, iż to, w czym uczestniczą, jest sztuką wysoką. Takich ludzi traktuję na równi z artystą, który wystawia w szklanej gabloteczce własne ekskrementy, tytułując je "Wędzidłem nieświadomej ekspresji", "Butą monogamii" czy "Tryumfem demona Fekala nad ciemnym zakolem syfonu".
"... nie jest w dzisiejszych czasach zrozumiala..." - a dla kogo? Dla ciebie? Dla mnie jest i od razu rzucila mi sie w oczy.
"... nigdy nie myle sie w sprawach, w ktorych uwazam sie za eksperta..." - Co za arogancja!
"... Utrzymuje sie z pisania" - nic mnie takie personalne przechwalki nie obchodza. Ale fakt jest faktem dales tej tandecie 8 punktow.
Mowiac o tym "pop-intelektualizmi" mialem na mysli ciebie: zachwycasz sie bowiem czyms takim jak "Incepcja" - pozalowania godne przy calym twoim "profesjonalizmie".
Reszta wypowiedzi nudy nie z tej ziemi - szkoda, ze zarzucasz ja innym.
Zauważyłeś "od razu", drogi przyjacielu, mój domniemany błąd, wytykając mi, iż nie wiem, kim jest primabalerina. Kontaminacje zaś nie są błędne (wręcz przeciwnie, ale daruję sobie wykład - wszak sam Pan mnie pouczył, że nie należy miotać pereł przed wieprze) w związku z powyższym proszę mi nie próbować wmówić, że rozumie Pan więcej, niż potrafi to wyrazić na piśmie.
Lubię być arogancki.
Personalne przechwałki, mosterdzieju, brzmią zazwyczaj: "Może jakiś nieoczytany nastolatek rozdziawi gębę [...] ale na pewno nie ktoś, kto kiedykolwiek liznął filozofię czy literaturę (np. Lope de Vega "Życie jest snem")" i pełne są kompromitujących wstawek, które później usiłuje się pokryć niewczesnymi apologiami, wywiedzionymi z pospiesznej kwerendy w Wikibzdetii. Ja dotychczas się nie skompromitowałem, choć wiem, jak bardzo Pan na to czeka. Jedyna pociecha dla mnie w tym, iż więcej czasu marnuje Pan na śledzenie potencjalnych błędów w moich wypowiedziach, niż ja na ich szybkie sporządzanie.
Twoja "prima balerona" nie byla zadna kontaminacja tylko zwyczajnym bledem ORTOGRAFICZNYM. To ja zazartowalem z tego bledu i polozylem go na karb domniemanej kontaminacji baleriny z baleronem. Podobno "zajmujesz sie pisaniem i nie popelniasz zadnych bledow w sprawach, w ktorych uwazasz sie za eksperta". Jakos nie moge znalezc potwierdzenia. Skoro ja sie ponoc przechwalam i ty mi to wyrzucasz, a za chwile stwierdzasz, ze lubisz byc arogancki i sie nie skompromitowales, to znaczy ze jestes HIPOKRYTA. Swoja hipokryzje udowadniasz ponadto nazywajac czyjes wypowiedzi pop-intelektualnymi, podczas gdy sam lubujesz sie w takim pop-intelektualnym "dziele" jak "Incepcja".
człowieku, odpuść sobie, bo się tylko kompromitujesz w zderzeniu z kims, na kogo chciałes pozować i kto przerasta ciebie i mnie razem wzietych na pewno pod względem lingwistycznym i artystycznym, a pewnie też intelektualnym... chociaż z drugiej strony zabawnie się to czyta :)
Ja na nikogo nie pozuje. Ten awatar to zmyla, tylko taka do kwadratu, tak jak podwojny sen w tym tandetnym filmie:))) Uwazasz zatem, ze Diuk mnie przerasta pod wzgledem lingwistycznym, artystycznym, intelektualnym, coz nie dziwi mnie to. Przeciez on mowi to, co ty chcesz uslyszec.
Jedyne co bym chciał usłyszeć (pomijając jakiś fajny utwór na cały regulator po ciężkim dniu pracy pewnej formacji, której nazwy z obawy przed wysmianiem w tym intelektualnym towarzystwie nie wspomne), to że jestem piekny i mądry, ale tego zdaje się nie napisał (a nawet na pewno - w mym językowym dyletanctwie tę akurat z kilku przejrzanych wypowiedzi Diuka zrozumiałem w całości), więc jednak racji nie masz i po raz kolejny musisz uznać rację swojego przeciwnika w przedmiotowej tu dyskusji, co zaraz, jak mniemam, ochoczo potwierdzisz okrzykiem, że się w swojej opinii nie poddasz mimo osaczenia z kazdej strony płaczliwymi plebejuszami artystycznymi i wielbicielami tandety wszelakiej, kwitując swa wypowiedź umęczonym stwierdzeniem, że solidarnośc tychże zatacza coraz szersze kregi.
Nie, nie powiem tak. Ten Diuk jest wyjatkowo meczacym, wrecz upierdliwym oryginalem, ktory zakadza swoich sluchaczy slowotokiem. Trudno w ogole wylowic jakas mysl ogolna z tak skonstruowanych wypowiedzi. To sa jakies wezly gordyjskie, latajace elektrony dotykajace coraz to innych materii jak u bab, zdania tak zbudowane, ze ma sie powazne watpliwosci, czy to sa jeszcze zdania jezyka polskiego. Strasznie meczacy typ, nieodpowiadajacy na zadne z zadanych pytan. Mielacy ozorem bez konca. Do tego jaki pyszny: 21 lat i "profesjonalnie zajmuje sie kurwa pisaniem" do tego "nie popelnia zadnych bledow w sprawach, w ktorych uwaza sie za eksperta", czytuje pisma semiotyczne (ciekawe jakie i w ogole kiedy, skoro ma dopiero 21 lat, czyli nawet jeszcze nie powinien studiow skonczyc), zna denotacje wszelakie wraz z definiensami. No i nigdy sie nie myli, o czym juz mowilem.
Jeżeli w każdym momencie filmu wiedziałeś "gdzie wszyscy są i co się dzieje" to pozostaje bardzo prosta diagnoza: kiepsko z yobraźnią u Ciebie ponieważ film można interpretować na różne sposoby. Co ciekawe reżyser tak zmyślnie skonstruował całe przedstawienie że można uznawać przynajmniej kilka z interpretacji za jednakowo możliwe. Przez co po obejrzeniu filmu miałem wrażenie jakbym zobaczył kilka (przynajmniej 4) odmienne historie :) Szkoda że taki film wywołuje u niektórych tak wysoki poziom frustracji ;/
Znowu nastepny, ktorych wszystkich myslacych inaczej niz on, nazywa frustratami. Rezyser tak skonstruowal ten film, ze jego interpretacja jest podana na tacy: typowy kicz.
Mądrość to wiedzieć co robić z tym, co się wie. dlatego zadać pytanie to często mieć odpowiedź. Najkrótszy sposób poznania najlepiej udzieli ci wiedzy, ale najdłuższa droga czyni cię rozumniejszą, da ci dyscyplinę ducha i nauczy szanować to, czym się stałeś.
Kiedy coś wiesz - stój przy tym, a kiedy czegoś nie wiesz - przyznaj, że nie wiesz.
Jeśli nie potrafisz powiedzieć czegoś innymi słowami, to znaczy, że tego nie rozumiesz,
Mądrzy nie są mądrzy dlatego, że nie popełniają błędów, ale dlatego, że naprawiają swoje błędy, natychmiast, jak tylko je rozpoznają - a tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi.
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać. Kto pyta jest głupcem przez pięć minut, kto nie pyta, jest głupcem całe życie. Popełniaj wiele błędów, ale nigdy tego, żeby twierdzić, że nie popełniasz żadnego.
Głupiec i mędrzec nie widzą tego samego drzewa. Im ktoś jest mniej mądry, tym sądy jego są szybsze i dobitniejsze w formie. Człowiek mądry ma zawsze poczucie względności i dlatego zdanie swoje wypowiada w formie ostrożnej i uprzejmej: myśleć znaczy nie być pewnym.
Głupiec jest jednak z czegoś zadowolony: zawsze jest zadowolony z siebie. Napoleon Bonaparte (1769-1821)
Mam zawsze rację i nikt mnie do innego zdania nigdy nie przekona. robokopo(2010-2010)