Mógłbym wymienić wszystkie minusy jedynki, ale po co skoro wystarczy napisać: MANDARIN?
I wszyscy wiedzą o co chodzi, bez spojlerów.
To nie było głupie. Zwróć uwagę na to, że Tony w domu budował tylko zbroje. Tak naprawdę od wydarzeń z pierwszej części zajmował się tylko tym. I kiedy się dowiaduje, że na świecie czekają na niego takie zagrożenia jak kosmici i bogowie, bez zbroi zaczyna panikować. Stąd to zdalne przywoływanie pancerza i automatyczne sterowanie. Dopiero Harley mu uświadamia, że on tak naprawdę potrafi dużo więcej i że kiedyś nie tworzył tylko pancerzy.
Ale nie przyszło mu do głowy, że skoro budowanie zbroi go uspokaja to i zbudowanie czegoś innego też?
Nie chodzi o to, że go to uspokajało (zresztą raczej go nie uspokajało- po prostu budował zbroje, bo czuł się zagrożony). Chodziło bardziej o to, ze bez zbroi czuł się bezbronny, nie widział alternatywy. Tak naprawdę cały film jest o tym, że Tony uświadamia sobie, że to nie zbroja czyni go superbohaterem. I to w dużej mierze uświadamia mu Harley. Tony jest tak przytłoczony spotkaniem z istotami z innych światów i dziwnymi mocami, czymś, na co jego umysł nie był przygotowany, że wydaje mu się, że bez zbroi nic nie wskóra, nikogo nie pokona. Okazuje się jednak, że i bez pancerza potrafi wiele zdziałać.
Jak dla mnie to plus,że Tony potrafi sobie poradzić bez zbroi. Jak widać Kapitan się mylił co do Starka w Avengers :)
Nigdy nie twierdziłem, że to, że Tony jest bez zbroi to minus. Nawet to mi się podoba. Od dawna komiksy przestały się skupiać tylko na stronie superbohaterskiej, a zaczęły też na prywatnej, więc czemu nie filmy? Sam pomysł, że Tony bez zbroi też jest zdolny do wielkich czynów bardzo mi się podoba. Ale w tej konkretnej sytuacji to było jak "Kevin sam w domu". Opryskiem przeciwko mrówkom i jakimiś dziwnymi kulkami unieszkodliwił kilku(nastu?) uzbrojonych, dobrze wyszkolonych ludzi. Nie rozbawiło mnie to, jeśli taki miał być zamiar.
1. Nie AC/DC, ale obiektywnie muzyka niezła, nie kóci się z tym co na ekranie, nie przebija akcji, za to ładnie podkreśla i "punktuje" właściwe momenty - jak dla mnie ok;
2. Logiki nie oczekiwałam, więc i nie było rozczarowania - kiedy chcę głębi psychologicznej i konsekwentnej fabuły - nie idę na tego typu film [nadmienię, że pod "Szklaną Pułapką V" jeden z "filozofów" jako główny zarzut podał, że film "bezmyślny" - a czego oczekiwał? Traktatów teozoficznych?];
3. Trochę brakło jego ironicznego poczucia humoru - fakt. Na alkohol nie zwróciłam uwagi;
4. 100% prawdy. Pepper jest tu zwykłą blond - dziunią, dekoracją na ekranie od czasu do czasu uwieszoną na slnym męskim ramieniu - beznadzieja;
5. Może i faktycznie niepotrzebne nawiązania do Avengersów, i trochę za mało "universum Marvela". Ale nie rzesadzajmy, aż tak źle nie było. O Avengersach to tylko kilka napomknięć, da się przeżyć;
6. JEŚLI miało być wyjaśnione cokolwiek dotyczącego Avengers - to ja to też przegapiłam;
7. Nowe postacie są przeciętne;
Podsumowując - nie jest tak źle, jak ty to oceniłeś [ ;) ], ale mogłoby być lepiej. Mi jednak ten film się podobał.
1. Jest niczym w porównaniu do poprzednich części;p
2. To nie jest tak, że są filmy bezmyślne i traktaty filozoficzne. Są też takie po środku.
2. Owszem. Tylko że idąc na "Szklaną Pułapkę V" nie oczekuję za Chiny Ludowe z Koreą Północną na dodsatek sensu, logiki, głębi psychologicznej bohaterów... Oczekuję łomotu, efektownych strzelanek, pościgów, wylatujących w powietrze samochodów/ samolotów/ wind itp, twardziela na ekranie ze zdecydowaną przewagą muskulatury nad szarymi komórkami... Idąc na Iron mana - nie miałam oczekiwań, jak wobec stricte kryminału - chciałam by było sporo gadżetów, wybuchów, strzelanin, przystojny główny bohater i kilka zabawnych dialogów - pod tym względem film mnie nie rozczarował. Efekty są w porządku, akcja sensowna niekoniecznie, ale tez nie tego oczekiwałam - rozrywka na popołudnie - przednia.
1. Nie będę się kłóciła - ale moim zdaniem to co nam kompoztor zaserwował nie było ani dramatyczne, ani nawet kiepskie - było w porządku. Acz to nie AC/DC... :)
2. Czyli powiedzmy sobie szczerze. Miałaś małe wymagania względem tego filmu i dlatego Cię nie zawiódł.
Czyli powiedzmy sobie szczerze, nie oczekiwałam arcydzieła kinematografii. I owszem, nie zawiódł mnie. Nie jestem fanomaniakiem Iron Mana, ani w wersji kinowej ani komksowej, chociaż filmy widziałam wszystkie. Widać ty oczekiwałeś genialnych cudów - to się rozczarowałeś. Owszem, nie jest to arcydzieło, ale soldnie wykonana robota i nie ma co odsądzać od czci i wiary.
Chociaż uczciwie mówiąc sama zaniżyłam notę Hobbiowi, za niezgodności z książką i "pomysły własne" reżysera, które nijak mają się do pierwowzoru literackiego. I całkowicie rozumiem, że dla kogoś, kto z bohaterem jest "zżyty" nie do przyjęcia jest fakt zmiany niektórych cech jego osobowości czy stałych elementów świata filmowego.
Dla mnie jedynym punktem w którym zgadzam się z tobą w 100% jest krytyka Pepper - beznadziejnie upupiona blondi, wieszająca się na męskim ramieniu, kompletnie bez ikry i bez polotu. Na miejscu Gwyneth mógłby być własciwie dowolny manekin sklepowy i też by wiarygodnie zagrał tę spłyconą rólkę.
Znowu piszesz jakby były tylko gówna i arcydzieła. Oczekiwałaś gówna, dostałaś gówno - 10/10.
Ja oczekiwałem czegoś na poziomie dwóch poprzednich części, ewentualnie Thora, Hulka czy Capa. W najgorszym wypadku poziomu Avengers. Dostałem coś jeszcze gorszego.
1. Nie "oczekiwałam gówna" - z zasady nie używam wulgaryzmów, więc nie tylko się mylisz, ale świadomie sprowadzasz dyskusję do poziomu "budki z piwem". Szkoda.
2. Nie uważam, żebym "dostała gówno". Dostałam bowiem całkiem niezły film, na którym się dobrze bawiłam. To że ty oczekiwałes czegoś innego - nie znaczy, że to co zostało nakręcone jest złe.
3. Oczywiście, że jest masa pośrednich, pomiędzy zerem absolutnym i arcydziełem. Z tym, że to chyba ty masz z tym problem, nie ja. Bo ja przyznaję, że możnaby lepiej, ale film ogólnie nie jest zły, natomiast to ty uparcie powtarzasz, że to gówno, coś gorszego niż wszystko inne, nie logiczne, główny bohater nie taki, żenujący...
Pominę już twoją powalającą na łopatki logikę. Cytaty z JEDNEGO z twoich wcześniejszych postów "Ciągle tylko to Avengers i Avengers", a po chwili "Gdzie są Avengers?". To w końcu za dużo Avengersów było, czy za mało?
A, na marginesie, jeśli jeszcze raz zaczniesz rzucać gównami itp, to nie spodziewaj się odpowiedzi - lubię dyskutować, ale na poziomie.
Ale, zauważ nie podałaeś prawie żadnych KNKRETNYCH zarzutów. Brak AC/DC? Ok, nie ma ich, ale muzyka jest, obiektywnie biorąc nie najgorsza i nie kóci się z akcją. Brak logiki? Ok, a w którym wcześniejszym Iron Manie logika była? To nie jest typ filmu po którym oczekuje się trzymania realiów! Tony to nie Tony bo nie pije? Śmieszny pseudoargument. To jakbys powiedział, że Doda to ne Doda, bo ubrała czarną kieckę a nie różową i zakryła biust. Poza porzuceniem alkoholu nie podajesz ŻADNYCH argumentów, że "Tony to nie Tony". Nowe p
Serio jesteś jakaś nierozgarnięta skoro nie zrozumiałaś o co chodzi z Avengersami.
Nie zamierzam dłużej tracić czasu na kogoś kto będzie mi próbował wmówić, że to dobry film. Sama przyznajesz, że nie oczekiwałaś wiele, że nie znasz się na muzyce i komiksach.
Koniec dyskusji, skoro stosujesz argumenty "ad personam".
I nie napisałam nigdzie, że nie znam się na muzyce i komiksach, napisałam tylko, że nie jestem maniaczką AC/DC ani Iron mana. A to nie to samo. Czytanie ze zrozumieniem się kłania? To chyba poziom szkoły podstawowej?
Acz faktem jest, że nie oczekiwałam arcydzieła, tylko dobrego kina rozrywkowego - i to właśnie dostałam.
Koniec dyskusji.
Podaję co chwila konkretny argument, ale dla ciebie to "nie są żadne argumenty" albo "pseudoargumenty", bo "mi to nie przeszkadzało". Jesteś mało wymagająca i tyle, a mi próbujesz wmówić, że "oczekuję cudów".
Milion razy pisałem dlaczego postacie są żałosne ale "dla ciebie są żałosne, a dla kogoś innego mogą być fajne". To jak dla kogoś są fajne to niech to uzasadni. Twoje argumenty są takie, że ci się podobało, więc to dobre kino rozrywkowe. I gdzieś masz zgodność z oryginałem, ciekaw jestem też czego słuchasz.
Ale czego spodziewać się po kimś, który nie może zrozumieć, że w filmie jedyne "smaczki" odnoszą się do filmu "Avengers", a mimo to, żaden z członków Avengers nie pomaga Tony'emu.
Więcej odpowiedzi nie będzie. Jeśli chcesz wiedzieć czemu, przeczytaj swoj wczorajszy post. Sam wystawiasz sobie świadectwo - na takim poziomie nie dyskutuję. Szkoda, bo dyskusja mogłaby być ciekawa.
Nie mogła. Bardzo nie lubię jak ktoś mi próbuje wcisnąć, że coś jest dobre chociaż nie jest. Tobie się podobało i ok, ale dla mnie to najgorszy film Marvel Studios, a wszelkie zachwyty są nieuzasadnione. I podałem argumenty - nie każdy musi lubić AC/DC, ale nie da się ukryć, że odgrywa ona w serii ogromną rolę. To czym ją zastąpili nie ma żadnego uzasadnienia. Rock>muzyka elektroniczna. Tak jak klasyczna>prawie wszystko i prawie wszystko>disco polo. Gdybym był krytykiem muzycznym może potrafiłbym to bardziej logicznie uzasadnić, ale może to że trudniej nauczyć się grać na gitarze niż syntezatorze kogoś przekona. Albo to, że tekst piosenki też nie jest za bardzo skomplikowany.
I tak było z każdym kolejnym argumentem, ale ty twierdzisz, że ich nie ma (tak jakbyś ty miała coś na obronę tego filmu - mogło być super, ale nie jest źle, albo mi się podobał to za mało) czego też nie lubię.
A już szczególnie nienawidzę jak ktoś próbuje mi wmówić co ja też robię czy oczekuję: " Widać ty oczekiwałeś genialnych cudów".
Na koniec dowalasz, że nie potrafię czytać ze zrozumieniem i próbujesz wmówić (po raz kolejny), że "na takim poziomie nie dyskutujesz";)
Wiadomo, że ogólnie jakiś totalny gniot to to nie jest - 5/10, a nie 1/10. Ale gorszy co najmniej o 3 klasy od poprzednich części i generalnie najgorszy film Marvel Studios.
Poza tym skoro to miał być epicki finał trylogii to całkiem na miejscu byłoby chociaż pół piosenki tej ważnej dla serii grupy (przecież oni nawet nagrali specjalny album do Iron Mana 2). Fajnie, że spleciono tą trylogię Yinsenem, ale już o 10 pierścieniach z pierwszej części to zapomniano (poza tym, że Mandaryn nosi te same, które miał Raza).
To, że Tony nie pije jest oczywiście logicznym zarzutem. Skoro ma jakieś stany lękowe to naturalnym byłoby to, że sięga po alkohol. Czy to, że twórcy nie znają postaci o jakiej kręcą film lub świadomie robią z niej kogoś innego nie jest logicznym i obiektywnym zarzutem?
Określenie relatywne, czyli względne. Nie chodziło mi o dosłownie "wieszanie się", ale o kompletne zmarginalizowanie jej roli - właściwie na jej miejscu mogłaby być plastikowa lala i tez byłaby w tej roli wiarygodna. Scenarzyści zadbali, by była [nie wiedzieć czemu] wyłącznie słodkim kociątkiem, kobieciątkiem, które bez "dopalaczy" umie tylko zrobić scenę ukochanemu i nic ponad to.
A mnie akurat rozbawił MANDARIN i jego dialogi:)...Fakt że brakuje "tego wszystkiego co wyróżniało go od innych superbohaterskich gniotów" ale przecież w końcu muszą być zmiany bo inaczej wszyscy marudziliby że twórcy spoczeli na laurach i jest to kolejny "odgrzewany kotlet".
I tak wiem nie znam się na filmach ale dla mnie to tylko rozrywka i prosze łagodnie się ze mną obejść tłumacząc mi jak bardzo się myle.
Pozdrawiam:)
No on chyba miał być tylko po to, żeby rozbawić. Ludzie od 5 lat na niego czekali, a tu taka pipa. Poza tym humor najwyższych lotów to to też nie był.
Jasne, że zmiany są potrzebne, ale na co zmienili AC/DC? Na nic. Na co zmienili humor znany z pierwszych części? Na gorszy. Itp., itd.
Może mi ktoś rozjaśnić dlaczego Tony nie posłużył się Zbrojami Ironmanów w momencie niszczenia jego willi?
Bo pod ręką miał tylko zbroję Mark 42, a reszta znajdowała się w piwnicy i naprawdę trudno by mu było nagle przywołać je w momencie, gdy wszystko rozgrywa się tak dynamicznie, dom się wali, a Pepper i Maya są zagrożone. Zresztą zniszczenia były tak silne, że później zbroje zostały kompletnie przysypane gruzem i znajdowały się pod ruinami, więc dopiero mógł je przywołać, gdy ekipa robotników posprzątała.
Poza tym z tego co pamiętam Jarvis cały czas przygotowywał program odpowiadający za sterowanie pancerzami, bo podczas akcji na statku Tony się pytał, czy program jest już gotowy.
A mi się bardzo podobał. Bardziej dojrzały, pokazał że nawet Tony może mieć kryzys - stąd brak tej przebojowości, ac/dc bla bla można pisać setki przykładów. Parę momentów mnie zaskoczyło - zwłaszcza scena po napisach :> Ogólnie postawiłbym go na równi z jedynką bo dwójka to wypadła na ich tle dosyć słabo. Tak czy inaczej polecam zobaczyć, ja na pewno jeszcze do niego wrócę, pzdr
Nie powiedziałbym, że ten film jest bardziej dojrzały. Humor jednak poszedł w stronę tego dziecinnego.
Co AC/DC bla bla? AC/DC to świetna kapela, a ich piosenki doskonale wkomponowały się w trzy poprzednie części (w Avengers też byli). Tutaj z nich zrezygnowali i właściwie nic w zamian. "Blue" i "Jingle Bells" to trochę za mało.
Jak dla mnie najgorszy film Marvel studios, ale i tak pewnie kiedyś jeszcze obejrzę :P
Najgorsze filmy powiązane z marvelem, to " Dardevil ", " Electra " i " Hulk " Anga Lee
ja tam nie zwracam uwagi na to, czyje piosenki pobrzdękują w filmowym tle, więc nie rozumiem tych bulwersów na temat AC/DC.
Ale nie mówimy o filmach na podstawie komiksów Marvela, lecz tylko o filmach prywatnej wytwórni Marvela - Marvel Studios.
Bez przesady z tym AC/DC, to nie było tak, że grali oni przez cały film, nie wiem czy ich piosenki pojawiły się więcej niż raz w każdym filmie. Co nie zmienia faktu, że też mi ich brakowało.
Pojawiały się więcej niż raz. A w takiej jedynce leciało to w scenie otwierającej gdzie porywają Starka. To było bardzo ważne wydarzenie i kto je zapamiętał ten powinien pamiętać też Back in black.
W pierwszej części leciało BiB na początku. W drugiej chyba You shook me all night long na początku, w Avengers przez chwilę Shoot to Thrill. Innych nie pamiętam.
W drugiej było Shoot to thrill i Highway to hell. W jedynce chyba faktycznie tylko Back in black, ale dwukrotnie. Były też piosenki Thr Clash czy Black Sabbath, więc generalnie lepsza muza niż tu.
To po prostu niestandardowe podejście do tej postaci. Tak samo jak Bane bez maski sado-maso.
Oczywiście fanatycy komiksów tego w życiu nie przełkną,ale każdy inny widz będzie niesamowicie zadowolony z tego co wyczynia Kingsley.
NA razie wymieniłeś błędy czysto subiektywne, takie jak brak muzyki AC/DC czy brak smaczków nawiązujących do uniwersum Avengers.=
Taa, niestandardowe. Czyli nie jest arcy-wrogiem tylko pipą.
Muzyka jest po prostu gorsza i nikt mi nie wmówi, że nie. Mogliby dać coś innego, ale Jingle Bells w wykonaniu nie wiem kogo i "Blu" jest obiektywnie gorsze od AC/DC.
A smaczki obiektywnie wyróżniają filmowe uniwersum Marvela od obiektywnie innych filmów superbohaterskich, które są na jedno kopyto. Obiektywnie.
To rzecz czysto subiektywna. Mandaryn nie był pipą, Mandarynem był Killain, Kinsgley był jedynie aktorem( podwójnym). To w końcu coś nowego, a nie facet z bródką i pierścieniami za pomocą, których ma zamiar zniszczyć cały świat.
Wielu osobom się podobała czołówka z Blu, mi tak samo. Nie rozumiem dlaczego twierdzisz,że piosenka z intra może być obiektywnie dobra albo zła? Przecież to muzyka i także podlega gustom
Wszędzie występują jakieś smaczki:
http://www.film.org.pl/prace/five_for_vendetta.html
http://www.film.org.pl/prace/straznicy_czasy_sie_zmieniaja.html
tylko niekoniecznie nawiązują do innych komiksów.
Swoją drogą było to robione pod Avengers i tylko i wyłącznie pod ten film, czysty marketing,a nie jedno uniwersum.
" To w końcu coś nowego, a nie facet z bródką i pierścieniami za pomocą, których ma zamiar zniszczyć cały świat. "
No tak, bo facet z bródką i pierścieniami za pomocą, których ma zamiar zniszczyć świat to coś starego. Pojawia się w każdym filmie superbohaterskim, a generalnie w co dziesiątym.
A co do tego subiektywne, obiektywnie to już nie wiem o co Ci chodzi. Co Twoim zdaniem w filmie nie jest subiektywne i co nie podlega gustom?
W TASach ten facet z bródką był już na ekranach w latach 90,a ponawianie tego w filmach wywołuje ziew jak 6 część FandF
Jeśli potrafisz coś wytłumaczyć racjonalnie, za pomocą argumentów i logiki i jest to prawdą to można uznać to za coś uniwersalnego czyli nadającego się dla ogółu/obiektywnego. Ale jeżeli ktoś mówi,że muzyka taka, a taka nie pasuje, bo nie pasuje, to to nawet nie jest wypowiedź