PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=331014}

Jak wytresować smoka

How to Train Your Dragon
2010
7,9 313 tys. ocen
7,9 10 1 313130
7,8 65 krytyków
Jak wytresować smoka
powrót do forum filmu Jak wytresować smoka

Pamiętam kiedy byłem w okresie totalnego shipisienia. To był zdecydowanie najlepszy okres mojego
życia. Ćpałem Kolorowy Wiatr ile wlezie, wszystkich umieszczałem w Kręgu Życia, a na dodatek z całych
sił starałem się Dotrzeć do fal by popłynąć na ich grzbiecie.

Był jakiś minus tego okresu? Owszem. Współczesne animacje. Oglądałem starego Disney'a i
DreamWorks'a tak, jak Amerykanin wcina hamburgery. "Król Lew", "Mustang z Dzikiej Doliny", "Lis i Pies",
"Bambi", "Dinozaur", "Książe Egiptu". Wszystko co ma ręce, nogi, muzykę, fabułę, postacie, piosenki,
animację, ciekawe wątki, wzruszające sceny, przemyślany koncept, dobrą inspirację, barwną opowieść,
racjonalne przyczyny i skutki, dobry czarny charakter, bystry humor, emocjonującą przygodę i oczywiście
muzykę i piosenki.

Jedyną wadą były owe dzisiejsze, nieudane, niechlujne wręcz animację. Miałem do nich awersję. Jednak
był to minus niewielki, gdyż, jako że byłem hipisowi podobny, nie zawracałem sobie nim głowy. Dalej
ćpałem Kolorowy Wiatr.

Te nowe animację... Nie będę mówił o zastąpieniu płaskich obrazków animacją komputerową. Toy Story
był tak zrobiony i nikt na niego nie narzeka. Moim problemem były prymitywny humor, kiepskie dialogi,
prymitywny humor, niepoważne postacie i krótkie scenki moralizatorskie, otaczane przez prymitywny
humor. Wspominałem o prymitywnym humorze? Taaaaaak... Tego było dużo... "Epoka Lodowcowa",
"Kung-fu Panda", i, chyba apogeum tego wszystkiego, "Shrek", to właśnie przykłady tych bajek. Mają one
dosyć ciekawą fabułę i można się na nich pośmiać ale... Nie mają tego czegoś. Właściwie to ich fabuła
nie obraca się wokół pięknego morału, tylko właśnie wokół humoru.

Z tego właśnie powodu narodziła się u mnie awersja do współczesnych bajek. Doszło nawet do tego, że
zupełnie przestałem je oglądać. Wystarczyło że spojrzałem na okładkę i już mi się odechciewało!

Tak więc widziałem: dziewczynę z wyjątkowo długimi blond-włosami, faceta z patelnią, kameleona i konia
z nożem w pysku. Baaaaaaardzo zachęcające... Widziałem także dosyć ciekawą okładkę z księżycem w tle
i chłopcem wyciągającym rękę do czarnego Sticha z wydłużonym pyskiem. No tu już lepiej, choć czarny
Stich trochę mnie odstręczał.

Czy obejrzałem którykolwiek z tych filmów? Oczywiście że nie! Oglądałem "Króla Lwa" ponownie,
ponownie, ponownie i ponownie. W końcu jednak wrócił jeden z moich domowników do domu, dzierżąc
dumnie zieloną płytę "Zaplątanych" i mówiąc: "Koleżanka mi poleciła! Ponoć bardzo fajne!". Nie mogłem w
to uwierzyć... Dlatego po prostu odwróciłem się do komputera i zanurzyłem w internecie...

...hmmm. Chyba niezbyt głęboko. A to dlatego, że komputerowa historia Disneya, w co nie mogłem
uwierzyć, KLASYCZNIE opowiadana, wyciągnęła mnie jak wędka najdurniejszą rybę. Był humor? Był.
Miejscami nawet niepotrzebnie. Ale była HISTORIA. Naprawdę DOBRZE OPOWIADANA HISTORIA. Widać
było że humor nie jest na pierwszy miejscu! Na pierwszym miejscu były postacie, później muzyka,
następnie morał! Czy to prawda? Czy Disney powraca?

"Frozen" przekonało mnie że nie można żądać wszystkiego, ale to zupełnie inna historia. Gdy ze łzami w
oczach, po seansie "Zaplątanych", ponownie zatopiłem się w internecie, zobaczyłem bardzo ciekawe
komentarze: ""Zaplątani" i "Jak wytresować smoka" to pierwsze świetne animację od lat!". ""Jak
wytresować smoka?" mówiłem, "Chodzi o tego czarnego Stich'a? Hmm... Skoro "Zaplątani" im się
podobali, to muszę i tego Sticha obejrzeć!".

I obejrzałem.

Nie będę robił całej recenzji. Już chyba dostatecznie przynudzałem długim wstępem, o tym jak to wziąłem
do ręki "Jak wytresować Sti... smoka".

Powiem po prostu: podobał mi się.

Może wyrażę się jaśniej.

"Zaplątani" - NAPEŁNILI MOJĄ DUSZĘ TYM DISNEY'OWSKIM CIEPŁEM, KTÓREGO OD LAT W DISNEYU
NIE ZAZNAŁEM!

"Jak wytresować smoka" - podobał mi się.

I właściwie tyle mam na ten temat do powiedzenia. DreamWorks to dla mnie zawód po zawodzie, od
czasu wydania "Mustanga z Dzikiej Doliny", "Jak wytresować smoka" wybija się oczywiście sponad grupy
Shreko-pandowej. Ma naprawdę ciekawy morał. Wiele scen może chwycić za serce. Przyjaźń między
wikingiem a gadem jest odczuwalna, żal nam jest ich obu w kluczowych momentach. Jeżeli chcecie
wiedzieć czego mi brakowało do tych dwóch, zapewne nie otrzymacie odpowiedzi. Czego mi brakowało w
filmie? Piosenek. Wiem ze DreamWorks w tym nie przoduje (jego najbardziej kasowe animacje, czyli
głównie te, których nie cierpię, nie miały ani jednej piosenki), ale piosenki to dla mnie nieodłączna część
animacji. Co mi się NAPRAWDĘ podobało? Zielona Śmierć (z nieznanych powodów nazywana przez
DreamWorks "Czerwoną Śmiercią", choć w filmie nazwa nie pada ani razu). TO BYDLE sprawiło że moje
serce stanęło na dobrych kilka sekund. Taaak... To było genialne. Co mi się nie podobało? Za dużo
humoru. Dzisiejsze animacje wciąż walczą z tymże niepotrzebnym humorem, ale mimo że "Zaplątani" i
"Frozen" wyraźnie z nim walczą, "Jak wytresować smoka" wciąż jest z nim za pan brat. Co mi się jeszcze
nie podobało? Astrid. Dobra, NIE PODOBAŁO to za dużo powiedziane. Po prostu... Była dla mnie zupełnie
obojętna... Miała jakiś tam charakter, miała swoje momenty, ale wciąż... Po prostu nie zwracałem na nią
zupełnie uwagi. Była sobie, i tyle. Miejscami nawet mnie denerwowała. Mimo wszystko powinienem jej
być wdzięczny. To chyba przez sukces tej właśnie bajki, polscy reżyserzy dubbingu postanowili dać ten
sam głos Roszpuncę.

Dobrze ale o co mi się rozchodzi? Czy po tylu latach nagle postanowiłem podzielić się rąbkiem historii
mego życia, zawierającym "Jak wytresować smoka"? Nie. Sprawa którą chcę poruszyć jest zapewne
wszystkim znana i być może niektórzy już wiedzą o co mi chodzi.

"Jak wytresować smoka" to dla mnie film dobry, nic więcej. Mimo to, GENIALNI "Zaplątani" mają ocenę
7.7. "Frozen" ma ocenę 7.8 (!!!). Natomiast "Jak wytresować smoka" ma ocenę 7.9??? Jak? Dlaczego?
Jakim cudem? Rozumiem, dobry film. Rozumiem, może wam się podobać. Nie rozumiem, jak mógł
przebić te dwa filmy!

Czy uważam zatem, że powinien mieć niższą ocenę? Broń Boże! Zapewne na swą ocenę zasługuje.
Uważam że "Zaplątani" i "Frozen" powinny mieć po prostu ocenę wyższą. Jedynym filmem, który moim
zdaniem winien mieć ocenę niższą, jest "Pustkowie Smauga".

Naprawdę mnie to nurtuje. Co jest w tym filmie że przewyższył dwie wyżej wspomniane produkcje?
Smoki? Humor (błagam nie!)? A może wiele osób wkurza tematyka księżniczek (mówiąc szczerze gdy
seans "Frozen" się zaczynał, byłem trochę zawiedziony)? O co tu biega?

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Myślę że chodzi tu o nietuzinkowość historia o smokach i wikingach jest bardzo nietypowa i interesująca. Film jest od początku do końca ciekawy, a widz się nie nudzi (przy ,,Zaplątanych'' i ,,Frozen" akcja rozpędza się bardzo wolno). W ,,Jak wytresować smoka " ukazana jest przepiękna historia przyjaźni ze smokiem, która mnie osobiście urzekła, a właśnie sam smok Szczerbatek to według mnie najbardziej uroczy ze wszystkich bohaterów w historii filmu. Zalet jest więcej :
-Świetna animacja,
-Ciekawi bohaterowie,
-Wątek miłosny jedynie w tle, a nie jako motyw przewodni,
-Doskonała muzyka

Można by wymieniać jeszcze długo.

Jak dla mnie oceny powinny być takie :

-Jak wytresować smoka 10
-Kraina Lodu 9
-Zaplątani 8

WielkiMou

Nie wiem czy można tu mówić o nietuzinkowości. Moim zdaniem wszystko, co choć trochę odbiega od schematu jest już warte uwagi. Dajmy takiego "AVATAR'a". To wyłącznie moje zdanie. Jeżeli chodzi o fabułę nie chodziło mi tu o samą fabułę, lecz sposób jej opowiadania. Była, moim zdaniem, opowiadana w typowo shreko-pando-madagaskarowy sposób. "Zrobimy zabawną historię o przyjaźni, z mnóstwem żartów, no po prostu boki zrywać, a w między czasie będzie fabuła i trochę wzruszających scen". Jak powiedziałem, ta animacja jest, moim zdaniem, znacznie lepsza od wyżej wspomnianych, ale wciąż jest animacją tego typu.

TO że akcja pędzi od początku do końca jest faktycznie prawdą. Tutaj jednak zwróciłbym uwagę na koncept. "Zaplątani" i "Frozen" to nie są filmy przygodowe w pełnym sensie tego słowa. To są filmy o księżniczkach, co w Disney'u jest pewnego rodzaju osobnym gatunkiem. Tu nie chodzi o akcję, tu raczej chodzi o budowanie postaci, tragizm i pokonanie zła jako takiego. Owszem, w "Jak wytresować smoka" to wszystko jest obecne, ale na pierwszym miejscu jest akcja. Kiedy myślę o "Frozen", mam przed oczami tulące się dwie siostry, rozgrzewająca serce scena. Kiedy myślę o "Jak wytresować smoka", myślę o zapierających dech w piersiach lotach wśród chmur, gdy wiatr rozwiewa ci włosy.

Szczerbatek owszem jest świetny. Jak powiedziałem do samego wątku Szczerbatka i Czkawki raczej nic bym nie dodał. Jednak, mimo że nie chcę tego mówić, powiem to: wolałbym by Szczerbatek był mniej Stitch'owaty.

Animacja jest świetna miejscami. Mnie osobiście odrzucają niektóre modele twarzy.

Bohaterowie owszem ciekawi. Tylko Astrid strasznie wyblakła. Jako że jest jedną z głównych bohaterek to... Cóż...

Watek miłosny faktycznie jedynie w tle. Poprowadzony niestety strasznie słabo i bez wyrazu. Taka ot, zapchaj dziura. We "Frozen" też był w tle, i to o wiele lepszy.

Muzyka... Hmmm... Dawno nie oglądałem, ale pewnie bym się zgodził.

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Jeśli chodzi o mnie to disneyowskie księżniczki przejadły mi się, nie uważam, że to złe filmy jednak z tej nowej generacji księżniczek disneya do gustu przypadła mi jedynie ,,Kraina Lodu" która była naprawdę świetna i oryginalna pod wieloma względami. Jak wytresować smoka jest czymś nowym to film, który łamie wiele schematów. Zgodzę się z tym, że Szczerbatek przypomina Sticha jednak nie mam z tym problemu. ,,Zaplątani" według mnie to jedynie kolejny dobry film Disneya nie był genialny, ale przyjemnie się go oglądało przyznam szczerze, że gdy po raz pierwszy obejrzałem Jak wytresować smoka to uznałem to za całkowity badziew jednak kiedy drugi raz sięgnąłem po tą produkcję zakochałem się w tym filmie, a przede wszystkim w Szczerbatku, który całkowicie mnie oczarował .

Jak wytresować smoka to film, który zawładnął moim umysłem do końca nie wiem dlaczego nie było tak w przypadku Zaplątanych czy Krainy Lodu .

WielkiMou

",,Zaplątani" według mnie to jedynie kolejny dobry film Disneya nie był genialny"

Zgadzam się. Nie uważam tego za produkcję typu "Król Lew", "Dzwonnik z Notre-Damme", "Mustang z Dzikiej Doliny" itp. Jednak, jako że jest to PIERWSZY krok wstecz od czasu "Bambi 2", ten film zajmuje w moim sercu specjalne miejsce. To tak jakby sentyment do scen i formy ze złotej dekady.

"Jak wytresować smoka jest czymś nowym to film, który łamie wiele schematów."

Jakich?

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Chociażby jest to pierwszy film, w którym główny bohater staje się niepełnosprawny. Moim zdaniem ukazanie smoków jako dobre istoty jest również czymś innym niż nasze przyzwyczajenia. Nie pamiętam filmu, w którym syn walczył o akceptacje ojca według mnie jest to historia inna niż wszystkie nie potrafię wskazać podobnego filmu zwłaszcza u Dreamworks, który produkuje zwykle żenujące komedie, jedyną produkcją na poziomie z tej wytwórni był Mustang z dzikiej doliny. Ta wytwórnia spróbowała czegoś nowego i wspaniale im to wyszło. Przynajmniej tak uważam .

WielkiMou

"Chociażby jest to pierwszy film, w którym główny bohater staje się niepełnosprawny."

Zgadzam się. Faktycznie to był naprawdę mocny wątek i dlatego warto zapamiętać ten film. Wciąż jednak nie uważam że może się równać z "Zaplątanymi" czy "Frozen". To tylko jeden wątek, dodatkowo rozszedł się po kościach, bez większego echa. Sam moment w którym tamten wiking podchodzi i mówi: "Ocalił ci syna! No... Przynajmniej jego część" był moim zdaniem beznadziejny. Oni starali się przemienić to w żart?

"Moim zdaniem ukazanie smoków jako dobre istoty jest również czymś innym niż nasze przyzwyczajenia."

To naprawdę coś nowego dla ciebie? "Ostatni Smok", "Eragon", "Niekończąca się historia" i dziesięć tysięcy innych, podrzędnych animacji i seriali. "Dobre smoki" to już wręcz przyzwyczajenie.

"Nie pamiętam filmu, w którym syn walczył o akceptacje ojca"

"Bambi 2", "Madagaskar 2", "Tarzan", "Król Lew II", "Dżungla".

"zwłaszcza u Dreamworks, który produkuje zwykle żenujące komedie, jedyną produkcją na poziomie z tej wytwórni był Mustang z dzikiej doliny."

Z tym się zgodzę, ale nie mogę uwierzyć że nie wspomniałeś o "Księciu Egiptu" i "Sindbadzie: Legendzie Siedmiu Mórz". ;)

I tak jak powiedziałem na początku: ta produkcja faktycznie wybija się ponad typowo komediowe filmy DreamWorksa, ale nadal jest jednym z nich. Tak uważam. Nie widzę tu też niczego specjalnie "nowego" (nie licząc wspomnianego kalectwa).

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Gdzie ty widzisz elementy komediowe ?

WielkiMou

Tylko do tego się odniosłeś? :P

Kurcze, żarty sobie ze mnie robicie? Gdzie elementy komediowe? To pytanie na poważnie?

Dajmy na przykład wszystkich poza Czkawką, Astrid i Ojcem. WSZYSCY zrobieni dla jaj. Gruby fan gier RPG, wiecznie kłócące się bliźniaki i laluś, a także ich wychowawca, kompletnie olewający przepisy BHP.

Dziwne fobie i przyzwyczajenia smoków?

Scena w której Ojciec wręcza Czkawce hełm? Zrobiony z NAPIERŚNIKA jego matki?

Scena w której wszyscy gratulują Ojcowi Czkawki, mówiąc że "kiedyś to się musiało stać", na co ojciec odpowiada "Umarł?".

Mam wymieniać KAŻDY GAG w tym filmie???

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Masz racje jednak ja po obejrzeniu Zaplątanych miałem w głowie głównie głupie sceny z udziałem konia po prostu ten film nie dotarł do mnie pomimo wielu twoich argumentów nie umiem się przekonać do nich. Wrażenia po obejrzeniu Jak wytresować smoka były zupełnie inne sceny z żenującym humorem odeszły w niepamięć, bo zapamiętałem tylko niesamowitą historię przyjaźni Czkawki i Szczerbatka, która została przedstawiona w przepiękny sposób.

Co do smoków to chodziło mi o produkcję typowo dla dzieci we wszystkich baśniach smoki to te złe istoty.

Ważnie jest to, że w tym filmie nie ma totalnego idioty w stylu Król Julian lub Osioł humor jest częścią opowieści, a nie motywem przewodnim dlatego uważam, że JWS absolutnie zasługuje na miejsce jakie zajmuje .

WielkiMou

Z "Zaplątanych" zapamiętałem głównie lampiony, a także scenę "śmierci" Julka. Maximus, przyznaję, też utkwił mi w pamięci :P.

Z "Jak wytresować smoka" pamiętam... Zieloną Śmierć... Tak... To tyle... Wszystko inne nie zapadło aż tak w mojej pamięci, mimo że jak o nich wspominasz, wspominam je dobrze.

Wiesz, nie chodzi mi o humor jako taki. Humor jest OK. Problem w tym, że nawet Czkawka robi w filmie za błazna. W "Zaplątanych" za błazna robi min. Julek, co mnie trochę odrzuca, ale nie aż tak bardzo, a to dlatego że główną bohaterką jest Roszpunka, owszem obiekt kilku gagów, ale raczej postać tragiczna.

Nie mam nic przeciwko postacią robionym wyłącznie pod humor. Ale nie powinny zajmować całego ekranu. Pod taką postać podczepiam Czkawkę.

Dla dzieci? Produkcji dla dzieci z dobrymi smokami jest jeszcze więcej. Jak wspominałem: "podrzędne animacje i seriale". Teraz nie mam wielu w głowie, tylko "Smocze Wzgórze" i drugą część "Magiczna Kostka".

W "Zaplątanych" też nie ma kompletnego idioty. Maximus jest przecież dzielnym koniem, który mimo że ma bzika na punkcie sprawiedliwości (i zachowuje się jak pies), jest także lojalny i wie że czasem trzeba złamać prawo, dla dobra. W "Frozen" też nie ma kompletnego idioty. Olaf może nie jest BARDZO poważny, lecz jest jednocześnie ogniwem łączącym Elsę i Annę, jest także źródłem ciepła w filmie, wypowiada kluczową sentencję.

W "Jak wytresować smoka" owszem są kompletni idioci. Grupa młodzieży. Nie widziałem by poza kopaniem tyłków i gagów zrobili coś poruszającego.

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Co do idioty mówiłem raczej o poprzednich produkcjach Dreamworksa, bo w Disney'u każda postać gra swoją rolę. Czkawka błaznem? W tym momencie mnie uraziłeś On jest ,,inteligentny, sympatyczny, kochający zwierzęta, pokojowo do wszystkich nastawiony, nielubiący się kłócić, lekko zwariowany, ciekawski, cierpliwy, uczuciowy, odważny, zdolny do poświęceń, wielbiący wolność, zabawny, z niezwykłą smykałką do konstruowania" nie są to moje słowa, ale w pełni się pod nimi podpisuje. Osobiście uwielbiam animacje Disney'a lecz JWS trafiło do mnie całkowicie.

WielkiMou

"Madagaskar" jest Disney'a i każdy w nim jest kretynem.

Nie chciałem Czkaweczki urazić, lubię go. Chodzi o to że sam w sobie jest postacią dość komediową. Na początek wysunę jego imię. Jednocześnie obalę ten argument, gdyż "Jak wytresować smoka" jest na podstawie książki, której nie czytałem. Jeżeli w książce główny bohater też nazywał się Czkawka (co wcale nie jest takie oczywiste), to nic do tego nie mam.

Nie pamiętam teraz wszystkich gagów, ale przypomnę scenę która cały czas leci obecnie w reklamach: Czkawka z wyrzutni trafia wikinga w głowę. Scena humorystyczna i, niestety, Czkawka jest jej ofiarą. To wcale nie ostatni jego raz.

WielkiMou

O mój Boże...

""Madagaskar" jest Disney'a"

Proszę, ukrzyżuj mnie...

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Też się zdziwiłem gdy to zobaczyłem. Nie mogłem wczoraj pisać, bo mam jeszcze dobowy limit komentarzy.

WielkiMou

Nie wiem, jakoś dziwnie zakodowałem sobie że "Madagaskar" to dzieło Disney'a, nie wiem czemu... Tak czy owak "Dżungla" jest Disney'a i też raczej większość bohaterów to idioci.

ocenił(a) film na 10
WielkiMou

Miło, że tymi słowami do Ciebie trafiłam ;)

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

Andrzeju wiesz dla mnie to właśnie w zaplątanych widziałem głównie humor. Np. przesłuchanie Juliana, wahania nastrojów Roszpunki po uwolnieniu, czarne charaktery, koń z kameleonem i wiele innych scen stworzonych głównie pod humor. Może nie była najwyższych lotów ale jednocześnie nie był na strasznie niskim poziomie. Zaś co zapamiętałem z "Jak wytresować smoka" Historię wyrzutka, który ucieka w swój własny świat by się dowartościować. Który mimo iż jest genialny to niedoceniany bo ie spełnia pewnych schematów wikinga. Oraz to że znęcali się nad nim. Czy jest to znany schemat, owszem. Ale tutaj jest to w pewien sposób opowiedziane powoli widzimy przemiany, oraz emocje. Widzimy np. ile bólu sprawia stoikowi wyrzekniecie się syna. A co d Czkawki, tak to imię z książki. Czy był postacią komediowa. zdarzały mu się takie rzeczy ale według mnie roszpunce też i to o wiele więcej razy i na o wiele słabszym poziomie. Sama scena gdy chłopak dotykał sticha, widzimy jak ta przyjaźń rozkwita a w roszpunce 24 godziny i się w sobie zakochali. Nie przemawia to do mnie. Według mnie Jak wytresować smoka jest zarówno szybsza jak i powolniejsza historią. Otoczenia akcja zmienia się szybko ale na przestrzenie wielu dni jeśli nie tygodni dzięki czemu emocje bohaterów mają czas na dojrzewanie. Nawiązując jeszcze do mojego poprzedniego zdania pisałeś chyba gdzieś coś o miłości Astrid i Czkawki. że tak byłą ale jak by jej nie było. Otóż to dlatego że bohaterowie mają po 11 lat i ta miłość dopiero rozkwita. Jest na zupełnie innym poziomi niż historie disneyowskie.

pepe1195

Wydaję mi się że to wszystko kwestia odbioru. Nie wiem jak można mówić, że "Zaplątani" mieli więcej humoru, niż "Jak wytresować smoka" i do tego na niższym poziomie. Nie wiem jak można mówić, że Roszpunka była bohaterką większej ilości gagów, niż Czkawka. Po prostu nie wiem. Ty zapewne nie wiesz, jak można mówić rzeczy zupełnie odwrotne.

Przyjaźń Czkawki i Szczerbatka faktycznie rozwijała się w ciekawy sposób. Lecz w "Zaplątanych": widzę małą, głupiutką dziewczynę, która powoli zaczyna czuć coś do pierwszego chłopaka, jakiego poznała. To powolne rośnięcie sympatii ("Myślę że on mnie... Lubi..."). Widzę także chłopaka, który pierwszy raz zapewne spotkał osobę tak niewinną, która go nie oceniała, nie osądzała. Która była w stanie go zrozumieć i go wysłuchać. Która bez obrzydzenia, lecz szczerze, nazwała go "złodziejem". Wtedy też zrozumiał, że i on ją kocha. To że wydarzyło się to w krótkim czasie fabularnym (24 godziny, choć to nie do końca tyle było), nie ma znaczenia. Czas antenowy, faktyczny, był podobny do Czkawki i Szczerbatka. Z tymże w "Zaplątanych" nie było tej sekwencji: "Puścimy tutaj muzyczkę i posklejamy losowe sceny! MIJA CZAS!".

"Widzimy np. ile bólu sprawia stoikowi wyrzekniecie się syna."

Ty dajesz swoje, a ja swoje. Niema scena, w której Król i Królowa przygotowują się na ponowne wypuszczenie lampionu. Ta w której Królowa poprawia medalion Króla. Ich miny, wyrazy twarz. Najlepsze jest właśnie to, że nie mówią ani słowa. Ich ból przedziera się do mojego. Tysiąc razy już wypuszczali te lampiony. Tysięczny rok bez córki...

Scena z ojcem Czkawki też była genialna. Lecz w "Zaplątanych" takiej nie brakowało.

"A co d Czkawki, tak to imię z książki."

Tak więc nie mam się co czepiać twórców. Chcieli jakoś dochować wierności oryginałowi, szanuje to, nawet bardzo. Teraz będę się czepiał autorki książki :P.

"Otóż to dlatego że bohaterowie mają po 11 lat i ta miłość dopiero rozkwita."

Właśnie dałeś mi kolejny powód by nie lubić tego filmu...

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

A ja się z nim zgodzę :)

Sorki, jednak wiesz, że fani trzymają się razem, zwłaszcza, że on naprawdę ma rację (poza tym, że bohaterowie mają 15, nie 11 lat). Obejrzyj Zaplątanych jeszcze raz, a może zauważysz w ilu gagach występowała Roszpunka. W przypadku Czkawki były to dwa, a reszta wynikała po prostu z jego niezdarności. Roszpunka tymczasem ma wahania nastroju i jest na początku bardzo rozhisteryzowana. Zaczyna zachowywać się spokojnie dopiero, gdy dochodzą do królestwa. I to już jest fakt, nie stwierdzenie.

A co ci przeszkadza w powoli rozkwitającej miłości?

Atrament3

"zwłaszcza, że on naprawdę ma rację"

Szczerze mówiąc nigdy nie patrzę przychylnie na tego typu zdania... Tak tylko gadam.

"Obejrzyj Zaplątanych jeszcze raz, a może zauważysz w ilu gagach występowała Roszpunka."

Hmm... Już chyba przerabialiśmy tego typu propozycję. Widziałem "Zaplątanych" jakieś sześć razy, z czego raz w tym miesiącu, tyleż samo "Jak wytresować smoka". Wciąż nie widzę powodu, by zmienić zdanie.

"I to już jest fakt, nie stwierdzenie."

I znowu tego typu zdanie...

"A co ci przeszkadza w powoli rozkwitającej miłości?"

Obawiam się, że ani ja, ani pepe1195 nie mieliśmy na myśli "powoli rozkwitającej miłości", tylko "miłość szczenięcą", czyli szybką, gwałtowną, bezrozumną, niedojrzałą. Taką właśnie widzę w "Jak wytresować smoka" i w takiej właśnie parę rzeczy mi przeszkadza.

Jednak jeżeli chodzi o moje słowa: "Właśnie dałeś mi kolejny powód by nie lubić tego filmu...", to muszę cię pocieszyć, bo właśnie mi ten powód zabrałaś :P. Nie miałem tutaj na myśli rozwoju tego uczucia, lecz wieku bohaterów (wedle pepe1195 - 11 lat, co jest moim zdaniem ogromnym absurdem, patrząc na tychże bohaterów). Uświadamiając mi że mają piętnaście lat, przekreśliłaś to, co uznałem za wadę ;).

ocenił(a) film na 9
pepe1195

Bohaterowie mają 15 nie 11 lat.

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Czytam to co mówisz i z perspektywy czasu widzę, że część 1 HTTYD i HTTYD 2 to zupełnie inne filmy, zwłaszcza pod względem humoru. Muszę również przyznać ci rację, że w HTTYD jest dużo humoru, choć zauważyłem go dopiero jak odświeżyłem sobie film przedwczoraj

ocenił(a) film na 8
WielkiMou

Tak się wtrącę... Dream Works ma też na koncie świetną animację: "Megamocny", która również przełamuje schematy. Głównym bohaterem jest czarny charakter. :) Mimo, że kolega założyciel tematu ma rację co do niektórych filmów z durnym humorem (produkcje Dream), ale sądzę że tylko takie są bardzo popularne. Jest wiele innych bajek, mówiąc potocznie, od tego studia, które mają i morał, dobrą muzykę, ciekawe postacie i fabułę. Tylko te bardziej żenujące zdobywają więcej publiczności i kasy.

WielkiMou

"Chociażby jest to pierwszy film, w którym główny bohater staje się niepełnosprawny."
A Nemo? Przecież on był niepełnosprawny od urodzenia. Z powodu płetwy wszyscy uważali go za słabszego i nie doceniali go. Przecież to był jeden z głównych powodów dlaczego Marlin tak bardzo starał się chronić syna, Dopiero Idol w niego uwierzył.

użytkownik usunięty
andrzej_goscicki

Stare disney'owskie dzieła w rzeczy samej mają w sobie to "coś", ale mówienie, że kultowy Shrek to tylko bajka do pośmiania się to już dla mnie przesada. Ta bajka jest pełna humoru, ale pokazuje też, że nie trzeba być pięknym, aby móc szczerze kochać i być kochanym. Odrzuca ona wszelkie szablonowe księżniczki do szafy pod tytułem: "przeterminowane". Zaś owe "Frozen" pełne jest wyidealizowanych panienek, a "Jak wytr..." opowiada historię chłopaczka, któremu brak tężyzny fizycznej co jest tak bardzo cenionym atutem dla wikingów. Jego pobratymcy od setek lat zabijają smoki i żadne z nich nie pomyślało, że można to zmienić. Gardzą nim wszyscy co pokazano z humorem. Później okazuje się, że smoki też się kogoś boją. Wszystko co dotąd zrobiły wikingom wynikało ze strachu. A co z samym chłopaczkiem ? No cóż w finałowej walce stracił nogę co też sprawia go teoretycznie niepełnosprawnym. Ta bajka jest naprawdę świetna. Pokazuje proste myślenie grupy ludzi i ich presję wywieraną na osobie, która ma inny nurt myślowy niż oni.

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

Em, no chyba masz jakieś dziwne poczucie humoru, skoro uważasz Smoki za śmieszny film, a Zaplątanych czy Frozen nie. Zaplatani byli przecież zrobieni pod humor, a na JWS nikt się nie śmiał! Jedynie ludzie rozczulali się nad tym, jaki Szczerbatek był przeuroczy.
Druga sprawa to kolejny hejt na Astrid, którego nie rozumiem. Wygląda to tak, jakby ładna dziewczyna nie mogłaby być twarda, silna i inteligentna. Naprawdę, jak to jest, że naiwne lalunie z Disney'a wszyscy wielbią, a kobiet z charakterem z DreamWorksa nikt?
Po trzecie: piosenki. Sorry, ale to nie Disney. Jeśli szukasz musicalu, to nie licz, że znajdziesz go w JWS. W filmie zresztą jest coś o wiele piękniejszego niż piosenki: niesamowita muzyka, nominowana zresztą do Oskara.
Po czwarte: no sorry bardzo, ale dla mnie historia chłopca i jego smoka jest lepsza od ckliwej historyjki miłości dwóch sióstr, czy zwariowanej blondyny goniącej za marzeniem (przez większą część filmu pękasz ze śmiechu, więc trudno tu zresztą mówić o wzruszeniu). JWS ma wzruszającą, zaskakującą historię, przepiękną animację i zakończenie bez wielkiego Happy Endu i definitywnie pobija te dwa filmy.
No i ostatnia sprawa (już nie tak istotna): twoje pierwsze akapity zniechęcają do dalszego czytania.
Aha, w dodatku fandisneya założył/a niedawno temat "w czym ten film jest lepszy od Shreka, Krainy lodu i Zaplątanych", więc tam mogłeś napisać swoją opinię.

PS: Może obejrzysz ten film jeszcze raz i się do niego przekonasz?

ocenił(a) film na 9
Atrament3

Zgodzę się z tym, że Zaplątani byli zrobieni pod humor, ale we Frozen humoru za wiele nie było, natomiast jeśli chodzi o smoki to masz pełną racje nie wiem czemu andrzej_goscicki uznał je za komedię.

,,Lalunie z Disney'a" to moim zdaniem lekka przesada Ok Roszpunka jest naiwna, ale nie mów, że jest lalunią Anna i Elsa one kształtują ten film i nazwanie ich w ten sposób to nadużycie.

Piosenki zgadzam się w pełni przecież to Disney tworzy musicale więc ich brak nie może być wadą

Według mnie historia z Frozen jest bardzo ciekawa, ale 2 klasy niżej niż ta ze smoków, która urzeka mnie w każdym calu.

Ogółem zgadzam się z twoją opinią jednak moim zdaniem użyłaś zbyt mocnych słów .

WielkiMou

"Komedia" to zbyt dużo powiedziane. To raczej film przygodowy, epicka akcja, jednak tak, z wielu stron otoczona komedią. Komedia to film robiony tylko i wyłącznie dla śmiechu, czego o "Jak wytresować smoka" powiedzieć nie można. Nie przypominam sobie bym kiedyś wprost nazwał go "komedią".

Roszpunka naiwna? To znaczy, owszem, jest trochę. Jednak jest też zaradna, odważna, a także nie aż taka naiwna. Przecież przez dłuższy czas filmu trzyma Julka na smyczy. Później się w nim zakochuje i... Tutaj możemy faktycznie mówić o naiwności. Ja jej jednak za to nie winię. Z drugiej strony: co miała zrobić? Miała umowę, on pokarzę jej lampiony, ona da mu koronę. Jedyne co zrobiła "nie tak" to czekała na niego na brzegu. Nie dziwię jej się wcale. Po prostu się zakochała. Widać żyjemy w świecie w którym jest to uważane za coś złego...

Elsa jest faktycznie przeciwieństwem Roszpunki i Anny, ale Anna? Ona jest naiwniejsza od Roszpunki. Przecież od tego właśnie ruszyła fabuła.

"Piosenki zgadzam się w pełni przecież to Disney tworzy musicale więc ich brak nie może być wadą "

I mówi to fan "Mustanga z Dzikiej Doliny"? :P Ale poważnie: przeczytajcie moją wypowiedź jeszcze raz:

"Czego mi brakowało w filmie? Piosenek. Wiem ze DreamWorks w tym nie przoduje (jego najbardziej kasowe animacje, czyli
głównie te, których nie cierpię, nie miały ani jednej piosenki), ale piosenki to dla mnie nieodłączna część
animacji."

Nie napisałem że brak piosenek to WADA. Napisałem że mi ich BRAKOWAŁO. To dwie różne rzeczy. Dodatkowo podkreśliłem, że wiem że DreamWorks nie przoduje w piosenkach. O co się więc rozchodzi?

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Masz racje obie są lekko naiwne jednak chodzi mi o to, że nie są laluniami, nie mają może tak ostrego charakteru jak Astrid ale mimo wszystko nie są bezradnymi panienkami. Uwielbiam piosenki z Mustanga moją ulubioną jest ,,Nigdy nie ulegnę" osobiście ani trochę nie brakowało mi ich w JWS to inny typ filmu, bo przykładowo jakim byłby Król Lew bez piosenek ? Jak wytresować smoka jest jednym z moich ulubionych filmów, ponieważ dotarł do mnie i całkowicie go pokochałem. (Jutro raczej mnie nie będzie na forum, ponieważ wybieram się na przedpremiere Jak wytresować smoka 2)

WielkiMou

Owszem. "Lalunia" to zdecydowanie zbyt ostre słowo.

Ja najbardziej lubię "Dla mnie proszę graj", "Nigdy nie ulegnę" jest na drugim miejscu :P.

To teraz należny rozważyć pytanie: Czy wyobrażam sobie "Jak wytresować smoka" z piosenkami?

Hmmm...

Odpowiedź brzmi: nie.

Wiem jak to brzmi, ale wbrew pozorom nie strzeliłem samobója. Czytał ktoś kiedyś Wiktora Hugo? Wiktor ma dosyć ciekawe podejście do sztuki, z którym częściowo się zgadzam. Uważa on, że powstałe już dzieło nie powinno być w żaden sposób rozbudowywane, czy odnawiane. Tworzy ono już całość, same w sobie.

Cytuje: "Nie udała ci się książka? Trudno! Nie dodawaj rozdziałów do nieudanej książki. Jest niepełna? Trzeba było uzupełnić ją wtedy, kiedyś ją płodził. Twoje drzewo ma pień krzywy, sękaty? Już go nie wyprostujesz. Twoja powieść jest suchotnicza? Twoja powieść nie jest zdolna do życia? Nie dodasz jej oddechu, jeśli go w niej brak. Twój dramat urodził się kulawy? Wierzaj mi, nie dodawaj mu drewnianej nogi."

Od razu zaznaczę: nie twierdzę przez to że "Jak wytresować smoka" został źle zrealizowany. Chodzi mi o to, że jest to już dzieło pełne, tworzy całość, dlatego ni z tej, ni z tamtej piosenki tu nie wciśniesz.

Powtarzam nie uważam tego za wadę, po prostu mi tego brakowało. Zawsze kiedy idę na film animowany zauważam, prędzej czy później, brak piosenek. Jestem od nich uzależniony. Lubię sobie podśpiewywać moje ulubione wersy. Widząc animację bez piosenek czuje jakby brakowało jej oddechu. Jakby nie mogła mi przekazać swojego piękna w pełni.

PS: Oby seans wgniótł cię w ziemię. Oby druga część okazała się dla ciebie lepsza, lub tak dobra jak pierwsza ;).

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Zgadzam się z tobą, że teraz nie można by tam wcisnąć piosenek. Co do piosenek w filmach animowanych to też bardzo je lubię, ale nie odczułem ich braku w JWS.

Co drugiej części to naczytałem się spoilerów i większość o filmie wiem (nie mogłem się powstrzymać)

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Właśnie wróciłem z seansu. Film był przepiękny ! To było coś nieprawdopodobnego, ten film zajmuje u mnie 1 miejsce filmów wrzechczasów !!! Według mnie 3 najlepsze filmy to

- Jak wytresować smoka 2
- Król Lew
- Jak wytresować smoka

Film był naprawdę wzruszający od pewnej chwili cały czas płakałem. Ten film bije na głowę JWS i Króla Lwa !!! Na pewno obejrzę go raz jeszcze !!!

WielkiMou

Miło słyszeć :).

Żebym ja jeszcze potrafił tak oglądać filmy...

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Masz zamiar obejrzeć HTTYD 2 ?

WielkiMou

W kinach? Raczej nie. Może jak ktoś pożyczy mi płytę...

Słuchaj, już chyba wyraźnie zaznaczyłem, że ten film nie był dla mnie niczym wielkim. Nie widziałem jedynki w kinach, a kiedy ją już zobaczyłem, nie zrobiła na mnie NAPRAWDĘ OGROMNEGO wrażenia (bo zrobiła i to duże, lecz wciąż nie ogromne). Dlatego nie mam wielkich powodów by naprawdę chcieć obejrzeć dwójkę. A także czasu i pieniędzy...

Chwilowo i tak jestem dostatecznie zdołowany moim beznadziejnym sposobem postrzegania świata, a także idącymi w związku z tym "wrażeniami" po seansie "Czarownicy", o ile w ogóle można to nazwać "wrażeniami".

Tak więc może jak ktoś będzie miał płytę, więc nie w ciągu najbliższych miesięcy.

ocenił(a) film na 9
andrzej_goscicki

Według mnie druga część jest o niebo lepsza od pierwszej, ale sam bym nie obejrzał gdyby nie podobała mi się 1 część. Jednak film zaskoczył mnie pod każdym względem pokochałem ten film nie ze względu na efekty specjalne i widowiskowe sceny, ale ze względu na przepiękną historię.

Mam nadzieję, że kiedyś obejrzysz HTTYD 2 i będę mógł z tobą o nim dyskutować .

WielkiMou

Mówiłem także, że lubię pierwszą część, po prostu nie jakoś tak niezwykle ;). Drugą część zapewne obejrzę (pewien osobnik, mój znajomy, ma w szafie wszystkie animowane produkcje o których mogłeś usłyszeć...), tylko dopiero za jakiś czas...

WielkiMou

Poprawka: faktycznie powiedziałem tak.

"ta produkcja faktycznie wybija się ponad typowo komediowe filmy DreamWorksa, ale nadal jest jednym z nich."

W takim razie cofam te słowa. Ten film nie jest komedią, ale wciąż umieszczam go wśród filmów, w których humor jest jedną z najważniejszych rzeczy.

Atrament3

Hmm...

Nigdy nie napisałem że "Frozen" i "Zaplątani" nie byli zabawni. Byli i to bardzo. Nie mieli jednak tego prymitywnego humoru, charakterystycznego dla DreamWorksa (choć w "Jak wytresować smoka" też nie było go dużo, przyznaje), nie były to też filmy czysto humorystyczne. Mówiąc że na "Jak wytresować smoka" nikt się nie śmiał... Daruj, ale moim zdaniem to strzał w stopę. Po pierwsze mówisz za wszystkich. Po drugie jest to film ewidentnie robiony pod humor. Dlaczego?

Najlepiej to stwierdzić po głównym bohaterze. W filmach tego typu, czyli tych, których nie cierpię, główny bohater to idiota. Dobra, idiota to za mocne słowo. Po prostu jest obiektem żartów. W "Madagaskarze" wszystko i wszyscy są obiektem kpin. W "Kung-fu panda" Po jest największym błaznem filmu. Podobnie jest w "Jak wytresować smoka". Czkawka to łamaga, wszyscy się z niego śmieją, jest bohaterem większości gagów w filmie. Od razu zaznaczę, że nie mówię iż główny bohater JEST źródłem humoru. W "Jak wytresować smoka" mamy wiele innych postaci, znacznie zabawniejszych od Czkawki. Mimo to, Czkawka jest błaznem, temu zaprzeczyć nie można. Mówisz że "Zaplątani" są robieni pod humor? Hmm... Po pierwsze zaznaczmy, że Roszpunka nie jest błaznem. Owszem, jest bohaterką kilku gagów, ale wcale nie wielu. Mamy do tego niezwykle mroczne rozmowy z jej matką, te jej rozmarzone spojrzenia i strach przed odtrąceniem. Problem izolacji dzieci, chciwość nieprzebierająca w środkach, utratę dziecka, pójście złą drogą, miłość która odmienia, spełnianie marzeń i dostrzeżenie tego, co naprawdę wartościowe. Daruj, to nie jest film robiony pod humor. Mamy tu wiele naprawdę dramatycznych scen, których w "Jak wytresować smoka" brakuje. Porwanie dziecka, rozpacz królestwa (całego, nie tylko królewskiej pary), scena z lampionami, "zdrada" Julka, i na koniec jego "śmierć". W "Jak wytresować smoka" też jest parę scen, nie przeczę. Są jednak poprowadzone zupełnie inaczej. Na przykład dam tu kalectwo Czkawki. Dramaturgia tego wątku została sprowadzona do jednego smutnego spojrzenia. To pewnie wystarczająco dużo, lecz nigdy nie zapomnę typowo humorystycznej sceny, w której dowiadujemy się o stracie nogi: "Ocalił ci syna! No... Przynajmniej jego część.". Fajnie. To ja mam się śmiać, czy płakać? W "Zaplątanych" tego nie było. Tego durnego łączenia dramaturgii z humorem.

Ponownie: "a na JWS nikt się nie śmiał!". Ty wiesz co piszesz? Traktujesz te słowa poważnie?

"Druga sprawa to kolejny hejt na Astrid, którego nie rozumiem."

Nie napisałem że jej nie lubię. Napisałem że była to postać kompletnie mi obojętna. Nie odczułem żadnych emocji względem niej, tylko tyle, że była. Moim zdaniem nie miała żadnego wyrazu. Faktycznie, czasem mnie denerwowała. Ta cała zazdrość o Czkawkę... Ehh... Ale to nie wystarczająco, bym kogoś znienawidził. To miła dziewczyna. Mimo to praktycznie w ogóle nie zapadła mi w pamięć.

"Wygląda to tak, jakby ładna dziewczyna nie mogłaby być twarda, silna i inteligentna. Naprawdę, jak to jest, że naiwne lalunie z Disney'a wszyscy wielbią, a kobiet z charakterem z DreamWorksa nikt?"

Ponownie wydaję mi się że nie wiesz o czym piszesz. Oglądałeś może "Meridę Waleczną"? Albo "Dzwonnika z Notre-damme"? Rozumiem że Merida i Esmeralda to też naiwne lalunie? Nie przeczę, że lubię bardziej delikatne kobiety. Takie osoby jak Astrid, czy Merida nie są za bardzo w moim guście, co nie znaczy że nie mogę ich polubić. Uwielbiam Kitty z "Kota w Butach", ewidentnie charakterną kocicę. Twardą mistrzynię Tygrysicę. Uwielbiam Esmeraldę, wyzwoloną cygankę. Ubóstwiam Seforę, żonę Mojżesza. Astrid i Merida są dla mnie nieco... Za twarde. Powtarzam jednak że to nie znaczy, że ich nie lubię. Po prostu nie odczuwam do nich AŻ TAKIEJ sympatii. Czy to grzech? Jak napisałem: jest wiele charakternych kobiet które uwielbiam. Jeżeli natomiast mowa o takich osobach jak Roszpunka i Elsa, to działa u mnie coś na kształt instynktu ojcowskiego...

"piosenki. Sorry, ale to nie Disney."

"Mustang z Dzikiej Doliny", "Książę Egiptu". Obejrzyj sobie, polecam.

"no sorry bardzo, ale dla mnie historia chłopca i jego smoka jest lepsza od ckliwej historyjki miłości dwóch sióstr, czy zwariowanej blondyny goniącej za marzeniem (przez większą część filmu pękasz ze śmiechu, więc trudno tu zresztą mówić o wzruszeniu). JWS ma wzruszającą, zaskakującą historię, przepiękną animację i zakończenie bez wielkiego Happy Endu i definitywnie pobija te dwa filmy."

Dobra tu się trochę zatrzymam.

1. Powiedz mi, co MNIE TO OBCHODZI, że tobie ta historia podobała się bardziej od tej? Nie zrozum mnie źle, ale napisane jest to tak, jakbyś chciał powiedzieć: "mnie to się podobało, więc to jest fajne!". Zwłaszcza biorąc pod uwagę "no sorry bardzo". Powiedzenie że "bardziej podobało mi się to" nie jest żadnym argumentem, więc ani trochę nie starasz się przekonać mnie do tej produkcji.
2. Przez większość filmu pękam ze śmiechu? Ja? Dlaczego użyłeś drugiej osoby? Owszem, śmiałem się, ale nie przez większość filmu. Podczas końcówki to się nawet popłakałem, a podczas sceny z lampionami sięgnąłem nieba. Już o przerażającej Gertrudzie nie wspomnę. Nie mów za innych, mów wyłącznie za siebie. Gadanie typu "tutaj śmiali się wszyscy, a tutaj nie śmiał się nikt" jest po prostu... Dobra, powiem to: jest po prostu żenujące.
3. Jedyne co mnie w tym filmie zaskoczyło, to Zielona Śmierć. Było kilka scen które mnie wzruszyły, jak ostatni upadek Szczerbatka i Czkawki. Jeżeli chodzi o zakończenie, to zgodzę po trochu. Było całkiem... Epickie. Jednak epickość nie zawsze równa się pięknu. Bez wielkiego happy endu? Może. Przyznam że kalectwo Czkawki mną wstrząsnęło, ale nie bardziej niż kalectwo Szczerbatka. Nie wynosiłbym jednak na ołtarze tego "nie wielkiego happy endu". Wciąż jest to happy end. Strata nogi została potraktowana jak strata zęba. Przyznaję jednak że ostatni kadr i narracja porusza.

"No i ostatnia sprawa (już nie tak istotna): twoje pierwsze akapity zniechęcają do dalszego czytania."

Hmm... Tak jak mnie twoje "no sorry bardzo".

"Aha, w dodatku fandisneya założył/a niedawno temat "w czym ten film jest lepszy od Shreka, Krainy lodu i Zaplątanych", więc tam mogłeś napisać swoją opinię."

Nie widzę powodu.

"PS: Może obejrzysz ten film jeszcze raz i się do niego przekonasz?"

Może jakieś słowo zachęty? Argument? Po prostu zasugerowałeś bym się przekonał i myślisz że to zadziała? To może obejrzysz jeszcze raz "Zaplątanych" i się do nich przekonasz?

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

Uff, spodziewałam się czegoś w stylu "zamknij się gówniaro i pozwól mówić dorosłym", ale widać spotkałam bardzo spokojną i sympatyczną osobę, która bardzo łagodnie reaguje na idiotyczne posty. Oczywiście, żeby nie było, nie uważam, że wszyscy dorośli tacy są, ale często widzę takie odpowiedzi na posty, które nie są szczególnie ambitne i łagodnie napisane (jak mój, pokazuję tam swoją inteligencję, nie ma co -,-). No cóż... Przepraszam. Nie chciałam Ciebie urazić (owszem, wiem, że tego z mojego wcześniejszego postu nie wynika), tylko... Nie lubię, gdy ktoś mówi o Smokach oraz Zaplątanych i Frozen jednocześnie. Teoretycznie, ten pierwszy to DreamWorks, a te dwa kolejne to Disney, a to przecież dwie różne wytwórnie i dwa różne sposoby tworzenia historii animacji. No i teraz pojawia się pytanie: to po co ten hejt na Disney'a?

Czy ja wiem, to chyba... jakiś taki uraz z dzieciństwa. No dobra, nie uraz, ale... przypadłość? Bo ja wiem, nie umiem tego określić. Po prostu, gdy inne dziewczynki biegały po przedszkolu i bawiły się w księżniczki, śpiewały piosenki i szukały domku Siedmiu Krasnoludków, ja stałam z boku, przypatrywałam się im, a potem biegłam z drewnianym mieczem dokopać chłopakom z mojej grupy. Heh, wiem, że nikogo to nie interesuje, ale jednak moje "widzimisię" kazało mi to napisać.

No, a teraz do rzeczy. Najpierw: humor.

Ogólnie, wiele tematów (tych starszych) o Jak Wytresować Smoka zawiera w sobie stwierdzenie "wcale się na nim nie śmiałem". Właściwie wszyscy, których pytałam o film, twierdzili, że nie był śmieszny, więc myślałam, że już się przyjęło, że Smoki nie są śmieszne, a wiec daruj moje dziecinne stwierdzenie. Co do naszej ślicznej Roszpunki - nie, nie jest "błaznem", jak to nazwałeś takie postacie. Błaznem natomiast (przynajmniej na początku) jest dla mnie Julek - jego sarkastyczne poczucie humoru, dziwne miny i ogólne samouwielbienie. Podobnie jest z Pascalem i Maksimusem - nie wiem jak Ciebie, ale mnie te postacie rozśmieszały. Właściwie, większość scen sprawiała, że płakałam ze śmiechu, więc ja aż tak nie wczułam się w ten cały "dramatyzm" sytuacji. To znaczy, owszem, śmierć Julka była tragiczna, jednak historię o porwaniu Roszpunki znam z baśni już od dawna i mną po prostu na filmie nie wstrząsnęła.

W Smokach to było inaczej. Czkawka jest półsierotą (poniekąd ;P), która jest niezrozumiana przez ojca, poniżany przez rówieśników, a dziewczyna, w której się kocha, nie widzi w nim niczego niż obiekt współczucia. Jego jedynym "przyjacielem" jest stary, kaleki facio, który zresztą bardzo często przypomina mu, jaki jest beznadziejny. Potem, spotyka rannego smoka. Mógł go zabić i przynieść ojcu jego serce, wtedy jego życie na pewno by się zmieniło - szacunek ludzi z plemienia, pochwała ojca, prawdopodobne zauroczenie ze strony Astrid (co prawda mikre szanse, ale Czkawka był troszkę zdesperowany) - ale jednak tego nie zrobił. Później stopniowo próbował się z nim zaprzyjaźnić - i ta scena sprawiła, że się rozpłakałam. Ten uśmiech, jaki podarował mu Szczerbatek - przecież Czkawka już od dawna niczego takiego nie zobaczył. W końcu ktoś się do niego uśmiechnął. Dla mnie ta chwila pobija "rozmrożenie" Anny, czy zmartwychwstanie Julka. Nie umiem Tobie tego lepiej wytłumaczyć.

A teraz Astrid i inne twardzielki.Musisz przyznać, że większość księżniczek z Disney'a po prostu wyczekuje książąt z bajki, który zaniesie je do zamku na wzgórzu. Ja tego nie kupuję. Nie lubię faktu, że przedstawiają kobiety jako głupiutkie i bezbronne, nadające się jedynie do sprzątania i zbierania borówek. Musisz przyznać, że większość twardych dziewczyn, które wymieniłeś, to postacie z DreamWorksa i taka jest prawda - DreamWorks lubi twarde kobitki (Fiona, Gloria, Wróżka Zębuszka, Astrid, Sefora, Tygrysica, Kitty...). Właściwie prawie każda wykreowana przez nich dziewczyna jest twarda i samodzielna. Disney gustuje w bardziej delikatnych panienkach (Esmeralda, Merida i Mulan to właściwie wyjątki). Nic nie poradzę, że ja wolę te silne.

Co do piosenek - chodziło mi o to, że DreamWorks ma naprawdę niewiele filmów z piosenkami, właściwie jedyne, jakie przychodzą mi do głowy, to właśnie "Mustang z Dzikiej Doliny" i "Książę Egiptu", ewentualnie "Madagaskar" i jego "Wyginam śmiało ciało".

Jeśli chodzi o moje czepianie się akapitów... Po prostu "Ćpanie Kolorowego Wiatru" nie brzmi zbyt fajnie.

No, i to tyle. Co mogę jeszcze dodać? Dziękuję za łagodne wytłumaczenie mi swoich poglądów, a nie obrażenia i wyzwania. Właściwie, jeszcze raz przeczytałam sobie mój poprzedni post, złapałam się za głowę i zadałam sobie pytanie: "Co ty Atrament wyrabiasz?!", bo brzmiałam w nim jak jakiś prostacki dzieciuch. Przepraszam i życzę miłej nocy (bądź dnia, zależy, kiedy to przeczytasz).

Atrament3

Nie ma sprawy, też miewam pewne odpały ;).

Co do historii z mieczem, to wiesz, piszesz z gościem który opisywał siebie jako disneyowego hipisa, więc wiesz :P. Tak poważnie to dzięki temu rozumiem dlaczego historie księżniczek mogą ci się nie podobać. Nie każdy lubi to samo. Ja mówiąc szczerze, nie potrafię znieść "Kopciuszka" i "Królewny Śnieżki". "Śpiącą Królewnę" obejrzałem tylko ze względu na "Czarownicę" i też z zaciśniętymi zębami (moja ocena - ot, taka bajeczka). Nie lubię tych "klasycznych" historii o księżniczkach. Jednak "Zaplątani" i "Frozen" to dla mnie coś innego. Traktuje to raczej jako filmy pokrewne "Królowi Lwu", niż takiej "Królewnie Śnieżce". Tak propo: zobaczyłem że mówiąc "Disney", zazwyczaj masz właśnie na myśli historię o księżniczkach. A co powiesz o "Dzwonniku z Notre-damme"? O "Planecie Skarbów"? O "Dinozaurze", czy o przebojowym "Królu Lwie"? To też Disney.

Cóż, mówiąc szczerze zawitałem tu chyba drugi raz, a pierwszy był chyba w roku premiery, więc nie słyszałem opinii "nie śmieszny". Mnie rozbawił, moich kolegów rozbawił. Właściwie to wszystkie animacje (te dobre, przynajmniej) mają w sobie humor, więc stwierdzenie że coś jest "nie śmieszne", wydało mi się dziwne...

Tak jak mówiłem: Maximus bawił mnie do łez. Żaba (tak nazywam Pascala. Właśnie przypomniałaś mi że miała imię :P)? Mówiąc szczerze wydawała mi się to postać wyjątkowo wciśnięta na siłę. Czy ona wniosła cokolwiek do fabuły? Cokolwiek? Czy naprawdę była bohaterką jakiegoś NAPRAWDĘ dobrego gagu? Nie przypominam sobie. Wszystko się zmienia w "I żyli długo i zaplątani", gdzie rozbawiła mnie do łez :P. Chyba nie tobie to napisałem, ale już na tym temacie wyraziłem się o Julku. Trochę mi przeszkadza to że jest błaznem. Nie przeczę. Główne postacie po prostu nie powinny być takie! To jakby... Ja nie wiem... Nala z "Króla Lwa" robiła za kolejną postać komediową, obok TImona i Pumby. Wiesz jednak co? Mimo wszystko nie zmieniłbym Julka. Już go widziałem, już pokochałem go takim, jakim jest. W poście do innego użytkownika napisałem przemyślenia o sztuce Wiktora Hugo. Mniej więcej sentencja jest taka: Razy wydane dzieło jest już całością samo w sobie, składa się zarówno ze swoich wad i zalet, nie należy niczego już zmieniać. Julek po prostu ma już swój charakter. Odebranie mu jednego szczegółu zrujnuje całą postać. Jego wygłupy trochę mnie irytują, ale nauczyłem się lubić go takim. Normalnie jest szalenie niepoważny, ale stać go na bycie szalenie poważnym, gdy trzeba i gdy chodzi o osoby, na których mu zależy. Teraz nie widzę go jako nikogo innego. Oczywiście, gdyby powstał jako inna osoba, pewnie byłbym wdzięczny :P.

Moim zdaniem w "Zaplątanych" wątki tragiczne są od komicznych wyraźnie oddzielone, by na siebie nie wchodziły. Może odebrałaś to inaczej. Jeżeli chodzi o ostatnią scenę, to tutaj mogę się z tobą zgodzić. Wiesz jak wyglądało to z mojej perspektywy? Bardzo prosto. NIE ZNAŁEM TEJ BAŚNI! To znaczy znałem, ale tyle co wiedziałem że Roszpunka miała warkocz. Tak więc kiedy Gertruda dźgnęła Julka, a on później odciął Roszpuncę włosy, JEDYNĄ RZECZ KTÓRA MOGŁA GO OCALIĆ... Serce mi stanęło... Nie wiedziałem że później dojdą te łzy, nie znałem baśni. Dlatego potrafię zrozumieć dlaczego ciebie to tak nie poruszyło.

Hmmm... Rozmowy Czkawki z Ojcem uważam za jedne z najlepszych momentów w filmie. Także ten, w którym chce zabić Szczerbatka. Lecz uśmiech? Hmm... Szczerze? Potraktowałem to zdaję się jako element komiczny... Wiesz, nie do końca to teraz pamiętam, jedynie że coś takiego było. To jednak oznacza że nie rzuciło mi się do do końca w oczy. Jeżeli chodzi o rozmrożenie Anny... Ehh... To temat bardzo dla mnie bolesny. Chciałem naprawdę coś poczuć, ale wiesz? Cały czas mówiłem sobie: "Zaraz się rozmrozi, bo Elsa ją kocha". Chyba nawet wiem dlaczego. Opisałem ci przed chwilą co myślałem przy "śmierci" Julka. To wyglądało jak prawdziwa scena śmierci. Julek sam sobie odebrał szansę na ratunek. Naprawdę myślałem że umrze. We "Frozen" tego poczucia mi brakowało. Nikt nie powiedział że raz przemienionego w lód nie da się odczarować. Doskonale też zdawałem sobie sprawę, że "akt miłości" nie musi być pocałunkiem. Myślę że to też przez to, że już raz to przeżyłem. Trzeba przyznać że śmierć Julka i zamrożenie Anny, to dosyć podobne do siebie. Takie samo umiejscowienie w czasie, taki sam motyw "śmierci" (poświęcenie życia, dla innej osoby), i dosyć podobny wygląd (Roszpunka leży na Julku - Elsa wisi na Annie). Ehh... Już nienawidzę się za to że to napisałem...

W każdym razie uśmiech zdecydowanie mnie nie ruszył...

Ty wolisz silne, ja "przepadam" za tymi delikatnymi. Myślę że na tym moglibyśmy skończyć ten wywód ;). Nie uważam jednak że powinnaś tak ostro oceniać niektóre z nich. Po pierwsze, jest masa innych: Amelia ("Planeta Skarbów"), Nala ("Król Lew"), Marlena ("Piorun"), Czika ("101 Dalmatyńczyków"), Elastyna ("Iniemamocni"), Sierżant Rurecka ("Ralph Demolka"), Neera ("Dinozaur"). Po drugie: Roszpunka wcale nie jest taką znowu "księżniczką". Zauważ że ona wcale nie szuka miłości, ona wręcz trzyma Julka na smyczy. Zależy jej na lampionach i skutecznie radzi sobie w zewnętrznym świecie. To że się w nim zakochuje w międzyczasie, to inna sprawa. Dodatkowo jak się zakochuje. Nie mówi że to "prawdziwa miłość, od pierwszego wejrzenia". Ma po prostu cichą nadzieję ("Myślę że on mnie... Lubi..."). A teraz Anna: otóż ta księżniczka w ułamku sekundy zaskarbiła sobie u mnie skrajnie różne opinie. Kiedy zaczęła śpiewać o tym, że chce znaleźć "księcia z bajki, który na białym koniu zabierze ją do ogromnego zamku, gdzie się pobiorą, będą mieli dzieci i żyli długo i szczęśliwie" chciało mi się RZYGAĆ. Zacznę od tego że nie wiedziałem że jest to film o księżniczkach, i byłem nieco zawiedziony, gdy się taki okazał. Kiedy jednak przedstawili Annę jako TYPOWĄ księżniczkę, nie mogłem wytrzymać... Jednak ta opinia trwała tylko i wyłącznie sekundę, gdyż później uświadomiłem sobie że ta dziewczyna całe życie siedziała w zamknięciu, nie mając kontaktu z absolutnie NIKIM, nie miała pojęcia jak funkcjonuje świat. Skąd mogła czerpać wiedzę? Zapewne z książek. Zapewne z tych książek, opisujących pięknych rycerzy i księżniczki. Dlatego to nie jest jej wina że jest taka "księżniczkowata" i należy wziąć to pod uwagę. Owszem Roszpunka, nieco mniej naiwna, tez żyła w zamknięciu, ale Gertruda cały czas jej truła że świat jest zły, więc miała się czego obawiać.

Ja nie rozdzielałbym tego na "Disney" i "DreamWorks". Nie powiem też nigdy że lubię bardziej którąkolwiek z tych wytwórni. Dlaczego? Bo zdecydowanie więcej filmów lubię z Disney'a, ale DreamWorks jest autorem mojego ulubionego, czyli "Mustanga z Dzikiej Doliny". Zgodzę się jednak w jednym: nie potrafię znaleźć przykładu "delikatnej" dziewoi z DreamWorksa...

Owszem, DreamWorks nie ma wielu piosenek, ale JAKIE MA! Piosenki DreamWorksa to jedne z najlepszych jakie słyszałem! O wielu z nich Disney może jedynie pomarzyć! Dlatego nigdy nie odżałuje tego że już nie tworzy filmów z piosenkami...

Termin "ćpać Kolorowy Wiatr" wymyśliłem kilka lat temu i zostałem dzięki niemu nazwany "mistrzem" przez pewną osobę. W pewnym sensie uznałem to za dosyć humorystyczne, gdyż "Kolorowy Wiatr" brzmi trochę jak taka hipisowska "tęcza". Coś takiego baaaaaaardzo pięknego i cukierkowego, lecz nie mającego sensu (bo jak wiatr może być kolorowy?). Skojarzyłem więc jedno z drugim i korzystam z tego określenia. Wierz mi, gdybyś widziała mnie parę lat temu, nie dziwiłoby cię to tak :P.

PS: Nie ma sprawy jeszcze raz i przepraszam że z początku nie załapałem, że jesteś dziewczyną :P.

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

Nie, nie, nie chodziło mi o tą pierwszą scenę, tylko o tą, w której Czkawka zaczyna "tańczyć" nad liniami, które namalował smok. Wtedy, gdy Czkawka po raz pierwszy dobrze postawił stopę, Szczerbatek się do niego uśmiechnął, a Czkawka odwzajemnił uśmiech. Potem przeszedł przez "pole minowe", że tak nazwę rysunek smoka, no a później doszło do tego najważniejszej sceny w filmie - Czkawka dotknął łba Szczerbatka. Obydwoje potrzebowali tego dotyku - samotni, nigdzie nie chciani i z wieloma powodami, aby popaść w depresję. W dodatku obydwoje mieli dopiero 15 lat, a to przecież okropne, kiedy dzieci cierpią, nie ważne, czy przez prześladowanie ich, czy przez kalectwo.

Kurdę, może zbyt przeżywam ten film, ale dla mnie ta scena była przepiękna.

Atrament3

Tak, to była jedna z lepszych scen, ale wciąż nie trafiła we mnie TAK BARDZO jak w ciebie.

Skąd wiesz że Szczerbatek ma 15 lat? Było to powiedziane w filmie?

ocenił(a) film na 10
andrzej_goscicki

W drugiej części. Wiedziałam o tym z clipu, który wypuścił DreamWorks.

A propos drugiej części...

Właśnie wróciłam z JWS 2... Naprawdę, jest mi strasznie smutno! Okropnie się poryczałam, a teraz mam taki... ucisk w sercu.... :-(

Serio, nie poryczałam się tak od śmierci Mufasy... To chyba musi być duża wskazówka...

Atrament3

Ehh... Obawiam się że nawet gdyby to było tak wzruszające jak śmierć Mufasy, mnie by to bardzo nie ruszyło... Ale to mój osobisty problem...

Atrament3

PS: Cieszę się że się wzruszyłaś ;).

Atrament3

PS2: Dodam jeszcze odnośnie "ćpania Kolorowego Wiatru", że jest to teraz czysty sentyment. Trochę tęsknie za czasami shipisienia i to jest jak powrót do domu... Przynajmniej w części.

andrzej_goscicki

Ponownie obejrzałem pierwszą część i w zasadzie podtrzymuje swoje zdanie. Film jest naprawdę bardzo dobry i w pełni zasługuje na swoją ocenę na tym portalu. Lecz czy AŻ TAK DOBRY? Czy przebija "Zaplątanych" i "Frozen"? Nie w moim mniemaniu. I nie potrafię tego zrozumieć...

Właściwie jedyne wytłumaczenie na jakie wpadłem, sugerując się tutejszymi odpowiedziami, to to, że jest to film o smokach, które lubi każdy. "Zaplątani" i "Frozen" to filmy o księżniczkach, które nie każdy lubi...

andrzej_goscicki

Zwróć też uwagę na kwestię, o której często zapominają osoby porównujące oceny - liczbę głosów :)
HttyD - ponad 120 000
Tangled ~ 90 000
Frozen ~ 60 000
Im popularniejsza animacja, tym więcej hejterów myślących na zasadzie "Taka wysoka średnia? A dam 1!". Im więcej uczciwych głosów tym mniejszy wpływ ocen takich trolli na średnią.
Co do mojej osobistej opinii to filmy ustawiłbym w takiej kolejności jak wyżej :)

ocenił(a) film na 9
Valdoraptor23

Ale Kraina Lodu była w kinach pół roku temu a HTTYD 4 lata temu.