Fabuła filmu w bardzo dużej mierze przypomina dwa lata wcześniejszy "Carrie" Briana De Palmy. Jennifer, podobnie jak postać odgrywana przez Sissy Spacek, jest nieśmiałą szarą myszką, którą boryka się z prześladowaniem ze strony rówieśników.
Dziewczyna również posiada tajemnice moce, a także rodzica (w tym wypadku ojca), który jest fanatykiem religijnym.
Bidulka przez 3/4 filmu będzie ostro dostawać wciry (po czasie zaczyna to już lekko nużyć). Dopiero pod koniec, gniew jej podłych "znajomych", przeważy szalę i sprowokuje ją do działania. Jennifer będzie zmuszona skorzystać ze swoich niezwykłych zdolności...
Lisa Pelikan radzi sobie znośnie, jednak reszta złej ferajny - niekoniecznie. Pierwsza połowa filmu potrafi zciekawić, jednak im dalej wgłąb, tym wyłania się coraz większy opar rozczarowania. Krótko mówiąc - dostajemy powtórkę z rozrywki w trochę innym opakowaniu. Finał rozczarowuje i zamiast jeżyć włos na karku, raczej śmieszy.
"Jennifer" nie jest złym filmem, ale w zasadzie nie wiadomo po co powstał, skoro wcześniejszy obraz De Palmy przewyższa go w każdym stopniu i dostarcza o wiele lepszej rozrywki.