Co się zdarzyło po tym, gdy Leonardo pocałował Helenę i jak to wpłynęło na jej chorobę? Jaki
związek z tym miała Charlotte? Niestety podczas filmu musiałem wyjść na dwie minuty i ominął
mnie akurat ten moment. Będę wdzięczny za wyjaśnienie.
Ja akurat nie wychodziłam, ale tez jakoś nie mogłam tego zrozumieć... Pocalował ją i co...? Matka wyjechała... On za nią kilka dni pózniej, stan Heleny sie pogorszył... Do czegos wiecej miedzy nimi doszło? Ale jak niby to wszystko miało wpływ na jej stan.. Możliwe ze Eva obwiniala matkę już za wszystko jak leci, kiedy już zaczęła robić jej wyrzuty - nie mogła skończyć. Bo szczerze mówiąc, ja nie widzę winy Charlotte w chorobie Heleny...
Dołączam się do prośby o wyjaśnienie.
Nie jest to jednoznacznie powiedziane, ale Eva daje do zrozumienia, że między Heleną a Leonardo mogło coś być (Helena była nim zafascynowana). Nie mówi o tym wprost bo prawdopodobnie sama nie ma na to dowodów. Obwinia matkę za to że sama nie zauważyła tego w porę, przez co w konsekwencji stan Heleny się pogorszył.
Ja uważam, że do niczego nie doszło. Eva mówiła tylko matce jak niewiele trzeba by na twarzy dziecka pojawił się uśmiech. Leonardo był miły, pocałował Helenę (pewnie w policzek). Dzięki temu dziewczyna poczuła się lepiej. Jej matka nigdy nie okazywała takich uczuć.
Po tym jak Leonardo pocałował Helenę siedzieli w pokoju razem z innymi osobami. Leonardo po kilku lampkach wina grał Bacha na wiolonczeli a inni słuchali i rozmawiali. Helena czuła się jak w niebie. Później kiedy wszyscy już poszli ona została i czerpała z tych chwil, których nigdy nie doświadczała. Ten moment miłości jej wystarczył by przetrwać w normalności choć kilka godzin.
Poza tym Eva mówi jeszcze matce, że Leonardo w rozmowie z nią nazwał Helenę "motylem uderzającym skrzydełkami w szybę". Myślę, że chodziło o to, iż dostrzegł on w chorej dziewczynce wrażliwego, pełnego uczuć człowieka, który mógłby rozwinąć skrzydła, gdyby żył w bardziej sprzyjającym otoczeniu. Tymczasem dla matki Helena była tylko obciążeniem, chorym dzieckiem, które potem oddała do zakładu psychiatrycznego (co za wygoda...). Może stąd zarzuty Evy - gdyby matka kochała Helenę, gdyby poświęcała jej uwagę i swe uczucia, dziecko, nawet chore, miałoby szansę na lepszy rozwój. Ja tak to rozumiem.
I też uważam, że poza pocałunkiem, zapewne właśnie w policzek, do niczego między Heleną a Leonardem nie doszło. Jesteśmy trochę wyczuleni na taką tematykę, ale myślę, że tu akurat nic nie było zawoalowane przez reżysera.