Bardzo mnie ten film wynudził. Większość scen jest niesamowicie, aż do granic wytrzymałości rozciągnięta. Zazwyczaj mi to nie przeszkadza (patrz "I raz i dwa"), ale tutaj zasypiałem. Cóż, dla mnie temat filmu wcale nie nowy, (patrz "Niebo nad Berlinem" z zamianą anioła "zwyczajnego" na anioła śmierci). Co zostaje? Tylko pan Hopkins, no i ewentualnie Pitt, ale dwie znakomite osobowości w filmie nie znaczą jeszcze o jego równie wysokiej klasie.