Joker: Folie à deux to film, który wzbudza mieszane uczucia. Z jednej strony, wizualna strona produkcji i wybitne kreacje aktorskie robią wrażenie. Z drugiej, fabuła wydaje się powtarzalna, a dodatek elementów musicalowych nie zawsze pasuje do mrocznej atmosfery. Film balansuje na granicy gloryfikacji szaleństwa, co może być problematyczne. Choć produkcja jest ambitna, nie dorównuje jakości pierwszej części.
Podsumowując:To film, który warto zobaczyć, ale z pewnymi zastrzeżeniami.
Występy Phoenixa i Gagi są jednym z największych atutów filmu. Obaje wnoszą do swoich ról ogromną energię i pasję, tworząc zapadającą w pamięć kreację. Ich interakcje na ekranie są jednym z najbardziej interesujących elementów filmu.
Na pewno nie nazwałbym tej produkcji ambitną.
Fabuła opiera się w dużej mierze na podobnych schematach, co pierwsza część. Do tego spora część filmu to powtarzanie tego, co już wiemy, czyli wydarzeń z poprzedniej odsłony.
Musical miał potencjał na coś kreatywnego. Ale spierniczyli to kompletnie... Można było stworzyć nowe utwory, które popychałyby fabułę do przodu i wyrażały emocje bohaterów. Zamiast tego sięgnięto po istniejące kawałki, które „może będą pasować do historii”, bo tak jest prościej. Nawet choreografia pozostawia wiele do życzenia – ile razy bohaterowie śpiewali, a przy tym nie działo się nic interesującego?
Do tego często te muzyczne wstawki były wciśnięte na siłę. Akurat wydaje się, że robi się naprawdę ciekawie i poważnie... Nie, trzeba to przyciąć numerem muzycznym.
Dla mnie to bardziej produkcja typu „pierwsza część zarobiła, więc zróbmy drugą bez większego pomysłu” niż coś naprawdę ambitnego.