Po pierwszej świetnej części otrzymaliśmy nietrzymający się jakiejkolwiek drogi czy sensu gniot. Filmidło o niczym, banalne a jednocześnie nieprowadzące widza gdziekolwiek, co najwyżej do wyjścia z kina. Polecam omijać.
Szmira, zgadzam się. Szajs i wysryw. Niestety. Ale widza poza wyjściem prowadzi jeszcze do jednej rzeczy, ostatnia scena. Nic więcej. Mogli to wszystko nakręcić jako krótki 5 min film i puścić to na YT, no,ale wtedy nie byłoby milionów zarobionych i Gaga nie mogłaby się popromować.
I oglądam film jest okej a wy wysrywy oczekujecie niewiadomo czego....gdybyście tyle myśleli o swoim życiu co o tym filmie .....
Szmira, zgadzam się. Szajs i wysryw to zdecydowanie TY i wielu innych pseudo znawców wszystkiego co brędzlują się przy gniotach
Po godzinie oglądania miałam właśnie ochotę wyjść z kina. Szkoda pieniędzy i czasu
Ludzi chorych psychicznie nie łatwo oglądać. Nowy Joker to dramat psychologiczny w barwach nowoczesnej pop kultury. Zły Żart lub celowe wykorzystanie sytuacji.
Przecież to, że to będzie musical wiadomo było od dawna wiec naprawdę nie wiem skąd te opinie. Dla mnie jedynka słabsza, zbyt psychodeliczna.
Przecież w swojej opinii nie piszę, że część musicalowa położyła film. Film jako całość jest o niczym i jest bardzo źle nakręcony. Sceny dramatyczne są równie złe jak musicalowe. Odpalanie papierosów i jazda samochodem z Arkham do Gotham
Film jest o chorym psychicznie człowieku, któremu społeczeństwo dopowiada mityczną historię, która nie pokrywa się z rzeczywistością. Jeśli widziałeś film, wiesz, że joker nie został zabity, tylko Artur. Biorąc pod uwagę zakończenie pierwszej części i wiedząc, że była to tylko jego wyobraźnia, bo na końcu nikogo nie zabił, nowe zakończenie można interpretować jako śmierć Artura w jego podświadomości i narodziny Jokera, który już nie ma wyrzutów sumienia, które miał Artur.
Przecież na końcu przyznal sie że nie jest Jokerem tylko Arturem i w końcu ma kogoś dla kogoś chce być Arturem.
Półgłówki nie rozumiejące sensu filmu zlatują się tu jak muchy do gów*a i nawzajem liżą się z podniecenia, że kolejny półgłówek też nie zrozumiał filmu i mogą szerzyć wyraz swojego braku IQ. Prześmieszne!
To samo można o was cymbale powiedzieć. Wybrańcy narodu, którzy w gównie dostrzegli przesłanie i ambitne dzieło. Można was jedynie pogłaskać po głowach i powiedzieć"tak,tak, wszystko będzie dobrze".
Och och wielki master, który zna inteligencję i odczucia piszących i myślących inaczej xd podniecaj się ile chcesz, miłego!
Sporo prawdy :) Zauważyłem, że ludzie w przestali sami sobie zadawać pytania i się wysilać, więc biorą to co widzą na pierwszym planie, a wszystko w tle omijają. Tymczasem jest to film, którego przekaz jest niemal ciągle na drugim planie... jak się okazuje również końcówka "rozszerza usta do uśmiechu" właśnie z drugiego planu... if u know what i mean ;p
Chyba lepiej bym tego nie ujął. Gdy czytam komentarze tych wszystkich komiksowych prostaczków, tego chłamu, który o sztuce ma pojęcie żadne, to dochodzę do wniosku, że tutejszą społeczność trzeba, oczywiście w przenośni, wrzucić do dołu, przysypać wapnem i zakopać. Genialne zdjęcia, Phoenix i Gaga 10/10, muzyka na najwyższym poziomie. A najważniejsze jest to napięcie, dysonans i długa zaduma nad światem, tym kim jesteśmy, co mogą nam uczynić inni ludzie, nawet ci, którzy mają nas kochać bezwarunkowo. Filmowe arcydzieło, intelektualna uczta, filozoficznie blisko Kanta, Hegla. A te cymbały wyją bo w komiksie, jak go czytali w kiblu, inaczej było narysowane. I ten atak na Gagę, która jako wokalistka nie jest z mojej bajki, ale kolejny raz udowadnia, że gdy ją odpowiednio obsadzić to gra jak rasowa, oskarowa aktorka.
Skoro jest to takie artystyczne arcydzieło to dlaczego jest oparta na bohaterze z komiksu którego czyta się w kiblu?
Ja bardzo przepraszam ale ten komentarz to straszny sylogizm. To naprawdę tak trudno zrozumieć, że jest to tylko pretekst, żeby pokazać , że elementy popkultury mogą służyć czemuś więcej niż zaspokajaniu żądzy wrażeń jakiej emotikonowo memicznej tłuszczy i oferować treści głębsze bardziej ambitne? To nie jest film dla mas, to fakt.
To nie film dla mas. Wyłożono na niego 200k i dystrybutorem jest Warner bros. Faktycznie , to miało być dla grona odbiorcow :)
Muszę przyznać, że Pan, w przeciwieństwie do większości moich adwersarzy, posiadł umiejetność używania w dyskusji argumentów. Samo to stanowi wartość w tych skundlonych czasach. Ja się z tym argumentem nie zgadzam. Czy komercyjna wytwórnia i duży budżet muszą zawsze oznaczać szmirę dla masowego odbiorcy? Chyba nie, w historii kina jest wiele przykładów, które temu przeczą. Ale zgadzam się , że film zawodzi oczekiwania skomercjalizowanej większości. Tyle, że czyni to go jeszcze smaczniejszy. Patrzeć na wycie tych, którzy myślą , że świat to uniwersum z komiksu, zerojedynkowe jak piosenki Lennona - bezcenne
Nie Misiu ( egzaltowany i zakompleksiony do granic możliwości - pewnie jesteś jakimś yntelektualistą po filozofii pracującym w żabce). Chodzi o to, że pierwszy Joker, to był dobry dramat psychologiczny, a z drugiego zrobiono musical, którego większość ludzi ( w tym ja) nienawidzi. Nie ma tu żadnego głębokiego, abstrakcyjnego przekazu. Jesteś jak fan sztuki nowoczesnej zachwycający się gilem rozciągniętym na ścianie.
Chyba pretensjonalny a nie egzaltowany, he he. Warto używać trudnych słów ze zrozumieniem, prostaczku. Pracuje prowadzac projekty IT, także z Żabką też niecenie. A sztuka nowoczesna, w takim wydaniu mnie śmieszy. Idź kucować gdzie indziej, onanistyczny piwniczaku. JPRDL skąd się tacy biorą??
film był nudny i niepotrzebny ale udawanie że jest o niczym to już robienie z siebie debila i chwalenie się tym
Mógłbyś w takim razie napisać o czym był wg Ciebie ten film/ jaką problematykę porusza?
Sam reżyser przyznał że nie wiem o co mu chodziło do końca, a Wy szukacie przesłania :) Misz masz, podlany śpiewaniem. Kto będzie chciał oglądać ten film ponownie? Chyba mało kto :/
No ale jakie to ma znaczenie? Reżyser w ten sposób kpi z mainstreamu odbiorców. Koniec końców każdy odbiera film na swój sposób. Ja na pewno obejrzę ponownie, gdy tylko będzie dostępny na streamingu. Albo nawet pójdę jeszcze raz do kina, choć wczoraj przykro było słuchać irytujących komentarzy polactwa, które oczekiwało że przyjdzie Batman i pociągnie z bani. Co do jednego się zgadzam z Kolegą, to jest pozycja dla górnych 3% populacji, świadomych czegoś więcej niż przeżuwanie obrazu w rytm wpieprzania popcornu. Dla reszty są cukierkowe Marvele o scenariuszu prostackim, wpychającym w głowy te wszystkie ideologiczne pierdy, które opanowały mózgi maluczkich. Przy całej infantylnej paplaninie o medytacjach i czyszczeniu umysłu Red. Raczka ( bo ci co te pogańskie praktyki wymyślili, w swojej cywilizacji takich jak Redaktor wieszają albo kamienują) ma on rację. Są ludzie, którzy potrafią zachwycić się wyrafinowaniem opery, ale większość to prymityw piszczący przy Taylor Swift. I tyle.
Nawet nie ukrywasz tego, że czujesz się lepszy od innych. Do łechtania swojego ego wykorzystujesz ten film jak wibrator do masturbacji. Służy ci on tylko po to, aby nie zgadzać się z opinią "głupiej większości" i poczuć się wyjątkowym. Cedzisz jakieś zdania, których celem jest brzmieć ładnie i udowadniać, jak bardzo wyjątkowy i inteligentny jesteś. W rzeczywistości to luźno powiązany zlepek słów, który zdaje się coś przekazywać, ale nic nie mówi. Dokładnie jak Joker 2. Tak że w sumie nie dziwi mnie, że ci się spodobał.
Nic mnie bardziej nie bawi niż takie tezy. Otóż podmiotem debaty jest zbiór uczestników, z których każdy, w jakimś wymiarze, uważa się za lepszego. Poza tym, dlaczego, na Boga, miałbym cokolwiek udawać? Fajnie, że potem następuje głęboka analiza mojej wypowiedzi, szkoda, że jest czysto publicystyczna, bo przecież nie odnosi się Kolega do tego, co napisałem tylko jak. Choć doceniam wyszukaną metaforę o wibratorze, specjaliści zapewne zaczęliby analizować Freuda. Mnie z kolei nie dziwi, że film się Koledze nie podobał, to raczej pozycja za trudna dla kogoś kto w dyskusji zamiast argumentów ad rem używa tych ad personam. Szczerze życzę Koledze rozumu.
Pomińmy już kwestie uniwersum czy glownej postaci. Wyłączmy myslenie, ze to swiat superbohaterski. Ten film jako dramat psychologiczny jest beznadziejny. Przemiany Arthura/Jokera nie wynikają z żadnych widocznych czy możliwych do odkrycia dla widzą przesłanek. Film ze sceny na scenę rozbija się o ściany i jest co najwyżej marną próbą pokazania problematyki własnej osobowości. Jeżeli twórcy próbowali pokazać jakiekolwiek schorzenia psychicznie to lepiej tego nie komentujmy. Jako musical wypada jeszcze gorzej. Piosenki są bardzo niskiego lotu, robione na jedną modlę, przeciągnięte, nie skłaniające do refleksji ani nie angażujące w żaden inny sposób. W kwestii historii - bardzo niski poziom. Nie ma ani jednej sceny zachęcającej do refleksji czy zagłębienia. Film jest po prostu bardzo zły, ktoś wymyślił ciężka do realizacji wizję i kompletnie to położył. Jeżeli jednak - całkiem słusznie- przyjmiemy, że to film o postaci ze świata superbohaterów to jest to tragicznie zmarnowany potencjał rozwoju tej komiksowej kinematografii. Zestawienie Batmana Pattisona z Jokerem Phoenixa, ich dramatów i charakterów mogłoby być dziełem epokowym, które stworzy nowy nurt w relacjach bohater - antybohater i przedefiniuje w realny sposób czy taki podział jest realny. Niestety nic z tego nie dostaliśmy, jedynie bardzo słaby film udający coś większego
Siedem zdań, wiele rozbudowanych, i wyniosłeś z tego filmu to, że czasem nasi najbliżsi mogą nas skrzywdzić? Niesamowita myśl, ponadczasowa, wbijająca w fotel i jak odkrywcza. Zbieram szczękę z podłogi.
Nie. Wyniosłem z tego filmu znacznie więcej ale nie było moją intencją analizować czy recenzować film. Odnoszę się do wycia na tym forum, do absurdalnych zarzutów co do formy, aktorstwa i samego scenariusza. Co więcej, szedłem do kina trochę z gotową tezą, inspirowaną , przyznaję, opiniami krytyków . I tym bardziej jestem zadziwiony tym co tu czytam już po jego obejrzeniu. Od Leftovers nie oglądałem filmu z takim skupieniem i zainteresowaniem. Bardzo rzadko zabieram tu głos, bo nie za bardzo widzę sens. Teraz uznałem, że warto bo poziom tych komentarzy jest w linii z tym co się dzieje z naszym światem. Plemiona. A jest to dla mnie przedmiotem dużej troski.
Michulaz Zgadzam się z Tobą co do filmu. Jestem po seansie z żoną. Oglądaliśmy również pierwszą część 5 lat temu (ja byłem w kinie) i później z żoną 2 raz oglądałem na steamingu. Pierwsza część mnie zachwyciła, żonę tak sobie. Na drugą część po słabych recenzjach poczekałem na premierę na MAX. Również oglądaliśmy razem - było podobnie, chociaż nastawiałem się raczej negatywnie. Film oglądałem z otwartymi ustami - wg. mnie jest świetny, moja żona - znów oceniła - może być. Świadczy to o tym, że każdy z nas może inaczej podchodzić do danego "dzieła" - komuś się nie spodoba, ktoś inny się będzie zachwycał. Sam film zrobił na mnie ogromne wrażenie, podobnie jak "jedynka" - obraz zniszczonego przez życie człowieka, który chciałby być normalny, ale cały czas mu nie wychodzi, a inni robią wszystko, żeby tylko mu to życie utrudnić... Obie części są po prostu smutne, pokazują jacy jesteśmy my ludzie, dla siebie - przede wszystkim myślimy o sobie i swoich potrzebach, tak zbudowany jest świat i tak nas wszystkich wykańcza. Sama forma, mi się podobała, nie przeszkadzały mi elementy musicalu - uważam, że film bez nich były zupełnie inny, elementy te miały pokazywać wymarzony przez Artura świat, który nie był dla niego osiągalny. Na koniec pogodził się z tym, że ten "wymarzony świat" nigdy nie będzie realny, a jego jako "normalnego Artura" świat go otaczający nie chce... Ludzie nie obrzucajcie się błotem, każdy ma prawo do swojej oceny. Nie podoba Ci się - ok, ma prawo, ale nie obrażaj innych.
Czy Harley Quin ma podobnie jak w serialu animowanym ten karabin, który zamiast strzelać wysuwa z lufy kartkę z napisem RAT TAT TAT?
Ta Harley Quin nie ma żadnego związku z animowaną ani żadną inną, jest mdła i bez polotu, zwyczajnie taki scenariusz.
Kompletnie nie rozumiem. Jedynka może lepsza ale druga część bardzo dobra. Część musicalowa wyszła porządnie a sam film stawia tak wiele pytań i zaciera granice między prawdą a iluzją.
Film bardzo dokładnie (w większości przypadków) pokazuje co jest prawdą a co iluzją. Trzeba tylko oglądać w dużym skupieniu i łapać wszelkie niuanse. To film, gdzie nie ma tzw. "mistrza drugiego planu" tylko cały film opiera się na drugim planie - czasami dosłownie, a na ogół w przenośni.