Po pierwszej świetnej części otrzymaliśmy nietrzymający się jakiejkolwiek drogi czy sensu gniot. Filmidło o niczym, banalne a jednocześnie nieprowadzące widza gdziekolwiek, co najwyżej do wyjścia z kina. Polecam omijać.
Jasne - jest na przykład scena końcowa, gdzie drugi plan jest ważniejszy od pierwszego. Jeśli oglądałeś to wiesz co się dzieje, więc nie piszę wprost, aby nie spoilerować. Tam z tyłu - na drugim planie jest Joker - nie na pierwszym ;)
Momenty śpiewane pokazują na ogół stan emocjonalny - to miłość, ale i inne uczucia - nie chcę spoilerować znowu.
Są one tak dobrane, aby stwarzać wrażenie iluzji, a tak naprawdę chodzi (wg mnie) o to, że pokazują śpiew dwojga zakochanych w sobie ludzie. Wiesz - coś a'la śpiewające razem podczas zalotów ptaki.
Reżyser w 1 części pokazał, jak system i otoczenie Arthura gnoi go, nie pomaga mu, aż ten w końcu robi to co robi podczas programu na żywo i wcześniej w metrze. Posypał się grad oskarżeń pod adresem reżysera, że gloryfikuje przestępców. No więc na pozór w 2 części robi coś odwrotnego prawda?
Nic bardziej mylnego - pokazuje, że Arthur zostaje "wyleczony" w jednej ze scen ze strażnikami do tego stopnia, że nazywa swoje urojenia i chorobę psychiczną "fantazjami", więc: system gnoi, nie pomaga, a potem każe Arthurowi samemu się zlinczować. Może nie tyle gloryfikuje przestępców w tej części co dalej (reżyser) gnoi system pomocy osobom odrzuconym przez społeczeństwo. Odrzuconym i niezrozumianym.
Sam tytuł "folie a deux" odnosi się do pewnego schorzenia psychicznego, gdzie osoba zdrowa przyjmuje myślenie osoby chorej. Można by stwierdzić, że to Lee przejmuje myślenie chorego Arthura, ale to nie takie proste bo po pierwsze to w drugiej części bardziej Arthur przejmuje jej myślenie, a po drugie koleś z końcówki przejmuje myślenie Arthura, więc tytuł odnosi się bardziej do totalnie drugoplanowej postaci, niż pierwszoplanowej dwójki. To ofc nie wszystko, ale takie drobne wyjaśnienie kilku nieoczywistości. Polecam obejrzeć jeszcze raz - ja idę pewnie ponownie za tydzień do kina.
Dałeś temu filmowi notę 10/10. Jest to nota subiektywna celem podbicia oceny ogólnej czy uważasz że jest to film który jest arcydziełem i redefiniuje gatunek filmów ze stajni DC, jest absolutnie genialnym musicalem i deklasuje większość utworów psychologicznych?
Zgadzam się w całości. Plus wybuch na sali rozpraw - to też dzieje sie w wyobraźni Arthura.
Będę spoilerowal ale lubię pisać wprost. Mam na myśli chociażby samą postać Lee. Czy jest rzeczywista czy jedynie w fantazji Arthura? Z jednej strony pani mecenas wchodzi z nią w dialog a strażnik pilnuje aby nie było kontaktu fizycznego gdy Arthur siedzi w celi sądu. , drugiej strony strażnik w więzieniu widzi ich razem podczas próby śpiewu i nie robi żadnych uwag, żadnego komentarza w stylu, że "wpadła Ci w oko ta dziewczyna". Przez większość filmu jest ona jakby niewidzialna dla innych. Wywołuje pożar w tak łatwy sposób, że aż niemożliwy. Wchodzi do więzienia na własne życzenie i wypisuje się z niego jak z szpitala. W końcu strażnik wpuszcza ja do karmelu aby mogła zbliżyć się z Arturem....
Wydaje mi się że jest prawdziwa, ale czasami jest pokazana z perspektywy Arthura a nie taka jaka jest faktycznie. Szczególnie w scenach śpiewanych.
Najgorsze sa te spiewane wstawki - do niczego nie prowadza, nic nie wnosza do akcji czy fabuly, a jednoczesnie sa tak nudne, ze faktycznie chcialem wyjsc z kina nie raz i tylko czekalem kiedy to sie juz w koncu skonczy. Tak jak pierwsza czesc ogladalem ze skupieniem i zaciekawieniem, tutaj w ogole mnie nie obchodzilo w pewnym momencie co dalej sie stanie.
To jest właśnie "ciekawe" w tym filmie. Mógłbyś wyjść z niego w zupełnie losowym momencie i nie miałbyś poczucia, że coś straciłeś, bo nigdy nie ma podczas seansu poczucia "ciekawe co się stanie za chwilę". Jest poczucie "a co mnie to ku... obchodzi i dlaczego reżyser mi to pokazuje?". W sumie to wyzwanie nakręcić film tak nudny, że ani przez chwilę nie skłaniasz widza do oczekiwania dalszego rozwoju akcji.
Smutne, że te tzw. wstawki, tak proste nawiązania do fabuły są dla ciebie niezrozumiałe. Może nie rozumiesz po prostu tego , co widzisz i słuchasz? Zastanawiałeś się kiedyś nad taka opcją?
Smutne, że trafia się taki przygłup jak ty, który od razu probuje obrażać. W dobrych musicalach jak “Heir” czy powojennych oczywiście, że kwestie śpiewane maja sens, często uzupełniaja fabułę czy chcą rozbawić widza, są w formie innego spojrzenia na dana sytuacje itp. Tutaj niestety są to puste momenty, tak jak w mowie używa się nic nie znaczących słòw jak “fajny”. Zastanawiałem się nad opcją skąd ten film ma ocenę wyższą niż 4-5, bo nawet przypadkowy widz nie powinien dać wyżej.
A słyszał Kolega o roli chóru w greckiej tragedii? I tak przy okazji: "Heir"? Co to za musical?
ten sam reżyser co pierwszej części co mu do łba strzeliło jestem dopiero w pierwszej godzinie filmu a już milion piosenek już pobili "365 dni" w ilości słabych piosenek. Po super trailerze aż chciałam pójść do kina nie marnujcie pieniędzy na bilet, usuńcie z opisu filmu dramat i kryminał i zostawcie tylko musical, Joaquin próbował ratować ale śpiewanie nie jest jego mocną stroną. Dlaczego Todd Phillips dlaczego
Joaquin Phoenix zagrał GENIALNIE i po raz kolejny pokazał, że jest aktorem najwyższej światowej klasy, natomiast Lady Gaga była jak dla mnie za mało szalona, to tak jakby psychofanka zakochała się w jakimś celebrycie, okłamała go co do swojego backstory, a potem kopnęła w dupe jak jej się znudzi. Co do samego Arthura Flecka to wzudził moje współczucie, niewielu ludzi jest tak samotnych i nieszczęśliwych jak on. To co jest największą wadą tego filmu to wstawki musicalowe. Jeśli więzień Joker ucieka z więzienia i przy okazji śpiewa i tańczy to psuje to klimat, wygląda bardzo, bardzo nieautentycznie. Brakuje tego co było w jedynce, czyli trzymania widza w napięciu i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Poza fenomenalną grą Joaquina Phoenixa to niestety film ma wiele niedociąnięć.
Praktycznie postać Gagi się do tego ograniczała, więc nie wiem jaka w jej tym wina, że odegrała tę postać tak jak została przedstawiona w scenariuszu. Oczywiście, aktor może tchnąć w rolę o wiele więcej niż scenarzystom się śniło, ale w tym przypadku rozwój tej postaci był tak raptowny i nienaturalny, że wątpię żeby można było tutaj więcej wycisnąć. Także twój opis jej wątku jest trafny, ale to nie jej wina w tym że tak wyglądał.
zgadzam się porażka, dobrze że do kina na to nie poszedłem. zresztą porażką pachniało przed premierą już. poziom co najwyżej kiepskiego vod
Takie komentarze mogą wyjść tylko od ludzi dla których pierwszego Jokera widzą tylko pod kątem ostatniej sceny
dosłownie film o niczym, bez puenty, bez pomysłu a postacie totalnie bez charakteru
Postacie mają charakter, tylko ty nie umiesz go dostrzec, bo są dla ciebie zbyt obcy.
nie prawda, postacie jokera i harley quinn są mi bardzo dobrze znane. I o ile Jokera jestem w stanie zaakceptować to postać harley quinn to nieśmieszny żart. Takie jest moje zdanie
Przestań żartować, pierwsza część była okropnie przereklamowanym filmem widziałem dwa razy i nie potrafie zrozumieć ludzi ,ktorzy się zachwycają , a do tego sequela nawet nie podejde jak polsat albo tvn go wypuści jako megahit ....;)
Film ma być rozrywką albo się podoba albo nie...A wy rozmyślacie i dywagujecie jak by to był sens waszego życia szkoda mi takich ludzi którzy wszystko biorą tak na poważnie....
Gniot? Serio? Jest to inna cześć niż pierwsza ale takie opinie? Przez takich ludzi jak Ty bardzo sceptycznie podchodziłem do zobaczenia tej części
Zgadzam się szmira gówno w najgorszej postaci ciągnące sie jak rozgotowany makaron.Polecam nie oglądać.
To znakomity film. Pod każdym względem. Nie dziwiłbym się takim radykalnie negatywnym ocenom, gdyby to był jakiś skomplikowany, nudny film psychologiczny. Ale to jest bardzo prosty w odbiorze film. Tylko nie są to "Szybcy i Wściekli" :)
Jakbyś poczytał komentarze, to byś wiedział skąd taka niska i sprawiedliwa ocena.
Właśnie to że jest prosty i praktycznie pozbawiony fabuły sprawia, że jest beznadziejny.
Nie rozumiesz o czym piszę. To jest film z prostym przekazem - bardzo życiowy, natomiast unikalny w swojej formie. Sztuka polega na ubraniu fabuły w formę, inaczej to jest właśnie szmira. I tej formy nie rozumie pokolenie smartfonowców, bo dla nich wszystko musi być wyłożone jak dla niedorozwiniętych dzieci. Kiedyś dzieci same budowały zamki z klocków Lego, a teraz trzeba im pokazać. Sorry, ale taka jest prawda. Ten film to "opera", a wy oczekiwaliście "disco polo" - stąd te oceny.
Ty nie rozumiesz, nie wiem skąd w ogóle wziąłeś to że ja nie rozumiem, skoro tutaj nie ma nic do rozumienia. Jedynie można dyskutować co dzieje się naprawdę, a co w głowie Arthura.
Fabuły w formę, a fabuła jest na 10 minut filmu, film ma się podobać a nie męczyć. Unikalny to bardzo ładne słowo na opisanie czegoś beznadziejnego.