5,3 50 tys. ocen
5,3 10 1 49806
5,3 62 krytyków
Joker: Folie à Deux
powrót do forum filmu Joker: Folie à Deux

Czytając opinie tych, ktorzy już ten film obejrzeli, spodziewałam się totalnego badziewia. Czegoś nieoglądalnego. Słysząc, że ludzie opuszczali seanse i wyśmiewali - byłam pewna, że to będzie dramat i to nie w tym zamierzonym sensie.

Tymczasem doświadczyłam niesamowitego zaskoczenia, bo to był naprawdę świetny film. Świetna kontynuacja tego, co pokazała część pierwsza, domknięcie historii i losu Jokera - pokazanego nam trochę w inny sposób, bo jak wskazuje zakończenie, Joker znany nam potem z filmów Batmana czy Suicide Squad, to ktoś inny. Zobaczyliśmy historię zniszczonego, chorego psychicznie, żyjącego w świecie swojej fantazji Arthura Flecka. Protoplasty postaci Jokera, którego potem naśladownictwo obserować można by było w innych produkcjach.

I to jest urzekające, mimo że wolałabym aby było odwrotnie. Wolałabym w tych obu częściach zobaczyć kreowanie się postaci tego Jokera, którego już znamy.

Tak czy owak, mimo sceptycznego nastawienia do musicali, one tutaj mają sens. Arthur kochał scenę, sztukę, przedstawienie. Dodatkowo - co ważne - od początku każdy wspomina o filmie na jego temat, którego to jemu samemu zabroniono obejrzeć. Arthur jest ciekawy, dopytuje. Musicalowe wstawki mogą być jego imaginacją, jak ten film o nim by wyglądał, czego chciał. I nie do końca rozumiem takie oburzenie tym elementem - już w pierwszej części Arthur często tańczy, może i nie śpiewa, ale druga część miala domknąć to jak kształtował się ten charakter. Więc Arthura wyobraźnia też ruszyła. A jak wiadomo, te sceny musicalowe i tak odbywały się wyłącznie w jego głowie. Chorej, smutnej głowie.

Wydaje mi się, że ogólny zawód może wynikać również z tego, że część pierwsza pokazała nam wzlot postaci Jokera, kreowanie go - a część druga upadek i obnażenie z prawdy. Że to był tylko Arthur, nie Joker, którego oczekiwaliśmy po ów pierwszej części, czy też "filmie" wspominamym często w tej części.

To nie jest film by usiąść, obejrzeć co twórca chciał pokazać i wyjść. To film do pomyślenia głębiej o tym, co widzimy, jaki to ma związek z poprzednimi wydarzeniami, lub o czym świadczy podprogowo, w kontekście niewidocznym dla oka.

Może się nie podobać, może czasem naciągane elementy musicalowe męczyły, ale nazywanie tego szmirą, stratą czasu, totalnym dnem to jawne nieporozumienie. Być może ktoś oczekiwał kontynuacji historii Jokera, a okazało się, że to tak naprawdę kontynuacja historii Arthura - więc zachował się jak Harley i ludzie wychodzący z sali rozpraw, gdy Arthur przyznał się, że to tylko jego fantazja.

ocenił(a) film na 9
kasyousha

Totalnie w punkt wypowiedź!

ocenił(a) film na 3
kasyousha

Pierwsza część opowiadała o Arturze, jednostce odrzuconej przez system, który na naszych oczach staje sie Dzokerem. Dwójka przenosi nas do zakładu zamkniętego. Widzimy tu Artura, zmęczonego mężczyznę próbującego wyjsc z postaci Dżokera, odnaleźć siebie i odkręcić klątwę postaci którą stał się mimowolnie w części pierwszej. Jak to zrobić, skoro system zrobił z niego gwiazdę, na każdym kroku towarzyszy mu splendor medialny i psychofani ? Artur jest bombardowany newsami na swój temat, coraz to nowszymi filmami, kreskówkami, artykułami z gazet, dziennikarze chcą robić z nim wywiady, dodatkowo niepoczytalność i rozdwojenie jaźni ma być w sądzie linią obrony dla Artura oskarżonego o zabojstwa. W trakcie terapii Artur poznaje panią psychiatrę, młoda, piękna, wykształcona, z dobrego domu, że świetną przyszłością, idealnie wpasowaną w system z którego Artur został wykluczony. Tu zaczyna się gra i wielki romans. Widz nie wie czy obrazy na ekranie to wizje chorego umysłu Artura , czy może jesteśmy znów świadkami narodzenia alter ego w postaci Harley Queen- Kobiety która dzięki znajomości z dzokerem odkrywa że nie chce być już częścią tego niszczycielskiego systemu. Namiętność i muzyka towarzyszą parze zakochanych w więziennych, przytłaczających murach. Alter ego kochanków walczą z ich prawdziwymi ja, fantazja miesza się z realnością. Co się jednak stanie gdy Arturowi w końcu uda się zabić w sobie Dżokera?

Dokładnie tak odczytuje wizję tworcow. Zamysł filmu świetny, aktorzy genialni, jednak całość to dla mnie klapa. Musicalowe momenty wklejone na siłę, zamiast budować klimat raczej go niszczyły w losowych momentach, romans i postaci totalnie splycone, w przeciwieństwie do części pierwszej która wciagała nas do tego stopnia że niemal czuło się zapach zgniłego miasta, tutaj jesteśmy tylko widzami. Wizje dżokera przeprowadzone łopatologiczne, przewidywalne do bólu, nie pozostawiają cienia wątpliwości że to tylko wytwory chorej głowy, niejako obrażając inteligencję widza. Tylko kilka nieoczywistych scen na poziomie jedynki zapadających w pamięć . Odwołania do części pierwszej zbyt nachalne. Postać i klimat stworzone w jedynce ubite dosłownie i w przenośni przez dwójkę.

ocenił(a) film na 7
marcellia1

Fajnie wyjaśniasz to, czego w mojej wypowiedzai zabrakło, a co do drugiej części odpwiedzi - w pełni to rozumiem i też w dużej mierze się zgodzę. Mi te musicalowe wstawki całkiem się podobały. Głównie dlatego, że pamiętam Arthura z pierwszej części tańczącego w różnych momentach, uwielbiającego scenę - i one teraz uzupełniły to, co wtedy pewnie działo się w jego głowie, a my tylko widzieliśmy efekt zewnętrzny. Nie mniej, czasem były zbędne. I oczywiście sama odczułam pewien zawód widząc, że to nie była nigdy historia Jokera a Arthura. Gdy jednak patrzę na obie części z tej perspektywy, że twórcy chcieli przedstawić nam tak naprawdę coś innego, jedynie w nawiązaniu do historii znanego już Jokera, też to w tym wydaniu do mnie trafiło. Choć tak jak okreslasz - ubiło oczekiwania i wizję stworzoną w części pierwszej. Forma przedstawienia tego i czy było to kiczowate lub niezadawalające w odbiorze, czy zupełnie odwrotnie - to w największej mierze kwestia gustu, ale o faktach dobrze podyskutować