Dwie popie*dolone siostry-dewotki prowadzą gospodę w małym miasteczku położonym w górskiej dolinie. Mają pie*dolca na punkcie cnoty i każdy odkryty kawałek ciała kobiety uważają za narzędzie szatana. Rzucają się za łapami na turystkę (zakwaterowaną u nich w gospodzie), która opala się toples na dachu, ta, w wyniku upadku, ginie. Od tej pory jednej z sióstr ubzdurało się pod czerepem, że to nie był wypadek. Nasz siostry są narzędziem w rękach Boga. Od tej pory biada młodym, atrakcyjnym grzesznicom, które przekroczą próg Upiornej Gospody…
Muszę powiedzieć, że fajnie się to oglądało. Może nie jest to poziom „Terror train” (brak tu chociażby takiego rozmachu i obsady), ale rozrywka zacna. Aktorski wcielające się w siostry spisały się dobrze, budziły we mnie autentyczną rządze mordu. Było troszkę nerwów i suspensu, był klimacik i szczypta krwawych scen z moją ukochaną śródziemnomorską czerwoną farbą. Tylko zakończenie jakoś mnie nie przekonało. Jakby urwało się w momencie, gdy miał właśnie nastąpić dramatyczny finał… Ale wg mnie i tak warto, Eugenio Martin po raz kolejny się spisał.