...Capka nie byla najlepsza, w porownaniu z "Inwazja jaszczurow" nawet kiepska...a jak z filmem?
naprawdę, książka Ci się podobała? w sumie, do pewnego momentu byłem nawet zachwycony, ale jak się zrobiła z tego opowieść awanturniczo-przygodowa, to wymiękłem....ale napisana dobrze, Capek to świetny pisarz, bez dwóch zdań!
Pisałem o Capku prace magisterska i Krakatit byl jednym z umawianych utworow. Jego pisarstwo bylo dosc specyficzne, ale z lekka nutka ironii i przesady poruszal bardzo wazne tematy. Czy Krakatit, czy wspomniana przez Ciebie Inwazja jaszczurów, czy wreszcie Fabryka absolutu lub R.U.R - wszystkie te utwory byly w pewnym stopniu komentarzem do biezacych wydarzen w europie i na swiecie i raczej z tego pulapu oceniam jego tworczosc. Chyba po prostu mam do niego sentyment :)
Nieźle...to znaczy, że studiowałeś bohemistykę lub filologię słowiańską? Inwazja jaszczurów mnie wgniotła w fotel, wspaniała rzecz! Od jakiegoś czasu przymierzam się do Fabryki absolutu i R.U.R., a w tej chwili patrząc na półkę z książkami nawet widzę Bozi Muka i Trapne Povidky, ale na razie to nie dla mnie, bo to książki narzeczonej, która zna czeski:), a ja nie,,,, pamiętam też esej Jesenskej, która pisała o smutnych okolicznościach śmierci Capka....a kinem czeskim się interesujesz? właśnie na twój profil wszedłem i widzę Spiskowców rozkoszy i Obchod na korze, a ten ostatni to dosłownie kilka dni temu widziałem....na kolana mnie powalił!
Tak jestem bohemistą. Jeżeli podobali Ci się Spiskowcy rozkoszy to ze swojej strony polecam jeszcze Szalonych, Ociosanka i Przeżyć swoje życie - również Svankmajera. A Obchod to faktycznie świetny film, jeden z lepszych jakie widzialem o II wś w byłej Czechosłowacji.
przepraszam za wścibskość, ale gdzie studiowałeś? bo moja dziewczyna w Toruniu, w ramach filologii słowiańskiej, z czeskim jako głównym językiem, a teraz czeski został już wycofany, co jest smutne....strasznie Wam zazdroszczę, czeski to super język, ale bardzo trudny, trudniejszy od banalnego angielskiego (ja jestem anglistą właśnie)...Otesanka znam częściowo, świetny, myślę, że wszystkie filmy Svankmajera są godne uwagi...co do drugiej wojny światowej, do głowy przychodzi mi jeszcze porażający Kocar do Vidne mistrza Kachyni....
Ja studiowałem w Warszawie. Tu na slawistyce czeski jest jedynym językiem, który jest co roku. Pozostałe zaczynają się co dwa lub trzy lata. Niestety odkąd slawistyka na UW stała się kulturoznawstwem jest bardzo kiepska. Sam pomysł był świetny, ale wyszło na to, że ani nie uczą teraz języka ani nie prowadzą poważnych zajęć kulturoznawczych. Stara kadra filologiczna musi mieć przecież co robić :) Generalnie jeżeli ktoś by się zastanawiał - nie polecam, choć z czasem pewnie się to zmieni.
Film lepiej strawny niż książka -- nudne wątki romansowe (ok. 3/4 książki) skrócone do minimum, większy nacisk na wątek naukowy i odpowiedzialność związaną z posiadaniem najsilniejszego materiału wybuchowego na świecie. W porównaniu do książki zmieniono też rolę, jaką odegrała w awanturze księżniczka. Wolę film.
Uważam, że film lepszy - książka ślicznie napisana, ale niestety zawiera bardzo dużo niepotrzebnych i nieprowadzących donikąd scen, które zasłaniają najciekawsze, czyli wątek krakatitu. W filmie wyrzucono i poskracano wszystko tam gdzie trzeba, tak, że historia wydaje się o wiele spójniejsza i odpowiednio skupiająca się na głównym przesłaniu.