Skoro nie widzę tego romansu kobiety z rybą.
Gdyby była to historia miłośna poprowadzona winny sposób, nie z jakąś dziwną istotą, a z normalnym mężczyzną, opowiedziana w równie ciekawy sposób, również z wątkiem negatywnej postaci, to super, bo wtedy niemal wszystko na plus.
Ale tak jakoś nie czułam tej miłości, uczuć... Nie czułam czegokolwiek.
Film jest pięknie nakręcony, świetna baśń, owszem. Ale jednak to nie to, żebym czuła się jakoś inaczej, nadzwyczajnie.
Krótko mówiąc: Nie przemawia do mnie rybia postać zamknięta w probówce, która staje się kochankiem niemówiącej sprzątaczki jakiegoś laboratorium.