którego widok powali z nóg... a tu klops :D Ktoś tez czuje niedosyt z tego tytułu ? ;)
Film świetny.
Cofnij sie i sprawdz jeszcze raz co bylo na naszyjniku martwego kolesia u ksiedza ( albo zdjecie, na ktore patrzyl w jednych z ostatnich scen detektyw )
No i co z tego ze na naszyjniku,kartce,scianie,obrazie...byl narysowany labirynt ? Znaczeniem jego bylo tylko powiazanie ludzi bioracych udzial w uprowadzaniu dzieci.
Rzeczywiscie straszny labirynt.To byl raczej pomysl na zagadkowy tutul filmu aby zachecic ludzi do obejrzenia...
''Rzeczywiscie straszny labirynt.To byl raczej pomysl na zagadkowy tutul filmu aby zachecic ludzi do obejrzenia...''
To jest dwuznaczność tytułu i dziwię się, że ktoś tego nie rozumie. Zresztą większość osób bierze tytuły dosłownie. Czasem trzeba trochę pomyśleć.
Po pierwsze chodzi o labirynty u porywaczy, dzięki czemu w ogóle udało się rozwiązać zagadkę.
Po drugie tytułowy labirynt to dwuznaczność - chodzi przede wszystkim o to, że rozwiązanie zagadki, poszukiwania są niczym labirynt, który ciężko przejść - zawiłe zagadki niczym korytarze, cofamy się do ślepego punktu itp. Każdy z 2 bohaterów (policjant i ojciec) błądził niczym w labiryncie a wyjście z niego mieli pod nosem.
masz racje z tymi wszystkimi wnioskami, po filmie tak to sobie wszyscy musimy tłumaczyć - a le w filmie zbyt nachalnie został nałożony nacisk na labirynt praktycznie drukowanymi literami wciskali go przed oczy ;p jakby na siłę chcieli żeby myśleć o labiryncie - nie tędy była droga ;p ;)) ale generalnie dobrze mówisz ;p
Jakiego tytułu? Przecież labirynt to polski tytuł a amerykański to po prostu prisoners :)
Poza tym jaka dwuznaczność ?
Trochę to nadinterpretujesz. Faktycznie jest tu moim zdaniem brak konsekwencji. Bo fabuła sugeruje jakby istniał faktycznie jakiś labirynt fizycznie.
Przecież ten głupek od węży i Alex mówili o labiryntach tak jakby one istniały naprawdę i sugerowało to widzowi, że dzieciaki są w czymś takim przetrzymywane.
Dzieciaki miały rozwiązywać labirynty, ale ostatni labirynt był nie do rozwiązania. Dostawały je żeby mieć nadzieję na wyjście.
Dlatego podtrzymuję swoje twierdzenie o labiryntach w dwóch znaczeniach:
- labirynty u porywaczy, jako nadzieję na wyjście, z czego naprawdę ostatni był nierozwiązywalny,
- labirynt w sensie zawiłego śledztwa, gdzie po wielu "zakrętach" udaje się rozwiązać zagadkę.
Po pierwsze tytuł jest źle przetłumaczony, jak zwykle to bywa w Polsce, więc chodzi tu o "Więźniowie" co ma to bardziej sens niż labirynt. Film dla mnie super. pozdrawiam
Film obejrzałam dokładnie, toteż widziałam naszyjnik i rysunki. Oczekiwałam (jak sie okazało błędnie), ze porywacze wybudowali pod ziemią labirynt, w którym więzili dzieci, obiecując im wolność w zamian za znalezienie wyjścia. Takie słowa padają w filmie. Myślałam, że udało się to osiągnąć tej dziewczynce, która uciekła. Dodatkowo zmyliła mnie scena, kiedy ojciec zostaje uwięziony w dziurze, która zasugerowała mi, że jest to wejście do labiryntu.
Nic z tego, film mnie zaskoczył, gdyż daleki był od takiej dosłowności.
'' Oczekiwałam (...), ze porywacze wybudowali pod ziemią labirynt, w którym więzili dzieci''
To chyba dobrze, że się zaskoczyłaś i okazało się coś innego? Ja wolę, żeby film mnie zaskoczył a nie był tym co dokładnie z góry przewiduję, bo to nudne, ale co kto lubi...
Tytułowy labirynt to dwuznaczność - chodzi przede wszystkim o to, że rozwiązanie zagadki, poszukiwania są niczym labirynt, który ciężko przejść - zawiłe zagadki niczym korytarze, cofamy się do ślepego punktu itp. Każdy z 2 bohaterów (policjant i ojciec) błądził niczym w labiryncie a wyjście z niego mieli pod nosem.
"To chyba dobrze, że się zaskoczyłaś i okazało się coś innego? Ja wolę, żeby film mnie zaskoczył a nie był tym co dokładnie z góry przewiduję, bo to nudne, ale co kto lubi..."
Uwielbiam zaskoczenia, więc masz rację. Również widzę w tym zakończeniu zdecydowany pozytyw.
Bo zbudowali pod ziemią labirynt, a miejsce pod samochodem było jego centrum (na naszyjnikach widać, że w centrum są tylko 4 ściany bez wyjścia, no i tylko dlatego nie da się go rozwiązać, bo tak do centrum łatwo jest dojść :D)
Tytuł oryginału to Prisoners więc bardziej należałoby się nad nim zastanowić. Przyznam jednak że Labirynt, czy jest tytułem czy nie, ma duże znaczenie w filmie i wielokrotnie się pojawia, wydawałoby się nawet że może wprowadzić w błąd detektywa, który również mógłby oczekiwać istnienia jakichś podziemnych korytarzy. Jak wiemy kilkoro (sporo więcej jeśli wziąć pod uwagę spowiedź oraz końcową opowieść "ciotuni") dzieci trafiło w sidła "sympatycznej cioci", poiła je jakimś środkiem odurzającym i dawała rzekomą szansę na ucieczkę. moim zdaniem Labirynt powstawał raczej wewnątrz ich umysłów co widać u obu psychopatycznych mężczyzn którzy z niewiadomych powodów ocaleli.
labirynt był pokazany i powiedziane było że niema z niego wyjścia,on był po to żeby dzieci miały nadzieje której niema...
dzieci dostawaly do rozwiazania labirynty z obietnica, ze jak im sie uda to zostana wypuszczone. Stad ta obsesja pozniej na punkcie ostatniego labiryntu, ktory byl nierozwiazywalny
Dokładnie,porywane dzieci miały do rozwikłania zagadkę labirynt. Obiecywano im wolność po jej rozwiązaniu. Tyle,że labirynt był tak zrobiony,żeby go nie rozwiązać... Żadnego labiryntu pod ziemią nie było, tylko dziura dla uwięzionych dzieci. Dzieci i ich rodzice mieli tracić wiarę. Dzieci w ucieczkę, rodzice w odnalezienie dzieci i w rezultacie w Boga. Porywacze chcieli ukarać Boga za śmierć swojego dziecka, pozbawiając Go kolejnych Wierzących.
A ten Bob Taylor sam był kiedyś porwany przez Panią Ciotkę i jej męża/ trupa z piwnicy Księdza/,ale udało mu się uciec. Mimo to obsesja na puncie nierozwiązanego przez niego labiryntu i chęć odkrycia tożsamości jego porywczy została w nim do końca życia. Rysując w pokoju przesłuchań labirynt chciał pomóc dzieciom. Liczył,że uda mu się odtworzyć zadany mu w przeszłości przez porywaczy labirynt i to doprowadzi detektywa do dziewczynek.
Labirynt to tylko polski tytuł, oryginalny to "Prisoners" - w wolnym tłumaczeniu - więźniowie
Jednak Labirynt siadł jak ulał pod względem metaforycznym.
Moim zdaniem lepszy tytuł niż angielski to się nie często zdarza.
Nie do końca się z tym zgodzę, myślę że oryginalny tytuł bardziej oddaje sens i przekaz tego filmu.
Krzyychoo ma rację. Nie można inaczej przetłumaczyć tego tytułu jak tylko dosłownie, ale jak to w Polsce tytuł "Więźniowie" jest mniej sprzedajny niż "Labirynt". Podobny przypadek to "Zero dark thirty" czyli w dosłownym tłumaczeniu "Zero trzydzieści w nocy" lub bardziej przejrzyście ale już nie poprawnie "00:30 w Nocy". Film ten dostał tłuczenie "Wróg numer jeden", dlaczego? To już wiemy...
Tyle że krzycho Mówił o czymś zupełnie innym niż ty. Ty gadasz o tłumaczeniu tytułów a on o tym że według niego angielski tytuł lepiej oddaje treść niż polski.
Moja z nim rozmowa została zakończona dawno temu i każdy rozszedł się ze swoim odmiennym zdaniem.
Więc albo przyjmiesz czyjąś stronę albo skończ lać wodę.
Na początku dałam 8 lecz do 8 jednak trochę mu brakuje. Film ma sporo minusów, a porównywanie go do genialnego serialu "Dochodzenie" jest komiczne. Film w swoim gatunku jest dobry, lecz reżyser ze scenarzystą nie popisali się w niektórych momentach. Przeszkadzała mi gra przez "zaciśnięte zęby" Jackmana, którego cenię jako aktora. Wzruszył mnie w "Źródle" a tu w ogóle nie widziałam rozpaczy ojca któremu porwano córkę. Przeszkadzał mi podział na tatusia twardziela i tatusia mięczaka. Żon bohaterów mogłoby w filmie praktycznie nie być, nie nadano im żadnego znaczenia, postaci te są niemal nie widzialne. A szkoda bo nie wykorzystać takiej aktorki jak Viola Davis to grzech. Scenarzyści albo rzucają widzom nic nie warte tropy których nijak nie można połączyć, albo podają je na tacy.
"Scenarzyści albo rzucają widzom nic nie warte tropy których nijak nie można połączyć, albo podają je na tacy."
Właśnie toi jest fajne w tym filmie że każda poszlaka , każdy trop ma znaczenie ( nie ma tropów bez znaczenia) i dopiero na końcu dostajemy finalny "produkt".
Dover nie był nigdy mięczakiem , był przygotowany na każdą sytuację oprócz właśnie porwania dziecka . Nikt nigdy nie będzie przygotowany na taką sytuację . Porwanie zmieniło go że z Bogobojnego człowieka w "kata" innego człowieka.
Każdy człowiek przezywa rozpacz na swój sposób , gdyby ryczał poprzez cały film było by to dla Ciebie odpowiednio pasujące do filmu ??
Jego żona była taka , a on postanowił w jakiś sposób działać najpierw z policja a potem na własna rękę.
Rodzice porwanych dzieci są różni w swym zachowaniu , i chyba to między innymi chciał pokazać reżyser .
pozdrawiam
ten film mógłby być jeszcze dłuższy... :D koniec mnie totalnie zaskoczył... ale przynajmniej zapadnie mi ten film w pamięć, a o to chyba chodzi :)
Mówiąc o podziale na " twardziela i mięczaka" miałam na myśli obu ojców, nie tylko Dovera. Nie chodzi o ryczenie czy wyciskanie łez, są inne techniki aktorskie, ale Jackman troszkę tę postać położył i poszedł po najmniejszej linii oporu. Dla mnie te tropy na początku nijak się do siebie miały, a potem niestety zamiast to jakoś stopniować, by intryga była bardziej zawiła, nagle dostajemy BUM i wszystko jest jasne. Cieszę się że zakończenie zostało tak skonstruowane a nie inaczej, ale tak jak autorka tematu, czuję niedosyt owego "labiryntu"
Według mnie intryga była zawiła
Alex , który nic nie wie ale na parkingu wyjawia że dziewczynki żyły jak odchodził
Ksiądz ze swoim trupem
Bob i cała jego historia która bardzo wiele wnosi ciekawych wątków ...........
to tak na szybko jest tego troszku więcej:)
Twardziel i Mięczak jak mówisz tak jak pisałem wcześniej każdy radzi sobie inaczej ze swoim cierpieniem , tak samo każdy działa inaczej Jeden ojciec potrafił torturować inną osobę , a drugi nie mógł sobie z tym poradzić i w tym przypadku był "tchórzem" albo raczej chciał aby to policja znalazła dziewczynki i tak pewni zrobiła by większość ludzi .
----------------Możliwe spoilery----------
Ja bym dodał do tych uwag, ale to już typowo indywidualna sprawa, zarzut dotyczący zakończenia. Do pewnego momentu film był naprawdę znakomity, świetny scenariusz, mroczny klimat a la Rzeka Tajemnic, gęsty klimat, sporo brutalnej prawdy o nas samych. Niestety im bliżej końca tym film mnie przestał zaskakiwać, a zamiast jakiejś mrocznej prawdy o nas samych otrzymujemy garść holywoodzkich klisz trudnych do zniesienia (bohater, oczywiście tylko draśnięty w głowę, pędzi na złamanie karku z otruta dziewczynką, która oczywiście w samą porę, za pięć dwunasta trafia do szpitala, zabójca zamiast zastrzelić na miejscu Lokiego zaczyna tłumaczyć wszystkiego motywy swojego działania i rozwikłuje na potrzeby mniej uważnych widzów wszelkie niejasności - czysta łopatologia, no i postać zabójcy trzymającego pistolet przywiodła mi od razu na myśl główną bohaterkę komedii ze Stallonem "Stój, bo mamuśka strzela", także podczas seansu nie mogłem powstrzymać śmiechu).
Poza tym aż prosiło się, żeby rozwinąć rys psychologiczny detektywa, któremu Gyllenhaal nadał ciekawą osobowość np. skąd te tatuaże, czemu sprawia wrażenie osoby zamkniętej w sobie itd)
Też miałam to skojarzenie z filmem "Stój, bo mamuśka strzela". Ale akurat brak wyjaśnień co do charakteru detektywa, nadał temu filmowi ten mroczny i tajemniczy klimat, który gdzieś powoli się zatracał
"zabójca zamiast zastrzelić na miejscu Lokiego zaczyna tłumaczyć wszystkiego motywy swojego działania i rozwikłuje na potrzeby mniej uważnych widzów wszelkie niejasności"
SPOILER
Coś Ci się gościu pomyliło, zabójca (czyli stara pani Jones) jedyne co powiedziała Lokiemu to to, że chce kremacji swojego ciała po śmierci. Chyba chodziło Ci raczej o ojca uwięzionego pod samochodem.
Dziewczynka by przeżyła (detektyw za bardzo panikował, choć przecież w końcu nie wiedział, co jej jest), baba chciała dać jej po prostu kolejną dawkę LSD raczej nie po to żeby ją zabić. Pewnie chciała ojca potrzymać jeszcze parę dni w tej studni, a dopiero potem wrzucić tam dziewczynkę. Po co od razu miała to robić, chciała się ponapawać cierpieniem ojca trzymając go w niepewności. Tak zakładam, bo psychole lubią długoterminowe "zabawy".
Mam dokładnie takie samo odczucie. 2,5 godz. paplania o labiryncie a tutaj na sam koniec studnia. To rozczarowało.
Niemniej jednak film na pewno wart obejrzenia.
6,5 - 7 / 10
taaa masz rację wszystko super pięknie ładnie pociągnięte na 95% po czym nagle jakby na 2 metry przed metą zabrakło prądu ;p aż trudno określić to zakończenie, jakby w pewnym momencie autorzy stwierdzili cholera wszystko ślicznie, ale jakoś musimy zakończyć tą historię ;p nie jest tak źle w sumie, ...AAAle ;p
Myślę, że Labirynt pełni tutaj symbol trutych przez LSD umysłów tych dwóch dorosłych już (i chorych na umyśle) chłopaków oraz wszystkich porwanych dzieci.
Chyba ten chłopak od węży powiedział: "Jeśli znajdziesz wyjście z labiryntu, będziesz wolny" (czy jakoś tak), a więc ja rozumiem to tak, że jeśli byliby w stanie przypomnieć sobie kto i gdzie ich przetrzymywał, to staliby się znów normalni... Albo gdyby byli w stanie cofnąć czas i sprawić, by coś tak okropnego nigdy im się nie przytrafiło...
Dalej: ta powalona matka mówiła, że po wypiciu kwasu nic się nie pamięta. A że padło stwierdzenie, że jest to labirynt bez wyjścia, to znaczy to, że aż tak zrytego umysłu nie da się wyprostować. Poza tym umysł to rzecz złożona, a czy umysłu dzieci z autyzmem nie można nazwać labiryntem bez wyjścia ?
Mąż tej okropnej baby fascynował się jakimś psycholem, o którym książkę napisał agent FBI i w niej były labirynty, historyjka mu się spodobała, zaczął się utożsamiać z tamtym psychopatą, odtwarzać jego zbrodnie, nawet kupił sobie wisiorek z labiryntem - ostatnim, jaki był w tej książce (może na zamówienie mu zrobili...) i tych dwóch dorosłych chłopców widywało ten naszyjnik - labirynt-umysł - dość jednoznaczne (dla mnie).
Labirynt = pułapka, w jaką łapała dzieci ta baba ze swoim chorym mężem. Dobrze, że ksiądz go zagłodził / zarąbał, whatever...
Odpowiadam na pytanie, bo jakoś nie widzę żeby ktoś na nie odpowiedział.
Tytuł jak najbardziej trafiony (jak nigdy w życiu polski tytuł jest trafiony) z tego względu że tu nie chodziło o jakiś labirynt wybudowany pod domem, tu chodziło dosłownie o rzecz!! (naszyjnik labiryntu u tego trupa u księdza). Alex Jones mówił o labiryncie BO TO ZAPAMIĘTAŁ (znajdziesz labirynt znajdziesz córkę) przecież on sam został porwany, wtedy przez tą starszą kobietę i jej męża. Dlatego wszyscy rysowali labirynt, dlatego to tak wszystko wyglądało. O to w tym wszystkim chodziło, o wisiorek w kształcie labiryntu.
Skoro nie było labiryntu itd. To jak się udało uciec Alexowi oraz temu kolesiowi co się zastrzelił na komisariacie? Ja uważam,że labirynt owszem był i dokładnie tam wejście było pod samochodem. Tylko Alexowi i temu drugiemu udało się uciec,ale jak widać do końca normalni po tym nie byli. Takie jest moje zdanie