Leona obejrzałem wiele razy, obie wersje i wniosek oczywisty: reżyserska jest o niebo lepsza. Więcej scen więcej wyjaśnia. Niemniej, niektóre są wg mnie albo mało realistyczne albo zbędne. I do takiej dyskusji zachęcam. Tylko nie piszcie, że w ogóle ten film to fikcja, bo to wiem, chodzi mi tylko o to, które sceny są całkiem prawdopodobne, a które to czysta fantazja.
Scena dodatkowa z chłopcami z osiedla: moim zdaniem nic nie wnosi do fabuły i jest mało realistyczna: Matylda wyciąga plik banknotów studolarowych, normalnie by ją przekopali i przejęli finanse ;)
Scena dodatkowa, "sztuczka z pierścionkiem": zbędna, bo spoileruje, jak Leon załatwi Stansfielda. Bez tego zastanawiamy się : "co to za kółko ?", a odpowiedź zajebista :)
Scena w restauracji: wg mnie mało wnosi, ale specjalnie nie razi.
Scena w mieszkaniu dilera: genialnie zrobiona, bez niej film dużo traci.
Scena z rosyjską ruletką w wykonaniu Matyldy - bardzo dobre, z uczuciem, film również dużo traci bez tej sceny.
Scena z opowieścią Leona o pierwszej miłości i scena w łóżku: chyba nie muszę pisać ? Odpowiedź zbyt oczywista. ŚWIETNE!!!
Scena, jak Blood opowiada o akcji Leona w Chinatown: bez sensu, bo skąd wziąłby się świadek, który by to opisał ? Leon żywych świadków raczej nie zostawia (z drobnymi wyjątkami).
"Niemniej, niektóre są wg mnie albo mało realistyczne albo zbędne" Zgadzam się tak czy inaczej,mimo ze rezyserska wersja daje nam przyjemnosc obcowania dłużej z tym arcydziełem filmowym to w ogólnym bilansie zysków i strat ,wiecej jest na korzyść tego drugiego...
Mam przez to rozumieć, że jednak wolisz okrojoną wersję ? Ja uważam, że gdyby wersja okrojona zawierała te kilka dodatkowych scen, które wymieniłem, że mi się podobają, to film byłby naprawdę doskonały. A tak oglądając obie wersje czegoś mi brakuje. Wersja reżyserska zawiera więcej niż trzeba, a okrojona ma dużo niedopowiedzeń.