Gdy nazwisko Bernala widnieje w obsadzie, oczekuję dobrego filmu. Nie wiem, może grozili mu śmiercią albo wpadł w jakiś nałóg, ktoś się orientuje?
Tragiczne aktorstwo, dialogi, oklepana tematyka, żałosna scena przy balkonie, wszyscy - gdziekolwiek by nie mieszkali, ilu lat by nie mieli na karku - znają angielski. Najgorszy film roku. Był aż tak okropny, że w pewnym momencie zrobił się śmieszny. Szczęśliwie i koleżanka ma poczucie humoru, bo w innym wypadku obie byśmy zasnęły.
TRZYMAĆ SIĘ Z DALEKA! (chyba że "Szkoła uczuć" wam się podobała...)
Amanda Seyfried to cudowna i przepiękna aktorka i naprawdę nie rozumiem, dlaczego zgodziła się przyjąć główną rolę w takim gniocie. Natomiast kreacja Gaela to jakaś totalna klapa, paranoja i nie wiem, co jeszcze.
Film jest przewidywalny do bólu, temat zbyt oklepany, wszędzie tylko miłość, miłość i miłość (bądź niechęć zmieniająca się w miłość - jakie to oryginalne!), mdły happy end i każdy ma na imię Lorenzo ("Cześć, jestem Lorenzo, to też jest Lorenzo, a tamten na białym koniu to mój ojciec, tak, też Lorenzo!").
Nie wiem, czy mam płakać, czy się śmiać. Szkoda pieniędzy i czasu.
Całkowicie się zgadzam z powyższymi opiniami.
Po pierwsze to, żadna komedia, tylko dosyć nudna obyczajówka o miłości.
Po drugie, to z językiem angielskim. Dokładnie o tym samym pomyślałam w kinie. Moje doświadczenia z podróżowania po Włoszech są zgoła odmienne.
Po trzecie, postać grana przez Bernala to jakiś totalny głupek. Natomiast Charlie niby nie znosi Sophie, a tu ni z tego ni z owego jest w niej zakochany po uszy. Pokazano to jakoś mało wiarygodnie.
Po czwarte, wszystko było bardzo przewidywalne. Odwiedziny u kolejnych Lorenzów mało ekscytujące. A scena na balkonie to już było totalne przegięcie.
Podsumowując - dałam 4/10 z zaznaczeniem, że czwarta gwiazdka jest wyłącznie za piękne włoskie plenery. No ale nakręcenie filmu w ładnej scenerii jak dla mnie nie wystarczy
naprawdę aż tak źle?... Cóż, miałam takie przeczucia, ale mimo wszystko pójdę na ten film (Bernal!!!!!!) ;)
Jeszcze coś: nie dziwi was, że po obejrzeniu zwiastuna praktycznie cała fabuła filmu już jest znana, żadnego elementu zaskoczenia? Kto robił ten zwiastun??
W filmie też nic nie zaskakuje, więc ze zwiastunem nie mieli większych problemów.
Ja się nastawiłam na badziewną komedię romantyczną, ale Bernal był moją ostatnią nadzieją. Nie dość, że mało go było, to jeszcze był kiepski... Więc radzę spodziewać się najgorszego, a nóż Cię zaskoczy ;-)
Z komentarzy sądzę, że nie przepadacie za komediami romantycznymi (tak na marginesie tego typu filmy są zawsze zgoła przewidywalne) no a jak ma być komedia romantyczna to się trza przygotować że równa się to romans na pełny full a nie "komedia", bo moim zdaniem miedzy "komedią" a "komedia romantyczną" jest ogromna przepaść.
co do języka angielskiego, to jak film robią amerykanie to trzeba być naiwnym, żeby sądzić że wrzuca coś po włosku, dla nich za dużo zachodu, jeszcze napisy by musieli dać ;P
Nie rozumiem rozgoryczenia założycielki tematu.
'Tragiczne aktorstwo, dialogi, oklepana tematyka, żałosna scena przy balkonie, wszyscy - gdziekolwiek by nie mieszkali, ilu lat by nie mieli na karku - znają angielski.'
Komedie romantyczne ogląda się, aby spędzić czas w sposób niezbyt ambitny, więc bez sensu jest czekanie na patetyczne dialogi i pokaz umiejętności aktorskich sięgających co najmniej Mount Everestu. Ale masz prawo do własnego zdania - może Vanessa Redgrave, laureatka Oscara, także zagrała tragicznie? Co do angielskiego, nie każdy i nie wszędzie się nim posługuje, ale większość trzecioplanowych postaci tylko się przedstawiała. Nie wiem, czy słowa 'I am Lorenzo Bartolini' są tak skomplikowane.
Każdy komedia romantyczna (jak sama nazwa wskazuje) jest o miłości, więc bez sensu jest gadanie, że tematyka była oklepana. To tak jakby powiedzieć, że każdy film fantasy jest taki sam, bo występują postaci fantastyczne. Ja nie widziałam wcześniej komedii romantycznej, której akcja działaby się w Weronie i była związana z Julią Kapuletti.
'Był aż tak okropny, że w pewnym momencie zrobił się śmieszny.'
Komedie powinny śmieszne.
'TRZYMAĆ SIĘ Z DALEKA! (chyba że "Szkoła uczuć" wam się podobała...)'
'Szkoła uczuć' dramat, a 'Listy do Julii' - komedia. Poza wątkiem miłosnym nic ich nie łączy, więc to sugestia, że filmy są przeznaczone dla tej samej grupy odbiorców jest bez sensu.
Ja, idąc do kina, nie miałam wygórowanych oczekiwań. Chciałam się dobrze bawić i pośmiać, i tak też się stało. Film symatyczny, wspaniała sceneria i włoska muzyka. Z czystym sumieniem polecam.
Pozdrawiam.
hehe lepiej bym tego nie ujęła! ;) mnie było szkoda już tłumaczyć że film powinno się oceniać pod względem gatunku i przyrównywać jak już to do innych komedii romantycznych, a nie stwierdzać, że o dobry aktor/ aktorka to film też musi być super i nie wiadomo jakie arcydzieło miałoby powstać.
Ja jakoś też nie przypominam sobie do tej pory komedii romantycznej, która opowiadałaby o pisaniu listów do Julii Capuletti także nie wiem gdzie ta oklepana tematyka.
Ja tam swoje rozgoryczenie rozumiem doskonale. Wydaję pieniądze i poświęcam parę godzin czasu, więc mam prawo liczyć na coś miłego, czy nie? A gdy dostaję coś kompletnie innego, zdenerwować się można.
Cóż, nie podobało mi się i zdania nie zmienię. Nieważne, jaki gatunek filmu oglądam, liczę na coś choćby odrobinę ambitnego. Jedno mądre zdanie, ciekawą scenę. Tutaj pustka.
Co do angielskiego - weźmy choćby matkę jednej z "sekretarek Julii", kucharkę, i jej rozmowy z Victorem. Lub spotkania Claire z Lorenzami. Kończyło się na przedstawianiu? Dodaję, że byli to ludzie po pięćdziesiątce. Osobiście nie znam nikogo w tym wieku, nie zajmującego się profesjonalnie tłumaczeniem, kto znałby biegle obcy język, kropka.
Napomniałam o "Szkole uczuć", bo jest dla mnie równie żałosnym i przerysowanym filmem, jak "Listy do Julii".
Ktoś mnie chyba źle zrozumiał i zbytnio się oburzył, że mogło mi się nie spodobać z takich i innych powodów ;)
'Ja tam swoje rozgoryczenie rozumiem doskonale.'
To dobrze. Byłoby niepokojące, gdybyś sama siebie nie rozumiała ;)
' Wydaję pieniądze i poświęcam parę godzin czasu, więc mam prawo liczyć na coś miłego, czy nie? '
Tak, ale oczekiwania dostosowuje się mniej więcej do gatunku. Dobry aktor w obsadzie (Ty liczyłaś na Bernala) nie jest w stanie zapewnić dobrych wrażeń, jeżeli nie sodoba Ci się fabuła. Takie ryzyko, gdy idziesz do kina.
'Nieważne, jaki gatunek filmu oglądam, liczę na coś choćby odrobinę ambitnego. '
Wielki błąd! Nie należy oczekiwać, że komedia romantyczna będzie ambitna, bo... to w końcu komedia romantyczna. Chcesz coś ambitnego - idź na film dokumentalny, psychologiczny, albo historyczny.
I nikt tutaj się nie oburzył. ;) Zwyczajna wymiana poglądów. Nie chodzi też o to, abyś zmieniła zdanie, bo każdy ma inny gust, jednak Twoje argumenty do mnie nie trafiły i jeżeli bawić się w krytyka filmowego, trzeba mieć najpierw coś sensownego do powiedzenia.