PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=302429}

Listy z Iwo Jimy

Letters from Iwo Jima
7,6 35 920
ocen
7,6 10 1 35920
6,8 12
ocen krytyków
Listy z Iwo Jimy
powrót do forum filmu Listy z Iwo Jimy

Historia dni ostatnich

ocenił(a) film na 6

Po "Sztandarze chwały" Eastwood nakręcił tę samą historię z punktu widzenia Japończyków. Oglądamy więc tragiczną i krwawą obronę "do ostatniego człowieka", dla której inspiracją były odkryte na wyspie listy. Jednak to nie jest film o Japończykach, którzy odnaleźć się mogą w kilku powszechnie znanych stereotypach. "Listy z Iwo Jimy" to film przeznaczony dla Amerykanów i mówiący o Amerykanach. Eastwood pokazuje drugą stronę w sposób jak najbardziej amerykański. Ma to ten skutek, że pozwala się zastanowić na sytuacją, w której to Amerykanie byliby stroną przegraną. Jak zachowaliby się wtedy. Historię piszą zwycięzcy, lecz jest w niej miejsce i na heroiczne porażki (jak choćby Termopile). Iwo Jima staje się takim miejscem w filmie Eastwooda.
Niestety "Listy" lekko mnie rozczarowały. Nie wiem czemu, ale liczyłem, że będzie to film lepszy od "Sztandaru chwały". Tymczasem to ten pierwszy okazał się obrazem bardziej złożonym, przemyślanym, inteligentnym i zmuszającym do myślenia. "Iwo Jima" jest opowieścią bardziej standardową, której podstawową zaletą jest uniwersalizm, dzięki któremu zamiast Japończyków można tam zobaczyć i Amerykanów i nas Polaków (bo przecież i my mamy swoje tragiczno-heroiczne walki).

torne

zwłaszcza tragiczno-heroiczny Konrad Wallenrod do mnie przemawia,
Polacy w swej historii upodobali sobie, z braku lepszych perspektyw, spiski zdrady i inne 'honorowe' metody
Czy jest to czymś, czym wypadałoby się cieszyć (wiem - TY tu o II wojnie światowej, a ja myślę, że to był wyjątek - Polacy są jakby stworzeni do tych głupich powstań, które nie chciały być choć trochę sensowne czy udane
Ech, ci cierpiący za miliony, ten cały wspaniały heroiczno-tragiczny bełkot.
To wzdychanie na emigacji za Polską (no z której się uciekło), za krajem, z wierzba szumiącą, sosną rozdartą, bukiem przyjaznym i chłód dającym, topolą strzelistą...
marzenia za utraconą, nieistniejącą sielanką, za zapachami, które w rzeczywistości dominuje rozkład fekaliów...
Piękna ta Polska patriotów dawnych
I gdzie tu IWO JIMA?
czy Eastwood wg Ciebie miał łeb tylko na jeden film?
po co mu był ten drugi?
oy, płytko płytko...

ocenił(a) film na 7
torne

Zgadzam się przede wszystkim, że to film dla Amerykanów. Ładnie to ujął Sobolewski: 'Aby wejść w ten film, trzeba pokonać podwójną barierę: przyjąć punkt widzenia Amerykanina, który przyjmuje punkt widzenia japoński. To utrudnia poczucie identyfikacji.' Ja się emocjonalnie w ten film wciągnąć nie umiałam, to już łatwiej mi to przyszło przy Sztandarze, chociaż był zbyt przesycony amerykańskim patosem.
Nie rozumiem, czemu większość naszych krytyków powtarza zachwyty Amerykanów. Może i pierwszy raz zobaczyli w swoim kinie dobrych Japończyków (w kontekscie IIWŚ), ale czemu na nas miałoby to robić wrażenie? Dla mnie to żadna nowość, że wróg też ma racje i uczucia. Widziałam to w mnóstwie filmów, a zagrania typu: wszystkie mamy piszą takie same listy, bolą banalnością, że się tak wyrażę.

ocenił(a) film na 7
Kiki

"Nie rozumiem, czemu większość naszych krytyków powtarza zachwyty Amerykanów."

Słuszna uwaga, odnoszę wrażenie, że nasi rodzimi krytycy stwierdzili, że nie wypada im krytykować Eastwooda i przez to nie wychylają się i głoszą pod niebiosa za kolegami po fachu zza oceanu pieśń pochwalną dla - jedynie dobrych - "Listów z Iwo Jimy".

Slowik

trudno jest zrozumieć, że komuś się coś po prostu podoba, a nam nie? ;)

ocenił(a) film na 8
Vimo

Tak trduno jkest to zrozumieć zwłaszcza jezlei czyjeś argumenty w zadnym stopniu nie przekonują ;)

gazdus_2

jeśli podoba nam się las bo jest zielony, a ktoś mówi że jest brzydki bo jest zielony, to na co nam jego argumenty :]

ocenił(a) film na 8
Vimo

Taaaak może ktos poweidzieć ,że las jest brzydki ale to zbyt prosty przykład . Bo co do filmu LISTY z IWO JIMY prawda jest to , ze jest napewno o wiele lepszy od "sztandarów..." mało tego to dzięki "LISTOM..." "SZTandary chwały" nabierają większe zainteresowanie zwłaszcza że sztandary są całkowicie przegadane na temat patriotyzmu i momętami nudzą, w odsłonie ze strony wojsk japońskich nabiera to wyrazistego tępa widzimy to wszytsko oczyma japończyków w Sztandarach widzieli żołnierze amerykański bunkier samobujców tu widizmy jak do tego doszło. Przecież nie można powiedzieć że ten film jest genialny, podobne historie znamy z innych filmów wojennych. Wogole co to za porównanie "że można zobaczyć tam nasPolaków".
Jeżli mam napisać że lubie zielony las a on nie porównanm to tak.
"Sztandary chwały" nudzą, a "LIsty..." nie.

gazdus_2

no popatrz, podobnie odbieram oba te filmy :)

Torn pisze ciekawe komentarze o filmach i dlatego chętnie je czytam, chociaż nie zawsze się z nim zgadzam, jak w tym wypadku...ale zawsze warto

ocenił(a) film na 6
Vimo

dzięki :)

ocenił(a) film na 6
gazdus_2

Lubię Eastwooda, ale ten film to takie głaskanie po głowie zwyciężonych przez zwycięzców, którym przyznaje się prawo do bohaterstwa. Przez to jednak film nie wychodzi poza ramy wyświechatnych frazesów, które - gdyby film opowiadał o Amerykanach - byłyby przyczyną ostrej nagonki na nadmierny patos. Zresztą jak to bohaterstwo wygląda: pozytywnymi bohaterami są przede wszystkim ci, którzy mieli kontakty z Ameryką. Japońska tradycja skupia się na kilku stereotypowych zachowaniach, która czynią z nich tępogłowych ksenofobów pokroju LPR. A postać chłopka-roztropka ma więcej wspólnego z naszym swoiskim Frankiem Dolasem niż z bohaterami tradycji japońskiej.
Tymczasem w "Sztandarach chwały" Eastwood przynajmniej spróbował nagiąć standardy gatunku, co przynosi bardziej wiarygodny, szczery rezultat.

ocenił(a) film na 8
torne

Kto nie lubie Eastwooda? Wydaje mi się ,że raczej chodzi w obydwu filmach na czym polega odmienność patriotyzmu, w różnych kulturach. Tak naprawdę patrząc poprzez pryzmat Francia Dolasa ,można dopatrzeć się go w każdym wojennym filmie. Tak głębiej zastanawiając się można by było porównać Honor Odwage Męstwo wojsk japońskich do samurajów. Każda kultura skądś zowąd się wywodzi każdy człowiek kieruje się innymi wartościami moralnymi poza tym porównywać ?Japońców? do ksenofobów PRL to chyba za ostro powiedziane, każdy wychował się w innej kulturze i stara się żyć wg zasad jakie z niej wynosi.
W "Sztandarach chwały" pokazane jest jedno i to samo:Żołnierze nie chcą wchodzić na róznego rodzaju sceny i pokazując swoje twarze przed ludźmi "propagując "propagandę. Jeden pije ,drugi go wyciąga z kłopotów i tak w kółko i tak w kółko. Porównać wystarczy SZTANDARY do CIENKIEJ CZERWONEJ...stwierdziłeś ,że film skłania do myślenia wobec tego co sie musiało dziać z Tobą bo CIEKNIEJ CZERWONEJ LINI :) Bo mi mózg parował podczas trwania filmu. Gdyby nie LISTY zapomniałbym całkowicie o SZTANDARACH...

ocenił(a) film na 6
gazdus_2

A Listy? Przecież to nie jest japoński film. To nawet nie jest film o Japończykach. Na miejscu obrońców mógłby być ktokolwiek i nie zmieniłoby to obrazu ani o jotę. Nie mówi zatem nic o konkretnych przeżyciach ludzkich, lecz jest bardzo ogólną i mglistą opowieścią jak to niechętni szarzy ludkowie stają w obliczu wydarzeń, od których nie ma odwrotu. Nie ma tu nic nadzwyczajnego, nawet w przypadku Eastwooda, który przebiera w nowe szaty bohaterów znanych z jego wcześniejszych (i lepszych) filmów.
"Sztandary chwały" mają kilka wad, lecz ja dłużej zapamiętam właśnie tamtem obraz, nie ten.

ocenił(a) film na 7
torne

Ja się z Tornem zgadzam. Chociaż moim zdaniem to, że Eastwood mówi o Japończykach przy pomocy amerykańskich (hmm...hollywoodzkich) schematów ma też swój plus. Z jednej strony oczywiście nie jest to nic oryginalnego i fakt, zamiast Japończyków mogliby to być Amerykanie, Polacy, Niemcy...i nie byłoby większej różnicy, poza językiem. Ale z drugiej strony dzięki temu głośniej brzmi przesłanie filmu, że "wróg tez człowiek" i to do tego bardzo podobny do nas. Oczywiście jest to nie raz łapotologicznie pokazane (czytanie listu- myślałem, że skonczy się owacją na stojąco...), ale do mnie przemówiło.
P.S: Zarówno "Sztandar..." jak i "Listy..." lekko mnie zawiodły.

Slowik

Ja natomiast nie mogę sie zgodzić co do tego, żę mógł to być dowolny naród. Oglądając to czułem, że mogli być to tylko Japończycy. Jakby nie patrzeć, nawet tak laik jak ja zauważa jednak wpływ kultury tamtego narodu. Ciężko mi sobie wyobrazić Polaków walczących z takim poświęceniem, i chociażby elementy samobójstw, które są znane nie tylko z tego filmu. Pewnie, że wiele motywów było tam uniwersalnych ale osadzając w tej historii inną nacje to nie byłby nawet trochę podobny film. A argumentem nie jest to iż widziało się podobne filmy wiele razy bo zawsze chodzi o ten jeden ( tą odpwiedź kieruję raczej do całego wątku ). Chociaż przyznaję, CIENKA CZERWONA LINIA wysoko postawiła poprzeczkę :)
Pozdrawiam!

ratmko

Widocznie nasz/wasz polski tragizm poetyczno-patriotyczny jeszcze wyższą postawił poprzeczkę, że i żaden silny chłopek nie przeskoczy.
Jeśli Eastwood taki głupi i lepsze filmy robił, a teraz to tetryk, to czemu nie zrobiłbym czegoś efekciarskiego, no przynajmniej czegoś z takimi 'mocnymi' scenami jak "sztandar.."?
Widocznie nie zamierzał zaszokować od cholery wszystkich i wszystkiego kolejnym Pearl Harbour, Torne...
Jeśli ten film opowiada o Japończykach stereotypowo, to dlaczego wydaje się być 'mimo wszystko' lepszy od takiego Yamamoto? Już przynajmniej ma jakieś inne sensy niż heroizm rodem z Westerplatte
Czy dojrzewanie Japończyków do zerwania z ethosem, który zastąpił ten samurajski, to zły pomysł/jeden z pomysłów, na ten film?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones