Zanim obejrzałem film to poczytałem tutejsze komentarze i nie dowierzałem, że 3/4 forumowiczów się na nim poryczało. Ale na scenie, gdy pani Wilson spotyka Hachiko na tej samej stacji 10 lat później, po prostu pękłem. I już do końca ciekło mi strugami po policzku. A najpiękniejsze w tej historii jest to, że zdarzyła się naprawdę. Wielkie gratulacje dla Lasse Halstroema - znakomicie potrafi poruszać w człowieku najgłębsze emocje. Moim zdaniem to jeden z najlepszych współczesnych reżyserów. 10/10