Nudny i do bólu przewidywalny. Tylko takie sformułowania nasuwają mi się na myśl po obejrzeniu tego filmidła. Uwielbiam zeszklić sobie ślepia na dobrych filmach, ale "Hachiko" zdecydowanie do takich nie należy. Pewnie głównie dlatego, że nachalnie próbuje te łzy wycisnąć, a ja mam awersję do takich "ambitnych" obrazów.
Film jest po prostu słaby i infantylny. Zapewne także do dziecięcej publiki jest głównie kierowany, zresztą dlatego też można mu wybaczyć ciut więcej niż innym 'dramatom'.
Frustrujący jest fakt, że już po jakiejś 1/3 produkcji człowiek się łapie na tym jak ta cała historia się skończy. I później pozostaje już tylko marne czekanie na jakiś nieoczekiwany finał albo chociaż ckliwe scenki. Jak ktoś już wspomniał - "Hachiko" nadaje się tylko do puszczania na Polsacie w niedzielne popołudnia.
Twoja wypowiedź mnie dobija. Pomyśl jak reżyser mógł by zrobić inne zakończenie do filmu na faktach niż realne? Trzeba myśleć zanim się coś pisze.
Dziwnym trafem większości film się podobał i super, że dla ciebie jest infantylny i nudny, ale na pewno nie jest to coś co można porównać z jakimiś filmidłami z polsatu.
W innym temacie widziałem, że ta historia wzruszyła do łez sporo osób, a to o czymś świadczy.
"Dziecięcej publiki" - LOL!
Zgadzam się, że był nuuudny i przewidywalny- jak to filmy ze zwierzętami. Muzyka bardzo ładna, ale - 1,5 godziny słuchania tego samego motywu - nawet ładnego - może zirytować. Poza tym patos i pretensjonalność wylewały się na boki z każdej sceny..
Na potrzeby filmu skomponowane zostały 22 motywy, więc proszę unikać takiego za przeproszeniem pieprzenia, jeśli niewiele się na dany temat wie. A to, że mogły być do siebie podobne, zaliczyć trzeba na plus, bo przez to tworzyły nieprzerwany klimat. Co do pana smakosha, fakt, że historia na film się nadawała, potwierdzają już dwie ekranizacje, pierwsza w japońskim oryginale z 1987 roku. A jeżeli ludziom się podobało, to ta opowieść jednak coś sobą reprezentuje, tylko musi zostać odpowiednio w filmie przedstawiona. Moim zdaniem, pan Lasse Hallström prostocie i krótkości tej historii sprostał.
mogło być ich 822- nic nie zmienia faktu, że muzyka w tle leciała nieprzerwanie, co zaczęło z czasem irytować, a cały film stał się przez to sztuczny. zresztą- narzekam na muzykę, która i tak była najlepsza.. po prostu - 'co za dużo, to niezdrowo'.
hm, może po to, żeby nie krytykować w ciemno :) generalnie jak mi 5 osób poleca film - nawet z psem w roli głównej- a dodatkowo widzę, że ma ocenę wyższą niż taki na przykład "Gladiator", to staram się przynajmniej zobaczyć, mówiąc kolokwialnie, o co kaman.
A raczej starasz się obniżyć ocene bo nie możesz pogodzić się że film z psem jest tak samo dobry jak Gladiator i musi być jak ty chcesz
'A kto powiedział, że ta historia nadawała się na film?' . Co a może nie ? O czym ty do mnie mówisz . Hmmm jeżeli przeczytałeś opis filmu , to po co go oglądałeś jeżeli uważasz , że tego typu historia nie nadaje się na film , wiedziałeś czego mniej więcej możesz się spodziewać . ' na wyciskanie łez u przedszkolaków ' , ja jakoś wzruszyłam się a na przedszkolaka nie wyglądam . Bardziej płeć żeńska mogła wzruszyć się przy tym filmie , bo my to jesteśmy bardziej wrażliwe , choć nie tylko . ;P I nie sądzę , że zwykły cham , który jest obojętny na zwierzęce nieszczęście usiadłby przy tym filmie i wył . Ogarnij ..
Świetny film opowiadający o przyjaźni człowieka z psem. Przewidywalny? Przecież to film oparty na faktach więc nie wiem czego oczekiwałeś...że reżyser zmieni fabułę? Rozumiem, że Ciebie ten film nie ujął..tak już bywa, że nie wszystkim podobają się te same filmy..ot ludzka natura. Uważam jednak, że reżyser sprostał zadaniu i stworzył ciekawy klimat filmu...plus muzyka Kaczmarka. Słaby jest film dla Ciebie..a dla mnie jest słaba Twa dusza niepomna niewzruszona na tęsknotę i rozpacz Hachiko :)
Pozdrawiam!
Film jest oparty na japonskim filmie zrobionym na faktach i niestety ale rezyser zmienił fabułę... i zgadzam sie z innymi; ten remake jest po prostu nudny a jak sie najpierw obejrzy org wersje filmu to ciezko dociagnać do konca...
Jak przeczytałam zachwyty wielu forumowiczów postanowiłam zobaczyć wreszcie film. Bardzo lubię zwierzęta, niejedno o rasie psów Akita słyszałam, a dziś nawet widziałam jednego na spacerze :) Zakładając, że film jest na faktach - fakty te są bardzo ujmujące, wzruszające, nawet do łez.... Niestety film bo o nim mowa - jest zwyczajnie nudny i można by, nie chcąc zmieniać losów Hachiko dodać jakiś wątek dla urozmaicenia. Ogólnie jestem zawiedziona. Acz historia bardzo piękna.
Ten film jest idealny i nie znam osoby która to oglądała i się nie popłakała !!! A znam wiele osób które to oglądały !! Widocznie dla takich osób jak ty przeznaczony są te mniej ambitne filmy typu Piła, Ludzka Stonoga, Bruno czy Jaja W tropikach !!! Brawo to znaczy, że jeszcze nir dorosłeś\ łaś do takich filmów :/
Obejrzalem i bardzo mi sie podobał. Mysle ze Smakosh za duzo juz siedzi w swojej jaskini dlatego zbyt ciezko jest mu zrozumiec idee filmu. Karmcie trolla , karmcie!!!
To znaczy, że po prostu masz za mały rozum czy serce, by załapać o co tu chodzi. Jeżeli uważasz, że film jest infantylny, to znaczy że coś takiego jak wrażliwość jest dla ciebie rzeczą niezrozumiałą. A już na pewno, że twój poziom wrażliwości rozmija się zupełnie z tym, jaki powinien mieć zamierzony odbiorca tegoż filmu. Nie ma tu wielkich wybuchów, spektakularnych eksplozji. Jest niesamowita historia, pięknie opowiedziana, przywodząca na myśl wschodni sposób konstruowania akcji. Wiadomo z góry co się wydarzy (przynajmniej ja wielokrotnie słyszałem o "wiernym psie Hachiko"), chodzi bardziej o nastrój, całość obrazu, kompozycję jego elementów i ogólny wyraz, niż konkretny szczegół (choć i te są dopracowane). Kto powiedział, że ta historia nadawała się na film? A kto powiedział, że nie? Swoją droga czepiasz się argumentu, że "większości się podobało" - a właśnie to jest odpowiedź na twoje pytanie (wiem, było retoryczne, bo z góry założyłeś, że znasz jedyną słuszną i prawidłową odpowiedź, na tyle oczywistą, że nie trzeba jej artykułować). Co najmniej 8 tysięcy 862-om użytkownikom Filmwebu, dodając 133 głosy na film "Hachikô monogatari"; czytelnikom Pamelai S. turner, która napisała książkę dla dzieci "Hachikō: prawdziwa historia lojalnego psa" czy Lesléa Newman z jej "Hachiko czeka". I o dziwo - ktoś te książki kupował. Po prostu - zabrałes się za nie ten film. A skoro już ulżyłeś sobie wylaniem wiadra pomyj nań, to idź w pokoju, i nie oglądaj więcej, po prostu, tego typu produkcji.
Ależ piękny post i wrażliwy post. Nie. Kompletny bełkot, do tego pełen jadu. Pozwól, że odpowiem w tym samym tonie.
Najwyraźniej jesteś na tyle tępy, że nie potrafisz sobie uzmysłowić, że są ludzie o innych gustach. Ludzie, którym nie imponują nędzne historyjki nastawione na wyciskanie łez u przedszkolaków, albo innych pseudowrażliwców, którzy wyją na "Hachiko", a w życiu codzienny są zwykłymi chamami (a po Twoim tonie wypowiedzi widać, że Ci tej słomy sporo wystaje) obojętnymi na ludzkie czy nawet zwierzęce nieszczęście. Jeśli dostrzegasz jakąś głębie w tym filmie to znaczy tylko i wyłącznie tyle, że sam jesteś płytki. Ot zwykłe, mało ambitne kino familijne, które zresztą nie zostało docenione na żadnym festiwalu, żadną nagrodą. Prosta jak cep historyjka.
tja. jedną rzeczą jest to, że jesteś strasznie zadufany i przewrażliwiony na swoi punkcie, a drugą - czy historia musi być wielce skomplikowana? nie starczy, by była ciekawa? Tobie nie, w końcu posiadacz tak wyrafinowanego gustu jak ty pewnie je na obiad słowicze języczki w galarecie. Najwyraźniej jesteś na tyle tępy, że nie potrafisz rozmawiać z kimś i nie obrzygać go swoim wewnętrznym światłem. To oczywiste, że są różne gusta. Ale ty nie starasz się wyrazić w miarę obiektywnego zdania, a obesrać daną rzecz od góry do dołu, i tobie samemu się to również należy za takie podejście do sprawy. Jak doskonale wiesz, jestem płytkim chamem i prostakiem niemającym pojęcia o sztuce. Oczywiście skąd możesz wiedzieć, że zajmuję się muzyką, jestem metaloplastykiem, zorganizowałem w swoim życiu parę świetnie przyjętych wystaw i studiuję filozofię. A ludzkiemu nieszczęściu miałem okazję przyjrzeć się trochę w Afryce, i bynajmniej nie czuję się dzięki temu szczęśliwszy. A mój pierwszy komentarz rzeczywiście jest nieposkładany - istnieje coś takiego jak opcja edycji, jednakże dziwnym trafem nie chciała zadziałać przy tym brudnopisie, jaki dostałeś. Cała ta opowieść o Hachiko od prawie osiemdziesięciu lat jest przekazywana w Japonii z szacunkiem i podziwem, rozumiem więc, że logicznie wszystkich "japońców" i kogokolwiek, komu spodoba się ta historia uważasz za naiwniaków bez wyczucia, przedszkolaków albo innych pseudo-wrażliwców, głupków i zwykłych chamów obojętnych na ludzkie czy nawet zwierzęce nieszczęście. Brak w tym jakiejkolwiek logiki i sensu, ale spoko, jak musisz to niech ci będzie, że masz rację.
Widzę że większość daje 10/10, a głosy rozsądku takie jak powyższy są mieszane z błotem, więc i ja się odezwę. Sięgnąłem po "Hachiko", bo niedawno oglądałem nowszy "Połów szczęście w Jemenie" i doszedłem do wnioski, że skoro Lasse Hallströmowi udało się zrobić fajny film o łososiach (!), to może i film o psie (którego to zwierzęcia nie cierpię, ale to inna sprawa) w jego wykonaniu będzie wyjątkowo dobry.
Początek zapowiadał dość ciekawą, może nawet trochę tajemniczą historię, ale z każdą minutą było coraz gorzej. Ktoś kiedyś ładnie napisał że jeśli film wzbudza emocje to jest to sztuka, ale jeśli je tylko pokazuje - to wtedy jest to kicz. I tu mamy taką sytuację - bohaterowie śmieją się, płaczą, kłócą, godzą i niewiele z tego wynika. Postacie są słabo rozwinięte, pozbawione głębi psychologicznej, co powoduje problem ze zrozumieniem ich motywacji. Do tego ciągła atmosfera że "coś wisi w powietrzu", bo skoro to bajka, to każdy gest musi mieć znaczenie (jak choćby w scenie, gdy Hachiko nie chce iść z Parkerem na dworzec - już wtedy wiadomo było że stanie się coś złego). No i wspomniana już ckliwa, monotonna, grająca bez przerwy muzyka.
Ostatnie pół godziny to w ogóle katastrofa, nic się nie dzieje - pies przychodzi, siada na murku, robi smutną minę, wspomina "stare dobre czasy" i tyle. Zmieniają się pory roku - drzewa zielenią się, kwitną i tracą liście. Jesteśmy w bajkowym świecie, więc dookoła (przez jakieś 10 lat) widzimy ciągle tych samych ludzi, powtarzających te same puste gesty i słowa. Kicz w czystej postaci. Oczywiście widać tu rękę reżysera, film jest bardzo "ciepły" (btw, najciekawszym wątkiem wydawała mi się relacja Parkera i jego żony, taka bardzo dojrzała, "dorosła" miłość), ale w pewnym momencie staje się irytujący. Pewnie nie pisałbym tego wszystkiego gdyby jego odbiór był zgodny z rzeczywistym poziomem (ogólnie słabym, ale przecież całkiem przyzwoitym jak na kino familijne). A tu średnia 8/10, no litości.
Zgadzam się w 100% ...
Film sam w sobie opowiada świetną historię . Ale ... jest mega przewidywalny , a później nużący ... nie dość że nic się nie dzieje to i tak wiadomo co będzie za 5 , 10 , 20 minut filmu . Ot takie c iepłe kluchy . Sądzę że większość wysokich ocen postawiła płeć piękna ... bo jest to typowo film dla kobiet :D facetom raczej nie przypadnie zbyt do gustu .
Ale pieprzenie - "film dla kobier, facetom nie przypadnie do gustu". Każdy ma swój gust, bez względu na to czy jest kobietą, czy mężczyzną. Film przewidywalny po 10, 20 minutach? To trzeba go było wyłączyć. Rozumiem - każdy ma swoje zdanie i prawo do wyrażania swojej opinii na temat każdego filmu.. ale gadanie bez przerwy o przewidywalności i innych głupotach mija się z celem. Nie pasują wam takie filmy - to ich po prostu nie oglądajcie. Ja nie patrzę na coś, co wiem, że będzie dla mnie słabe/b. słabe. Skupiam się na tym, co mnie interesuje, a jak już naprawdę się zawiodę (praktycznie się to nie zdarza) to po prostu nie piszę bzdet na temat - jak wcześniej wspominałem - przewidywalności oraz nie używam "inteligentnych słów", aby poczuć się lepszym. Tyle na temat - który moim zdaniem - jest bezsensowny. Pozdrawiam.
To po co sie udzielasz w temacie który jest dla ciebie bezsensowny ??
To po pierwsze , po drugie - jak mam ocenić cały film wyłączając go po 10 minutach ?? To mija sie z celem . A nuż widelec będzie jakiś zwrot akcji . Ale w tym filmie nie było nic , kompletnie nic ... pies przychodzący przez 35 minut filmu na stację . Kosmos .
A co do kobiet i mężczyzn ... nie wiem czy wiesz ale kobiety wola takowe filmy chwytające serca . Tyle rzekłem .
Jak może być "jakiś zwrot akcji" w takim filmie? To nie jest "Człowiek w ogniu" lub jakiś inny film akcji. Każdy dobrze wie na co się nastawia oglądając takie coś. Jak już mówiłem - każdy ma inne odczucia, uczucia i każdy inaczej odbiera film. Ale jeżeli takie coś Ci się nie podoba, to po prostu po co to komentować? Nie rozumiem, lecz pozdrawiam.
może po to komentować żeby uchronić innych którzy przed stratą czasu na oglądanie tego czegoś ?
W ogóle nie czytasz tego co napisałem. Po co masz kogos chronić? Każdy dobiera swój repertuar i czy jest to dramat, kryminał, komedia czy thriller nie ma żadnego znaczenia.. Rozumiem, owszem - muszą być także krytyczne opinie, ale irytuje fakt, że piszecie o przewidywalności, ciągle ta przewidywalność.. A jaki ten film ma być? Zaskakujący? To się nie trzyma kupy ;>
Spoilery.
O wreszcie jakaś sensowna wypowiedź. Ostatnie pół godziny to generalnie rzyganie tęczą w najczystszej postaci. Rozwalał absolutny perfekcjonizm rodziny ukazanej w filmie. Ani jednej ciekawej postaci, rozwiniętej charakterologicznie, nawet główny bohater. Bo co o nim wiemy? Bardzo opiekował się najbliższymi osobami. I co jeszcze ciekawszego? Schematyzm rodem z serii filmów familijnych wydawanych kiedyś nałogowo na kasetach wideo. Wątek psiaka czekającego na właściciela 10 lat to faktycznie bardzo ciekawa sprawa, ale nie na 90 minut filmu. Myślę, że krótkometrażówka wyszła by filmowi na dobre, bo ostatnie pół godziny to na siłę wydłużanie filmu wtrącając patetycznie kolejne osoby związane z profesorem no i nic więcej. Generalnie:
Pies spotyka pana. Pan związał się z psem. Pan umiera. Pies czeka na pana. Ominąłem coś?
Scenariusz na jedną kartkę i reżyser to ewidentnie wiedział wciskając dużo niepotrzebnych scen, choćby ze skunksem czy z uczelni. Jasne, pośmialiśmy się troszkę (z naciskiem na troszkę), ale nie wnosiło to za dużo. Zresztą olać już tą pierwszą godzinę filmu bo ona miała nas przygotować na fantastyczne ostatnie pół godziny. Udało się? Co zobaczyłem? Ładną muzykę, ładnego pieska, nijakie postacie podchodzące do niego i mówiące do niego ckliwe słowa. Serio trzeba być bezuczuciowcem by się nie popłakać? Czy takich rzeczy nie ma w co trzecim amerykańskim wylewaczu łez? Tutaj główny motyw faktycznie był lepszy i tego się trzymajmy, ale niestety nie przekonało mnie to.
Ominąłeś... to nie zwykły film, ale zapewne wiesz że na faktach, sama hiostoria wzrusza. To prawda film nie zawiera akcji bo nie na tym ta historia polega. Jeśli nie kochasz zwierząt lub nie lubisz, nie zrozumiesz co czują. Otóż film okazuje normalne rodzinne życie, zupełnie zwyczajne, o rodzinie która posiada niesamowitego i wiernego psiaka który nad życie kochał pana, który zabrał go z peronu do domu i pokochał go i o niego dbał jak tylko umiał. Pies wyczuł że grozi mu coś złego, ale pan psa nie posłuchał co pewnie zrobiło by wielu ludzi, bo czasami nie zastanawiamy się co pies chce nam powiedzieć, ale widocznie tak musiało być. Najukochańszy właściciel psa umiera. Pies nie koniecznie musi rozumieć czym jest śmierć, przez 10 lat przychodzi na peron, zawsze w to samo miejsce , mając nadzieje że pan do niego wróci. I właśnie to jest piękne, ten pies wciąż wierzy, nie może pogodzić się ze śmiercią osoby którą kochał nad życie, cały czas ma nadzieje że przez te drzwi wyjdzie jego ukochany pan i znów do niego podbiegnie, poliże go, po merda ogonem, a on go pogłaska i da całusa jak to zawsze robił, wrócą razem do domu i znów będzie się toczyć ich zwyczajne życie. W końcu pies już jako staruszek który nie stracił nigdy nadziei umiera i spotyka ukochanego pana w niebie. I to jest całe piękno tej historii. Mówisz że znasz cały film i że nic nie przeoczyłeś, powiem ci co ominąłeś, nie wystarczy wiedzieć co dzieje się w filmie, ale trzeba go przede wszystkim zrozumieć
Kocham zwierzęta.
Dzięki za streszczenie filmu, ale nie trzeba było, zrozumiałem poszczególne punkty. 'Spotyka ukochanego pana w niebie' - no tak, głębia niesamowita. A może maksimum kiczu i dorabianie po amerykańsku taniej doprawki?
A czy gdzieś zostało napisane przeze mnie że spotkanie pana w niebie jest tą najpiękniajszą częścią i że to głębia? Czytaj ze zrozumieniem. A jak nie lubisz amerykańskich filmów to nie ogladaj i problem rozwiązany ^^ Po co się męczyć oglądajć coś czego się nie lubi. Proponuje zostać scenarzystą lub reżyserem i zrobić lepsze dzieło :) Dla mnie i tak nie rozumiesz tego filmu co kolwiek bys mówił ja swoje wiem. Nie dziękuj to drobiazg ^^
To była raczej wyśmianie logiki twojego myślenia, nigdy nie wiadomo przed filmem czy się coś spodoba.
'Ja swoje i tak wiem' - no to też jest bardzo mądre.
Wiem że mądre, dziękuję :D Wiesz nie obchodzi mnie co ty sobie o mnie myślisz i czy mnie wyśmiewasz czy nie, mam to gdzieś i pozdrawiam :))
nie no w porządku, ja tam żadnej wojny nie chcę, po prostu się znacznie różnimy w zdaniach o tym filmie, pozdrawiam :)
Dziękuje za pozdrowienia ^^ A kto tu mówi o wojnie O.o to zwykła wymiana słów, na pewno różnimy się w zdaniach co to filmu, ale nie zgodzę się że film jest płytki i nie mogę pojąć czegoś w nim nie zrozumiał, bo czegoś najwyraźniej. Albo po prostu prowokujesz albo szpanujesz żeś jest twardy
Głębokie to panie są filmy Tarkowskiego, a nie o płaczących pieskach ;p Zrozumiałem film, ale za mało w nim treści żeby uznać go za coś mistycznego.
Jeśli dla ciebie treść jest najważniejsze no to pozdro. Wiadomo jest ważna, ale ważna jest też baardzo gra aktorska i fabuła. Jesli nie czujesz co pies czuł w tych chwilach no to nie wiem jakim ty jestes człowiekiem... a propo treści skoro taka najważniejsza to włącz "M jak miłość" tam sie duuzo dzieje na pewno ci sie spodoba
eee? to już poziom onetu trochę, w sensie 'nie zgadzam się z Tobą, to włącz sobie klan'. Zresztą dopiero co przytoczyłem Tarkowskiego choćby. Wyobrażam sobie co czuł pies. Ale są głębsze rzeczy na tym świecie, po prostu.
Ale czy ja mówię że nie ma? Jeśli byś wiedział co czuje pies to hiostoria by cie wzruszyła, no chyba że jesteś takim arogantem że masz w dupie co czują inni, ty jesteś najważniejszy. Kiedy oglądamy film o psie to skupiamy się na psie a nie na gorszych czy smutniejszych rzeczach a kiedy oglądamy o jakieś tragedii to skupiamy się na tej tragedii, z tego co piszesz wnioskuje iż nie umiesz wczuwać się w filmy, oglądasz bo oglądasz by nacieszyć oko ale nic więcej. Nie wiem czym jest poziom onetu to jakieś dziwne określenie takie gimbusowe, mówię włacz M jak miłość nie klan. Czasmi proste historie pokazujące nam proste czynności (typu sprzątanie,rozmawianie) są lepsze niż najpiękniejszy film akcji w którym tylko coś się dzieje a fabuła jest dupna. Tak więc to moje zdanie see ya :)