Faktycznie, oglądając "Kosmiczne jaja" lepiej się bawiłam. Moim zdaniem w niektórych momentach "Młodego Frankenstein'a" Mel Brooks stanowczo przesadził (miało być śmiesznie, wyszło głupio).
Ale i tak sądzę, że najlepiej wyszli mu "faceci w rajtuzach". Parodia robin hooda, warto zobaczyć (jeśli jeszcze nie masz na swoim koncie oglądniętych)
Dla mnie jednak Kosmiczne jaja troszkę lepsze. Był tam jeden z lepszych motywów w historii gatunku. A mianowicie scena gdzie oglądają kasetę z Kosmicznymi jajami i przewijają do moment który aktualnie widzimy na ekranie. Trzeba mieć łeb żeby wymyślić coś tak absurdalnego.
Młody Frankenstein rzeczywiście słabszy od tej dwójki ale według mnie niedużo.
A mnie własnie kompletnie 'Kosmiczne Jaja' nie rozbawiły. Poza oglądaniem filmu i Yogurtem nic. A w 'Młodym...' uwielbiam Feldmana i parę głupawych momentów typu wbicie skalpela w nogę podczas wykładu. Jeszcze 'Dracula...' jest fajny. Ale 'Faceci... to chyba faktycznie jeden z najlepszych'.