I tak i nie. Ascetyczność jest, a raczej, mogłaby być zaletą tego obrazu a jednocześnie, paradoksalnie, przepełnia go po brzegi. Nie ma przełamania, jakiegoś oddechu przed ponownym zanurzeniem w jednostajnej muzyce, powolnych ruchach kamery, rachityczny dialogach. A jednak tragedia jest. Może po takich czynach człowiek tak widzi świat? W uszach ciśnienie, wokół wszystko zwalnia i zastyga w horrorze...