Muzyka aż nazbyt dramatyczna zwłaszcza na sam koniec. Symboliczność ostatniej sceny zniechęca do oglądania podobnych tego typu dziełek. Nazwiska w obsadzie niewiele dają, mnóstwo przewidywalnych scen, a nieprzewidywalne są głównie po prostu głupie. Sporo daje za to filmowi Ty Simpkins, którego kariera szybko się rozwija.