z cyklu: kończ waść, widza oszczędź.. no, dobrze.. w kinach wciąż jeszcze można wytropić jego Czas Apokalipsy i Rozmowę.. łatwo jest ulec przekonaniu o własnej omnipotencji, ale bez obaw.. wysokie a wątpliwe wzloty to niskie a niewątpliwe upadki, lecz ufo jest krasnalem naszych dni.. z gorzkim śladem istnienia skrywanym gdzieś na dnie jak skarb.. biały dżambo jeszcze go uniesie nad tą nekropolią lekko posród gwiazd.. poza tym ładny dzień nam dzisiaj bozia dała, nieprawdaż?
przestrzelone pląsy operow ego twórcy o aparycji karła z ambicją spojrzenia na planetę ziemia z perspektywy innej niż ludzka - na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata, cóż to za człowiek?
coppola.
oby jego następna a złota nagroda była koloru owocowego, krwistoczerwonego, z zapachem powietrza jak mamba.
Mówię to w pozytywnym sensie of kors, jako że taki Verhoeven przekuł ją w manifest własnej tożsamości i miejsca w świecie jako reżyser
łooo, człowieniu, moja wyobraźnia wprost tańczy do twojej koncepcji, a nawet tańczy wzdłuż, wszerz, wspak i w poprzek!
to byłoby wprost genialne, jakkolwiek na pewno się nie stanie. coppola nie miałby przysłowiowych a z chowu ściółkowego, ażeby odebrać tę nagrodę.. zresztą, tu nawet nie chodzi o jajka, chodzi o zwykłe poczucie humoru. braknie mu dystansu do własnej wizji, aby przyjść, usiąść, odebrać i jeszcze podziękować - a tym samym przebić balonik tej iluzji.
jestem wręcz pewien, a nawet pewien wnożnie, pozycyjnie, na gesty i na noże, że siedzi sobie teraz na chacie (o ile ma jeszcze chatę) (a w niej na czym siedzieć), chłepta dżin (o ile jeszcze stać go na dżin) i wmawia sobie geniusz nadludzki nierozpoznany przez maluczkich..
wracając do twojego konceptu, nawet pobieżny rzut (trzecim) okiem na dokonania obu panów wystarcza, aby odpowiedzieć sobie na pytanie:
u którego z nich komizm jest wynikiem świadomej intencji twórcy, u którego zaś jest niezamierzonym efektem ubocznym, który rozbryznął się po matrycy..
nie zapominajmy też o jednym: otóż jest bardzo silna konkurencja w postaci paranoi obopólnej udzielonej todda philipsa i jego Jokera..
megalopolis lepszy od jokera pod tym względem że rzeczywiście odlatuje w czymś więcej niż w tylko swoich założeniach i rozpada się żywcem jak ten elektryczny samochód ze złomu w top gear (i fajnie się to wszystko ogląda, jak się rozpada xd)
no tak, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze słuszny bo słuszny ale jednak słuszny wiek twórcy, który z całą pewnością żadnego innego filmu nigdy już nie zrobi; w przeciwieństwie do phillipsa, który zrobi ich jeszcze pewnie ze dwadzieścia.
także z której strony nie patrzeć, to te Megalopolis jednak lepsze, bo tak niedobre, że aż niezłe, a to tak jasne, że aż oślepia.
przekonałeś mnie!