Film jest sprawnie opowiedzianą komedią SF. Przyzwoicie zagraną, poza jednym wyjątkiem. Chris Hemsworth udowodnił już w Ghostbusters, że nie nadaje się do komedii. Teraz utopił Men in Black. A za chwilę pewnie Jaya i Cichego Boba. Gdyby go zastąpiono porządnym angielskim aktorem, nie byłoby wtopy.