Ogólnie rzecz biorąc - nie, ale w powieści są postacie i wydarzenia, i to nie trzecioplanowe wcale, których w tej ekranizacji nie ma. Jeśli więc masz "Moby Dicka" jako lekturę, to odsyłam jednak do książki (w wersji dźwiękowej przynajmniej), bo inaczej nie będziesz wiedział o tych brakujących w filmie treściach i się skompromitujesz.
Dodam jednak, że film warto obejrzeć swoją drogą.
Oczywiście Spoilery!!!! Ogólne przesłanie - przeczytać książkę!!
Czytałem książkę, nie widziałem filmu. Zastanawiałem się czy warto go poszukać i czytałem o nim na angielskiej wiki. Są tam wyliczone różnice, które mnie zniechęciły.
Ważniejsze to inna przepowiednia Eliasza (w książce jest bardzo niejasna, możesz tylko przeczuwać, że to nie będzie zwykła wyprawa i czai się tam zło), brak Fedallaha w filmie (demoniczny prorok-harpunnik Ahaba) no i makabrycznie zmieniona scena ostatecznego starcia z Moby Dickiem. Zwłaszcza ta ostatnia spłyca przesłanie, w zamian oferując efekciarstwo ;/
W oryginale Moby Dick bezpośrednio w zasadzie nikogo nie zabija (oprócz załogi szalupy kapitana wszyscy toną), co oczywiście ma ogromne znaczenie, przecież to ludzie sami go szukają, jest to wyraźnie podkreślane. Starbuck do końca nie chce z nim walczyć. Śmierć Ahaba też powinna wyglądać inaczej, gdy Pequod już tonie, ten zamiast uznać klęskę i próbować ratować innych zatraca się dalej w nienawiści i podejmuje kolejną daremną próbę walki, by wkrótce wplątać się w linę.
Zmian jest niewiele, ale obawiam się, że zubażają przesłanie autora ;//
Różnic między książką a filmem zawsze jest dużo. Nie da się przedstawić książki która ma kilkaset stron w rozsądnej długości filmu. Różnice różnicami ale film należy do klasyki, ma swój klimat i ładne efekty specjalne jak na tamte czasy, jak najbardziej polecam ;)