Film na pewno zaliczany do "wydarzen" w kinematografii światowej. Opowiada historię oddziału jeńców angielskich w obozie jenieckim w Birmie. Film gloryfikuje żołnierzy brytyjskich, eksponując ich poczucie godności i wyższości, szczególnie jeżeli chodzi o oficerów angieskich. Czasem jednak w moim przekonaniu, z zachowania tych "rycerzy bez skazy" wychodzi tylko niepotrzebna buffonada i zarozumiałość. Najbardziej pamięta się z filmu jego muzyczny motyw przewodni.
Rzeczywiście, momentami duma Anglików przeobrażała się w bufonadę. Sam fakt zwycięstwa w pojedynku Nicholson - Saito trudno mi było przyjąć ze zrozumieniem, jednak jeśli spojrzeć na film przez pryzmat postaci charyzmatycznego pułkownika Nicholsona, obraz jest bardzo dobry. Człowiek zagubiony w swoim poczuciu wojskowości i kodeksu honorowego żołnierza - wg którego - jak uważał pułkownik - ważniejszy był solidnie zbudowany most (w końcu buduje go 'Angielski Żołnierz') niż - zdawałoby się - wyżej postawione cele wojenne.
Jeśli chodzi o Leana, znacznie bardziej wolę "Lawrence'a", ale dla miłośników kina wojennego, ten film to obowiązek!