Wydaje mi się, że ten utwór w ogóle nie powinien być zekranizowany. Rozbudowana fabuła i
mnogość postaci w książce są zaletą, podczas kiedy w filmie wprowadzają chaos. Elia Kazan
postanowił znacznie skrócić fabułę, co może irytować czytelników. Film jest bardzo daleki od
książki, a już na pewno nie oddaje charakteru dzieła Steinbecka. Dosłowność filmu sugeruje
tylko jeden sposób interpretacji: historia Kaina i Abla przeniesiona w pierwszą połowę XX
wieku. W powieści biblijne przesłanie nie jest tak nachalne i jednoznaczne.
PS: Dużym minusem jest ograniczona mimika Deana. Biorąc pod uwagę legendę, którą
otoczony jest aktor, miałam bardzo duże oczekiwania wobec jego gry. Tym bardziej drażniła
mnie niezmienna twarz skrzywdzonego szczenięcia w każdej scenie.
10/10. Tydzień temu skończyłem książkę, dziś obejrzałem film. Moje odczucia są takie same jak Twoje.
Zacznijmy od tego, że nie przez przypadek Kazan ograniczył się do watku Cala, Aarona i Abry, pomijając wczesniejsze losy Charlesa i Adama Traska, Cathy, Lee czy chociazby Samuela Hamiltona. Wtedy w latach 50-tych, gdy ówczesna młodzież szukała nowych bohaterów swojego pokolenia, odcinając się od tego, co wydarzyło się 10 lat wczesniej (II wojna światowa), twórcy filmowi szukali materiałów na film, z bohaterami którego mogliby się utożsamic, a dzieło Steinbecka było idealnym materiałem do tego. Tak więc ograniczono ekranizację tylko do historii braci Trask (tak przy okazji zmieniając nieco ich relacje, bo w książce jak to bracia - dokuczali sobie, ale koniec końców gotowi byli iśc za soba w ogień, poświęcić się dla siebie nawzajem, stawac w obronie itd. zaś w filmie mozna odnieśc wrażenie, ze wręcz sie nie znoszą, są o siebie zazdrośni, kazdy chce być lepszy od drugiego, by walczyc o miłośc ojca - o ile w ksiązce to było w mniejszym stopniu, tak w filmie pełno tego), zmodyfikowano fabułe na potrzeby ówczesnej generacji i tak oto mamy tę ekranizację. Nie wiem, czy obsadzenie Deana w roli Cala było aż tak dobrym pomysłem, zwazywszy na to, że jego neurotyczne ruchy potrafia po czasie irytowac, brak tu pewnej głębi i jak sam piszesz, ograniczona mimika równiez działa na niekorzyść, ale nie da się ukryć, że ta rola wyniosła go na szczyt. Stał się bohaterem tamtych czasów, bogiem nastolatków i inspiracją dla następnych pokoleń, az po dziś dzień. Szkoda tylko, że stało się to kosztem zawalenia postaci ksiązkowego Cala, ale co tam...
PS: Widze, że oceny u nas te same - 5/10 ;-)
Zgadzam się w pełni z Tobą. Nawet ocenę dałem taką samą. Szczegóły w moim poście.