Po pierwsze Bradley Cooper, który od samego początku skradł moje serce w roli rockowego twardziela, który potrzebuje jedynie ciepła i czułości. I dramatyzm całej jego postaci rozdzierał mi serce przez cały film. I Gaga, która, chyba każdy przyzna, jest mega zaskoczeniem. Taka niepozorna a sprostała zadaniu aktorskiemu. Nie wierzyłam, że między tymi aktorami będzie jakakolwiek chemia, a jednak. Dlatego tak dobrze ich się oglądało, uczucie między nimi wydawało się prawdziwe.. Stąd wszystkie te emocje. Splakalam się jak bóbr..
Film jest piękny. Na dużym ekranie cudowny bo muzyka robi wrażenie, a Bradley daje niejeden koncert.