Dominujący tutaj na Filmweb zachwyt nad tym filmem jest dla mnie jakimś skrajnym nieporozumieniem, podobnie jak sam film. W roku 1983 były już m.in. trzy części klasycznej trylogii Star Wars, które pokazały, że efekty specjalne w tamtym czasie stały na wysokim poziomie, ale pod warunkiem, że za tego typu kino zabrali się profesjonaliści. "Nazajutrz" to nieudolna i nudna dłużyzna. Wzięli się za to ludzie, którzy nie mieli bladego pojęcia jak zrobić tego rodzaju film. Ja nie wiem na kim ten film mógł zrobić wrażenie w roku 1983 i na kim robi on wrażenie obecnie...??? No chyba, że mowa o wrażeniu negatywnym, to jak najbardziej pełna zgoda. 3/4 filmu, to jakiś przerysowany, teatralny patos i do bólu sztuczna gra wszystkich aktorów. Jakich aktorów, to też widać, bo czas zweryfikował ich dalsze kariery w stopniu jak najdalszym od spektakularnych ról, popularności czy też udziału w powszechnie uznanych filmach. Muzyka jak na rok 1983 spóźniona co najmniej o 10 lat. Ujęcia dokumentalne zmontowane z jakimiś pseudo katastroficznymi wcinkami wziętymi niewiadomo skąd. Coś się pali, coś się wali, nie wiadomo co i nie wiadomo gdzie. Zamiast pokazać (czytaj: nakręcić) kluczowe sceny, m.in. doniesienia o działaniach zbrojnych w Europie, postawiono na wyobraźnię widza. Problem w tym, że wyobraźnię trzeba umieć rozbudzić, a tutaj nic takiego nie ma miejsca. Pomijam już fakt, że to film, a nie książka i jak się bierze na warsztat taki temat, to należało go po prostu zaprezentować na ekranie, a nie opowiadać o tym w miałki i pozbawiony autentyczności sposób na zasadzie cokolwiek lakonicznych doniesień w mediach. Tutaj nawet współczesny remake niewiele by zmienił. Tematyka bardzo zacna i w swoim czasie wartka, ale do zrobienia od zera i pod postacią absolutnie nowego filmu wyprodukowanego dajmy na to przez Rolanda Emmericha.
To nie jest fantastyka, a bardziej fabularyzowany dokument.
Może i technicznie był niezbyt dobry, a i lata zrobiły swoje, ale inaczej byś go odebrał oglądając w polskiej TV w 1984 roku.
Zwłaszcza jak się mieszka kilometr od potencjalnego celu pierwszego uderzenia jądrowego...
Ja rozumiem sentymenty, bo sam jestem człowiekiem mocno sentymentalnym i cenię sobie ten przywilej. Sęk w tym, żeby sentymenty nie odbierały nam innego,nie mniej ważnego przywileju, mianowicie zdolności trzeźwej oceny. Ten (jak to nazwałeś) fabularyzowany dokument, można było zrobić naprawdę bardziej spektakularnie i to pod każdym względem, a zrobiono go po prostu beznadziejnie. W roku 1984 miałem 10 lat i byłem w 4 klasie szkoły podstawowej. Na szczęście nie widziałem wtedy tego filmu w TV, ale niestety jakimś cudem obejrzałem go wczoraj i dla mnie była to ewidentna strata czasu. Niezwykle burzliwy w tamtym czasie temat, oddano w ręce niekompetentnych producentów. Obraz robi wrażenie naiwnej produkcji z początku lat 70, a przecież był to już rok 1983...
No patrz, a ja go wtedy z całą rodziną oglądałem...
I co najciekawsze też byłem w 4 klasie podstawówki ;)
Jednak za dawno go widziałem by merytorycznie o jego jakości dyskutować.
Trochę na innych stronach o nim teraz poczytałem, wszędzie go bardzo chwalą, a twórca ma na koncie stworzenie m.in świetnej części Star Treka-Gniew Khana.