Mimo, iż nie jestem wielkim entuzjatą muzyki Edith Piaf muszę przyznać, że film zrobił na mnie ogromne wrażenienie, zarówno pod kątem scenariusza montażu, zdjęć no i muzyki oczywiście. Konstrukcja fabuły oprata na retrospekcjach pozwala nam wsłuchiwać się w brzmienia Edith już od samego początku. Film jest swoistą bombą emocjonalną szarpiącą mocno kaźdego wrażliwego widza/słuchacza. No i ostatnia scena, która poprostu swoją mocą tak przybija do fotela, że sala kinowa jeszcze siedzi długo po zakończeniu fimu. Rewelacja!