Kalejdoskop niechronologicznych wydarzeń z życia artystki, przeskakujemy pewne wydarzenia, młodość miesza się ze zmierzchem życia, kresem i smutkiem...poraża mnie ostatnia scena z wymownym utworem "Non, je ne regriette rien"
Scena , która zawiera wachlarz emocji, migający jak światła neonów, noc z grzechami wita jutrzenkę poranka, by do południa zgorzkniałość wypić jak drinka.
Świetna charakteryzacja, doskonale mimika, ruchy, postawa oddane, drobiazgowość i wnikliwość wcielenia Marion Cotillard, aktorka dosłownie z butami weszła w tę tragiczna postać, weszła w "naszego" Wróbelka, wątłą i kruchą pieśniarkę, która swym zjawiskowym głosem łamała serca i potrafiła pokazać ulicę paryską.
Głębia bez głębi, nad ekspresyjność i niemal ocieranie się o karykaturalność, gdzieś ta doskonałość uchwycenia zewnętrzności Wróbelka nadszarpnęła wnętrze, są momenty pustki, nie żywości.
Klimat, muzyka , scenografia, kostiumy i charakteryzacja Piaf doskonałe.
Film nagrodzony , liczne nominacje.