Moim zdaniem fabuła troszkę naciągana. Glównej bohaterce coś za łatwo udało się podszyć pod inną osobę. Troszkę dziwne wydaje się, żeby prawdziwa Cat nie miała żadnej rodziny ani przyjaciół, którzy nie pojawili się na uroczystości pożegnalnej jej męża, ani nie próbowali się z nią skontaktować, dowiedziawszy się, że uszła z życiem z ciężkiego wypadku. Przynajmniej, gdybym była matką Seana, to by mnie to poważnie zastanowiło...
Poza tym, co za głupie kostiumy mieli w tym filmie. Film powstał w 2001, a główna bohaterka (która przecież wkręciła się w zamożną rodzinę) ubierała się i miała fryzurę jak jedna moja nauczycielka z podstawówki we wczesnych latach osiemdziesiątych....
Ponadto gdybym była matką Seana albo tym jego przyjacielem, to zdziwiłby mnie również fakt, że zaledwie w kilka tygodni po tragicznej smierci świeżo poślubionego męża, laska zaczyna w jawny sposób lecieć na jego przyjaciela, natomiast o zmarłym mężu niewiele mówi, nie wspomina go, nie ma żadnych wspólnych zdjęć...