"Niebezpieczny umysł" jest drugim filmem na moim profilu, który dostał tak niską ocenę. Zaraz po "Upałach".
Jest ich tak mało, bo na filmy ,które mnie nie interesują, nie porywają fabułą po prostu nie chodzę.
Ale przecież ten film miał zadatki na dobry scenariusz: miał oryginalny, "filmowy" temat.
A tak naprawdę "Niebezpieczny umysł" nie wnosi nic: zaskakujące jak za pomocą takiego tematu można doprowadzic widzów do ziewania, i to niejednokrotnie.
Film jest płytki, jest właściwie o niczym. Twórcy nie potrafili nawet wykorzystać barwności głównego bohatera.
Brawa za ostatnią sekwencje. Ale tylko za nią.
Film bieda, nie pomogło nawet zaangażowanie takich "sław" jak George "Byrzydal" Clooney, Drew Barrymore czy Żulii Roberts...
Szkoda mi było nawet tych 30 minut, przez które zdążyłem zdzierżyć te "dzieło"...ali chipsy były dobre...
nie wiem czy dobrze zrozumiałem
piszesz o filmie którego widziałeś ledwie 30 minut?
No przecież, cholera jasna. Film może się nie podobać, bo np. gatunek nie odpowiada. Ale jego wartość powinno się potrafić ocenić, tak czy inaczej. W filmie właściwie wszystko było dobre. Gra, scenariusz, wykonanie itp.
Eh, przewspaniałe "uwagi" a la Żulia Roberts. No cóż, zazdrość - straszna rzecz.
Mi się film podobał - uważam że Rockwell był znakomity....co do tej Żulii(ech...) to włąsnie dobrze że zagrałą w tym filmie...bo tak wielu ososbom kojarzy sie tylko z rolami dobrych dziewczyn czy bardzo poukłądanych a tu proszę...miłe zaskoczenie:)...a co do tego że grał tam też gerge (wg Ciebie brzydal - ciekjawe jak Ty wygladasz i sorry ale jak na swoj wiek to świetnie wyglada) w ostatnich latach pokazał że stac go na więcej niż na rolę doktora-przystojniaka w ER (i na podobne role) więc już nie wystarczy mówic o nim że jest przystojniakiem, kóry nie ma w ogóle talentu.