Jakiś podupadający kibuc w Izraelu i ona, Tamar, kusząca krętowłosa blondyna z dwójką córeczek,
ale nie uwiązana. Potrzeby seksualne swoje i okolicznych facetów zaspokaja szybko i bez
wchodzenia w głębsze relacje. Aż pojawia się Shai, który przy pierwszym kochaniu powtarza jej: nie
spiesz się tak. Szybko poznał prawdę o niej, miał już wyjechać, ale coś go zawróciło - zaczęła się w
nim budzić czysta miłość. Wierzył w przemianę. Ona też uwierzyła w inną siebie, za którą tęskniła,
pragnęła mieć z nim dziecko, szukała pretekstów by nie spotykać się z facetami. Ale były dwie one, i
zaczęła ulegać tamtej starej - aborcja, faceci, cierpienie zadawane temu, którego kochała. Na
początku przepraszała, potem już nie... Czysta miłość jest bezsilna nie tylko wobec świata tanich
żądz i bezwzględnych konieczności, ale także wobec tego czegoś potwornego, co siedzi w nas
samych i o czym ten film próbuje uczciwie aż do bólu opowiedzieć...