Clint Eastwood niewątpliwie chciał zrobić dobry western i pewnie na papierze prezentował się należycie, jednak film trochę miałki. Miałki, przewidywalny ale z ciekawymi katalizatorami w stylu Clinta.
1. Postać pastora jako rewolwerowca. Odkryta z biegiem czasu - szok.
2. Scena z odrąbaniem kamienia (Dawid i Goliat)
3. "strzelba, która wisi nad drzwiami w pierwszym ujęciu ma wystrzelić w trzecim", czyli postać - nazwijmy to - Goliata, która chce ratować gwałconą córkę górnika (scena niedopowiedziana, bystry widz się tylko zorientuje) a w jednej z końcowych scen ratuje samego pastora.
... i inne. Było parę takich zwrotów akcji i niewątpliwie ciekawych rozwiązań, starających się uatrakcyjnić film. Niestety zapomniałem wiele z niego.
Ogólnie film niewyjaśniony. A w finale epatuje banałami godnymi kreskówkowego Batmana. Clint to super reżyser i jego późniejsze filmy są bardzo dobre. Dziękuję Clint za wszystko.