Takie nachalne wrażenie, że albo faktycznie lichawa chemia między aktorami, albo ktoś wyciął o kilka scen za dużo.. ze skutkiem braku wiarygodności w niemal każdą relację postaci (Defoe pomijam, bo to klasa czasem niezruszona).
Co do samego wąpierza.. rzec by można -- kto się boi "astmatyka Piłsudskiego"?
Muzyka natomiast, choć sama w sobie i na osobności atmosferyczna, uroku temu rodzajowi obrazu raczej umniejsza -- zwłaszcza w swych pompatyczniejszych momentach. No "meh" takie, a już z pewnością nie "masterpiece", jak to się niekiedy usiłuje gdzieniegdzie przedstawiać:/
A no i nie musiałaś tak pasywno agresywnie pisać, ja naprawdę szanuję twoją opinię, ale się z nią fundamentalnie nie zgadzam i uważam, że ten film jest mega kiepski.
Pozdrawiam
Nie pisałam pasywno agresywnie, to w sumie dość ciekawe, że tak to odczytujesz. Twoja ocena całego wideo eseju i interpretacji po jednym zdaniu jest niedorzeczna. A samob*jstwo nie jest romantyzowane, moim zdaniem próbujesz wymusić przekaz którego nie ma. Film jest cały z perspektywy Ellen. W perspektywie Ellen to ona sprowadziła zarazę na miasto i nieszczęście na bliskich i to w JEJ perspektywie ten akt jest jedynym co pomoże, bo tak się czuje spory odsetek ludzi z depresją i podobnymi chorobami i zaburzeniami; w tej interpretacji nie jest to przedstawione jako wzniosły czyn, tylko jako tragedia spowodowana tym że od dziecka Ellen była samotna, odrzucona, niezrozumiana, bez bliskości. Poza tym w tej interpretacji depresja jest zgniłym potworem który zabija i przynosi zarazę i nieszczęście. Gdzie tu gloryfikacja? A jak spojrzysz w komentarze pod choćby i tym filmem, znajdziesz mnóstwo, w których ludzie wypowiadają się w tonie, że tak się czuli jak mieli depresję albo że identyfikowali się z Ellen i zakończenie było dla nich mocno tragiczne, smutne. Osoby o których to jest (w tej interpretacji) potwierdzają, że zakończenie jest smutne, a nie romantyczne. Oddanie się wampirowi nie jest tu przedstawione jako najlepsza rzecz którą można zrobić, tylko tragiczny wybór który w perspektywie Ellen był dla niej jedynym wyborem. Ciekawe, że naśmiewasz się z drugiej zaproponowanej interpretacji, bo to jest legitny termin psychologiczny, a jedną ze strategii opanowania problemów w tym jungowskim podejściu jest mniej więcej to co się dzieje w filmie. Tu również odsyłam do komentarzy – jest kilka od osób, które mówią o analogicznej sytuacji w swojej prawdziwej terapii w prawdziwym świecie, nie rozumiem co w tym śmiesznego? Tak samo to śmieszne jak alkoholicy dzwoniący po ludziach i przepraszający za swoje zachowanie i pojednujący się z ludźmi bo taki jest jeden z kroków w terapii. Jeszcze co do skoku na kasę… pewnie nie będzie Ci się chciało posłuchać materiałów i wywiadów z twórcami, co rozumiem, w końcu film Ci średnio podszedł, ale pozwolę sobie streścić: to jest projekt z pasji reżysera, autora zdjęć, rekwizytorów i kilku innych głównych twórców. Każdy z nich opowiada o najdrobniejszych szczegółach, które tworzyli miesiącami dla jednej sceny, o kostiumach i etapach ich ‘postarzania’ odpowiednio do warunków (wspominam o tym bo w ‘skokach na kasę’ nawet wysokobudżetowych się o tym nagminnie zapomina); serio jak się człowiek dowie, jakie starania ci twórcy przyłożyli do tego dzieła i jak intencjonalny jest w nim każdy szczegół, to naprawdę widać jak oskarżanie go o skok na kasę jest czysto kuriozalne. Prędzej bym go oskarżyła o przesadną „sztukę dla sztuki” ;) Bo te wszystkie szczegóły naprawdę nie musiały być tak dopracowane, nikt by nie zauważył, że Romowie z tego regionu byli ubrani jak Romowie z regionu obok, ale jednak wszystko musiało być idealnie zgodnie z założeniem o maksymalnym oddaniu wizualno-zwyczajowych realiów.
Oczywiście, że nie oceniłem tego eseju po jednym zdaniu, ale no ta pani była baaaardzo biased. Nie chce mi się pisać tego 3 raz, ale chyba muszę to zrobić. Jeśli reżyser tak bardzo chce przedstawić tą relacje jedynie jako szkodliwą dla Ellen to po co wątek seksualny? Po co gloryfikowanie jej czynów, po co przedstawiać historię w sposób, w którym to ona przywołuje całe zło, po co postać Von Franza tłumacząca, że ona jako jedyna może pokonać to zło. I błagam nie mów proszę, że to nie jest romantyzowanie bo to jest po prostu idealny przykład. Tłumaczenie, że to się dzieje w z jej perspektywny jest dopiero niedorzeczne, bo w filmie Nosferatu ma faktyczny wpływ na życie innych ludzi.No i dlatego taka interpretacja jest badzo szkodliwa nawet nie dla samych ludzi z depresją, ale dla społeczeństwa, które jest problemem, Zdecydowanie da się zrobić film o podobnym znaczeniu, który w żaden sposób nie gloryfikuje samobójstwa i depresji.
Legitny termin psychologiczny zaproponowany w 19 wieku, który nie za bardzo jak się okazuje ma pokrycie w rzeczywistości. Sory, ale dla mnie koncept "muszę powstrzymać moją mroczną stronę, bo inaczej wszyscy na których mi zależy zginą" jest strasznie corny i tak jak pisałem wyżej nadaje się na młodzieżowy edgy film o wampirach lol. A co do postaci Van Franza to może on jest postacią inspirowaną Jungiem- wykształceni uczeni poświęcają większość swojego życia na pseudonaukowe tematy typu mistycyzm czy alchemia.
Serio ludzie w komentarzach teraz stanowią jakieś podstwy do tej dyskusjii? Niezależnie od tego o czym będzie to film zawsze znajdą się ludzie, dla których będzie to relatable.
Widzę, że całkowicie nie zrozumiałaś tego co napisałem. W żaden sposób nie naśmiewam się z ludzi, którzy cierpią na różne zaburzenia czy choroby, za to śmieje się z INTERPRETACJI TEGO FILMU, więc daruj sobie takie ataki na mnie (ale no tak, przecież nie piszesz pasywno agresywnie).
Chyba nie rozumiesz jak działa promocja filmu, ani co to blockbuster. Poza tym oni dosłownie dostali MILIONY na produkcję tego filmu i gdyby nie włożyli w niego tyle pracy i researchu to dopiero by było śmieszne.
Pozdrawiam
No cóż, nie zgadzamy się, ja wciąż nie jestem przekonana co do Twoich argumentów, wciąż nie uważam, żeby film gloryfikował na dobrą sprawę cokolwiek, nie tylko samob^jstwo, ale chcę tylko dodać, że doceniam że obejrzałeś polecony materiał, to więcej niż zdecydowana większość by zrobiła. :) Jakbyś sam miał do polecenia artykuł lub filmik przekonująco w Twojej opinii argumentujący Twoje widzenie tej kwestii, chętnie się zrewanżuję.
Ja już dawno nie dyskutowałbym z tobą. Wg ciebie kiepski ? OK. i Koniec tematu. Dalsza dyskusja bez sensu.
Mi na przykład nie pasowały te dziwne przejścia, jakieś agresywne zbliżenia, obroty kamery, co chwile jakieś wygibasy. Nie wiem co to miało wywołać. Moim zdaniem były to bezsensowne udziwnienia w za dużej ilości. Gdyby film był nagrany na przykład w stylu „dziewczyny z igłą”, surowo, bez cudów to byłby o wiele bardziej wiarygodny i straszny niż ten dziwnie baśniowy horror
A tacy jak ty, najpierw obrazaja, a potem nagle "przeciez tylko zadalem pytanie". Jestes niczym ta staruszka z legendarnego filmiku : "...super paria kur.o".
Zgadzam się. Większość potrafi jedynie rzucać różne oskarżenia względem filmu, ale dokładne wytłumaczenie, na czym polega dany zarzut to już jest rzecz niemożliwa.
Nie każdy może mówić i myśleć samodzielnie, zbyt dużo zależności, układów i powiązań. Krytycy też muszą z czegoś żyć. Natomiast sam film wyjątkowo słabo zrealizowany i rozczarowujący. Jestem aż zaskoczony, mimo, że za dużo po tym reżyserze się nie spodziewałem.
To tylko taki skrót myślowy dla tych mądrzejszych, natomiast tobie rozwinę: mówić co chce i myśleć samodzielnie.
Ja myślę samodzielnie i proszę Cię o podanie przykładu rzekomo wyjątkowo słabej realizacji.
Może kino Roberta Eggersa nie jest dla Ciebie? Ja nie jestem fanem Bergmana ale rozumiem że inni padają przed jego filmami na kolana
zawsze znajda sie amatorzy pseudoartystycznego zadecia inaczej by performance sie nie sprzedawal. zobacza lisc na wietrze i zaczynaja dorabiac teorie wyjatkowosci. przez takich ludzi pozniej siadam do gniotow liczac na rozrywke a dostaje wielkie rozczarowanie.
Bo każdy liść na wietrze jest wyjątkowy i każdy inaczej się zachowuje, ale, żeby to wiedzieć, trzeba mieć wyobraźnię a ty jej nie masz.
dostrzegam iz nie potrafisz docenic ze ktos mysli, tylko dlatego ze mysli inaczej niz Ty. to komu brakuje tu wypbrazni lub inteligencji emocjonalnej
Tobie brakuje inteligencji jako takiej. Pisanie, ze film się nie podoba to ok, ale już bredzenie o tym, że aktorka jest brzydka jak noc, znamionuje ćwierćinteligenta. I. nie pisz, ku...a, do mnie bo to mnie obraża.
zmien leki albo lekarza. gust z inteligencja nie ma nic wspolnego. to Ty bredzisz, ciskasz sie na wszystkich dookola i najwyrazniej masz provlemy ze soba samym
To nie jest wierna adaptacja żadnej książki. To jest autorska adaptacja historii z filmu z 1922, który sam w sobie był autorską adaptacją książki :D
(To jest już drugi razy kiedy coś pisze i nie mam pojęcia czemu ale po enterze samo się usuwa ;-;)
(Przy Daredevil: Born Again tak niestety miałem :/)
Filmu z 2024 jeszcze nie widziałem, ale trailery, teasery czy urywki z behind the scenes owszem + "Drakula" przeczytany.
Film z 2024 jest wierną adaptacją zarówno książki, jak i filmu z 1922 - reżyser wielokrotnie wypowiadał się, iż jest to pierwszy horror jaki widział i bardzo przypadł mu do gustu. Wystawił też sztukę "Nosferatu" w teatrze, gdy miał 17 lat.
Ale jak to Nosferatu jest adaptacją książki? Przecież o nim nie ma żadnej powieści. Jak dobrze wiadomo Nosferatu jest bazowany bezpośrednio na Draculi [ciekawostka: żona Brama Stokera pozwała studio odpowiedzialne za pierwszy film ; było to bezpośrednim powodem ich bankructwa]. Z tego co widziałem, w tym filmie Hrabia Orlok wygląda 1 : 1 jak wampir opisany w książce - wysoki [Skarsgård ma w końcu 1,92m], z ogromny wąsem [tak, Dracula w książce ma wąsa i to takiego niezbyt małego] i bladą cerą, ubrany cały na czarno, podstarzały [delikatnie mówiąc] bogacz ze słabością do kobiet - Vlad ma w książce 3 żony, a wciąż goni za kolejną kobietą. Widziałem też scenę, w której Orlok spoczywa w trumnie, i muszę przyznać, iż wygląda to na idealne odzwierciedlenie oryginalnych krwiopijców.
Pozdrawiam :D
Hę? Wszystko co napisałeś, wiem, bo trochę wpadłam w obsesję po obejrzeniu filmu i oglądam wszystkie dostępne wywiady i panele, no i to nie zmienia że film nie jest wierną adaptacją. Jest adaptacją adaptacji, w kilku miejscach np przy postaci Orloka wraca do książkowego Draculi, ale nie można nazwać tego wierną adaptacją, tylko o to mi chodziło ;) Ale dzięki za udostępnienie tych wzystkich info dla reszty forum ;)
A, dobra. To zwracam honor hah. Można powiedzieć, że mimo wszystko jest jednak wierną adaptacją wyglądu wampira °^
Taki trochę typowy film Eggersa po prostu wyszedł. Nie ma w tym za wiele życia, ale jest za to ładne połączenie obrazków. Faktycznie jeśli chodzi o budowanie postaci i relacji między nimi, to wypada sztucznie.
Pierwsza połowa filmu to nuda straszna, bo nic nowego się nie uświadczy, dopiero w dalszej części Eggers fabularnie dodaje coś od siebie.
Ogólnie nie jest to zły film, ale też bez zachwytów.
Tu się tak wszyscy pieknie pokłócili, że aż miło! ;) Szczerze mówiąc film średni. Ani straszny ani kontrowersyjny. Jednak najbardziej rozbawił mnie główny bohater - czyli straszydło Nosferatu. Absolutnie nie spodziewałam się, że tym razem Bill Skarsgaard zrobiony na kozackiego watażkę z Ogniem i Mieczem zostanie pierwszym postrachem Europy! Co tam Europy! Świata! Czy tylko mnie on przypomina jednego z kozaków z obrazu "Kozacy piszący list do sułtana" namalowanego przez Ilja Repina? :) Podsyłam link do tegoż dzieła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kozacy_pisz%C4%85_list_do_su%C5%82tana#/media/Plik :Ilja_Jefimowitsch_Repin_-_Reply_of_the_Zaporozhian_Cossacks_-_Yorck.jpg
A Ty co? Przekazałaś prawdę objawioną??? Znalazła się podsumowicielka, Film średni dla Ciebie!
No właśnie. Mamy XXI wiek a Europa Centralna I Wschodnia robi za postrach Europy. Myślę, że obecnie zasługujemy na bardziej zniuansowanego wąpierza. W sumie ten Coppoli byl bardziej. A tu wciąż jakiś dualizm europejski i jakiś kuc o wyglądzie kozaka z Europy Wschodniej czycha na niemieckie dziewoje. Strasznie to dziaderskie.
Wszelkiego rodzaju horrory najbardziej tracą, kiedy pokazują straszydło, a w tym wypadku wampira wprost, literalnie, namacalnie. Wówczas coś co ma być straszne przestaje być straszne i staje się groteskowe. Wyjątków jest mało, moim zdaniem Obcy z 1979 roku jest takim chlubnym wyjątkiem. Ale ta nowa wersja postaci Nosferatu moim zdaniem zamiast straszyć to mnie bawi. Mnie osobiście bawi tym bardziej, że jakieś półtora roku temu byłam w rodzinnym mieście Drakuli - czyli Vlada Palownika, w Sighisoarze w Rumunii. Jest tam sobie żółta kamienica, całkiem bogata, w której się urodził, a lokalsi wystawili mu pomnik, przy którym turistas robią fotki. Mało tego, Vlad został sportretowany na obrazie. A co do jego rządów sprzed ok 500 lat, to miejscowi oceniali go raczej pozytywnie :) Natomiast Drakula bezlitosny był dla Turków, których palował bez listości - i stąd bierze się jego legenda, bo był okrutny wobec wrogów. The End! :) P.S. Myślę, że gdyby wyprodukować film o rzeczywistych rządach Vlada Palownika mogłoby być i ciekawiej i bardziej krwawo
Nie wiem o czym jest Twój post? Wampir w "Nosferatu" Eggersa właśnie nie jest pokazany wprost! Za to w twoim rzekomo wyjątkowym "Obcym" tytułowe monstrum ukazane jest o wiele bardziej literalnie i frontem do widza. Widzimy go od chwili "narodzin" poprzez ataki na kolejne ofiary aż po całą postać w samym finale filmu, więc nie pieprz, że jest to jakiś wzorzec bo zwyczajnie nie masz racji. Jak już to tego typu zabieg mamy w "Szczękach" Spielberga, gdzie morda rekina pojawia się dopiero na samym końcu. Drakula nikogo nie palował, tylko wampirzył, a na pal wbijał Vlad. I co to znaczy, że miejscowi oceniali go raczej pozytywnie? A dlaczego mieliby oceniać negatywnie? Vlad nie był wampirem, bronił Transylwanii przed Turkami. Co to ma w ogóle wspólnego z opisywanym filmem? Oczywiście, że rządy Vlada Palownika były o niebo bardziej krwawe aniżeli żywoty wszelkich maści krwiopijców. Tego typu opowieści wzięły się przede wszystkim z nieposkromionych rząd panien z dobrych domów związanych gorsetem epoki w której żyły a historia Vlada palownika to epoka krwawych wojen.
dla Ciebie nie jest wprost, dla mnie jest obrzydliwie wprost :P A jesli chcesz przyklad zla nie wprost to obejrzyj sobie Dziecko Rosemary i mozesz lubic ten film, nikt nie każe Ci zmieniac zdania.
Co ty mi tu z Dzieckiem Rosemary specjalistko? Nie wprost bo nie widać ktoś jest w kołysce? A cała reszta? To już jest bardzo wprost. Zresztą nie chce mi się z tobą pisać.