"Nie, kur*a. Daft Punk".
Przyznam, że momentami prychałam śmiechem, a rzadko mi się to zdarza.
Jak na odmóżdżającego akcyjniaka, nawet dobre. Pomysłowo wykorzystali przypadłość głównego bohatera.
Albo moment wcześniej, gdy zły, postanowił zabawić się z głównym bohaterem, chcąc zadać mu "ból" xD
Przyznam, że zabrakło mi takiego śmiechowego momentu na sam koniec, gdy Nate je torcik i akurat wtedy przygryza sobie język. Albo taki moment, zaraz po pierwszych napisach.
Właśnie wróciłam z seansu i mam podobne odczucia. Zdecydowanie potrzebowałam tego filmu. Idealna mieszanka nawalanki i humoru z nutą romansu. Uwielbiam takie filmy.
Najsensowniejszy komentarz tu. Przez oceny prawie nie poszłam na ten film do kina, a dał mi więcej, niż cały Marvel ostatnio. Bawiłam się dobrze, śmiałam, odwracałam głowę, bo ała. Nie ma co się sugerować wpisami :) Dobry film na wypad ze znajomymi, randkę, albo solo.
Te średnie oceny a przede wszystkim krytyków to wstyd, gdyby nie wyższy budżet byłoby zdecydowanie 8/10 , a tak 7-7,5/10. No i sceny łóżkowe nie na kategorię R