jest bzdurą roku. Były już podniebne akrobacje na skrzydłach samolotów, ale pod skrzydłem, to chyba nowość. I to nie jakiegoś tam dwupłatowego kukuruźnika, jakim latał Waldo Pepper, a latającej fortecy B17. Panienka wychodzi sobie na spacer pod skrzydłem, chwytając się uchwytów niczym wspinacz na ściance, tyle, że bez asekuracji i przy prędkości, no tak z pięćset km/h. Do tego ze złamanym palcem, przewiązanym chusteczką niczym Harrison Ford goniąc za Nexusem. A, zapomniałbym, bombowiec jest wściekle atakowany przez kilka japońskich myśliwców Zero. I pomimo iż leci sam, bez jakiejkolwiek eskorty (jego misja jest niewiadoma), najlepsze i najbardziej zwrotne myśliwce II w.św. nie dają rady go zestrzelić. A on sobie leci równiutko, bez żadnych manewrów, by panienką nie telepało na boki podczas eskapady. Potem panienka spada, ale jest wdmuchnięta z powrotem przez siłę wybuchu trafionego Zera... ech, szkoda słów... ;-)