Po tej jakże ważnej sentencji następuje kopanina. Parę minut znowu zapyta, gdzie jest mój słoń? I kopanina.
Żeby chociaz tego zdania nauczył się po angielsku... Fabuła do niczego.
To jest film, a nie ring!
Filmu nie oglądałem..
i jest on produkcji Tajlandzkiej, nie amerykańskiej więc po co ma mówić po angielsku ? Widocznie scenarzysta, czy tam reżyser zażyczył sobie taką kopaninę, więc Tobie nic do tego.
dla mnie to jest właśnie cała esencja tego filmu, gość, który jest tajem wlatuje do jakiegoś australijskiego budynku i krzyczy "gdzie są moje słonie?" podchodzą do niego ochroniarze próbując go uspokoić ale to właśnie z powodu tylko i wyłącznie bariery językowej wynika rozpielducha, bo myślę, że jeżeli by władali tym samym językiem to jakoś by się pewnie dogadali w tej cywilizowanej przecież Australii