Ktoś tam napisał że idzie facet kamera z boku a on napieprza tych wszystkich "złych" I jest w tym sama prawda! szczerze mówiąc liczyłem chociaż na strzępki jakiejkolwiek fabuły a ona ogranicza się do "Gdzie moje słonie! bum, prask, bum!" ale cóż i takie filmy są potrzebne aby człowiek odpoczął od tego "innego" kina. W filmie jest też trochę nieścisłości np. ta babka co po tej rozróbie z quadem, rowerami zabrała go ot tak na chatę i jeszcze go zostawiła samego w domu o co się rozchodzi?! No cóż film jest według mnie średni widziałem kawałek "Ong Bak" na youtube i tamten film bardziej przypadł mi do gustu. Ale, ale! jeśli chcesz zobaczyć prawdziwą masakrę na ekranie i odpocząć to jak najbardziej polecam!
Ps. Nawet nie liczyłem ilu facetom w czarnych garniturkach on połamał części ciała ;)
Poniekąd masz rację ale i bez przesady. To nie jest film oparty na faktach tylko kino akcji. To tak jakby mieć pretensje do filmu MATRIX albo HARRY POTTER że jest za dużo science fiction. Zresztą...w dzisiejszych czasach już nie nakręcają takich filmu jak WEJŚCIE SMOKA. Poza tym są ludzie i ... DZIECI KWIATY a tym drugim nie da rady dogodzić :O0
E tam grunt ze była ładna naku*****ka. Faktem jest że fabuła była. Po prostu była.
Niezły film...świetne sceny walki :) a najbardziej zapadła mi w pamięć scena z lotniska jak zderzył się z Jackiem Chan'em :)
'przekazanie pałeczki młodszemu'
Obejrzałem ten film i uważam podobnie jak autor tego wpisu. W sumie to nie poleciłbym tego filmu nikomu. Koleś łamie kończyny jednym uderzeniem, a już potyczka z 4 wielkoludami to też niezła bajka. Ogólnie film tragiczny z punktu widzenia realizmu. Wow, jeszcze nie wierzę w to co widziałem. Nie wiem co to było... Kung fu szał. Ten tajlandzki realizm... Nie kupuję tego.
W tym obrazie nie chodzi o 100% realizm, ale dobrą zabawę i pokazanie kunsztu walki i wytrenowania. Rozumiem, że jesteś fanem filmów dokumentalnych i tylko te uważasz za godne uwagi i polecenia? Po co więc oglądasz filmy innego rodzaju i narażasz się na niepotrzebną frustrację?
Może tak Ci to wytłumaczę: jak miałem 14 lat to robiły na mnie wrażenie takie filmy, ale teraz mam 29 i taki film jest dla mnie lekką kpiną. Właśnie chciałem go zobaczyć ze względu na np kunszt walki, ale kunsztu w tym nie było. Nie mam zamiaru się rozpisywać nt tego filmu, bo jest do kitu. Najbardziej przypadł mi do gustu ten tekst: "Gdzie moje słonie! bum, prask, bum!" Idealnie pasuje. Tyle w temacie.
Ja również nie przepadam obecnie za np "Reksiem", którego uwielbiałem 30 lat temu, co więcej, oglądając go przypadkiem razem z młodszą córką uśmiecham się z politowaniem nad naiwnością produkcji i jej stroną techniczną i patrząc na moje dziecko przeżywające z wypiekami na twarzy przygody psiaka, zastanawiam się, co ona w tym widzi. Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że powinienem bajkę najlepiej wyłączyć a córkę uświadomić jaką to paścią animowaną się zachwyca. Nie robię tak jednak z prostej przyczyny: ten obraz nie jest przeznaczony dla mnie tylko dla dzieci a ja mogę go oceniać z punktu widzenia rodzica tylko pod kątem obecności elementów których moim zdaniem w bajkach dla dzieci być nie powinno.
Wracając do Tom Yum Goonga, fabuła rzeczywiście tajlandzka i podejrzewam, że to ona mogła Cię zrazić (...gdzie mój słoń... itd), natomiast jeżeli uważasz, że sceny walk są kiepskie, to serdecznie współczuję sobie, że nie miałem jak dotąd zbyt wielu okazji do zobaczenia lepszych o ile w ogóle. Może jakaś podpowiedź co polecasz w tej kategorii? No chyba, że jest tak jak podejrzewam, a mianowicie, że zabrałeś się za oglądanie i ocenianie filmu, który nie był przeznaczony dla Ciebie.
Pozdrawiam.
No proszę Cię... jakie sceny walki? Gość jednym uderzeniem łamie każdemu kończynę, tu nie ma żadnej walki. Wymiana kilku ciosów to nie walka. Nawet z tymi wielkoludami nadzwyczaj łatwo mu poszło, wcześniej trochę oberwał od też tego niby chudego szefa. Ten gość to chyba lepszy od samego Bruce'a Lee jest, przynajmniej w filmie. Nie jestem obecnie miłośnikiem filmów kung-fu, bo takich już chyba nie kręcą. Widziałem Yip Mana 1 i 2 i Blood i Bone - to taki w stylu Lwie serce, i był dobry. Ong Baki pewnie widziałeś... Pzdr.