Jestem świeżo po seansie tego filmu, przez wielu uważanym za najlepszy w historii, przez większość krytyków i widzów za jeden z najlepszych, najważniejszych, za epokowe dzieło. Zasiadłem więc pełen nadziei i przeżyłem jedno z największych rozczarowań w swoim kinomaniakowym życiu. Nie będę spojlerował bo może ktoś się kiedyś na to skusi, ale serio, film jest przede wszystkim nudny, strasznie długo się wlecze i te 2 godziny zleciały mi jak 4 godziny, w ogóle nie kupiłem tej historii, nie kupiłem sposobu jej przekazania, w ogóle nie mogłem się utożsamiać z bohaterami, wczuć w ich emocje bo te były pokazane strasznie powierzchownie przez zawrotnie pędzącą akcję.. Kino ma nie męczyć, widz ma nie być znużony, tylko szczęśliwy z tego co ogląda. Ja taki nie byłem. Cieszyłem się tylko na myśl, że jeszcze kilkanaście minut i koniec. Drugoplanowi aktorzy zagrali na przeciętnym poziomie, przejścia czasowe zbyt szybkie, niektóre wątki zbyteczne. Oczywiście zaraz ktoś powie, że ten film to przełomowe podejście do kina, pierwsze użycie retrospekcji, nowatorskie ujęcia, metody pokazywania kilku planów naraz, fajnie, fajnie, naprawdę to doceniam, ale nie przesłania to faktu, że film był nudny. Nudny. Jeśli to jest najlepszy film w historii to ja dziękuję bardzo. Zresztą zauważyłem, że góruje głównie w starych rankingach gdy głosowali ludzie urodzeni w XIX wieku lub na początku XX, głosują z sentymentu lub z głupoty, podobnie jak na równie przereklamowany Zawrót głowy Hitchocka. Ze starych filmów mogę jednym tchem wymienić 10 lepszych od Obywatela Kane'a, a żeby jeszcze dopiec temu 'arcydziełu' to stwierdzę, że samo porównywanie go do 12 gniewnych ludzi to potwarz dla tego drugiego, prawdziwego arcydzieła wszech czasów. Dobra, dopiekłem ostro, ale wypada jednak wspomnieć o świetnej roli Wellesa, ładnej muzyce oraz bardzo dobrym montażu. Film jest niezły, całkiem niezły, ale problem w tym, że niezłych filmów to ja już widziałem z 300.

Podsumowując mój bulwers, Obywatel Kane to bardzo przereklamowany film. Niezły i tyle.